Na dźwięk jego słów Nina zamarła.
– Och…
– MałyAlbert – przedstawił się z dumą chłopak, błędnie odczytując jej reakcję. – Jesteś zaskoczona?
– Przecież…
– Inaczej wyglądam na zdjęciu, wiem. Wrzuciłem tam fotkę ojca.
– Ale… Ale dlaczego? – Nina nie mogła uwierzyć, że matka umówiła ją na randkę z szesnastolatkiem! W dodatku uparcie nazywała go dojrzałym mężczyzną, odpowiednim dla jej córki. Przecież to jeszcze dziecko! Czy ona upadła na głowę?
– Bo lubię starsze – odpowiedział bez namysłu.
Nina z niedowierzaniem zamrugała rzęsami.
– Ile ty masz właściwie lat?
– W grudniu skończę szesnaście.
– Och… – A więc niewiele się pomyliła.
– A ty? Masz tyle, ile pisałaś?
Nina nie zamierzała wchodzić z tym małolatem w dyskusje dotyczące jej wieku.
– Co ty właściwie robisz na tym portalu? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Chłopak odchylił się do tyłu, jakby manifestując, że czuje się w tej sytuacji nad podziw swobodnie i popatrzył jej prosto w oczy.
– Jestem tam z tych samych powodów, dla których jesteś ty. Już nie pamiętasz, jak pisałaś mi o tym, że szukasz miłości i kogoś, kto zaspokoiłby twoje, jak to określiłaś, najbardziej ukryte potrzeby?
Nina musiała napić się herbaty, bo zaschło jej w gardle. Była zażenowana zachowaniem tego gówniarza. I w ogóle jej się to wszystko nie podobało.
– Podać coś? – zapytał kelner, który nagle pojawił się obok ich stolika.
– Dla mnie piwo. Zimne – rzucił Albert, w odpowiedzi na co Nina spiorunowała go wzrokiem.
– Nie – zwróciła się do kelnera. – Dla tego pana sok.
Kelner posłał jej wyrozumiały uśmiech.
– A coś do jedzenia?
– Może pizza? – zaproponował MałyAlbert.
Nina przez chwilę się wahała, ale w końcu spuściła ramiona i skinęła głową.
– Dobra, niech będzie.
– Może być hawajska?
– Może.
Kelner zapisał ich zamówienie w notesiku, po czym oddalił się w stronę lady.
– Twoi rodzice wiedzą o tym, że spotykasz się z kobietami z internetu? – zwróciła się do Alberta, kiedy kelner odszedł na bezpieczną odległość.
– Daj spokój. Po tym wszystkim, o czym pisaliśmy, chcesz mnie traktować jak dziecko? – Chłopak zaśmiał jej się w twarz.
Nina pomyślała natychmiast, że po powrocie do domu będzie musiała zabić Sabinę.
– Naprawdę masz na imię Albert? – spytała, próbując odzyskać panowanie nad sobą i wybrnąć z honorem z tej niekomfortowej sytuacji.
– Tak.
– Słuchaj Albert… A nie przyszło ci do głowy rozejrzeć się za kimś w swoim wieku? I, no wiesz, w realu?
Chłopak przez chwilę zastanawiał się nad jej słowami.
– W internecie jest łatwiej – powiedział w końcu.
– Co masz na myśli?
– No wiesz, jesteśmy anonimowi, jeśli nie zaiskrzy, to już więcej się nie zobaczymy. Nie to co na przykład z pannami w szkole, no i nie ponosimy później żadnych konsekwencji swoich słów albo zachowań. No i też ludzie są jacyś tacy bardziej otwarci, nie? Na przykład ty. Mówiłaś mi czasem takie rzeczy…
– Mniejsza o to. – Nina poczuła, że się rumieni. Znając matkę, nie miała najmniejszych wątpliwości, że ta dała się poznać temu biednemu chłopakowi jako wyjątkowo nowoczesna, otwarta i rozwiązła.
– Po prostu w internecie jest łatwiej kogoś poznać, i tyle.
– A próbowałeś poznać kogoś w rzeczywistości?
– Bo to raz. W ogóle, miałem nawet dziewczynę.
– O, no proszę.
– Byliśmy ze sobą przez półtora roku.
– Szmat czasu – mruknęła.
– Co nie? – Albert uśmiechnął się. – Ale później coś jej się odwidziało i kopnęła mnie w dupę. Su…
– Mógłbyś nie kończyć?
– Sorry. Nie wiedziałem, że jesteś taka pruderyjna.
Nina puściła mimo uszu jego komentarz.
– Dlaczego się rozstaliście? – Upiła łyk herbaty.
– Nakryłem ją, jak obściskiwała się z moim najlepszym kumplem – wyznał, a ona nagle spojrzała na niego z empatią. To wiele wyjaśniało. Może ten gówniarz nie był wcale taki zły?
– Przykro mi.
