Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

– Już od dawna. Ignaś miał dość wysoką gorączkę, ale udało mi się ją zbić. Oboje śpią jak zabici.

– Przepraszam, że obciążam cię opieką nad moimi pociechami nawet wtedy, kiedy są chore. Pewnie wolałabyś mieć inne plany na wieczór.

– Sama zaproponowałam, że się nimi zajmę, więc nie ma o czym mówić. Poza tym odwiedził nas Paweł. Wstąpił po drodze do KFC i przywiózł nam frytki oraz dwa kubełki skrzydełek. A potem grałam z nim i Kalinką w Twistera, gdy Ignaś spał.

– Tylko nie mów tego matce, bo gotowa spalić cię żywcem za te kulinarne herezje.

– Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. To chcesz tę herbatę czy nie?

– Wolałabym wino.

– Uuu – zaśmiała się Eliza. – Mam się nastawić na długą opowieść?

– W dodatku pełną emocji.

– Przyniosę korkociąg i kieliszki.

– A mogłabyś najpierw powyjmować mi z włosów wsuwki? – poprosiła siostrę Nina. – Zwiążę je w jakiś nędzny koczek, bo trochę mi przeszkadzają. Chyba nie jestem stworzona do eleganckich fryzur i makijażu.

Eliza przesiadła się za plecy siostry i doprowadziła jej włosy do względnego ładu.

– Gotowe. To gdzie masz to wino?

– W łazience.

– Gdzie? – Eliza nie kryła zdziwienia.

– Musiałam je gdzieś schować przed dziećmi. Jedynym miejscem, w którym nie myszkują w poszukiwaniu czegoś do jedzenia czy picia, jest szafka z detergentami. Nauczyłam je, że wszystko, co się tam znajduje, jest trujące.

Eliza roześmiała się i po chwili wróciła z łazienki, niosąc nie tylko butelkę wina, ale także płyn do demakijażu oraz płatki kosmetyczne.

– Nie, żebym chciała cię obrazić, ale zrób coś z twarzą. – Podała je siostrze. – Jeśli któreś z dzieci wstanie, to jeszcze się ciebie wystraszy.

Nina posłusznie zmyła makijaż i już po chwili siedziały z Elizą na kanapie przykryte kocem, trzymając w dłoniach pękate kieliszki. Popijając wino, opowiedziała siostrze o wydarzeniach dzisiejszego wieczoru. Z najdrobniejszymi szczegółami.

Kiedy skończyła, Eliza zamilkła i przyglądała jej się uważnie.

– No powiedz coś – ponagliła ją Nina. – Wyśmiej, zgań albo cokolwiek innego, ale nie świdruj mnie tymi swoimi pięknymi oczkami, bo nie wytrzymam. Jestem idiotką, prawda? Coś takiego mogło spotkać jedynie sierotę życiową mojego pokroju. A to bardzo fajny facet.

– Zaraz, zaraz. – Eliza czegoś tu nie rozumiała. – Przecież zaprosił cię na drugą randkę.

– No niby tak. Ale…

– Więc nie gadaj takich głupstw, bo naprawdę zachowujesz się jak idiotka.

– Co o tym wszystkim myślisz? – Nina błagalnie spojrzała na siostrę.

Eliza odstawiła kieliszek z winem na stół i popatrzyła jej w oczy.

– Mam dwa przemyślenia.

– Tak?

– Po pierwsze, jeżeli po tym, co się stało i jak wyglądasz, sorry za szczerość, Jacek nie uciekł od ciebie na drugi koniec świata, to naprawdę widzę w tej znajomości szansę na długotrwały związek.

– Naprawdę?

– Aha. – Pokiwała głową.

– A ta druga refleksja?

– Musimy zabić wasze matki. Innego wyjścia nie widzę. Te dwie nie dadzą wam żyć, więc albo wy, albo one – zaśmiała się, zerkając przy tym na komedię kryminalną, którą właśnie czytała.

Nina zarzuciła ramiona na szyję siostry i mocno ją przytuliła.

– Jesteś kochana, wiesz?

– Wiem – szepnęła Eliza. – Ale chyba powinnyśmy już położyć się spać, nie sądzisz? Muszę iść jutro do pracy.

– No tak. – Nina odsunęła się od niej i popatrzyła na zegarek wiszący nad aneksem kuchennym. Myślała, że jest dopiero trochę po północy, a było już grubo po pierwszej. Chyba przez te wszystkie emocje nabawiła się zaburzeń percepcji czasoprzestrzeni.

A może to przez wino?

– Jeśli chcesz, zajmij moje łóżko – zaproponowała siostrze. – Ja się zdrzemnę na kanapie.

– Daj spokój, całkiem mi tu dobrze – zaprotestowała Eliza, poklepując przy tym kanapę. – Spałam na niej już kilka razy i zdążyłyśmy się polubić. Zresztą po tym całym szaleństwie przyda ci się regeneracja we własnym łóżku.

– No dobrze. – Nina podniosła się z miejsca i odniosła kieliszki do zlewu, pamiętając też o ukryciu butelki po winie przed dziećmi. – To dobranoc – pozdrowiła jeszcze siostrę.

