Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

Igor aż zaklął pod nosem. Boże! Dlaczego on musiał związać się akurat z nią? I jeszcze mieć z tego dzieci. Ślepy był czy co? A do tego pewnie i głuchy. Patrząc na tę relację z perspektywy czasu, naprawdę nie rozumiał, jak to się stało, że stanęli z Niną na ślubnym kobiercu. Przecież teraz zwiałby gdzie pieprz rośnie i z miesiąc nie wychodził z kryjówki.

Cóż. Pewnie gdyby niespodziewanie w życiu jego i Niny nie pojawiło się dziecko, wtedy też by tak zrobił. A tak uległ namowom matki, która nieustannie kładła mu do głowy teksty o tym, że powinien dorosnąć i wziąć odpowiedzialność za powołane do życia dziecko. Oświadczył się ciężarnej Ninie, po czym stanęli przed ołtarzem. Zresztą to wcale nie było aż takie traumatyczne, jak teraz mu się wydawało. Swego czasu był w Ninie zakochany prawie jak disnejowski kundel. Dopiero kiedy urodził się Ignaś, a Nina stała się zupełnie inną osobą niż ta, z którą się żenił, nagle mu przeszło. Zaczął uciekać z domu, aby nie słyszeć jej krzyków, i coraz częściej wpadał do baru, w którym stał pod ścianą automat do gier. Później nie wyobrażał już sobie tygodnia bez spotkania z jednorękim bandytą, przez co zaczęły ubywać mu z konta coraz większe sumy pieniędzy. Uzależnił się, teraz to wiedział. Pewnie gdyby mógł cofnąć czas, nigdy nie nabrałby na Ninę tych wszystkich kredytów, ale wtedy nie widział innej możliwości, by pospłacać swoje długi.

Oficjalnie to właśnie przez to się rozeszli – bo stał się hazardzistą i przestępcą finansowym. Ale tak naprawdę żadna z tych rzeczy nie zaszłaby, gdyby nie wypalenie miłości. Ludzie, którzy nie są darzeni czułością i sami nie mają kogoś do kochania, mogą zrobić różne głupstwa. Jakby to właśnie miłość trzymała ich w pionie, nie pozwalając upaść.

Na szczęście jakiś czas później poznał Ewelinkę i jego życie nabrało nowego blasku. Dla niej chciał być lepszym człowiekiem. Zresztą całkiem nieźle mu to wychodziło. Poszedł na terapię i udało mu się wyzwolić z sideł hazardu. No dobrze, może nadal jeszcze trochę za dużo pił, ale przecież nie mógł odmówić sobie wszystkich przyjemności.

Poza tym Ewelinka nie miała nic przeciwko piwku po kolacji. Czasami nawet sama wyjmowała z lodówki schłodzoną butelkę i zajmowała miejsce obok Igora, po czym siedzieli przed telewizorem ramię w ramię, oglądając kolejne programy.

Na wspomnienie tych wspólnych wieczorów Igor aż się uśmiechnął. To było życie, a nie gderająca nad uchem żona i rozwrzeszczane dzieci.

Od tych przemyśleń oderwało go ponowne buczenie komórki. Słysząc je, westchnął. Pewnie Nina dowiedziała się o cieście na klasową imprezę w szkole Kalinki. Nie musiał być jasnowidzem, żeby wiedzieć, że jest wściekła. On też by był, gdyby go w coś takiego wrobiła. Tylko te wszystkie mamuśki po trzydziestce tak nalegały… i tak pięknie go prosiły. Jak mógł odmówić im blachy ciasta?

Nie chcąc o tym dłużej myśleć, sięgnął po telefon, po czym go wyłączył. Następnie odrzucił go na miejsce i potarł dłonią zmęczone oczy. W aucie było tak przyjemnie ciepło, że zachciało mu się spać. Powinien jakoś się rozbudzić. Może zjechać gdzieś na kawę?

Kiedy tylko powziął tę myśl, dostrzegł stojącego z wyciągniętą ręką autostopowicza. Właściwie to rozmowa z drugim człowiekiem rozbudziłaby go bardziej niż kawa. Nie zastanawiając się długo, włączył kierunkowskaz i zjechał na pobocze.

Mężczyzna w ciemnej kurtce natychmiast podbiegł do drzwi.

– Dokąd pan jedzie? – zapytał, lekko je uchylając.

– Do Brzózek – odparł Igor.

– Gdzie to jest?

– Jeszcze hen za Warszawą.

– O, to super, bo ja właśnie chcę dojechać w okolice stolicy. – Ucieszył się autostopowicz. – Mogę?

– Wsiadaj pan. Gdybym nie chciał zabrać, tobym się nie zatrzymywał.

Mężczyzna pokiwał głową, po czym wrzucił na tylne siedzenie swój plecak i umościł się obok Igora.

– Lechu jestem. – Wyciągnął do niego rękę, jeszcze nim włączyli się do ruchu.

– Igor.

– Skąd wracasz?

