Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

Nina odruchowo sięgnęła dłonią do włosów i przejechała palcami po niechlujnym koczku. No dobrze, w tej kwestii jeszcze mogła się z matką zgodzić. Już od dawna czuła, że powinna trochę podciąć włosy, ale nie miała czasu, by się umówić na wizytę.

– Na to mogę się zgodzić – mruknęła potulnie. – Przydałoby mi się podcięcie końcówek.

– Jakie podcięcie? – Sabina spojrzała na córkę jak na głupią. – Dareczek już zamówił dla ciebie dopinki.

– Co? – Nina miała wrażenie, że się przesłyszała.

– Do tego koniecznie koloryzacja. Jeżeli chcesz złowić faceta, musisz być wyrazista. Myślisz, że Stefan zwróciłby na mnie uwagę, gdybym była szarą myszką i paradowała przed nim w… – Sabina przesunęła wzrokiem po luźnej bluzce i spranych dżinsach córki. – Nieważne. W weekend pójdziemy na zakupy i dobierzemy ci jakieś eleganckie sukienki. Pewnie lepiej by było poczekać z tym, aż trochę schudniesz, ale najwyżej wybierzemy się na nie później drugi raz.

Nina znowu z niedowierzaniem zamrugała rzęsami. Czuła się jak uczestniczka jakiegoś marnego spektaklu.

– Przecież ja jestem salową. Na wszelki wypadek przypomnę ci, na czym polega ta praca. Na co dzień nie siedzę i nie piję kawy, ale sprzątam. Po co mi do tego eleganckie sukienki?

– Oj, dziecko, ja ci nie każę się tak ubierać do szpitala. Mówię o randkach.

– Nie no, nie wierzę…

Sabina sięgnęła do torebki po swój telefon.

– Założyłam ci już nawet konto – ogłosiła.

– Matko kochana, gdzie? – przeraziła się Nina.

– Jak to gdzie? Na portalu randkowym lovestory.pl.

Nina poczuła, że jest o krok od popadnięcia w obłęd.

– Ale jak to założyłaś mi konto? – wybuchnęła. – Bez mojej wiedzy?!

– To nie było takie znów trudne. Na szczęście znałam wszystkie twoje dane.

– Przecież to nielegalne! Naruszasz moje dobre imię.

– Jakie dobre imię, kochanie. Zresztą musiałam w końcu wziąć sprawy w swoje ręce. Myślisz, że to takie przyjemne, kiedy matka patrzy, jak jej córka bezradnie kręci się w miejscu, zamiast układać sobie życie?

– Ja chyba śnię…

– A na profilowe ustawiłam to zdjęcie, które zrobiłam ci podczas naszego ostatniego wypadu nad jezioro.

– To w za małym stroju kąpielowym, na którym prawie świecę biustem? – jęknęła Nina.

– Tak, tylko ucięłam twój brzuch. – Sabina włączyła transfer danych w komórce i zaczęła logować się na portal randkowy. – Powiem ci, że to zdjęcie naprawdę musi robić wrażenie, bo dostałaś już kilka sensownych zaproszeń.

– Zaproszeń?

– Na randki. Jedno to nawet od całkiem fajnego faceta.

– Skąd wiesz?

– Pisałam z nim. Jest współwłaścicielem firmy zajmującej się obróbką drewna i ma śliczną buźkę. Zresztą zaraz sama zobaczysz. W dodatku ma fajny nick.

– Pisałaś z nim w moim imieniu?! – Nina znowu podniosła głos.

– Tak, ale prawdę mówiąc, znałam go już wcześniej.

– Skąd?

– No z lovestory.pl.

– Ale… Ale jak to? – wydukała Nina.

– Też mam tam konto.

– Mamo!

– No co? – Sabina spojrzała na córkę niewinnie. – Nie chcę wyjść z wprawy we flirtowaniu. Poza tym można tam poznać całkiem fajnych mężczyzn.

– Tylko nie mów mi, że się z nimi spotykasz.

– Od czasu do czasu, ale raczej niezobowiązująco.

– Ale ty chyba… O Boże. Ty chyba nie…

– Pytasz, czy chodzę z nimi do łóżka? – doprecyzowała Sabina.

Nina poczuła, że kręci jej się w głowie. Właściwie to pożałowała, że odważyła się zapytać. Czy matka nie powinna być ostoją moralności?

– A co ze Stefanem? – wydusiła, nim Sabina zdążyła cokolwiek odpowiedzieć. – On o tym wie?

– Jest ostatnio bardzo zapracowany.

– Ale jesteście małżeństwem!

– I co z tego? Każdy powinien mieć w życiu jakieś przyjemności, a moje hobby to przystojni mężczyźni. – Sabina przeniosła wzrok na ekran komórki i weszła na portal randkowy, po czym zalogowała się na konto córki. – Pokażę ci tego przystojniaka. Jak trochę schudniesz, to was umówię. Moim zdaniem ma potencjał.

