Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Jakich papierów?

– Och, na przykład zobowiązanie, że po kres swoich dni ani słowem nikomu pan o tym nie wspomni.

Jordan oderwał wzrok od rzeki i wreszcie spojrzał na Vicary'ego.

– Wierzcie mi, o to nie musicie się troskać.

Rozdział ósmy

Kętrzyn, Niemcy

Kurt Vogel poprawiał kołnierz. Nie pamiętał, kiedy ostatnio tak długo nosił mundur. Przed wojną dobrze na nim leżał, ale teraz Vogel, podobnie jak prawie wszyscy, schudł i bluza wisiała na nim jak więzienny pasiak.

Był piekielnie zdenerwowany. Nigdy jeszcze nie spotkał führera, nigdy nawet nie znalazł się w tym samym pomieszczeniu co on. Osobiście uważał go za szaleńca i potwora, który doprowadził Niemcy na skraj katastrofy. Mimo to, ku swemu zdziwieniu, nie mógł się doczekać tego spotkania i z niepojętych przyczyn chciał wywrzeć pozytywne wrażenie. Żałował, że nie ma przyjemniejszego brzmienia głosu. Żeby się uspokoić, palił papierosa za papierosem – i w samolocie z Berlina, i teraz, w samochodzie. W końcu Canaris poprosił, żeby zgasił to cholerstwo, bo jamniki się duszą. Leżały u stóp Vogla, dwie spasione parówki, łypiące na niego ślepiami. Vogel uchylił okno i cisnął niedopałek w wirujące płatki śniegu,

Limuzyna zatrzymała się na pierwszym punkcie kontrolnym Wilczego Szańca Hitlera. Czterech esesmanów dopadło wozu, otworzyli maskę i bagażnik, wsunęli pod spód lusterka, żeby sprawdzić podwozie. W końcu machnęli, że można jechać. Wkrótce samochód dotarł do obozu. Mimo późnego popołudnia połacie śniegu wśród drzew skrzyły się w blasku reflektorów. Strażnicy z owczarkami alzackimi patrolowali ścieżki.

Mercedes ponownie się zatrzymał i znowu opadli go esesmani. Tym razem zrewidowali pasażerów. Kazali wysiąść i przeszukali ich. Voglem wstrząsnął widok Wilhelma Canarisa, szefa niemieckiego wywiadu, który stoi z podniesionymi rękami, podczas gdy esesman go obmacuje jak jakiegoś pospolitego pijaczynę.

Strażnik zażądał teczki Vogla i kapitan niechętnie mu ją podał. Znajdowały się w niej zdjęcia dokumentu aliantów wraz ze wstępną analizą pracowników technicznych Abwehry. Esesman zanurzył rękę, sprawdzając, czy w walizce nie ma broni albo środków wybuchowych. Uspokojony oddał ją Voglowi.

Vogel przyłączył się do Canarisa i obaj bez słowa ruszyli ku schodom prowadzącym w głąb bunkra. Dwa zdjęcia Vogel zostawił w Berlinie, zamknięte w szafce: fotografie listu. To była jej dłoń. Vogel rozpoznał nierówną szramę na kciuku. Był rozdarty w sobie. Spełnić jej prośbę i wyciągnąć z Anglii czy zostawić ją na miejscu? Podejrzewał, że decyzja zostanie podjęta za niego.

Kolejny esesman czekał przy schodach, na wypadek gdyby goście führera jakimś cudem zdołali się uzbroić w trakcie krótkiego spaceru po obozie. Canaris i Vogel stanęli, poddając się kolejnej rewizji.

Canaris spojrzał na Vogla.

– Witaj w obozie Paranoja – powiedział.

Canaris z Voglem przybyli jako pierwsi.

– Pal teraz, póki się nie zjawi hodowca drobiu – powiedział Canaris.

Vogel aż się skulił na tę uwagę. Pomieszczenie z pewnością było na podsłuchu. Przerzucając kartki, walczył z pragnieniem wypalenia papierosa.

Kapitan obserwował, jak jeden za drugim zjawiają się najpotężniejsi ludzie Trzeciej Rzeszy: reichsführer SS Heinrich Himmler, brigadenführer Walter Schellenberg, feldmarszałek Gerd von Rundstedt, feldmarszałek Erwin Rommel oraz Hermann Goring.

