Dopiero potem zwróciła uwagę na drugie ciało. Mężczyzna leżał na plecach, z rozrzuconymi ramionami. Nogi miał podkurczone, jakby spał, twarz zalaną krwią. Przez krótką chwilę Mary łudziła się, że to nie jej mąż. Potem przyjrzała się starym kaloszom i sztormiakowi. To był on.
Krzyk uwięziony w gardle wreszcie się wydostał.
– Och, Sean! – zawołała. – O Boże, Sean! Coś ty zrobił? Podniósłszy wzrok, dostrzegła Horsta Neumanna z pistoletem w dłoni, pochylonego nad ciałem Seana. Tuż za nim stała kobieta, mierząc z mauzera prosto w jej czaszkę.
– Ty to zrobiłeś? – wrzasnęła na Neumanna. – Ty? Ty?
– Nie, to Colville – odparł Neumann. – Wpadł tutaj, strzelając do wszystkiego. Sean wszedł mu pod kulę. Przykro mi, Mary.
– Nie, Horst, może i Martin pociągnął za spust, ale ty jesteś winny śmierci Seana. Nie oszukuj się. Ty i twoi przyjaciele z Berlina. To wyście go zabili!
Neumann milczał. Podszedł do Catherine, która nadal mierzyła w głowę Mary. Przytrzymał broń i łagodnie opuścił ją na dół.
Jenny Colville podeszła do stodółki z boku, tak by jej nie zauważyli. Przykucnęła przy ścianie, deszcz siekł o jej sztormiak, a ona słuchała rozmowy dorosłych.
Dobiegł ją głos mężczyzny, którego znała jako Jamesa Portera, choć Mary zwróciła się do niego jakoś inaczej. Mors, czy coś takiego.
„Nie, to Colville. Wpadł tutaj, strzelając do wszystkiego. Sean wszedł mu pod kulę. Przykro mi, Mary."
Potem usłyszała głos Mary. Podniósł się do pisku i drżał z rozpaczy i bólu.
„Ty jesteś winien jego śmierci… Ty i twoi przyjaciele z Berlina".
Czekała na głos ojca. Czekała na głos Seana. Nic. Wtedy zrozumiała, że obaj nie żyją.
„Ty i twoi przyjaciele z Berlina".
O czym ty mówisz, Mary? – pomyślała Jenny.
Nagle wszystko się ułożyło w jedną całość, jakby dopasowała brakujący element układanki: Sean tamtej nocy na plaży, nagłe pojawienie się Jamesa Portera, ostrzeżenie Mary dzisiaj po południu: „Nie jest tym, za kogo się podaje. On nie jest dla ciebie".
Wtedy Jenny nie rozumiała, co Mary próbuje jej powiedzieć, ale teraz wydawało jej się, że wie. Mężczyzna, którego znała pod nazwiskiem Jamesa Portera, to niemiecki szpieg. A to oznaczało, że Sean również współpracował z Niemcami. Ojciec widać odkrył prawdę i rzucił im to w twarz. A teraz leży martwy na klepisku stodoły.
Chciała krzyczeć. Po jej policzkach spływały gorące łzy. Podniosła ręce do ust, by zdławić szloch. Pokochała go, a on ją oszukał, wykorzystał ją, był niemieckim szpiegiem i najprawdopodobniej właśnie zabił jej ojca.
W stodole coś się poruszyło. Ktoś cichym głosem rzucał polecenia, których Jenny nie zrozumiała. Słyszała głos niemieckiego szpiega, potem odpowiedź kobiety, ale to nie był głos Mary. Potem zauważyła szpiega, który wyłonił się ze stodoły i z latarką w ręku ruszył podjazdem. Kierował się do rowerów. Jeśli je znajdzie, domyśli się, że i ona tu jest.
A wtedy zacznie jej szukać.
Zmusiła się, żeby oddychać powoli i miarowo, żeby jasno myśleć.
Miotały nią sprzeczne uczucia. Z jednej strony bała się, robiło jej się niedobrze na myśl o ciałach ojca i Seana. Ale przede wszystkim ogarniał ją gniew. Oszukano ją i zdradzono. Teraz narastało w niej tylko jedno przemożne pragnienie: chciała dopaść tych ludzi, chciała, by ponieśli karę.
Ale zdawała sobie też sprawę, że nic z tego, jeśli Niemiec ją znajdzie.
Co robić? Może spróbować pobiec do wioski. W zajeździe i w pubie były telefony. Skontaktuje się z policją, policjanci przyjadą i aresztują tych ludzi.
