Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

Na usta Niny mimowolnie wypłynął uśmiech.

– Przepraszam – zreflektowała się jednak, czując na sobie spojrzenie Igora. – Zaprowadź mnie do niej.

Mężczyzna pokiwał głową i poprowadził Ninę do salonu. Im prędzej jego była małżonka zabierze od niego to złośliwe siedlisko bakterii, tym lepiej.

Nie! Wirusów, nie bakterii, wirusów – natychmiast poprawił sam siebie. Nie dalej niż godzinę temu Kalinka dobitnie uświadomiła go w tej kwestii, nazywając przy tym największym głąbem biologicznym, jakiego kiedykolwiek spotkała. Wolał więcej nie strzelić przy niej żadnej gafy i przez resztę czasu profilaktycznie się nie odzywał. Potem na szczęście zasnęła.

– To tutaj. – Po dotarciu do salonu na wszelki wypadek zatrzymał się w drzwiach.

Bóg jeden raczy wiedzieć, jak Kalina zareaguje, budząc się w obcym mieszkaniu.

Nina weszła do środka i aż się skrzywiła, widząc porozrzucane na parapecie i meblach butelki po trunkach oraz opakowania z resztkami jedzenia.

– Nie miałem czasu, żeby posprzątać – bąknął Igor.

Nina spojrzała na niego wymownie, lecz zamiast cokolwiek powiedzieć, podeszła do śpiącej córki i przyłożyła dłoń do jej czoła. Że też rano nie zauważyła u Kalinki pierwszych objawów choroby. Ale to przez tę diabelską siłownię. Już więcej tam nie pójdzie.

– Dawałeś jej coś na zbicie temperatury? Jest rozpalona.

– Pożyczyłem od sąsiadki jakiś syrop na kaszel i dałem jej dwie łyżki.

– Na kaszel?

– Lepsze to niż nic.

– Trzeba było iść do apteki. Z tego co widziałam, masz jedną niemal pod nosem.

– Nie chciałem zostawiać jej samej.

– Przecież ma jedenaście lat. Przez kilka minut nie zrobiłaby sobie krzywdy.

Igor spuścił wzrok. Faktycznie, mógł o tym pomyśleć. Teraz jednak było po ptakach.

Nina w końcu obudziła Kalinkę.

– Mama? – Dziewczynka popatrzyła na nią nieprzytomnie.

– Już dobrze, jestem. – Nina przysiadła na łóżku i przytuliła ją do siebie. – Jak się czujesz, kochanie?

– Zimno mi. I boli mnie głowa.

– Zaraz coś na to zaradzimy. Zabieram cię do domu.

Kalinka pokiwała głową i już za chwilę stała w korytarzu ubrana w kurtkę, czapkę oraz zawinięta w gruby koc.

– Mimo wszystko dzięki, że się nią zająłeś – powiedziała na odchodne Nina.

– Nie miałem wyjścia.

– A skoro tak dobrze ci poszło, mam jeszcze jedną prośbę. – Nina postanowiła skorzystać z okazji i wspomnieć o wywiadówce.

Igor omal nie jęknął.

– Tylko nie każ mi zajmować się Ignacym.

– Musisz iść w czwartek na wywiadówkę.

– Tobie chyba naprawdę zaszkodziła ta praca w psychiatryku! Wiesz, ile nasłuchałem się dziś od tej wrednej nauczycielki o tym, że jestem najbardziej nieodpowiedzialnym rodzicem, jakiego kiedykolwiek spotkała? Po moim trupie.

Nina przemilczała fakt, że ona też podpadła wychowawczyni.

– A wolisz zajmować się wtedy chorym dzieckiem? – Spojrzała na Kalinkę.

Igor spuścił wzrok, a potem głośno westchnął.

– O której jest ta wywiadówka?

– O siedemnastej. Najpierw macie spotkanie ogólne w sali gimnastycznej, a potem rozchodzicie się do klas.

– Nie brzmi to zachęcająco.

– Nie jest tak źle. – Nina posłała mu wymuszony uśmiech. – Zadzwoń do mnie po tym spotkaniu, żeby przekazać mi ważniejsze informacje. – Ruszyła w kierunku drzwi. – Aha! – Nim wyszła, odwróciła się jeszcze w stronę byłego męża. – Tylko nie daj się wrobić w trójkę klasową, bo inaczej będziesz tam musiał jeździć co miesiąc – powiedziała na do widzenia, po czym razem z Kalinką wyszły z mieszkania.

Igor zamknął za nimi drzwi i głęboko odetchnął. Był tak zmęczony tym dzisiejszym rodzicielstwem, jakby przepracował co najmniej miesiąc w kopalni na Dolnym Śląsku.

Musiał się napić.

ROZDZIAŁ 21

Nina z Kalinką wróciły do domu, gdzie czekali już na nie Ignacy z Elizą. Nina najpierw położyła córkę do łóżka, zaaplikowała jej leki przeciwgorączkowe i dopiero wtedy wróciła do pozostałych członków rodziny.

– To prawda, że Kalinka jest chora? – zaniepokoił się Ignaś. Siedział przy kuchennym stole i układał puzzle.

– Nie martw się, wyzdrowieje. I to na pewno szybciej, niż moglibyśmy się spodziewać. – Nina pogłaskała syna po głowie.

– Co jej jest? – zapytała Eliza.

