Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

Ups. Czy on naprawdę pomyślał o tym, o czym pomyślał? Czyżby pierwszy raz w życiu zwrócił uwagę na kobietę, która nie była jego matką, ciotką albo ciekawym przypadkiem klinicznym?

Uświadomiwszy sobie ten fakt, aż zastygł w bezruchu. To było dziwne, nieznane mu wcześniej uczucie, ale musiał przyznać, że bardzo przyjemne. Nie chcąc, by szybko znikło, przymknął na chwilę oczy i wydobył z pamięci obraz Niny. Musiał przyznać, że mimo roboczego uniformu była naprawdę atrakcyjna, a pospieszenie jej z pomocą sprawiło mu więcej satysfakcji, niż mógłby przypuszczać. Jednak nim jego wyobraźnia zdążyła na dobre się rozkręcić, poczuł, że w kieszeni wibruje mu telefon. Gwałtownie otworzył oczy, nabrał w płuca powietrza i sięgnął po niego. Dzwoniła mamusia.

Jacek przez chwilę się wahał, czy odebrać, ale w końcu odrzucił połączenie i wyciszył dźwięk.

„Jestem dorosłym facetem i zamierzam spędzić ten wieczór z kumplem” – powtarzał w myślach, jakby sam chciał utwierdzić się w przekonaniu, że nie robi nic złego. A zaraz potem ponownie przypomniał sobie o Ninie i kąciki jego ust powędrowały ku górze. Pora wyrwać się spod skrzydeł mamusi i dorosnąć. Tak. Postanowione.

No, może jeszcze nie w stu procentach, bo Anita pewnie przypłaciłaby to wszystko depresją, a tego Jacek by nie zniósł. Na szczęście, jak to mówią wielcy tego świata, do każdego sukcesu dochodzi się metodą małych kroczków. Najważniejsze to podjąć decyzję.

ROZDZIAŁ 14

Nina zazwyczaj nie pozwalała dzieciom grać na komputerze w inne dni niż sobota i niedziela, ale przez wzgląd na zdrowie psychiczne matki, postanowiła zrobić wyjątek.

– Tylko grzecznie. Żadnych krzyków. – Przed wyjściem z pokoju popatrzyła jeszcze na Kalinkę, po czym zamknęła drzwi i wróciła do salonu.

Sabina przesiadła się z krzesła na kanapę i powoli popijała melisę wielkodusznie zaparzoną przez córkę.

– Już jestem. – Nina wzięła ze stołu kubek z herbatą i przysiadła się do matki. – Przepraszam cię za Kalinkę.

– Nie szkodzi. W jej wieku miałaś tak samo cięty język.

– Naprawdę?

– Niestety. Czasami wstyd mi było za ciebie przed sąsiadami. Chodziłaś po klatce i opowiadałaś wszystkim, że cię głodzę i zamykam w lodówce.

Nina uśmiechnęła się pod nosem.

– Ale nie o tym chciałam z tobą rozmawiać – powiedziała Sabina. – Mamy poważniejsze tematy.

– Jakie?

– Musimy zająć się twoim życiem.

Nina zmarszczyła brwi.

– Co z nim nie tak?

– Nie udawaj głupiej, dobrze? Bycie samotną matką z nadwagą nie jest szczytem marzeń żadnej kobiety. I nie próbuj zaprzeczać.

Nina westchnęła.

– Ach, o to ci chodzi. – Zerknęła na matkę. Te słowa w ogóle jej nie zaskoczyły.

Sabina średnio kilka razy w roku (a najchętniej podczas składania życzeń w Wigilię) suszyła jej głowę, że powinna obejrzeć się za jakimś facetem, a do tego zadbać o siebie i, jak to nazywała: wziąć w garść. Jej zdaniem, jeżeli Nina nadal będzie wyglądać tak, jak teraz i nie zacznie lepiej się ubierać, to pies z kulawą nogą na nią nie spojrzy. Ach! I koniecznie musi przefarbować się na rudo. Sabina przeczytała kiedyś w internecie, że mężczyźni wcale nie wolą blondynek, ale najczęściej myślą o seksie, gdy spotykają się z kobietami o płomiennych włosach, których kolor rzekomo świadczy o ich ognistym temperamencie. Problem tylko w tym, że Nina nie miała zamiaru się farbować. Ani na rudo, ani na żaden inny kolor.

– Słuchasz mnie? – Sabina spojrzała karcąco na córkę, która, zamiast podjąć rozmowę, wolała milczeć.

– Oczywiście, że słucham. Po prostu nie wiem, co mam powiedzieć.

– To też będzie trzeba w tobie zmienić. Musisz być bardziej zdecydowana. Mężczyźni tylko udają, że nie kręcą ich silne kobiety.

– Daj spokój, mamo, dobrze? Już ci mówiłam, że nie każda kobieta potrzebuje do szczęścia mężczyzny.

– Wmawiaj to sobie, wmawiaj, a ja i tak wiem swoje.

– Niestety – mruknęła pod nosem Nina.

Czasami nie miała siły, by znosić wymysły matki. Czy panie przed sześćdziesiątką nie powinny rozwiązywać krzyżówek i robić szalików albo sweterków na drutach? Nina naprawdę zachodziła w głowę, skąd ta kobieta ma tyle energii. No i gdzie wyczytuje te wszystkie bzdury, którymi później tak bardzo się przejmuje.

