Po drugiej stronie zapalił latarkę, znalazł wydeptaną ścieżkę. Dotarł do małego zagłębienia, osłoniętego przed wiatrem przez drzewa i parę dużych kamieni. Skierował tam latarkę. Strumień światła padł prosto na twarz Jenny Colville.
– Jak naprawdę się nazywasz? – spytała Jenny, gdy jechali do farmy Doghertych.
– Naprawdę nazywam się porucznik Horst Neumann.
– Gdzie tak dobrze nauczyłeś się angielskiego?
– Mój ojciec był Anglikiem, urodziłem się w Londynie. Po jego śmierci matka przeniosła się z powrotem do Niemiec.
– Jesteś niemieckim szpiegiem?
– Tak jakby.
– Co się stało z Seanem i moim ojcem?
– Nadawaliśmy przez radio w stodole Seana, kiedy wpadł twój ojciec. Sean chciał go powstrzymać i twój ojciec go zabił. Catherine i ja zastrzeliliśmy twojego ojca. Wybacz, Jenny. To wszystko działo się tak szybko.
– Zamknij się! Nie chcę, żebyś mnie przepraszał! Neumann milczał.
– Co będzie teraz?
– Pojedziemy na północ, do ujścia Humber. Tam wsiądziemy na łódź i popłyniemy na morze, gdzie czeka na nas U- boot.
– Mam nadzieję, że cię złapią. I że cię zabiją.
– To bardzo możliwe.
– Jesteś skończonym łajdakiem! Dlaczego wdałeś się w bójkę z ojcem o mnie?
– Bo bardzo cię lubię, Jenny. W pozostałych sprawach kłamałem, ale to jest prawda. A teraz rób dokładnie to, co ci powiem, a nic złego ci się nie stanie. Rozumiesz mnie?
Jenny skinęła głową. Neumann skręcił do domu Doghertych. Drzwi się otworzyły i na dwór wyszła Catherine. Zbliżyła się do furgonetki i zajrzała do szoferki. Popatrzyła na Jenny, potem na Neumanna i odezwała się po niemiecku:
– Zwiąż ją i wrzuć na tył. Zabieramy ją z sobą. Nigdy nie wiadomo, zakładnik zawsze może się przydać.
Neumann pokręcił głową i odparł również po niemiecku:
– Zostawmy ją tutaj. Do niczego nam się nie przyda, a może się jej coś stać.
– Czyżbyś zapomniał, kto tu jest starszy rangą, poruczniku?
– Nie, majorze – odparł Neumann, nie kryjąc sarkazmu.
– To dobrze. A teraz zwiąż ją i zabierajmy się z tej cholernej nory.
Neumann wrócił do stodoły po sznur. Znalazł go, wziął latarnię i ruszył do wyjścia. Po raz ostatni spojrzał na ciało Seana Dogherty'ego przykryte workiem. Nic nie mógł na to poradzić, ale czuł się odpowiedzialny za łańcuch wydarzeń, który doprowadził do śmierci Irlandczyka. Gdyby nie walczył z Martinem, ten nie zjawiłby się dzisiaj ze strzelbą. Sean jechałby wraz z nimi do Niemiec, a nie leżał na klepisku z rozoraną klatką piersiową. Horst zdmuchnął lampę i wyszedł, zamykając za sobą wrota.
Jenny nie stawiała oporu ani nie odezwała się słowem. Neumann związał jej ręce z przodu, żeby było jej wygodniej siedzieć. Upewnił się, czy sznur nie wrzyna się w ciało dziewczyny. Potem skrępował jej nogi. Skończywszy, przeniósł ją na tył, otworzył drzwi samochodu i włożył do środka.
Dolał do baku benzyny i rzucił pusty kanister w trawę.
Na trasie między domem a wioską nie było śladu życia. Najwyraźniej nikt w Hampton Sands nie usłyszał strzelaniny. Neumann przejechał przez most, minął kościół i pomknął ciemną ulicą. Wszędzie panował spokój, jakby mieszkańców ewakuowano.
Catherine siedziała obok niego, w milczeniu ładując mauzera.
Neumann dodał gazu i wioska Hampton Sands została za nimi.
Rozdział czternasty
Londyn
Czekając na dokumenty U- 509, Arthur Braithwaite utkwił wzrok w mapie. Właściwie nie potrzebował tych akt – sądził, że wie wszystko, co powinien, o dowódcy tej łodzi podwodnej i mógłby z pamięci wyrecytować każdy jej ruch. Chciał tylko sprawdzić parę rzeczy, nim zadzwoni do MI- 5.
Ruchy U- 509 od tygodni nie dawały mu spokoju. Okręt najwyraźniej krążył sobie po Morzu Północnym, nie zmierzając w żadnym określonym kierunku, często przez dłuższy czas nie kontaktując się z BdU. A gdy już się zgłosił, zameldował, że zajmuje pozycję w okolicach Spurn Head, w pobliżu brytyjskiego wybrzeża. Zarejestrowano go też na zdjęciach lotniczych w okolicach południowej Norwegii. Nie wynurzał się, nie atakował floty wojennej ani handlowej aliantów.