Jak zawsze ubrana była w dziewczęcą sukienkę, a jej długie włosy spływały kaskadami po plecach. Miała pięknie pomalowane oczy i delikatnie podkreślone różem kości policzkowe. Patrząc na nią, Nina nie mogła wyzbyć się wrażenia, że siostra jest piękna. Aż dziwne, że miały wspólne geny, bo chociaż nie uważała się za szkaradę, to do ideału było jej bardzo daleko. Naprawdę bardzo.

– Podobno ospa wietrzna – odpowiedziała, podchodząc do kuchenki.

– Podobno?

– Ma krosty? – zapytał Ignaś, choć zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie.

Nina z Elizą natychmiast spojrzały w jego stronę.

– Skąd wiesz?

– Nie wiem. – Chłopiec wzruszył ramionami. – Po prostu kilka osób w naszej szkole ma ospę. Pytaliśmy panią, co to znaczy, a ona nam wyjaśniła, że wtedy ma się krosty, które bardzo swędzą.

– To wiele wyjaśnia – mruknęła Nina. Na razie sama nie odróżniłaby ospy Kalinki od zwykłego przeziębienia. Jeżeli jednak wiele dzieci w szkole jest chorych, to pielęgniarka pewnie się nie pomyliła.

Tylko dlaczego nikt nie powiedział jej o epidemii? A może informował, tylko ona coś przeoczyła? Ostatnio rano tak się spieszyła, że wysadzała dzieci przed budynkiem i sama nie wchodziła do szkoły. Powinna to zmienić.

– No to Kalinka ma krosty czy nie? – dopytywał Ignaś.

– Jeszcze żadnej nie zauważyłam.

– Nuda. – Chłopiec wrócił do puzzli.

Nina pokręciła głową i popatrzyła na siostrę.

– Jedliście już zupę? – Wskazała na stojący na kuchence garnek.

– Jedliśmy.

Nina podeszła do szafki z naczyniami i wyjęła z niej talerz. Była głodna, choć przez zamieszanie wywołane nagłą chorobą Kalinki w ogóle tego wcześniej nie odczuwała. Odgrzała zupę i usiadła do stołu, by ją zjeść.

– Zamierzasz jutro wziąć wolne i iść z małą do lekarza? – zapytała Eliza.

– Pomyślałam, że poproszę o to mamę.

– Dlaczego?

– I tak w ostatnim czasie parę razy naraziłam się szefowej. Nie mogę ciągle nadużywać jej dobroci. Mama pewnie nie będzie miała nic przeciwko. Jak sądzisz?

– Nie wspominała nic o planach na jutro.

– Zadzwonię do niej, gdy zjem.

– Wiesz, że na mnie też zawsze możesz liczyć, prawda? – Eliza pochyliła się w stronę siostry. Ze wszystkich sióstr to właśnie z Niną utrzymywała najbliższe relacje, co było dość dziwne, bo przecież Eliza miała bliźniaczkę.

Pati zdawała się jednak żyć w zupełnie innym świecie niż ona.

– Wiem, wiem. – Nina popatrzyła na siostrę łagodnie. – Ale nie chcę cię wykorzystywać. I tak siedzisz z moimi dzieciakami niemal codziennie.

– Przecież do niczego mnie nie zmuszasz. Wiesz, że to dla mnie przyjemność.

– No tak, ale…

– Żadnego ale. Gdybyś potrzebowała pomocy, to wal do mnie jak w dym.

– Jesteś kochana. A co tam u ciebie? Jak w pracy? W porządku?

– Tak. Dzieciaki w świetlicy są cudne, w fundacji też nie dzieje się nic nadzwyczajnego.

– A jak z Pawłem?

Na samą myśl o narzeczonym na usta Elizy wypłynął uśmiech.

– Dobrze. Nawet bardzo. Właściwie jest coraz lepiej.

– Co masz na myśli?

– Przygotowania do ślubu jeszcze bardziej nas do siebie zbliżają. – W policzkach Elizy pojawiły się urocze dołeczki. – Bałam się kłótni dotyczących wyboru zespołu czy dekoracji, ale jest inaczej. Zgadzamy się niemal we wszystkim, poza tym Paweł naprawdę się angażuje. Nie czuję, żeby to wszystko było na mojej głowie.

– Normalnie aż ci tej sielanki zazdroszczę. – Nina westchnęła i mimowolnie pomyślała o swoim ślubie.

Z perspektywy czasu mogła ocenić go jako porażkę. Nie chodziło nawet o to, że związek z Igorem skończył się tragicznie, bo w tamtym momencie była w nim po prostu zakochana, ale dlatego, że przygotowania do jej ślubu w żaden sposób nie przypominały bajki Elizy. Ona nie chodziła po eleganckich salonach z sukniami, nie odwiedzała cukierni w poszukiwaniu najpiękniejszego tortu ani nie zastanawiała się, czy wpiąć we włosy welon czy wianek. Ślub z Igorem nie był otoczony żadną piękną aurą, wręcz przeciwnie. Podczas przygotowań do tego dnia czuła się bardziej jak obserwator niż panna młoda. O wszystkim zadecydowały bowiem Sabina z matką Igora. Nina miała wrażenie, że została doprowadzona siłą do Urzędu Stanu Cywilnego.

26
{"b":"691192","o":1}