Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Główny szpieg Hitlera zdrajcą. Niezwykłe. A pan, oczywiście, o wszystkim wiedział. Już tamtego wieczoru, kiedy zlecił mi pan zadanie. Te skrawki prawdy o inwazji i planach dezinformacji… Miały zapewnić moją ślepą lojalność. Zmotywować mnie, manipulować mną.

– Niestety tak, to prawda.

– Czyli operacja miała dwa cele: zmylić Niemców w sprawie Mulberry i równocześnie uaktywnić agentów Vogla, żebyśmy mogli ich zneutralizować.

– Zgadza się. I jeszcze coś. Rzucić Canarisowi linę, żeby do czasu inwazji odwlec jego egzekucję. Ostatnie, czego sobie życzyliśmy, to żeby Schellenberg z Himmlerem przejęli Abwehre. Całkowicie ją omotaliśmy i manipulowaliśmy nią. Wiedzieliśmy, że jeśli Schellenberg dorwie się do steru, podważy wszystko, co zrobił Canaris. Ten punkt, jak widać, nam się nie udał. Canarisa zdymisjonowano i Schellenberg jednak przejął Abwehre.

– To dlaczego wraz z upadkiem Canarisa nie runęła siatka podwójnych szpiegów i operacja Bodyguard?

– Och, Schellenbergowi bardziej zależało na umacnianiu swego imperium niż posyłaniu kolejnych szpiegów do Anglii. Pochłonęła go potężna biurokratyczna reorganizacja – zmiana stołków, akta przechodzą z rąk do rąk. Doświadczeni oficerowie, lojalni wobec Canarisa, poszli za burtę, a ich miejsce zajęło świeże mięso, lojalne wobec SS i partii. W tym czasie wszyscy oficerowie prowadzący starali się, jak mogli, udowodnić, że ich agenci w Wielkiej Brytanii są autentyczni i skutecznie działają. To proste, dla tych oficerów była to kwestia życia lub śmierci. Gdyby się przyznali, że ich agentów kontrolował angielski wywiad, wyruszyliby pierwszym pociągiem na wschodni front albo i gorzej.

Przez jakiś czas szli w milczeniu, Vicary przetrawiał to, co usłyszał. W głowie mu szumiało. Tysiące pytań cisnęło mu się na usta. Bał się, że lada chwila Boothby się zaskorupi. Odkładając na bok rozpalone emocje, ułożył pytania według ciężaru gatunkowego. Chmura przesłoniła słońce, zrobiło się chłodno.

– Czy wszystko poszło zgodnie z planem? – spytał Vicary.

– Tak, wszystko poszło idealnie.

– A co z tym komunikatem lorda Haw- Haw?

Vicary sam go słyszał, gdy siedział w bawialni domeczku Matyldy, i przeszył go wtedy lodowaty dreszcz. „Doskonale wiemy, co zamierzacie zrobić z tymi betonowymi blokami. Sądzicie, że je zatopicie u naszych brzegów przed atakiem. Cóż, pomożemy wam, chłopcy…".

– Wywołał panikę wśród najwyższego dowództwa aliantów. Przynajmniej tak to wyglądało – dodał zarozumiale Boothby. – Bardzo niewielka grupka oficerów wiedziała o operacji Kettledrum i oni zdawali sobie sprawę, że to ostatni akt przedstawienia. Eisenhower skontaktował się z Waszyngtonem i zażądał pięćdziesięciu łodzi do ratowania załóg, w razie gdyby Mulberry zatopiono w czasie transportu przez La Manche. Dopilnowaliśmy, żeby do Niemców ten kablogram też dotarł. Tate, nasz podwójny agent posiadający fikcyjne źródło w SHAEF, przekazał jego tekst swojemu oficerowi prowadzącemu w Abwehrze. Po paru tygodniach japoński ambasador objechał wybrzeża, obejrzał fortyfikacje i rozmawiał z Rundstedtem. Rundstedt powiedział mu o istnieniu Mulberry i wyjaśnił, że agent Abwehry odkrył, iż są to wieże z działami przeciwlotniczymi. Ambasador przekazał tę informację swoim mocodawcom w Tokio. Wiadomość tę, podobnie jak pozostałe, przechwycono i rozszyfrowano. W tym momencie wiedzieliśmy już, że operacja Kettledrum się powiodła.

– Kto kierował całością akcji?

– Nie uwierzysz, MI- 6. Oni ją rozpoczęli, oni ją wymyślili, więc pozwoliliśmy im nią kierować.

– Kto w departamencie o tym wiedział?

– Ja, dyrektor generalny i szef Komitetu Dwadzieścia.

– Kto był oficerem prowadzącym? Boothby spojrzał na Vicary'ego.

– Brum, oczywiście.

– Kto to jest Brum?

– Brum to po prostu Brum, Alfredzie.

– Jednej rzeczy ciągle nie rozumiem. Dlaczego musieliście oszukać oficera bezpośrednio wyznaczonego do akcji?

Boothby uśmiechnął się ze znużeniem, jakby na wspomnienie czegoś niezbyt miłego. Z rżyska poderwały się bażanty i pofrunęły ku szarawemu niebu. Boothby zatrzymał się i popatrzył na chmury.