Po prostu kręcisz się tak bez celu, kapitanleutnancie Hoffmanie – pomyślał Braithwaite. – Cóż, ja ci nie wierzę.
Podniósł wzrok na ponurą twarz Dönitza i mruknął:
– Po co byś miał tak marnować dobry statek i świetną załogę? W chwilę potem zjawił się asystent z teczką.
– Proszę, komendancie.
Braithwaite nie wziął akt, tylko z pamięci zaczął recytować zawartość.
– O ile dobrze pamiętam, dowódca nazywa się Max Hoffman.
– Zgadza się.
– Krzyż rycerski w czterdziestym drugim, rok później liście dębu.
– Przypięte przez samego führera.
– I teraz ważny szczegół. O ile mnie pamięć nie myli, przed wojną przez krótki okres współpracował z Abwehrą.
Adiutant przerzucił kartki.
– Tak, znalazłem, komendancie. W latach trzydzieści osiem, trzydzieści dziewięć Hoffmana oddelegowano do kwatery Abwehry w Berlinie. Po wybuchu wojny z powrotem przeniesiono go do Kriegsmarine i powierzono dowództwo U- 509.
Braithwaite znowu wpatrywał się w mapę Północnego Atlantyku.
– Patrick, gdybyś chciał wyciągnąć z Wielkiej Brytanii ważnego szpiega, nie chciałbyś, żeby to twój stary druh się nim zaopiekował?
– Owszem, komendancie.
– Dzwoń do Vicary'ego z MI- 5. Chyba musimy sobie pogawędzić.
Rozdział piętnasty
Londyn
Alfred Vicary stał przed wysoką na prawie dwa metry mapą Wysp Brytyjskich, paląc papierosa za papierosem, pijąc obrzydliwą herbatę i myśląc: teraz wiem, jak musi się czuć Adolf Hitler. Dzięki telefonowi od komandora Lowe'a ze Scarborough można było spokojnie założyć, że szpiedzy próbują wymknąć się z Anglii na pokładzie U- boota. Vicary'emu pozostał tylko jeden drobny, a zarazem poważny problem. Miał bardzo słabe pojęcie kiedy, a jeszcze słabsze gdzie to nastąpi.
Zakładał, że uciekinierzy muszą się dostać na okręt podwodny przed świtem. U- boot nie mógł ryzykować pozostania na powierzchni w pobliżu wybrzeża po wschodzie słońca. Niewykluczone, że U- boot chciałby wysłać po szpiegów gumową tratwę – tak Abwehra przysłała wielu szpiegów do Anglii – lecz Vicary wątpił, żeby zdecydowali się na taką próbę przy obecnym sztormie. Kradzież łodzi nie jest taka prosta, jakby się mogło wydawać. Królewska Marynarka Wojenna położyła rękę na prawie wszystkim, co mogło pływać. Połów ryb na Morzu Północnym znacznie się zmniejszył, ponieważ nadzwyczaj pilnie strzeżono wód przybrzeżnych. Parze uciekających szpiegów trudno będzie znaleźć przyzwoity środek transportu, w dodatku szybko, i to podczas sztormu oraz zaciemnienia.
Może już mają łódź?
Bardziej nagląca kwestia to gdzie. Z którego miejsca wybrzeża wyruszyliby na morze? Vicary wpatrywał się w mapę. Nasłuch nie zdołał ustalić dokładnego położenia nadajnika. On – sztuka dla sztuki – wybierze sam środek dużego obszaru, który mu podano. Powiódł palcem po mapie i zatrzymał się na wybrzeżu Norfolk.
Tak, to idealnie się nadaje. Vicary znał rozkład jazdy. Szpieg mógł się ukrywać w jednej z przybrzeżnych wiosek, a w ciągu zaledwie trzech godzin dojechać do Londynu dzięki regularnym połączeniom kolejowym z Hunstanton.
Vicary przyjął, że uciekinierzy mają dobry samochód i mnóstwo benzyny. Już znacznie się oddalili od Londynu, a ponieważ policja dokładnie patrolowała kolej, był prawie pewny, że nie posłużyli się pociągiem.
Jak daleko mogą pojechać z wybrzeża Norfolk, zanim wsiądą na łódź i wypłyną na morze?
U- boot zapewne nie zbliży się do brzegu bardziej niż na pięć mil. Pokonanie pięciu mil na morzu zajmie szpiegom co najmniej godzinę. Jeśli U- boot wynurzy się o świcie, będą musieli dopłynąć na miejsce najpóźniej o szóstej. Komunikat nadali o dziesiątej wieczór. To potencjalnie osiem godzin podróży samochodem. Jak daleko by dojechali? Z poprawką na pogodę, zaciemnienie i fatalny stan dróg, około stu pięćdziesięciu, dwustu pięćdziesięciu kilometrów.