Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Teraz mówi do niej. – Widziałaś zające? Widziałaś, co z nimi zrobiłem?

Próbuje skinąć głową, ale ręka na ustach tak mocno naciska, że nie może się poruszyć.

– Jeśli kiedykolwiek powiesz komuś, co tu się stało, to samo zrobię z tobą. A potem z twoim ojcem. Zastrzelę was oboje i powieszę sobie wasze głowy przy pasku. Słyszałaś mnie, mala?

Anna zaczyna płakać.

– Jesteś bardzo złą dziewczynką - mówi kłusownik. - O, tak, teraz to widzę. Chyba nawet ci się to spodobało.

I robi jej to znowu.

Coś nią szarpie. Nigdy przedtem tak to jej się nie śniło. Ktoś ją woła.

– Catherine, Catherine, obudź się!

Dlaczego woła na mnie Catherine? Nazywam się Anna… Horst Neumann jeszcze raz z całej siły nią potrząsnął i krzyknął:

– Catherine, do licha! Obudź się! Mamy problemy!

Rozdział siedemnasty

Hrabstwo Lincoln, Anglia

Dochodziła trzecia nad ranem, kiedy lysander przedarł się przez grube chmury i potoczył po małym lądowisku bazy RAF pod Grimsby. Alfred Vicary nigdy przedtem nie latał i nie zamierzał rychło powtarzać tego doświadczenia. Zawierucha szarpała samolotem, a gdy wreszcie dotoczyli się do małego baraku, Vicary ucieszył się jak jeszcze nigdy na widok żadnego miejsca.

Pilot wyłączył silnik, jego towarzysz otworzył drzwi. Vicary, Harry Dalton, Clive Roach i Peter Jordan szybko wyszli na zewnątrz. Czekało na nich dwóch ludzi, młody oficer RAF- u o szerokich barach i masywny mężczyzna w podniszczonym płaszczu.

Lotnik wyciągnął rękę i przedstawił sobie towarzystwo:

– Dowódca eskadry, Edmund Hughes. To nadinspektor Roger Lockwood, szef policji hrabstwa Lincoln. Wejdźcie do baraku. Warunki są tam prymitywne, ale przynajmniej nie zmokniecie. Przygotowaliśmy tam dla was prowizoryczny punkt dowodzenia.

Weszli do środka.

– Podejrzewam, że nawet się nie umywa do waszych przyjemnych lokali w Londynie – powiedział oficer RAF- u.

– Toby się pan zdziwił – odparł Vicary.

Znajdowali się w niewielkim pomieszczeniu z widokiem na lotnisko. Na ścianie wisiała dokładna mapa hrabstwa Lincoln, naprzeciwko niej stało biurko, a na nim kilka podniszczonych aparatów telefonicznych.

– Doskonale. To nam wystarczy – zapewnił Vicary.

– Dysponujemy radiem i dalekopisem – podjął Hughes. – Możemy nawet zdobyć dla was herbatę i kanapki z serem. Chyba wam się przydadzą, wyglądacie na skonanych.

– Dziękuję. Mamy za sobą ciężki dzień.

Hughes wyszedł, nadinspektor Lockwood wysunął się naprzód.

– Na wszystkich głównych drogach stąd do zatoki Wash ustawiliśmy naszych ludzi – oświadczył, grubym palcem stukając w mapę. – W najmniejszych wioskach mamy tylko posterunkowych na rowerach, więc wiele nie zdziałają, nawet jeśli namierzą tę parę. Im bliżej jednak wybrzeża, sieć się zaciska. Blokady tutaj, tutaj, tutaj i tutaj. Moi najlepsi funkcjonariusze, wozy patrolowe, furgonetki, broń.

– Doskonale. A co z samym wybrzeżem?

– Na każdej przystani i doku na Lincolnshire i Humber ustawiłem patrole. Jeśli tamci spróbują ukraść łódź, będę o tym wiedział.

– A otwarte plaże?

– To już inna sprawa. Nie dysponuję nieograniczonymi zasobami. Mnóstwo doskonałych policjantów podkradło mi wojsko, jak zresztą każdemu. Znam te wody. Sam amatorsko pływam. Ale nie chciałbym dzisiejszej nocy wypływać na morze w łodzi, która może odbić od gołej plaży.

– Pogoda może się okazać naszym największym sojusznikiem.

– Tak. I jeszcze jedno, majorze Vicary. Czy nadal mamy udawać, że próbujemy schwytać dwójkę zwykłych rzezimieszków?

– Owszem, nadinspektorze, jak najbardziej.

Skrzyżowanie A 16 i podporządkowanej drogi znajdowało się na obrzeżach miasta Louth. Neumann zamierzał tam właśnie zjechać z A 16, skręcić w bok, a potem jeszcze węższą drogą skierować się na północ, do Cleethorpes. Pojawił się jednak problem. Na skrzyżowaniu stała połowa policji z Louth. Neumann widział co najmniej czterech policjantów. Kiedy podjechali, oświetlono latarkami samochód i kazano im się zatrzymać.

