Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

ROZDZIAŁ 36

Nina wysiadła z samochodu i popatrzyła na szyld wiszący nad drzwiami pizzerii, w której miała spotkać się z MałymAlbertem, z którym umówiła ją matka. Ostatni raz była tu z dziećmi parę lat temu, kiedy to Kalinka uparła się zjeść w swoje urodziny pizzę, która nie mogła być domowej roboty. Nina z początku chciała kupić jakąś mrożoną, ale w końcu uznała, że dziewiąte urodziny ma się tylko raz i zabrała dzieci do restauracji. Rzadko jadali w miejscach publicznych, bo najzwyczajniej w świecie nie było ich na to stać. Co innego zamówić sałatkę dla jednej osoby, a co innego wykarmić trzy wygłodniałe żołądki.

Nie chcąc, by MałyAlbert musiał czekać zbyt długo, Nina w końcu oderwała wzrok od szyldu, poprawiła przewieszoną przez ramię torebkę i ruszyła do środka. Buty na niewysokim obcasie włożone przez nią na tę okazję, stukały delikatnie o kostkę brukową, którą wyłożona była alejka prowadząca do środka. Nina pokonała drogę dość sprawnie, a potem nacisnęła dłonią klamkę i znalazła się w pachnącym drożdżami i olejem wnętrzu. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu samotnego mężczyzny, którego zdjęcie przysłała jej matka, jednak żaden z dwóch wolnych panów nie pasował do rysopisu. No nic. Może się spóźni? Albo w ogóle nie przyjdzie?

Prawdę mówiąc, ta ostatnia opcja podobała jej się najbardziej. Po tym, co wydarzyło się między nią a Jackiem, nie miała ochoty na zawieranie jakichkolwiek damsko-męskich znajomości i przychodząc tu, czuła się bardzo nie fair wobec kolegi z pracy. Powoli zaczynało jej coraz bardziej zależeć na tym czułym i czarującym mężczyźnie, nie chciała tego zaprzepaścić. Wiedziała jednak, że matka nie odpuści jej, jeżeli wymiga się od tej randki i gotowa jest do końca życia zadręczać ją opowieściami o mężczyznach z lovestory.pl, a na to Nina nie miała najmniejszej ochoty. Całe szczęście Sabina zapomniała o wspólnych zakupach. Randki by jej jednak nie darowała.

– W czym mogę pomóc? – Kelner w firmowej koszuli z logo pizzerii podszedł do niej, gdy zobaczył, że nadal stoi niezdecydowana w drzwiach. Był to młody chłopak, który, przynajmniej na oko Niny, dopiero co ukończył liceum.

– Jestem tu umówiona ze znajomym. – Nina obdarzyła go swobodnym uśmiechem. – Ale chyba jeszcze go nie ma.

– Rozumiem. Zapraszam do stolika. – Chłopak wykazał się taktem i poprowadził ją pod ścianę (na szczęście z dala od okna!), skąd na pewno będzie miała dobry widok na drzwi i nie przeoczy wchodzącego przyjaciela.

– Dziękuję. – Nina posłusznie usiadła we wskazanym miejscu, a chłopak rozłożył przed nią kartę dań.

– Rozumiem, że poczeka pani ze złożeniem zamówienia?

– Tak, tak. Jeszcze chwilkę.

– Może wobec tego zaproponuję chociaż coś do picia? Kawa, herbata, coś zimnego?

– Niech będzie herbata. – Nina spojrzała w górę, a on wyciągnął z kieszeni czerwony notesik i zanotował w nim zamówienie. Pewnie nie musiał tego robić, bo w pizzerii nie było o tej porze zbyt wielu gości, ale wymagały tego standardy obsługi klienta, które mu wpojono.

– Zwykła, owocowa? – dopytał, odsuwając długopis od papieru.

– A jaką pan proponuje?

– Mamy taką dobrą z maliną i aronią.

– Niech będzie – zgodziła się łaskawie, a kelner pokiwał głową, doprecyzowując w notesie jej zamówienie, po czym odszedł.

Nina wykorzystała ten moment, aby jeszcze raz rozejrzeć się po wnętrzu pizzerii, ale nie dane jej było się na tym skupić, bo usłyszała dźwięk przychodzącego powiadomienia. Sięgnęła dłonią do kieszeni płaszcza, do której po wyjściu z samochodu włożyła komórkę. Na wyświetlaczu zobaczyła SMS-a od matki.

„I jak?” – pytała Sabina.

„Nijak. Jeszcze go nie ma”. – Nina sprawnie wystukała odpowiedź, po czym odłożyła urządzenie na blat i zapatrzyła się w drzwi. Nie była ani trochę przekonana do tej randki, jak uparcie nazywała to wyjście matka, a jej myśli stale wracały do Jacka. Mimowolnie zaczęła myśleć o jego pogodnym uśmiechu i przeszywającym spojrzeniu, a oderwał ją od tego dopiero dzwonek sygnalizujący otwarcie drzwi wejściowych przez jakiegoś klienta.

