Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

Nina była tak zdezorientowana jego zachowaniem, że prawie ją sparaliżowało.

– To ja pójdę po Ewelinkę – oznajmił wesoło, po czym ruszył do drzwi. – Czeka w samochodzie i na pewno się zamartwia.

Nina nie odpowiedziała. Zamiast tego podniosła się z miejsca i zajrzała do dzieci. Powinna powiedzieć im przecież o wizycie ojca.

– Trzeba było się nie zgadzać – jęknęła Kalinka, gdy Nina wyjaśniła im całą sytuację. – Ojciec to świr.

– Właśnie – dołączył do niej Ignaś. Mogli kłócić się z siostrą dniami i nocami, ale kiedy chodziło o ważne sprawy, zwykle mieli takie samo zdanie. I byli w swoim uporze nieugięci. – On nawet nie przywozi nam prezentów na gwiazdkę. Tata mojego kolegi też z nim nie mieszka, ale chociaż go czasami odwiedza.

– Dziękujemy za takiego ojca – rzuciła bojowo Kalinka. – Niech sobie śpi na wycieraczce.

– Słonko. – Nina pogłaskała ją po policzku. – Czasami trzeba odłożyć na bok żale i nerwy. Tata narozrabiał, ale już poniósł konsekwencje swoich czynów. Poza tym to tylko jedna noc.

Kalinka nie dała się jednak tak szybko udobruchać.

– I tak nie będziemy się do niego odzywać – oznajmiła z uporem. – Wystarczy, że jakiś czas temu musiałam spędzić z nim popołudnie. To jest jakaś kara? – Spojrzała na Ninę agresywnie. – Coś przeskrobaliśmy, że go z nami zostawiasz?

– No właśnie! – podchwycił temat Ignaś.

Nina nie zamierzała się z nimi kłócić. Igor rzeczywiście nie zasługiwał na tytuł ojca roku. Dzieci miały rację.

Westchnęła głośno, po czym podniosła się z łóżka.

– Nie musicie się z nim zaprzyjaźniać, ale chociaż bądźcie mili, okej? – zaproponowała łagodnie, wychodząc z pokoju.

– Zamknij drzwi. I powiedz mu, by nie ważył się do nas zaglądać. – Kalinka nie zamierzała słuchać matki. Ostentacyjnie odwróciła się do Ignasia, po czym oboje utkwili spojrzenia w tablecie.

Nina patrzyła na nich jeszcze przez chwilę, ale w końcu zrobiła to, o co prosiła Kalinka i poszła do łazienki. W tej sytuacji wcale nie miała ochoty wychodzić z Jackiem, ale wiedziała, że rezygnując w ostatniej chwili, zrobiłaby mu przykrość. Stanęła więc przed lustrem i zaczęła nakładać sobie na twarz krem nawilżający, a potem podkład. Gdy skończyła to robić, do mieszkania weszła Ewelinka z Igorem.

– Dzień dobry. – Uśmiechnęła się do Niny niemrawo, kiedy Igor postawił na podłodze niewielką torbę z podręcznymi rzeczami. Nie czuła się komfortowo w towarzystwie Niny, a już zwłaszcza w jej mieszkaniu.

– Cześć. – Nina zlustrowała wzrokiem strój ukochanej Igora.

Ewelinka miała na sobie różową kurtkę, białe kozaczki na złotej szpilce oraz niesamowicie obcisłe dżinsy. A do tego tonę makijażu na twarzy i doklejane rzęsy. Była przeciwieństwem Niny. I to pod każdym względem.

– Będziecie spać na kanapie w salonie – zdecydowała w końcu Nina, nie chcąc wyjść na jędzę. – Sypialni wam nie udostępnię.

– To nam wystarczy, naprawdę. – Igor pomógł zdjąć Ewelince kurtkę.

Przez głowę Niny przemknęła myśl, że podczas trwania ich związku nigdy tego nie zrobił. Była tego pewna.

– Rozgośćcie się. – Wskazała dłonią na salon, ignorując nieprzyjemne ukłucie, jakie wywołał w niej ten widok. – Nie będę wam towarzyszyć, bo przygotowuję się do wyjścia, ale jak chcecie, to zaparzcie sobie herbatę.

– Jasne, nie zamierzamy ci robić kłopotu – szepnęła Ewelinka, po czym razem z Igorem przeszli do pokoju.

Nina wróciła do łazienki i dokończyła makijaż. Akurat pomalowała powieki, gdy rozległ się dzwonek do drzwi.

Pospiesznie zgasiła światło w łazience i wyszła na korytarz, żeby otworzyć.

– Wiesz, ile wynosi pierwiastek z dwóch? – od razu zapytała Sabina, nie odrywając wzroku od trzymanego w dłoni telefonu. Włożyła swoje ulubione, wielkie futro, a na głowie miała czarne okulary, choć na dworze było ciemno. Jej stroju dopełniała ledwie zasłaniająca tyłek spódniczka i czerwone usta. Stała w progu niczym jakaś diwa operowa albo inna gwiazda.