Catherine już się ocknęła.

– Co się dzieje? – spytała.

– Obawiam się, że koniec wycieczki – odparł Neumann, hamując. – Najwyraźniej na nas czekali. Nie uda się ich zagadać.

Catherine sięgnęła po broń.

– A kto mówi o zagadywaniu?

Jeden z posterunkowych wysunął się naprzód ze strzelbą i zastukał w okno od strony Neumanna. Neumann odkręcił szybę.

– Dobry wieczór. Jakieś problemy?

– Byłby pan łaskaw wysiąść?

– Nie, nie byłbym łaskaw. Jest późno, jestem zmęczony, leje deszcz, a ja chcę wreszcie dobrnąć na miejsce.

– To znaczy gdzie?

– Do Kingston – odparł Neumann, choć widział, że policjant nie wierzy ani jednemu jego słowu.

Drugi funkcjonariusz wyrósł przy oknie od strony Catherine. Dwóch pozostałych zajęło stanowiska z tyłu furgonetki.

Policjant otworzył drzwiczki, wymierzył ze strzelby prosto w twarz Niemca i powiedział:

– Dobra. Rączki do góry, tak żebym je widział, i wysiadka z samochodu. Grzeczniutko, powoli.

Jenny Colville siedziała z tyłu związana i zakneblowana. Nadgarstki ją bolały. Tak samo kark i plecy. Od jak dawna siedzi na podłodze furgonetki? Od dwóch godzin? Trzech? Może czterech? Kiedy samochód zwolnił, pozwoliła sobie na przebłysk nadziei.

Może to zaraz się skończy i wrócę do Hampton Sands, a tam będą czekać Mary, Sean i tato i wszystko będzie tak jak dawniej, zanim on się zjawił, to zaś okaże się złym snem i…

Przerwała ten ciąg myśli. Lepiej być realistką. Myśleć o tym, co rzeczywiście może się stać.

Obserwowała parę w szoferce. Długo cicho rozmawiali po niemiecku, wreszcie kobieta zasnęła, a teraz Neumann szarpie ją i próbuje obudzić. Na drodze przed samochodem dostrzegła światła, poruszające się smugi światła. Latarki.

Policjanci trzymaliby latarki w czasie blokady dróg – pomyślała. Czy to możliwe? Czy wiedzieli, że tych dwoje to szpiedzy i że ją porwali? Czy jej szukali?

Furgonetka się zatrzymała. Jenny zauważyła z przodu dwóch policjantów, poza tym usłyszała kroki przynajmniej dwóch, którzy stanęli z tyłu. Dobiegło ją stukanie do okna szoferki. Widziała, jak Neumann opuszcza szybę. W ręku trzymał broń. Spojrzała na kobietę. Ona też ściskała pistolet.

Jenny usłyszała odgłos otwierania drzwi, głos policjanta, który kazał im wysiadać. Wiedziała, co teraz się stanie. Zamiast wysiąść, zaczną strzelać. Policjanci zginą, a ona znowu zostanie z nimi sama.

Musiała ostrzec tych ludzi.

Ale jak?

Nie mogła się odezwać, bo Neumann za mocno ją zakneblował.

Pozostało jej tylko jedno.

Podniosła nogi i z całej siły kopnęła w bok samochodu.

Nawet jeśli akcja Jenny nie przyniosła pożądanego skutku, to przynajmniej jednemu z policjantów – temu, który stał najbliżej Catherine Blake – zapewniła łaskawszą śmierć. Kiedy odwrócił głowę w stronę, skąd dobiegł hałas, Catherine podniosła mauzera i strzeliła. Doskonały tłumik tak przygłuszył huk wystrzału, że pistolet wydał z siebie tylko zdławione pyknięcie. Kula rozbiła okno, trafiła posterunkowego w bok głowy i przeszyła mózg. Martwy osunął się na błotnistą drogę.

Jako drugi zginął funkcjonariusz od strony Neumanna, choć nie jego strzał go zabił. Neumann prawą ręką wytrącił policjantowi strzelbę. Catherine odwróciła się i strzeliła przez otwarte drzwi. Kula przeszyła na wylot głowę policjanta. Runął na drogę.

Neumann wyskoczył z samochodu i wylądował na ziemi. Jeden z policjantów, którzy ochraniali tył, wystrzelił. Kula świsnęła Neumannowi nad głową i roztrzaskała uchyloną szybę. Neumann błyskawicznie raz za razem nacisnął spust. Pierwsza kula trafiła funkcjonariusza w ramię, aż zawirował. Druga przeszyła mu serce.

111
{"b":"107143","o":1}