– Z roboty. Przez cały weekend woziłem żwir. Jestem tak zmęczony, że trochę przysypiam. Przyda mi się towarzystwo. A ty? – Igor zerknął kątem oka na pasażera.

– Wczoraj wyszedłem z paki – rzucił jak gdyby nigdy nic Lechu. Następnie zdjął kurtkę, ukazując tym samym całe wytatuowane ręce oraz kark.

Igor nie był tchórzem i wiele już w życiu widział, zresztą sam miał tatuaże, jednak na myśl o tym, że właśnie wpuścił do auta kryminalistę, obleciał go strach. Natychmiast pożałował podjętej kilka minut temu decyzji.

– Za co siedziałeś, jeżeli można spytać? – zwrócił się do Leszka.

– Spoko, nie za głowę, nikogo nie zabiłem. Nazbierało mi się kilka kradzieży, to mnie w końcu wsadzili.

– Ach tak.

– Ale bez obaw, dobrych ludzi nie okradam. Dzięki za pomoc. Gdyby nie ty, pewnie stałbym przy tej drodze do jutra.

– Nie ma sprawy. – Igor wysilił się na swobodny ton, choć dłonie nieznacznie drżały mu kierownicy.

– Tylko sorry, bo raczej nie oddam ci za paliwo. Jestem spłukany. W więzieniu nie dają nam kasy na odchodne.

– Nie ma problemu.

– Na pewno?

Igor nerwowo przełknął ślinę.

– Jasne. Nie wziąłem cię dla zarobku, ale dla towarzystwa.

– To się ceni. A masz może fajki?

– Jakieś chyba mam.

– Jak długo nie palę, to trochę mnie nosi, a paczka skończyła mi się wczoraj rano. Od tamtej pory nie miałem szluga w ustach.

– Powinny być w schowku. – Wskazał Igor. – Częstuj się.

– Dzięki. Też chcesz?

– Nie, na razie nie.

Lechu pokiwał głową, po czym wydobył ze schowka paczkę z papierosami i odpalił ją znalezioną w kieszeni zapalniczką. Już za chwilę wnętrze samochodu wypełniło się przyjemnym zapachem spalanego tytoniu.

– Otworzyć okno? – zapytał Lechu, wydychając z płuc pełne dymu powietrze.

– Możesz.

– Swoją drogą to powiem ci, że trochę się na tym świecie zmieniło od czasu, gdy mnie wsadzili.

– Tak? – Igor udał zainteresowanego, choć wcale nie miał ochoty słuchać więziennych opowieści. Cholernie żałował, że nie zdecydował się na kawę, tylko bawił się w prospołeczność. Pieprzone dobre serce. Pomaganie innym zawsze tak się kończy.

Nim jednak Lechu zaczął swoją opowieść, w ciemnym tunelu, w którym właśnie się znaleźli, błysnęło niewielkie światełko. Przy drodze stał kolejny potrzebujący pomocy podróżny.

Igor zerknął na Lecha, a potem, bez namysłu i konsultacji, znów zjechał na pobocze.

– Weźmiemy go, okej? – Wskazał na stojącego przy drodze faceta.

Lechu zaciągnął się szlugiem i głośno roześmiał.

– No pewnie. Im nas więcej, tym weselej.

Stojący na poboczu mężczyzna podniósł z ziemi swoją torbę i ruszył w ich stronę.

Igor odetchnął z ulgą, przyrzekając sobie w myślach, że od tej pory raz na zawsze kończy z dobroczynnością. Skutki pomagania innym stanowczo nie były na jego nerwy.

ROZDZIAŁ 39

We wtorek przed randką Jacek postanowił zajrzeć jeszcze do mamy. Nie sądził wprawdzie, że to najlepszy pomysł, bo na pewno zapłaci później za tę wizytę nadszarpniętymi nerwami, z drugiej strony jednak nie chciał zostawiać matki samej, skoro miała na tym świecie tylko jego. Przed wyjściem ze swojego oddziału doszedł więc do wniosku, że jednak wypada ją odwiedzić.

Poza tym i tak przez cały dzień łykał tabletki uspokajające. Teresa, czyli pani ordynator, oficjalnie zakończyła dziś śledztwo w sprawie kradzieży na oddziale. Okazało się, że tak jak sądziła, jedna z pacjentek rzeczywiście była kleptomanką. Ogłoszenie tego wzburzonym i rozżalonym utratą cennych przedmiotów pacjentom nie było jednak dobrym pomysłem, ponieważ niemal doszło do linczu. Kobieta musiała ukryć się w łazience, bo inaczej mogłoby dojść do rękoczynów, a Jacek został wyznaczony do chodzenia po korytarzu i pilnowania porządku. Zadanie samo w sobie nie byłoby jeszcze takie złe, gdyby nie to, że w praktyce wiązało się ze słuchaniem licznych skarg, zażaleń i protestów. A nawet i gróźb. W jednym przypadku śmiertelnych.

50
{"b":"691192","o":1}