Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Schellenberg udawał członka Schwarze Kapelle i prosił Brytyjczyków o pomoc. Tak naprawdę jednak zależało mu na uzyskaniu od Anglików nazwisk prawdziwych niemieckich zdrajców, by móc ich aresztować. Pelikan spotkał się z Schellenbergiem w kafejce w holenderskiej miejscowości przygranicznej i zaproponował, że będzie dla niego szpiegować w Anglii. Przyznał, że od czasu do czasu pracował dla NKWD, miedzy innymi wciągnął w tę robotę chłopaka z Oksfordu, niejakiego Hawke'a, który właśnie zaczął pracować w MI- 5 i z którym utrzymuje stały kontakt. Na znak dobrej woli Pelikan ofiarował Schellenbergowi zbiór azjatyckich rysunków erotycznych. Schellenberg dał Pelikanowi tysiąc funtów, aparat fotograficzny i radio, po czym kazał mu wracać do Anglii.

W 1940 roku MI- 5 zreorganizowano. Vernon Kell, stary dyrektor generalny, który w 1909 roku założył agencję, wyleciał na rozkaz Churchilla. Jego stanowisko przejął David Petrie. Boothby, który znał go z Indii, szybko ruszył w górę. Przekazał Pelikana innemu oficerowi – „też amatorowi, jak pan, Alfredzie; tyle że ten to prawnik, nie profesor" – ale nadal mocno trzymał go w garści. Pelikan był zbyt ważny, by powierzyć go komuś, kto z trudem trafia do kantyny. Zresztą, kontakty Pelikana z Schellenbergiem stawały się diabelnie interesujące.

Na Schellenbergu pierwsze raporty Pelikana zrobiły ogromne wrażenie. Rzeczywiście dostarczał mu dobrego, choć nieszkodliwego materiału: produkcja amunicji, ruchy wojsk, szacowanie strat. Schellenberg chciwie to spijał, choć wiedział, że wiadomości pochodzą od żydowskiego komunisty, który wyławiał talenty dla NKWD. Podobnie jak wszyscy w SS nie znosił Canarisa i zawodowych oficerów wywiadu z Abwehry. Nie ufali informacjom, przekazywanym führerowi przez Canarisa. Schellenberg dostrzegł swoją wielką szansę. Może stworzyć odrębną siatkę wywiadowczą w Wielkiej Brytanii, która będzie się kontaktować bezpośrednio z nim i Heinrichem Himmlerem, całkowicie pomijając przy tym Abwehrę.

Boothby też zwietrzył okazję. Siatka Pelikana posłuży mu do dwóch celów: weryfikacji dezorientujących informacji, które Canaris otrzymywał od podwójnych agentów, a równocześnie siania ziarna nieufności między dwoma rywalizującymi agencjami wywiadowczymi w Niemczech. Balansował na cienkiej linie. MI- 5 chciała, żeby Canaris utrzymał stanowisko – w końcu jego organizacja była przez nią całkowicie kupiona i manipulowana – choć odrobina intryg pałacowych też by się przydała. Brytyjski wywiad mógł delikatnie rozdmuchiwać ogień niechęci i zdrady. Boothby za pośrednictwem Pelikana zaczął karmić Schellenberga informacjami podającymi w wątpliwość lojalność Canarisa; oczywiście nie na tyle, żeby Schellenberg mógł wbić nóż w plecy Szczwanego Lisa, ale dość, by dostarczyć mu narzędzie. W 1942 roku Boothby uznał, że gra się wymyka spod kontroli. Schellenberg opracował długą listę grzechów Canarisa i przedstawił ją Himmlerowi. Organizatorzy siatki podwójnych szpiegów postanowili podrzucić Canarisowi parę smakowitych kąsków, żeby go uchronić przed szubienicą – naprawdę wartościowych informacji, które przekonają Hitlera o skuteczności działania Abwehry. Poskutkowało. Himmler schował teczkę Schellenberga do szuflady, a Szczwany Lis utrzymał stanowisko.

Boothby nalał sobie kolejny kubek paskudnej kawy. Vicary nie zdołał dopić pierwszego. Postawił go, na wpół opróżniony, na oknie obok zasuszonej ćmy, powoli obracającej się w proch. Wiatr wygonił chłopców z zaułka. Rozszalał się na dobre i siekł deszczem w okna. W pokoju panował mrok. Po porannym ożywieniu budynek zamarł. Ciszę przerywało jedynie skrzypienie podłogi pod stopami krążącego nieustannie Boothby'ego. Vicary odwrócił się od okna i przyjrzał generałowi. Pasował do tego zapuszczonego mieszkania jak ksiądz do zamtuza, ale najwyraźniej doskonale się bawił. Nawet szpiedzy lubią czasem zdradzać tajemnice.

Boothby sięgnął do kieszonki na piersi, wyjął kartkę i podał ją Vicary'emu. Była to notatka, którą Vicary przed tygodniami sam sporządził dla Boothby'ego, prosząc o ogłoszenie stanu zagrożenia bezpieczeństwa. Teraz spojrzał na lewy górny róg kartki; widniał tam stempel: „Wprowadzić w życie" i nagryzmolony inicjał BB. Boothby odebrał mu kartkę i podał ją Pelikanowi.

