Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Nie wchodź tu, Peterze Jordanie – pomyślała. – Dla swojego i mojego dobra.

Ostatnie strony. Sfotografowała je błyskawicznie. Gotowe! Zamknęła notes, włożyła z powrotem do teczki, teczkę schowała do sejfu. Cicho zamknęła drzwiczki. Chwyciła pistolet, odbezpieczyła go i zgasiła światło. Uchyliła drzwi i na palcach wymknęła się na korytarz. Jordan był jeszcze na górze. Myśl szybko, Catherine!

Poszła dalej, pchnęła drzwi salonu. Schowała mauzera do torebki, torebkę położyła na podłodze. Zapaliła światło i ruszyła w stronę wózka z trunkami.

Uspokój się. Weź głęboki oddech.

Sięgnęła po kieliszek i właśnie sobie nalewała koniaku, kiedy do pokoju wszedł Peter Jordan.

Harry Dalton czekał w policyjnym wozie przed magazynem braci Pope. Towarzyszyło mu dwóch ludzi, sierżant Meadows z londyńskiej policji i obserwator, niejaki Clive Roach. Harry siedział z przodu, na miejscu pasażera, Roach za kierownicą. Meadows zdrzemnął się z tyłu.

Świtało. Mieli za sobą długą i przeraźliwie nudną noc. Harry był wyczerpany, ilekroć jednak próbował zasnąć, przed oczy wracał mu jeden z dwóch obrazów: ciało zabitej Rose Morely leżące w Hyde Parku albo twarz Grace Clarendon, kiedy się kochali. Najchętniej rzuciłby się do jej łóżka i przespał całą dobę. Chciał, żeby go obejmowała i nigdy nie wypuściła z objęć. Znowu go oczarowała.

Obraz Grace spłoszył warkot furgonetki, która zatrzymywała się przed magazynem. Wysoki, masywny mężczyzna wysiadł od strony kierowcy. W słabym świetle poranka Harry widział jego sylwetkę.

– Znasz go? – spytał Clive Roach.

– Taa – odparł Harry. – Nazywa się Dicky Dobbs.

– Niezły zakapiora.

– To najlepszy ochroniarz Pope'a i chłopak od mokrej roboty.

– Gdybym to ja się ukrywał, chciałbym mieć takiego do ochrony.

– I słusznie. Obudź no tę śpiącą królewnę z tyłu.

Dobbs otworzył furtkę w bramie i wszedł do środka. Po chwili wrota podjechały do góry. Wynurzył się Dobbs i wskoczył z powrotem do samochodu.

Roach uruchomił silnik w chwili, gdy Meadows usiadł.

Dobbs wjechał do magazynu.

Roach błyskawicznie ruszył i wpadł do środka, nim Dobbs zdążył zamknąć bramę.

Harry wyskoczył z wozu.

– Co wy tu, kurwa, robicie? – ryknął Dobbs.

– Odwrócić się, łapy, kurwa, do góry i, kurwa, zamknąć się! – odparował Meadows.

Harry przysunął się bliżej i otworzył tylne drzwi furgonetki. Wewnątrz, na podłodze siedział Robert Pope. Podniósł wzrok, uśmiechnął się i oświadczył:

– Niech mnie kule biją, czyż to nie mój stary druh, Harry Dalton?

Catherine wróciła do siebie taksówką. Było wcześnie, słońce ledwo wzeszło, niebo barwą przypominało macicę perłową. Zostało jej sześć godzin do spotkania z Horstem Neumannem na wrzosowiskach w Hampstead. Opłukała twarz i szyję, przebrała się w koszulę nocną i szlafrok. Rozpaczliwie potrzebowała kilku godzin snu, ale przedtem musiała zrobić coś jeszcze.

Dziś w nocy była o włos od wpadki. Gdyby Jordan zszedł na dół parę sekund wcześniej, musiałaby go zabić. Wyjaśniła mu, że nie mogła zasnąć – wstrząsnęło nią otarcie się o śmierć i pomyślała, że kieliszek koniaku ją uspokoi. Jordan chyba to kupił, ale wątpiła, żeby drugi raz dał się nabrać.

Przeszła do salonu i usiadła przy stoliku. Otworzyła szufladę i wyciągnęła kartkę papieru i długopis. Napisała tylko cztery słowa: „Natychmiast mnie stąd wyciągnij!". Położyła kartkę na biurku, odpowiednio ustawiła lampkę. Wyjęła z torebki aparat fotograficzny i przysunęła do oka. Lewą rękę przycisnęła do listu. Vogel ją pozna: przez kciuk biegła szrama, pamiątka po jednym z tych cholernych zajęć posługiwania się sztyletem. Dwukrotnie sfotografowała kartkę z dłonią, po czym spaliła list w umywalce w łazience.

Rozdział szósty

Londyn

Jeszcze chwila tego pieprzenia, a przykuję Pope'a do krzesła i zrobię mu z gęby marmoladę – pomyślał Harry Dalton.