– Oj nie martw się, ja już mam plan. – Sabina nie mogła czytać w myślach córki, więc uśmiechnęła się do niej łagodnie. – Najpierw przejdziesz pod moim okiem zewnętrzną metamorfozę, a potem znajdziemy ci faceta. Ja się wszystkim zajmę, ty jedynie będziesz musiała schudnąć. Ale tego też dopilnuję.

– O czym ty mówisz? – Nina spojrzała na matkę z przerażeniem. – Ja się nie chcę zmieniać. Powtarzam ci od dłuższego czasu, że dobrze mi tak, jak jest.

Sabina wyciągnęła rękę i zacisnęła palce na przedramieniu córki.

– Mnie nie musisz oszukiwać, kochanie. Kto, jak kto, ale ja doskonale wiem, jak trudne bywa samotne macierzyństwo.

– Nie sądzę. – Nina spojrzała na matkę. Sabina od zawsze skakała z kwiatka na kwiatek i w jej życiu co chwilę pojawiali się kolejni mężczyźni.

– Tak czy siak musimy działać.

– Bez urazy, mamo, ale ja nie mam czasu na takie rzeczy. – Nina zabrała jej rękę. – Zresztą naprawdę nie jestem napaloną desperatką. Związek z Igorem wystarczy mi na całe życie.

– Możesz przy mnie nie wypowiadać imienia tego… tego… – Sabina wzburzyła się i teatralnie przytknęła palec do skroni. – Na samą myśl o tym łajdaku boli mnie głowa.

– Nie przesadzaj, dobrze? To mój były mąż, nie żaden zwyrodnialec.

– Co nie zmienia faktu, że figuruje na samym szczycie mojej czarnej listy.

– Aż się boję pomyśleć, kto jeszcze się na niej znajduje.

– Nie zmieniaj tematu. Rozmawiamy o tobie.

– Powtórzę kolejny raz: nie czuję potrzeby, by się teraz z kimś spotykać. Nie chcę też przechodzić żadnej metamorfozy.

– Bez mojej interwencji nie schudniesz. – Sabina zdawała się być głucha na słowa córki.

– Dziękuję za troskę, ale lubię moją aktualną wagę i swoje ciało.

– No to polubisz je jeszcze bardziej, bo zapisałam cię na siłownię. – Sabina nie zamierzała odpuścić. Nie, kiedy zegar biologiczny Niny tykał coraz głośniej. Na potwierdzenie tych słów sięgnęła po swoją drogą, leżącą nieopodal torebkę i wydobyła z niej niebieski karnet, po czym wcisnęła go córce do ręki.

– Będziesz tam chodzić codziennie.

– Niby kiedy? – Nina z niedowierzaniem popatrzyła na kawałek tekturki.

– Przed pracą.

– A dzieci?

– Jeżeli zaczniesz ćwiczyć o piątej, to zdążysz wrócić do domu, zanim się obudzą.

Nina aż się skrzywiła. Miałaby zrezygnować ze snu? Co to, to nie. Nigdy w życiu.

– Ja co prawda zwykle zaczynam ćwiczyć o szóstej, ale dla ciebie jestem w stanie zrywać się z łóżka wcześniej. Wiem, jak ważne jest dobre towarzystwo podczas spalania tłuszczu. Razem raźniej.

Nina w osłupieniu patrzyła na karnet. Aż nie wiedziała, co ma powiedzieć.

– Kupiłam ci nawet leginsy i sportową bluzkę, bo pewnie nie masz – kontynuowała niczym niezrażona Sabina i wyciągnęła z torby niewielkie zawiniątko. – Wzięłam elkę, mam nadzieję, że w nią wejdziesz, ale jak nie, to zawsze możemy wymienić na większy rozmiar.

– Na litość boską, przecież ja nie jestem otyła. Po prostu mam gdzieniegdzie trochę więcej ciałka od ciebie.

– Tłuszczu, kochanie, tłuszczu. U mnie są same mięśnie.

Nina pokręciła głową, patrząc na reklamówkę ze sportowym kompletem, którą matka położyła na stole.

– Nie chcę chodzić na żadną siłownię – powiedziała twardo. – Nie mam na to czasu.

– To nędzna wymówka. Zresztą, jak nie chcesz tego robić dla siebie, zrób to dla dzieci.

– A co mają z tym wspólnego Ignaś z Kalinką? – zdziwiła się Nina.

– Dzieci potrzebują ojca.

– Jednego już mają.

– Prosiłam cię, żebyś nie wspominała przy mnie o tym… tym… – Sabina znów się wzburzyła i musiała odetchnąć głęboko, by nie wybuchnąć. – Tak czy siak widzimy się jutro rano na siłowni. Dobrze ci zrobi, jak się trochę poruszasz. A na koniec tygodnia umówiłam cię do fryzjera. Trzeba coś zrobić z tymi mysimi kłakami. Nie możesz tak wyglądać. Omówiłam już z Dareczkiem twoją nową fryzurę. Jeszcze nigdy nie wyszłam od niego niezadowolona, ten facet czyni cuda.

17
{"b":"691192","o":1}