Wszyscy wstali, kiedy do sali wkroczył Hitler, spóźniony dwadzieścia minut. Ubrany był w szare spodnie i czarną bluzę. Stał, nawet gdy wszyscy usiedli. Vogel przypatrywał mu się zafascynowany. Posiwiałe włosy, ziemista cera i zaczerwienione oczy. Cienie pod oczami rysowały się tak mocno, że wyglądały na siniaki. A mimo to promieniował niesamowitą energią. Przez dwie godziny dominował nad zebranymi, prowadząc konferencję na temat przygotowań do inwazji: badając, podważając i odrzucając informacje lub wnioski, które uważał za bezwartościowe. Dla Vogla nie ulegało wątpliwości, że Adolf Hitler wiedział równie dużo, co jego generałowie – jeśli nie więcej – o stanie swej armii na zachodzie. Zdumiewała uwaga, jaką zwracał na szczegóły. Chciał wiedzieć, czy w Calais jest o trzy mniej dział przeciwlotniczych niż w ubiegłym tygodniu. Żądał szczegółowych informacji o rodzaju cementu, z którego sporządzono Wał Atlantycki, oraz dokładnej grubości fortyfikacji.

Wreszcie, gdy konferencja dobiegała końca, zwrócił się do Canarisa:

– Mówiono mi, że Abwehra odkryła kolejne informacje, które mogą rzucić światło na zamiary wroga.

– Szczerze powiedziawszy, mein Führer, operacja ta od początku do końca stanowi dzieło kapitana Vogla. Niech on sam przedstawi swoje odkrycia.

– Świetnie – odparł Hitler. – Kapitanie Vogel? Vogel nie wstał z krzesła.

– Mein Führer, dwa dni temu jeden z naszych najlepszych agentów w Londynie wszedł w posiadanie pewnych dokumentów. Jak już wiadomo, odkryliśmy, że nieprzyjaciel rozpoczął akcję pod nazwą operacja Mulberry. W oparciu o te nowe dokumenty możemy bliżej określić, na czym ona polega.

– Bliżej? – powtórzył Hitler, odchylając głowę. – Więc nadal zgadujecie, tak, kapitanie?

– Mógłbym kontynuować, mein Führer!

– Owszem, ale dzisiejszego wieczoru nie grzeszę cierpliwością.

– Dowiedzieliśmy się znacznie więcej o olbrzymich konstrukcjach z betonu i stali, które buduje się w różnych punktach Anglii. Wiemy już, że noszą nazwę Phoenixów. Jak również, że z nadejściem inwazji zostaną przeciągnięte przez kanał La Manche i zatopione na francuskim wybrzeżu.

– Zatopione? A w jakimż to celu, kapitanie Vogel?

– Od dwudziestu czterech godzin nasi technicy tkwią nad dokumentami skradzionymi w Londynie. W każdej z tych podwodnych konstrukcji mieszczą się kwatery dla załogi i duże działo przeciwlotnicze. Niewykluczone, że nieprzyjaciel zamierza stworzyć na wybrzeżu olbrzymi kompleks przeciwlotniczy, który dodatkowo osłoni jego oddziały w czasie inwazji.

– Niewykluczone – powtórzył Hitler. – Ale po co zadawać sobie tyle trudu i budować struktury przeciwlotnicze? Wszystkie wasze raporty wykazują, że Brytyjczykom brak surowców: stali, cementu, aluminium. Od miesięcy mnie o tym zapewniacie. Churchill przez tę swoją głupią wojnę doprowadził Anglików do bankructwa. Dlaczego więc mieliby marnować bezcenne surowce na taki projekt? – Hitler odwrócił się i zmierzył wzrokiem Göringa. – Poza tym, obawiam się, musimy założyć, że w czasie inwazji wróg będzie miał przewagę nad naszym lotnictwem. – Znowu popatrzył na Vogla. – Czy macie jeszcze jakieś teorie, kapitanie?

– Owszem, mein Führer. To na razie tylko pewne przypuszczenia, tylko wstępne dane, możliwe do zinterpretowania na bardzo różne sposoby.

– Proszę je przedstawić – warknął Hitler.

– Jeden z naszych analityków uważa, że te konstrukcje mogą stanowić element swego rodzaju sztucznego portu. Budowli, które można by przygotować w Wielkiej Brytanii, przetransportować przez kanał i ustawić na francuskim wybrzeżu w ciągu pierwszych godzin inwazji.

Zaintrygowany Hitler znowu zaczął krążyć po sali.

– Sztuczny port? Czy coś takiego jest w ogóle wykonalne? Himmler delikatnie odchrząknął.

– Może pańscy ludzie niewłaściwie interpretują informacje przekazane przez agenta, kapitanie Vogel. Dla mnie ten pomysł ze sztucznym portem brzmi mało prawdopodobnie.

– Nie, Herr Reichsführer - wpadł mu w słowo Hitler. – Moim zdaniem kapitan Vogel mógł trafić na dobry trop. – Zaczął ciskać się po sali. – Sztuczny port! Wyobraźcie sobie arogancję, tupet takiego projektu! Widzę w tym rękę tego szaleńca Churchilla!

– Mein Führer - odezwał się z wahaniem Vogel – sztuczny port to tylko jedno z możliwych zastosowań tych betonowych konstrukcji. Ostrzegałbym przed wyciąganiem pochopnych wniosków z tych pierwszych danych.

76
{"b":"107143","o":1}