Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

– Wypraszam to sobie, Albert jest uczciwy – żachnęła się Sabina. – W dodatku pisałam z nim już trzy razy. I nie znam twojego PESEL-u.

– I co z tego? To obcy facet, który może wcisnąć ci dosłownie każdy kit, bo i tak nie będziesz w stanie tego sprawdzić.

– Albert nigdy by mnie nie okłamał. – Sabina wyprostowała plecy.

– Akurat.

– Napisał na swoim profilu, że przede wszystkim ceni sobie u kobiet szczerość i prawdomówność.

Nina miała ochotę uderzyć głową o stół. Czy to cholerne odwrócenie ról działo się naprawdę?! Czy to nie matka powinna być tą rozsądniejszą i prawić morały córce?

Świat stanął na głowie.

– Sama więc widzisz, że to odpowiedni kandydat dla ciebie – ogłosiła Sabina.

– Nie sądzę.

– Kiedy się z nim spotkasz, to sama dojdziesz do takiego wniosku.

– Ani mi się waż mnie z nim umawiać! – warknęła Nina.

– Nie możesz ciągle uciekać przed uczuciami!

– Nie robię tego.

– Tak? To kiedy ostatnio byłaś na randce? – Sabina popatrzyła na córkę z taką pretensją, że w Ninie coś pękło.

– Będę w piątek – powiedziała wolno i wyraźnie, patrząc na matkę z satysfakcją. Nie chciała tego robić, ale nie miała wyjścia. Inaczej ta kobieta pożarłaby ją żywcem. Albo wepchnęła w ramiona jakiegoś erotomana-psychopaty. W sumie nie wiadomo, co gorsze. – Zadowolona?

Sabinę zatkało.

– Ale… Ale jak to?

ROZDZIAŁ 24

Jeżeli Nina myślała, że jej matka jest najbardziej uciążliwą kobietą na świecie, to na pewno zmieniłaby zdanie, poznając Anitę. Zwłaszcza, gdyby zobaczyła ją w czwartkowy wieczór, kiedy ta weszła do pokoju Jacka. Mężczyzna stał właśnie przed lustrem w swoim pokoju w najlepszym garniturze i przyglądał się swemu odbiciu.

– Jacusiu? – Anita stanęła w drzwiach, patrząc na syna.

Zdążyła właśnie wrócić z zakupów i niemal bezszelestnie zamknęła za sobą drzwi. Jacek zupełnie się jej nie spodziewał.

– O, mama. – Odwrócił się w jej stronę bliski napadu paniki. Sądził, że matka wróci później i do tej pory zdąży już odwiesić garnitur do szafy, ale najwidoczniej bardzo się pomylił.

Problem tylko w tym, że nie był przygotowany na konfrontację z matką. Nie ułożył sobie w głowie, jak powiedzieć jej o randce. Rozważał właśnie, czy zostać w marynarce i krawacie, czy wybrać się na jutrzejszą kolację w dżinsach i rozpiętej pod szyją koszuli. Chciał zaimponować Ninie, lecz nie zamierzał robić z siebie sztywniaka. To było trudne. Chyba powinien poprosić o pomoc Adama.

Teraz jednak musiał skupić się na Anicie.

– A co ty robisz, syneczku? – Matka zlustrowała go wzrokiem od stóp do głów i skrzyżowała ręce na piersi.

– Przymierzam garnitur – odparł swobodnie, choć odczuwał zdenerwowanie.

– To widzę. W dodatku jakoś nieporadnie.

– Tak?

–  Nie mogłeś zaczekać na mamusię? Pomogłabym ci z krawatem. – Anita podeszła do syna i zaczęła poprawiać zawiązany u jego szyi węzeł. – Nie możesz wiązać go tak niedbale. Wyglądasz niechlujnie, a to lekarzowi nie przystoi.

Jacek kątem oka popatrzył w lustro. Nie wydawało mu się, żeby zawiązał krawat niedbale. Wręcz przeciwnie. Jeszcze kilka minut temu był dumny z tego, jak mu to wyszło.

– A może byś założył muchę, co? A do tego frak. We fraku zawsze wyglądasz bardziej elegancko. To podkreśla też twoją pozycję w hierarchii społecznej – zaproponowała Anita.

– Nie sądzę.

– I te mankiety. – Dalej kręciła nosem. – Nie wolałbyś założyć koszuli ze spinkami?

– Nie pomyślałem o tym.

– Nie musisz, kochanie, nie musisz. Masz tyle ważnych rzeczy na głowie, tylko święty by to wszystko spamiętał. Poza tym, od czego jest matka. – Anita uwielbiała czuć się potrzebna. – Zaraz wyprasuję ci tę nową, którą kupiłam w ubiegłym miesiącu. Będziesz wyglądał w niej o wiele lepiej. Ta jest jakaś taka pożółkła i sprana. Nie nadaje się na wyjście do ludzi. I ten kołnierzyk…

– A może założyłbym siwą?