Nina natychmiast wyprostowała plecy i wytężyła wzrok. Do pizzerii wszedł niewysoki, około trzydziestoletni mężczyzna z kilkudniowym zarostem, po czym skinął na kelnera i usiadł przy stoliku pod oknem. Nina wpatrywała się w niego uporczywie, jednak siedział do niej bokiem i z tej perspektywy słabo widziała jego twarz. Czyżby to był MałyAlbert?

Nie chcąc się zbłaźnić i pędzić na ślepo do nieznajomego mężczyzny, sięgnęła po leżący na stole telefon i odszukała w galerii zdjęcie przysłane przez matkę, które przezornie sobie zapisała. Czuła się głupio, ale jeżeli to wyjście miało raz na zawsze ukrócić pseudomatrymonialne zapędy Sabiny, była w stanie się przemęczyć. Pospiesznie odszukała właściwe zdjęcie, a potem skonfrontowała wizerunek mężczyzny z fotografii z tym siedzącym pod oknem. Obaj mieli czarne włosy, jednak z tej perspektywy naprawdę niewiele widziała. Musiała podejść bliżej.

– Herbata dla pani. – Kelner podszedł do niej, gdy zaczęła się zastanawiać, jak to zrobić. – Na wszelki wypadek przyniosłem też cukier.

– Dziękuję.

– Czymś jeszcze mogę pani służyć?

– Nie, nie. – Nina energicznie potrząsnęła głową.

Chłopak zaczął się oddalać, jednak zanim to zrobił, ją jakby olśniło i złapała go za rękę.

– A wie pan co? Właściwie jest taka rzecz.

– Tak? – Chłopak stanął jak wryty i odwrócił się do niej przez ramię.

– Czy będzie panu przeszkadzało, jeśli ja… eee… przespaceruję się po pizzerii i rozprostuję nogi? Mam problemy. Ze stawami i…

– Naturalnie. – Chłopak był co najmniej tak samo zaskoczony tym dziwnym pomysłem, jak ona sama. – Proszę. Jak pani widzi, o tej porze nie mamy zbyt wielu gości. – Posłał jej uśmiech, a potem się oddalił.

Nina zebrała się w sobie i wstała. Wygładziła zmarszczoną bluzkę, po czym, tak jak powiedziała kelnerowi, zaczęła spacerować między stolikami, udając, że się rozgląda. Oczywiście najwięcej czasu spędziła, wpatrując się w siedzącego przy oknie mężczyznę, który zawzięcie przesuwał palcem po ekranie telefonu. Pewnie przeglądał Facebooka albo czytał jakieś wiadomości. Niestety, ku rozczarowaniu Niny, nie przypominał MałegoAlberta ze zdjęcia.

Pospacerowała jeszcze chwilę, udała, że rozciąga nogi, nie chcąc wyjść na krętaczkę, po czym wróciła na miejsce. No trudno, to nie on. Musi czekać dalej. Dla zabicia czasu upiła łyk herbaty, a potem włączyła w komórce transfer danych i zaczęła przeglądać ulubione strony. Do pizzerii weszła jakaś para, na którą nawet nie zwróciła uwagi, a później grupa kilku rozchichotanych nastolatek.

Czas mijał, a Nina powoli zaczynała czuć się coraz bardziej głupio i co kilka chwil wyłapywała na zmianę to podejrzliwe, to pełne politowania spojrzenia kelnera. Pewnie uznał, że mężczyzna, z którym się tu umówiła, wystawił ją do wiatru. Nie dziwiła mu się. Na jego miejscu też by o sobie tak myślała.

Po około trzydziestu minutach czekania, zrezygnowana, wystukała SMS-a do matki, informując ją, że MałyAlbert nie raczył się pojawić, aż tu nagle do jej stolika podszedł jakiś, na jej oko, szesnastolatek. Prawdę mówiąc wyglądał na niewiele starszego od Kalinki.

– Nina? – zapytał, zerkając na nią niepewnie.

Nina była tak zaskoczona jego nagłym pojawieniem się, że na chwilę zaniemówiła.

– Tak – bąknęła. Uważnie przyjrzała się twarzy chłopaka. Nie przypominała sobie, by się znali. Ani żeby była z małolatem na ty.

– Cześć. – Wyciągnął do niej rękę, a ona odruchowo podała mu swoją. – Mogę? – Spojrzał na wolne krzesło.

– Właściwie to czekam na kogoś…

– Tak, wiem.

– To aż tak widać, że jestem wyczekującą na księcia z bajki frustratką? – zażartowała, chcąc rozładować napięcie. Propozycja chłopaka wydała jej się dziwna.

– Nie, skąd. – Posłał jej uśmiech. – Po prostu…

– Kelner ci powiedział?

– Też pudło. To na mnie czekasz.

47
{"b":"691192","o":1}