Ale to właśnie w wiosce szpiedzy przede wszystkim będą jej szukać. Od Doghertych wiodła tam tylko jedna droga: przez most, obok kościoła. Jenny wiedziała, że błyskawicznie by ją dopadli.
Rozważyła drugą możliwość. Oni niedługo wyjadą. W końcu dopiero co zabili dwóch ludzi. A ona może się na jakiś czas ukryć, odczekać i dopiero wtedy zawiadomić policję.
A jeśli wezmą ze sobą Mary? – pomyślała.
Dla Mary będzie lepiej, jeśli ona będzie na wolności i spróbuje zorganizować odsiecz.
Jenny obserwowała szpiega, który zbliżał się do drogi. Dostrzegła światło latarki omiatające łąkę. Przez chwilę zatrzymało się na czymś, potem skierowało w jej stronę.
Głośno wciągnęła powietrze. Znalazł jej rower. Wstała i zaczęła biec.
Horst Neumann zauważył dwa rowery leżące na trawie przy drodze. Skierował latarkę w stronę łąki, ale słaba żarówka oświetliła tylko przestrzeń w promieniu kilku metrów. Podniósł rowery, ujął za kierownice i poprowadził w stronę domu. Zostawił je za stodołą Doghertych, tak by nie było ich widać z drogi.
Jenny gdzieś tu musi się ukrywać. Próbował sobie wyobrazić, co się stało. Jej ojciec wypada z domu ze strzelbą. Jenny jedzie za nim i już po wszystkim dociera do gospodarstwa Doghertych. Domyślił się, że gdzieś się schowała i czeka, aż wyjadą. Przypuszczał, że wie gdzie.
Przez chwilę chciał zostawić dziewczynę w spokoju. Ale Jenny jest inteligentna. Zawiadomi policję. Policja zablokuje wszystkie drogi wokół Hampton Sands. I bez tego trudno im będzie dotrzeć na czas na wybrzeże w Lincoln. Pozostawić Jenny na wolności, dać jej szansę powiadomienia policji to dodatkowo skomplikować ich plany.
Neumann wszedł do stodoły. Catherine przykryła ciała starymi workami. Mary siedziała na stołku, trzęsąc się jak osika. Niemiec unikał jej wzroku.
– Mamy problem – odezwał się, ruchem ręki wskazując ciało Martina Colville'a. – Znalazłem rower jego córki. Zapewne dziewczyna gdzieś tu jest i wie, co się stało. Zapewne będzie też próbowała ściągnąć pomoc.
– Więc idź i ją znajdź – rozkazała Catherine. Neumann skinął głową.
– Zabierz Mary do domu. Zwiąż ją, zaknebluj. Domyślam się, gdzie Jenny mogła się schować.
Wyszedł na dwór i w strugach deszczu podbiegł do ciężarówki. Uruchomił silnik, zawrócił i ruszył w stronę plaży.
Catherine skończyła przywiązywać Mary do drewnianego krzesła w kuchni. Przedarła na pół ścierkę, jedną część zwinęła i wepchnęła kobiecie do ust, drugą mocno obwiązała wokół głowy. Gdyby to od niej zależało, zabiłaby Mary. Nie lubiła zostawiać za sobą śladów. Lecz Neumann najwyraźniej czuł się jakoś z tą kobietą związany. Zresztą, pewnie upłynie wiele godzin, zanim ktoś ją znajdzie. Gospodarstwo leżało na uboczu, prawie dwa kilometry od wioski. Niewykluczone że dopiero jutro czy pojutrze ktoś dostrzeże nieobecność Seana, Colville'a i dziewczyny. Mimo to instynkt samozachowawczy szeptał jej, że najlepiej by było teraz ją zabić i mieć sprawę z głowy. Neumann niczego by się nie dowiedział.
Ostatni raz sprawdziła węzły. Potem z kieszeni wyjęła mauzera. Wzięła go do ręki, położyła wskazujący palec na spuście i przytknęła lufę do skroni Mary. Kobieta nawet nie drgnęła, wpatrywała się prosto w Catherine.
– Pamiętaj, Jenny jedzie z nami – ~ odezwała się Catherine. – Jeśli powiesz policji, dowiemy się o tym. I zabijemy małą. Rozumiesz, co powiedziałam, Mary?
Mary potaknęła. Catherine ujęła lufę pistoletu, zamachnęła się nim i uderzyła związaną w głowę. Mary osunęła się nieprzytomna, krew spływała jej po włosach do oczu. Catherine tkwiła przy dogasającym ogniu, czekając na Neumanna i dziewczynę, czekając na podróż do domu.