– Z tego co wiem, to jeden czterdzieści jeden – odpowiedziała Nina, a Sabina weszła do środka.

– Och, dzięki – wymamrotała i wystukała coś w telefonie.

– Na co ci ta informacja?

– Jeden taki Czarek z lovestory.pl powiedział, że z głupią do łóżka nie pójdzie i wysłał mi kilka pytań z wiedzy ogólnej. Między innymi o ten pierwiastek.

Nina przewróciła oczami.

– Ale wiesz, że coś takiego każdy może obliczyć na kalkulatorze? Taka wiedza o niczym nie świadczy.

– Nie czepiaj się szczegółów. – Sabina odłożyła telefon na szafkę i w końcu ucałowała córkę. – Tak się cieszę, że dzisiaj wychodzisz. Naprawdę! – pisnęła radośnie, po czym odwiesiła futro na wieszak i stanąwszy przed lustrem, wygładziła włosy.

– Tak, ja też się cieszę. – Nina posłała jej uśmiech.

Chwilę później z salonu dobiegł głos Ewelinki.

– Masz gości? – Sabina zerknęła w tamtym kierunku.

Nina na chwilę przymknęła powieki. W ferworze przygotowań do randki nie zdążyła nawet wymyślić, jak powiedzieć matce o wizycie Igora. „No to będzie gorąco”, pomyślała tylko, bo Sabina nie czekała na żadne wyjaśnienia i przeszła do salonu, by osobiście rozeznać się w sytuacji.

To, co zastała w pokoju, przerosło jej najśmielsze oczekiwania.

ROZDZIAŁ 41

Jacek wyszedł od pani Marysi najedzony i w dobrym humorze, w dodatku z wielkim kawałkiem drożdżowego ciasta na odchodne. Kobieta zaserwowała na obiad najlepszą kaczkę, jaką jadł w życiu, a do tego przygotowała pyszny wiśniowy kompocik. Takie domowe jedzenie było miłą odmianą od wszystkich wymyślnych dań kuchni orientalnej, jakie przygotowywała mu matka, dlatego wrócił do siebie, niemal unosząc się nad ziemią. Położył na łóżku w swoim pokoju wyprasowaną przez sąsiadkę koszulę, po czym na chwilę stanął w oknie. Dlaczego Anita nie mogła być taką matką jak pani Marysia? Ciepłą, kochającą, a przede wszystkim – normalną?

Zadawał sobie to pytanie już któryś raz, jednak podobnie jak poprzednio, nie znalazł na nie odpowiedzi. Porzucił więc te myśli tak szybko, jak je powziął i zaczął przygotowywać się do randki. Najpierw wskoczył pod prysznic, a potem skropił ulubionymi perfumami i ubrał w świeżą koszulę oraz dżinsy. Dziś nie był już tak zestresowany jak poprzednio. Matka została w szpitalu, więc wszystko wskazywało na to, iż ten wieczór będzie pozbawiony omdleń, płaczów i innych ekscesów.

Na tę myśl Jacek aż się uśmiechnął. Życie było takie przyjemne, kiedy nikt nie dawał mu ciągłych rad oraz nie rozkazywał, co powinien zrobić. Pierwszy raz odkąd zamieszkał z matką, poczuł się dorosły. Tak prawdziwie dorosły. I wolny.

Ależ to było przyjemne!

Z uśmiechem na ustach zabrał potrzebne rzeczy, czyli telefon i portfel, po czym wyszedł z domu. Po drodze zajrzał jeszcze do niewielkiej kwiaciarni czynnej do późna i wybrał nieduży bukiecik dla Niny. Co prawda zazwyczaj nie słuchał rad matki, ale wstąpił też do sklepu spożywczego i kupił słodycze dla dzieci. Już dawno nie robił nikomu takich prezentów, dlatego nie wiedział, na co się zdecydować. W końcu wrzucił do koszyka jakieś pianki, żelki, cukierki i czekoladki. Maluchy będą miały z czego wybierać.

Z takimi zapasami ponownie wsiadł do auta i ruszył na podany przez Ninę adres. Zajechał pod kamienicę pięć minut przed czasem, więc jeszcze przez moment siedział za kierownicą, wpatrując się w rozświetlone pomieszczenia. Nina wspomniała, że mieszka na poddaszu, dlatego całą uwagę skupił na mieszczących się pod sufitem oknach. Nie żeby był jakimś zboczeńcem czy podglądaczem, ale miał nadzieję, że ją zobaczy. Wpatrywał się tak przez kilka chwil, jednak bez powodzenia. Firanki ani drgnęły. Widać pisane mu było stanąć dziś z nią jedynie twarzą w twarz. Może to i lepiej?

Nie zastanawiając się dłużej, wysiadł w końcu z auta. Zabrał łakocie oraz kwiaty, po czym skierował się do klatki. Nie musiał dzwonić domofonem, bo po pierwsze go nie było, a po drugie z budynku wychodziła właśnie jakaś starsza pani. Jacek mógł więc skorzystać z tej okazji i wejść do środka.

54
{"b":"691192","o":1}