– Dobranoc – odpowiedziała Eliza. Następnie odczekała kilka chwil, aż światło w sypialni Niny zgaśnie, i wróciła do książki. Pal licho pracę, musi przeczytać jeszcze jeden rozdział. Tym bardziej że akcja dopiero nabierała rozpędu.

ROZDZIAŁ 33

Sabina obudziła się z potwornym bólem głowy i bynajmniej nie był to kac. Już prędzej obarczyłaby winą leki, którymi, za zgodą męża, nafaszerowano ją wczoraj na pogotowiu. Wyjątkowo zaczęła więc poranek nie od pójścia do siłowni, ale wzięcia tabletki przeciwbólowej, oczywiście tuż po niewielkim śniadaniu (nie wolno spożywać leków na pusty żołądek, to zwykle źle się kończy). Następnie zaparzyła sobie kawę i usiadła na kanapie w salonie, zastanawiając się, co też teraz powinna począć.

No, może nie dosłownie, bo w jej wieku już niektóre rzeczy były niewykonalne, jak na przykład rzeczone zajście w ciążę, ale metaforycznie. Coś przecież musiała zrobić z tą zazdrosną o syna wariatką, która tylko czeka, aż Nince powinie się noga. Tylko co?

– O, cześć, mamo. – Nim zdążyła się nad tym porządnie zastanowić, z góry zeszła jej najukochańsza córka.

– Eliza? – Sabina zdziwiła się na jej widok. – A nie miałaś przypadkiem spać u Ninki?

– Spałam, ale przyjechałam się przebrać. – Eliza była świeża jak poranek i wykonała pełen gracji obrót w zwiewnej, pudroworóżowej sukience. – Jak się czujesz? – spytała matkę, sięgając po jedno z leżących na tacy jabłek.

– Nie najgorzej – mruknęła Sabina. – Dokąd się tak wystroiłaś?

– Miałam jechać do pracy, ale jedna z dziewczyn zadzwoniła, by zapytać, czy nie oddam jej swojej zmiany. Miała ostatnio trochę wydatków związanych z pójściem dzieci do szkoły i potrzebne jej są pieniądze. Dlatego umówiłam się z Pawłem. Wpadniemy do jego dziadków, a potem skoczymy na jakiś obiad.

– Ucałuj ode mnie tego chłopaka. Dawno u nas nie był. – Sabina rozpogodziła się na myśl o przyszłym zięciu, który już od lat był jej oczkiem w głowie.

– Ucałuję. – Eliza uśmiechnęła się ciepło. – Ale powiedz lepiej, jak się czujesz? – Przycupnęła na fotelu stojącym naprzeciwko kanapy. – Nie wyglądasz najlepiej.

– Trochę boli mnie głowa, ale pewnie zaraz przejdzie.

– Nina opowiadała, że mieliście wczoraj w restauracji prawdziwy młyn.

– Nie rozmawiajmy o tym, dobrze? Nadal ściska mnie w żołądku na samą myśl o wczorajszym zamieszaniu.

Eliza nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo rozległ się dzwonek do drzwi.

– To pewnie Paweł. – Zerwała się z miejsca i wygładziła sukienkę. – Na pewno nic ci nie potrzeba?

– Leć już do tego swojego mężczyzny i przestań się o mnie zamartwiać. Bawcie się dobrze. – Sabina wysiliła się na uprzejmy ton i odprowadziła córkę wzrokiem, dopóki ta nie zniknęła w korytarzu.

Chwilę później do jej uszu dobiegł dźwięczny głos Pawła i młodzi wyszli na zewnątrz.

Nadal czuła pulsowanie w skroniach, więc przyłożyła do nich palce i wykonała kilka niewielkich kółeczek. Utkwiła wzrok w szklanym wazonie, z którego sterczały kolorowe goździki, po czym zamyśliła się nad jakimś skutecznym rozwiązaniem problemu związanego z Anitą. Przecież nie mogła pozwolić, by ta niezrównoważona wariatka zniszczyła potencjalny związek jej córki. A jeżeli Sabina nic nie zrobi, to na pewno tak właśnie się stanie.

Po co ona, do cholery, pocieszała ją wtedy w sklepie ze zdrową żywnością? Przecież gdyby wiedziała, że chodzi o Ninkę, rozegrałaby to wszystko inaczej, a tak? Chciała dobrze, a wyszło jak zwykle. No nic. Przecież nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Musiała tylko to wszystko odkręcić i sprawić, że Anita pokocha Ninkę jak własną córkę.

Sabina siedziała, wpatrując się w wazon, a przez jej głowę przewijały się coraz to bardziej szalone wizje tego, jak mogłaby tej zmiany nastawienia Anity dokonać. Zaczęło się od łagodnych środków perswazji, takich jak przyjacielska rozmowa, jednak Sabina szybko doszła do wniosku, że to byłoby raczej mało skuteczne. Z kobietami pokroju Anity trzeba postępować inaczej. No właśnie, tylko jak?

43
{"b":"691192","o":1}