Pelikan po raz pierwszy się poruszył. Położył notatkę Vicary'ego na stole i włączył światło. Stojący nad nim Vicary widział, jak mruży oczy za przyciemnionymi szkłami. Agent wyjął z kieszeni niemiecki aparat fotograficzny – ten sam, który dostał od Schellenberga w 1940 roku. Starannie zrobił dziesięć zdjęć, jak zawodowiec, za każdym razem zmieniając oświetlenie i kąt, żeby przynajmniej jedno wyszło ostro. Następnie podniósł aparat i skierował obiektyw na Hawke'a. Pstryknął dwa razy i schował wszystko do kieszeni.

– Dziś wieczorem Pelikan jedzie do Lizbony – powiedział Boothby. – Schellenberg i przyjaciele zażądali z nim widzenia. Sądzimy, że chcą go dokładnie wypytać. Ale jeszcze przed przesłuchaniem Pelikan da im ten negatyw. Podczas następnej przejażdżki Schellenberga i Canarisa po Tiergarten, Schellenberg powie o tym admirałowi. Canaris i Vogel uznają to za dowód, że Kettledrum to pewny materiał. Ich agentka nie wpadła. Brytyjski wywiad wpadł w panikę. Z czego należy wnosić, że informacje, które przesyła o operacji Mulberry, muszą być prawdziwe. Wszystko jasne, Alfredzie?

Vicary i Boothby wyszli pierwsi, najpierw Boothby, po nim Vicary. Schodzenie po ciemnych schodach okazało się trudniejsze niż wspinaczka. Vicary dwukrotnie musiał wyciągnąć rękę i podeprzeć się o ramię generała okryte miękkim kaszmirowym płaszczem. Znowu pojawił się kot i prychnął na nich z kąta. Smród się nie zmienił, inne były tylko proporcje składowych. Dotarli na dół. Vicary słyszał, jak podeszwy jego butów skrzypią na zniszczonym linoleum w korytarzu. Boothby pchnął drzwi. Vicary poczuł na twarzy deszcz.

Nigdy jeszcze tak się nie cieszył, wychodząc z jakiegoś budynku. W drodze do samochodu obserwował Boothby'ego, który z kolei obserwował jego. Vicary miał wrażenie, że ktoś mu się przygląda zza szyby. Boothby zafundował mu wycieczkę z przewodnikiem po tajnym świecie intrygi, którego istnienia nawet się nie domyślał. Wsiadł do samochodu. Zwierzchnik zajął miejsce obok niego i zamknął drzwi. Kierowca wiózł ich przez Kingsland Road, po czym skierował się na południe, w stronę Tamizy. Vicary raz zerknął na generała, ale odwrócił wzrok. Boothby wyglądał na zadowolonego z siebie.

– Nie musiał mi pan tego pokazywać – odezwał się Vicary. – Dlaczego pan to zrobił?

– Bo chciałem.

– A co z zasadą posiadania wyłącznie niezbędnych informacji? Nie musiałem tego wszystkiego wiedzieć. Mógł pan przekazać moją notatkę służbową Schellenbergowi i nawet słowem mi o tym nie pisnąć.

– Zgadza się.

– Więc po co pan to zrobił? Żeby wywrzeć na mnie wrażenie?

– W pewnym sensie tak – przyznał Boothby. – Swoją decyzją o pozostawieniu Catherine Blake na miejscu wywarł pan wrażenie na bardzo wielu osobach, również i na mnie. Zdałem sobie sprawę, że pana nie doceniałem, Alfredzie: pana inteligencji, pana bezwzględności. Trzeba być zimnym draniem, żeby wysłać Petera Jordana z powrotem do tej sypialni z teczką pełną fałszywych dokumentów. Chciałem panu pokazać kolejny etap gry.

– Czy tak pan to traktuje, sir Basilu? Jak jakąś grę?

– Nie jakąś grę, Alfredzie. Największą z gier.

Boothby się uśmiechnął. Uśmiech stanowił jego najpotężniejszą broń. Patrząc na twarz generała, Vicary pomyślał, że zapewne dokładnie tak samo się uśmiecha do swojej żony, Penelopy, zapewniając, że właśnie porzucił swą ostatnią miłostkę.

Utrzymanie wiarygodności Kettledrum wymagało, żeby Vicary większość dnia spędzał w gabinecie na St James's Street – w końcu usiłowali przekonać Abwehre, podobnie jak resztę wydziału, że nadal ściga niemieckiego szpiega, mającego dostęp do supertajnych materiałów. Zamknął drzwi i usiadł przy biurku. Rozpaczliwie potrzebował snu. Położył głowę na blacie niby senny student i zamknął oczy. Ale w tej samej chwili zobaczył obskurne mieszkanie w Hoxton. Widział Pelikana i Hawke'a. I niedożywionych chłopców bawiących się na brudnej uliczce. Ćmę obracającą się w proch. Słyszał muzykę organową rozbrzmiewającą w olbrzymiej katedrze. Pomyślał o Matyldzie. Wyrzuty sumienia, że nie był na jej pogrzebie, zalały go niczym gorąca woda chłuśnięta na kark.

83
{"b":"107143","o":1}