– Miałem ochotę zabić całą naszą trójkę. Albo ich dwoje, a potem rzucić się z mostu.
– Kiedy to było?
– Dwa miesiące i cztery dni temu.
– Świeża sprawa.
– Nie, wcale nie – zaprzeczył energicznie. – Jestem już gotowy na nowy związek. Serio.
– Akurat. – Popatrzyła na niego wymownie.
– No dobra…
– Nadal nie możesz o niej zapomnieć, co? – spytała.
– Chciałbym, ale to trudne. Chodzimy razem do jednej klasy. W wakacje było łatwiej, bo tak często się nie widzieliśmy, ale teraz… Katorga. Pomyślałem, że jak poznam na lovestory.pl jakąś fajną babkę i się z nią kilka razy pokażę, to może ją też zaboli. Wiesz…
– Chciałeś odpłacić jej pięknym za nadobne?
– Coś w tym stylu – przyznał niechętnie.
– Ale wiesz, że to ci nie pomoże? – Nina spojrzała mu w oczy. – Będziesz czuł się jeszcze gorzej. Nie ma ani krzty prawdy w powiedzeniu, że najlepiej wybić klin klinem.
– A ty skąd niby o tym wiesz?
– Długa historia.
– Spoko, nie wnikam.
Nim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, kelner przyniósł im pizzę.
– Smacznego – powiedział, stawiając przed nimi aromatycznie pachnące ciasto.
– Dziękujemy. – Nina posłała mu uśmiech i oboje z Albertem zabrali się do jedzenia.
– To jak z nami będzie? – zapytał po kilku chwilach milczenia, wpatrując się w nią intensywnie i przeżuwając kolejny kęs.
– Nie mówi się z pełnymi ustami.
– Odpowiedz.
– Co mam ci odpowiedzieć? – zaśmiała się szczerze. – Jesteś jeszcze dzieckiem. Niewiele starszym od mojej córki.
– Masz córkę? – Albert na dźwięk jej słów wyraźnie się pobudził. – Ładna?
– Nawet nie próbuj.
– Dobra, dobra. – Pokręcił głową z udawaną rezygnacją. – Ale to wszystko, co pisałaś mi w necie. No wiesz, że chciałabyś, żebym cię…
– Przystopuj, okej? – ponownie nie dała mu dokończyć zdania.
– Już nie chcesz?
– Nie o to chodzi. Po pierwsze, jesteś dzieckiem, a po drugie… Nieważne. Zjedzmy lepiej tę pizzę i rozstańmy się w przyjaźni, puszczając to wszystko w niepamięć.
– A dasz się chociaż namówić na fotkę, żebym mógł wstawić na snapa albo instagrama?
– Nie przeginaj. – Spojrzała na niego surowo.
– Ale…
– Zachowaj w głowie tylko jedną moją radę, okej? – Nachyliła się do niego. – No dobra, może dwie: zemsta się nie sprawdza i nie ma co ponaglać miłości. Prędzej czy później trafisz na kogoś, kto jest ci pisany. A teraz już nie rób do mnie maślanych oczu, tylko zajmij się jedzeniem, bo nam wystygnie.
– Mówisz teraz jak moja matka – stwierdził z wyrzutem.
– I tego się trzymajmy. – Nina posłała mu uśmiech, a potem dojedli pizzę i rozeszli się, każde w swoją stronę.
Po drodze do domu Nina starała się uspokoić. Emocje, które jeszcze nie tak dawno temu wywoływała w niej sama myśl o matce, opadły. Właściwie to cieszyła się z takiego obrotu sprawy. Dzięki temu, że MałyAlbert okazał się małolatem, nie miała wyrzutów sumienia. Nie była nie fair w stosunku do Jacka, na którym ostatnio chyba zaczynało jej zależeć. Nawet trochę żałowała tego chłopaka. „Dorastałam w czasach, gdy życie było prostsze” – skonstatowała w duchu.
ROZDZIAŁ 37
Jacek przez całą sobotę nie mógł się skupić na pracy i doczekać spotkania z Niną, dlatego kiedy tylko nastał niedzielny poranek, wstał z łóżka, po czym pognał do łazienki wziąć szybki prysznic. Nie zdążył jednak nawet odkręcić wody, bo rozdzwonił się dzwonek do drzwi. W dodatku gość nie zadzwonił raz czy dwa, grzecznie czekając, aż ktoś wyjdzie, lecz naciskał przycisk nieprzerwanie i jakoś tak agresywnie.
– Idę, idę! – krzyknął w tamtą stronę Jacek, wciągając przez głowę noszoną wczoraj koszulkę, i chwycił wiszące na specjalnym haczyku klucze.
A kiedy tylko otworzył drzwi, stanęła przed nim sąsiadka. W jednej ręce ściskała talerz pełen kolorowych kanapek, w drugiej kubek z kakao.
– Ale… Śniadanie też? – wydusił na widok sąsiadki, mrugając przy tym powiekami.