Nina zamknęła oczy.

– Proszę, niech ktoś mnie uszczypnie. Ja chyba zwariuję…

ROZDZIAŁ 15

Jacek wrócił do domu kilkanaście minut po dwudziestej trzeciej i po cichu zamknął za sobą drzwi. Niemal bezszelestnie zdjął kurtkę i odwiesił ją na wieszak, a potem włożył kapcie. Jak zawsze po spotkaniu z Adamem był w niezwykle dobrym humorze, lecz starał się hamować nadmierną energię, by nie obudzić matki. Anita nie lubiła, gdy późno wracał albo o czymś jej nie mówił, a on nie miał teraz ochoty słuchać jej biadolenia.

Nie zapalając światła, spróbował więc przemknąć na palcach do łazienki, lecz nie zdołał wykonać nawet trzech kroków, gdy lampa w salonie rozbłysła, a na korytarz wychynęła zapłakana Anita.

Jacek zastygł w bezruchu, widząc zaczerwienioną twarz matki.

– Co się stało? – zapytał z przejęciem. – Ktoś umarł?

– Boże, syneczku! – Anita zaszlochała głośno i nie czekając na przyzwolenie, rzuciła się synowi na szyję. – Jak ja się o ciebie martwiłam. Tak bardzo się bałam, że coś ci się stało. Tak bardzo się bałam…

Jacek głęboko odetchnął. Przygarnął matkę do siebie i pogładził ją dłonią po plecach, przy okazji przeklinając się w myślach za brak rozsądku. Co też mu strzeliło do głowy, żeby nie odbierać od niej telefonów? Teraz na pewno będzie suszyła mu o to głowę przez najbliższy tydzień. A może nawet i miesiąc.

– Już nie płacz, mamo, nie płacz – wyszeptał kojąco, starając się ignorować narastające w barkach napięcie. – Wszystko w porządku, jestem cały i zdrowy.

Anita jednak ani myślała go słuchać i szlochała mu w ramię jeszcze przez kilka długich chwil, skutecznie wzbudzając u Jacka poczucie winy.

–  Mój synek, mój malutki ukochany synek – lamentowała. – Już myślałam, że ktoś cię napadł w ciemnej ulicy i zasztyletował albo porwał.

– Skąd taki pomysł?

– A bo ja wiem? Tylu teraz chodzi po świecie zwyrodnialców. Ciągle się tylko słyszy o kolejnych nieszczęściach.

– Mamo, przecież próżno szukać drugiego tak spokojnego miasteczka jak Brzózki. – Jacek odetchnął głęboko i delikatnie odsunął matkę od siebie. – Co mogło mi się tu stać? – Popatrzył na nią łagodnie.

Anita otarła łzy.

– Nie możesz czytać tylu kryminałów, mamo. To źle na ciebie wpływa.

– Gdzieś ty był Jacusiu? – Anita z wyrzutem popatrzyła na syna. – I dlaczego nie odbierałeś moich telefonów? Przecież ja odchodziłam od zmysłów.

– Musiałem wpaść do Adama, a rozładowała mi się komórka.

– Nie mogłeś zadzwonić od niego? Przecież masz mój numer zapisany w portfelu. Osobiście sprawdzam co kilka dni, czy nosisz przy sobie tę karteczkę.

– Nie pomyślałem o tym, przepraszam – bąknął skruszony.

– Przecież tyle razy prosiłam, żebyś uprzedzał mnie o swoich nieplanowanych wyjściach.

– Wiem, mamo, naprawdę. Po prostu…

– Ja tak bardzo się o ciebie martwię. Gdyby tylko coś ci się stało… – Z oczu Anity znowu trysnęły łzy. – Ja bym tego po prostu nie przeżyła, rozumiesz? Nie przeżyłabym kolejnej straty.

– Tak, mamo, powinienem był wrócić od razu do domu, masz rację.

– Obdzwoniłam już chyba wszystkich naszych znajomych i okoliczne szpitale. Nawet policję.

Jacek poczuł nierytmiczne kołatanie w piersi.

– Policję?

– A kto inny ma szukać zaginionych?

– Ale przecież… – Jacek już miał powiedzieć matce, że jest dorosły, gdy nagle usłyszał dzwonek do drzwi.

– O, to chyba oni. – Anita spojrzała w tamtą stronę i poprawiła pasek od szlafroka. – Ja otworzę. – Wyminęła syna i podeszła do drzwi.

Jacek oparł się o ścianę, próbując sobie przypomnieć, gdzie też ukrył przed matką swoje tabletki na uspokojenie. Już nie tylko czuł kołatanie serca, ale i palenie w przełyku.

– Dzień dobry. – Usłyszał męski głos. – Aspirant Fabian Kurowski. Pani Anita?

– Tak, to ja.

– To pani zgłaszała zaginięcie dziecka?

– Ja. Dziękuję, że przyjechał pan tak szybko.

18
{"b":"691192","o":1}