Przesłuchanie odbywało się w kantorku oddzielonym szybą od magazynu, Pope siedział na niewygodnym drewnianym krześle, Harry krążył przed nim niczym lew w klatce. Vicary zajął miejsce w cieniu i zdawał się nieobecny duchem. Ani Harry, ani Vicary nie zdradzili swoich związków z MI- 5, Pope uważał ich po prostu za parę funkcjonariuszy stołecznej policji. Od godziny Pope wypierał się, jakoby kiedykolwiek widział kobietę, której fotografią Harry wymachiwał mu przed nosem. Tkwił ze znudzoną, bezczelną miną człowieka, który od kołyski łamie prawo, a nigdy nie zobaczył od środka więziennej celi.

Nie trafiam do niego. Wygrywa – pomyślał Harry.

– Dobra, spróbujmy jeszcze raz – powiedział na głos. Pope zerknął na zegarek.

– Nie jeszcze raz, Harry, mam ważne sprawy do załatwienia. Harry poczuł, że traci panowanie nad sobą.

– Nigdy nie widziałeś tej kobiety?

– Powtarzałem setki razy: nie!

– Mam świadka, który twierdzi, że w dniu śmierci twego brata widział, jak ta kobieta wchodzi do budynku.

– W takim razie twój świadek się myli. Daj mi z nim pogadać. Jestem pewny, że uda mi się przekonać, jak bardzo błądzi.

– To nie ulega wątpliwości! Gdzie byłeś w chwili śmierci twego brata?

– W jednym z moich klubów. Potwierdzi ci to setka świadków.

– Dlaczego się ukrywałeś przed policją?

– Wcale się nie ukrywałem. Twoi kolesie jakoś mnie znaleźli. – Pope łypnął na Vicary'ego, którego pochłaniało oglądanie własnych dłoni. – Czy ten tam w ogóle się odzywa?

– Zamknij się i patrz na mnie, Pope. Ukrywałeś się przed policją, a to dlatego, że wiesz, kto zabił Vernona i chcesz sam wyrównać rachunki.

– Bzdury opowiadasz, Harry.

– W Islington mieszka bardzo miła niewiasta, która twierdzi, że dwie godziny po śmierci Vernona włamałeś się do jej pensjonatu, szukając jakiejś kobiety.

– Twoja bardzo miła niewiasta z Islington najwyraźniej się myli.

– Przestań mi tu chrzanić głupoty, Pope!

– Więcej opanowania, Harry.

– Szukasz jej od tygodni, ale nie zdołałeś znaleźć. Nie przyszło ci przypadkiem na myśl, dlaczego tak świetnie gubi ciebie i twoje wtyki?

– Nie, nie przyszło mi na myśl, bo nie wiem o czym, kurwa, gadasz.

– A czy zastanawiasz się, dlaczego nie udało wam się znaleźć jej adresu?

– Nigdy nie próbowałem, bo nie znam tej kobiety! Harry zauważył pot na twarzy Pope'a.

Wreszcie do niego trafiam – pomyślał. Vicary najwyraźniej też to dostrzegł, gdyż właśnie w tej chwili po raz pierwszy się odezwał.

– Nie jest pan z nami szczery, panie Pope – powiedział uprzejmie, nadal studiując swe dłonie, po czym podniósł wzrok i dorzucił: – Choć, cóż, my też nie byliśmy z panem do końca szczerzy, prawda, Harry?

Doskonałe wyczucie czasu, Alfredzie – pomyślał Harry. Świetna robota!

– Tak, Alfredzie, nie do końca byliśmy z panem Pope'em szczerzy – potwierdził na głos.

Pope wyglądał na kompletnie zagubionego.

– O czym wy dwaj, kurwa, mówicie?

– Współpracujemy z Ministerstwem Wojny. Zajmujemy się kwestiami bezpieczeństwa.

Po twarzy Pope'a przemknął cień.

– A jaki związek ma śmierć mojego brata z wojną? Jego głos stracił na pewności.

– Będę z panem szczery. Wiemy, że ta kobieta to niemiecki szpieg. I wiemy, że zwróciła się do was o pomoc. Więc jeśli pan nie zacznie natychmiast mówić, będziemy zmuszeni do dość drastycznych posunięć.

Pope zwrócił się do Harry'ego, jakby ten był jego adwokatem z urzędu.

– Nie mogę mu nic powiedzieć, bo nic nie wiem. Nigdy nie widziałem tej baby.

Vicary wyglądał na rozczarowanego.

– Cóż, w takim razie jest pan aresztowany, panie Pope.

– A niby o co się mnie oskarża?

– O szpiegostwo.

– Szpiegostwo! Nie możecie tego zrobić! Nie macie dowodów!

– Posiadamy wystarczająco dużo dowodów i dość władzy, żeby cię zamknąć, a pieprzony klucz rzucić w morze. – W głosie Vicary'ego zabrzmiała niebezpieczna nuta. – Jeśli nie chcesz reszty życia spędzić w brudnym, cuchnącym pierdlu, to lepiej zacznij gadać, i to już!

69
{"b":"107143","o":1}