– Siwą? Do garnituru? To nie wypada. I nie pasuje. Poza tym w białej będziesz wyglądał tak – zastanawiała się przez chwilę – nobliwie – dokończyła z uśmiechem.

Jacek głęboko odetchnął.

– No właśnie nie wiem, czy iść w garniturze, czy lepiej zdecydować się na samą koszulę i dżinsy – wyznał.

– Zaraz, zaraz… – Anita wygładziła Jackowy krawat i lekko odsunęła się od syna. – Koszula i dżinsy?

– No tak.

– Dokąd ty się właściwie wybierasz? – Zlustrowała go przenikliwym spojrzeniem.

Jacek poczuł złowrogie kołatanie w piersi.

– Wychodzę jutro wieczorem – powiedział z nadzieją, że matka łyknie ten brak szczegółów i jakoś mu się upiecze.

Był jednak w błędzie.

– Z kim?

– Ze znajomą z pracy.

– To jakaś lekarka? – dopytywała Anita.

– Można tak powiedzieć.

– Znam ją?

– Raczej nie.

– Długo z tobą pracuje? Od jak dawna się znacie? – Chciała znać wszystkie szczegóły.

– Cóż. Właściwie to dopiero od kilku dni.

– To psychiatra?

Jacek odwrócił wzrok od matki i znowu zerknął na swoje odbicie.

– Nie do końca – powiedział niepewnie.

– Co to znaczy: nie do końca? – Anita zmarszczyła brwi. – Jest młodsza i jeszcze się uczy? To jakaś stażystka?

– Nina nie jest lekarką. To salowa. Pracuje na naszym oddziale.

– Rozumiem, że masz dobre serce Jacusiu i chcesz pomóc w czymś tej biednej kobiecie, ale żeby od razu wychodzić z nią po pracy? Nie możecie załatwić swoich spraw podczas jednego z twoich dyżurów? Dokąd właściwie idziecie?

– Do jednej z restauracji w okolicy. Zarezerwowałem dla nas stolik. – Jacek wolał odpowiedzieć tylko na ostatnie pytanie.

– Ale to nie randka, prawda? – zapytała dla pewności Anita. W jej głowie zrodziła się nieprzyjemna myśl, że syn mógłby zostawić ją dla innej kobiety, ale szybko tę obawę stłumiła. Przecież Jacuś by jej tego nie zrobił. To na pewno niezobowiązujące, służbowe wyjście, na którym będą rozmawiać o sprawach szpitala. Albo jakimś trudnym pacjencie.

– Można tak powiedzieć. – Jacek popatrzył na matkę niepewnie.

– Słucham? – Anita zastygła w bezruchu. Miała wrażenie, że się przesłyszała.

Na twarzy Jacka wymalowało się przerażenie. Czuł też, że zaczynają mu się pocić ręce. Na szczęście w jego głowie w porę odmalowała się piękna sylwetka Niny i jej olśniewające oczy. To dodało mu odwagi.

– Wychodzę jutro na randkę, mamo – powiedział, prostując plecy, chcąc tym samym poczuć się pewniej.

– Ale… – Anita z niedowierzaniem zamrugała powiekami. – Ale jak?

– Poznałem interesującą kobietę i zaprosiłem ją na kolację.

Anicie zakręciło się w głowie. Jej syn i kobieta… W dodatku interesująca. Sami! Na randce!

To było nie do pomyślenia. Te słowa po prostu do siebie nie pasowały! I spadły na Anitę tak niespodziewanie. Nie była na to gotowa. Zresztą żadna matka na jej miejscu by nie była! Przecież Jacek dopiero co przekroczył trzydziestkę. Jeszcze nie tak dawno temu zmieniała mu pieluchy albo odprowadzała do szkoły, a on mówi jej teraz, że chce iść na randkę? I to stojąc tak dumnie, jakby co najmniej dostał Nobla.

Anita z trudem mogła oddychać. Jej świat zatrząsł się w posadach i nie było to delikatne drżenie, ale porządne łupnięcie.

„Jacek idzie na randkę, Jacek idzie na randkę” – szaleńczo powtarzała w myślach, szukając jednocześnie sposobu, by temu zaradzić. Przecież on był jeszcze tak niewinny i nieodpowiedzialny. Chłopcy w jego wieku nie powinni oglądać się za kobietami. A zwłaszcza spędzać z nimi czasu sam na sam. Wiadomo, co takie mają w głowie? Jacek powinien skupić się na pracy i matce, grać na komputerze, być szczęśliwy, a nie wychodzić wieczorami Bóg wie z kim.

A jeżeli ta flądra zechce go wykorzystać? Jeżeli zaciągnie go w jakiś ciemny róg i zgwałci? Przecież tyle się teraz mówi o czyhających na młodych niebezpieczeństwach! Wystarczy, że się taki odwróci, a zaraz ktoś dosypie mu czegoś do kieliszka.

Kieliszka! No właśnie! A jeżeli ta dziewucha upije Jacusia do nieprzytomności? Wtedy na pewno nie będzie w stanie się bronić i…

30
{"b":"691192","o":1}