– Chyba zanosi się na deszcz – powiedział. – Lepiej się zbierajmy.

Zawrócili i ruszyli z powrotem.

– Oszukaliśmy pana, Alfredzie, bo chcieliśmy, żeby dla drugiej strony to wyglądało jak najbardziej autentycznie. Chcieliśmy, żeby pan podejmował te same kroki, jakie podjąłby pan wtedy, gdyby to była prawdziwa akcja. Poza tym nie musiał pan wiedzieć, że Jordan cały czas dla nas pracuje. To nie było konieczne.

– Wielki Boże! – wybuchnął Vicary. – Więc wykorzystał pan mnie jak każdego innego agenta. Manipulowaliście mną.

– Można i tak to ująć.

– Ale dlaczego właśnie ja? Dlaczego nie ktoś inny?

– Bo pan, tak samo jak Peter Jordan, idealnie się nadawał.

– Mógłby mi to pan wyjaśnić?

– Wybraliśmy pana, ponieważ jest pan inteligentny, pomysłowy i w normalnej sytuacji nieźle dałby im pan w kość. Na Boga, toż omal nie przejrzał pan całej maskarady, gdy operacja była w toku. Wybraliśmy pana też, ponieważ tarcia między nami stały się niemal przysłowiowe. – Boothby zawiesił głos i zmierzył Vicary'ego wzrokiem. – Nie można powiedzieć, żeby wykazał się pan dyskrecją w okazywaniu wobec pracowników swej niechęci względem mojej osoby. Ale przede wszystkim wybraliśmy pana dlatego, że przyjaźnił się pan z premierem, a Abwehra o tym wiedziała.

– A kiedy mnie wylaliście, powiadomiliście o tym Niemców przez Hawke'a i Pelikana. Liczyliście, że poświęcenie osobistego przyjaciela Winstona Churchilla ostatecznie przekona Niemców o prawdziwości dokumentów Kettledrum.

– Właśnie, to było wpisane w scenariusz. I doskonale się sprawdziło.

– Churchill o tym wiedział?

– Tak, wiedział. I osobiście zaakceptował. Stary przyjaciel pana zdradził. Och, ten nasz Winston! On lubi takie gierki. Gdyby nie był premierem, zatrudniłbym go na oficera wywiadu. Wydaje mi się, że wręcz mu się to podobało. Podobno kazanko, którym pana uraczył w podziemnej kwaterze, to był prawdziwy majstersztyk.

– Dranie – mruknął Vicary. – Łajdacy, manipulatorzy. Choć cóż, chyba powinienem się uznać za szczęściarza. Mogłem zginąć, jak tamci. Boże! Zdaje pan sobie sprawę, ilu ludzi zginęło przez tę waszą gierkę? Pope, jego dziewczyna, Rose Morely, dwóch ludzi z wydziału specjalnego na Earl's Court, czterech policjantów w Louth, jeden w Cleethorpes, Sean Dogherty, Martin Colville.

– Zapomniał pan wymienić Pétera Jordana.

– Na miłość boską, zabił pan własnego agenta.

– Nie, Alfredzie, to pan go zabił. Pan go w końcu wysłał na tamten kuter. Przyznam, że nawet mi się to spodobało. Człowiek, którego beztroska omal nas nie kosztowała przegranej wojny, ginie, ratując życie dziewczynki, i w ten sposób okupuje swe winy. Tak by to przedstawił Hollywood. I to właśnie, zdaniem Niemców, się stało. Zresztą, ci zabici to nic w porównaniu z rzezią, jaka by się dokonała w Normandii, gdyby Rommel tam na nas czekał.

– Czy wszystko sprowadza się do winien i ma? Tak to pan traktuje? Jak jedną olbrzymią płachtę księgowości? Cieszę się, że się stamtąd wyrwałem! Nie chcę mieć z tym nic wspólnego! Nie, jeśli to oznacza zniżanie się do takich postępków. Boże, takich jak pan już dawno powinno się było spalić na stosie.

Wspięli się na ostatni pagórek. Przed nimi, w oddali, widniał dom Vicary'ego. Winorośl posadzona przez Matyldę opiekuńczo otulała kamienny murek. Vicary chciał tam wrócić, trzasnąć drzwiami, usiąść przy ogniu i więcej o tym nie myśleć. Zdawał sobie sprawę, że teraz to niemożliwe. Marzył, by się pozbyć Boothby'ego. Przyspieszył kroku i tak gwałtownie ruszył w dół, że omal się nie przewrócił. Długonogi, umięśniony Boothby usiłował dotrzymać mu kroku.

– Wcale pan tak nie myśli, prawda, Alfredzie? Lubił pan to. Dał się pan uwieść tej grze. Podobało się panu manipulowanie i oszustwo. Uniwersytet chce pana z powrotem przyjąć, a pan nie jest pewny, czy chce wrócić, bo uświadomił pan sobie, że wszystko, w co pan wierzył, to kłamstwo, mój świat zaś, ten świat, jest prawdziwy.

121
{"b":"107143","o":1}