Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

– No to już sama nie wiem. Może jak pomożecie mi w sprzątaniu, uwiniemy się z nim szybciej?

– O, to chyba dobry pomysł, co Ignaś? – zwróciła się do chłopca siostra.

– Możemy posprzątać w swoim pokoju. – Ignacy raczej nie wydawał się z tego zadowolony.

– I na przykład w łazience – dodała Kalinka.

– No nie wiem… – Nina popatrzyła na dzieci podejrzliwie. – Przecież wy nigdy nie sprzątaliście łazienki.

– Niby tak, ale to nie może być trudne.

– Pozamiata się, powyciera. Damy radę, mamo. – Ignacy, jak prawdziwy dżentelmen, poparł siostrę.

Nina wahała się jeszcze przez chwilę, ale w końcu doszła do wniosku, że to chyba dobry pomysł. Już dawno chciała zaangażować dzieci w większą pomoc w obowiązkach domowych – obiektywnie rzecz biorąc, nie były już takimi maluszkami, za jakie nadal je uważała, a skoro same oferowały pomoc, to grzechem było nie skorzystać. Po śniadaniu wyposażyła je więc w potrzebne detergenty i stanowczo za duże, lateksowe rękawiczki, po czym wpuściła do łazienki.

– Ja będę sprzątała kuchnię, gdybyście potrzebowali mojej pomocy, to wołajcie. – Uśmiechnęła się do nich pokrzepiająco i potajemnie pstryknęła tej dwójce zdjęcie, by wysłać je Małgosi z dumnym podpisem, że w końcu doczekała się pomocników.

Niestety, jej radość nie trwała długo, bo gdy tylko wysłała siostrze wiadomość i zaczęła zmywać naczynia, w łazience rozległ się trzask, brzdęk, a potem krzyk wystraszonego Ignasia.

Nina w te pędy pognała w tamtym kierunku, omal nie przewracając się na śliskiej podłodze.

– Co się stało? – Wpadła do łazienki, gdzie Kalinka podtrzymywała właśnie wiszącego na umywalce Ignasia.

– Powiesił się, jak chciał umyć kran – wyjaśniła, przyjmując pomoc od matki, która czym prędzej zdjęła Ignacego z armatury i odstawiła go na podłogę. Potem uklękła przed chłopcem i uważnie oglądała, czy nic mu się nie stało.

– Wszystko w porządku? – zapytała wystraszonego synka, który miał w oczach łzy.

Ignacy pokiwał głową i jak na prawdziwego mężczyznę przystało, mocno zacisnął zęby. Trochę bolało go pod pachami, bo kiedy podstawka, na którą wszedł, wysunęła mu się spod nóg, to właśnie na nich zawisł, ale poza tym był cały i zdrowy.

Gorzej natomiast wyglądała umywalka, która pod wpływem ciężaru oberwała się i opadła, wyrywając przy tym ze ściany rurę odprowadzającą wodę.

– Dobrze, że nie spadła i się nie zbiła – zareagowała Kalinka, gdy tylko zobaczyła spojrzenie matki.

– Tak. Chyba tak – zdołała tylko wydusić Nina, po czym uklękła pod umywalką i zaczęła przyglądać się uszkodzeniom. Szybko doszła do wniosku, że raczej nie da rady sama tego naprawić. Choć bardzo chciała, nie była kobietą wszystkofunkcyjną. Jedynie wielo.

– No nic, chodźmy stąd – mruknęła do dzieci i wypchnęła je z łazienki.

– Co teraz będzie? – dopytywała Kalinka, patrząc to na matkę, to na brata, który rozcierał obolałe ręce.

– Zadzwonię do cioci Małgosi, może wujek Wojtek podjedzie nam to naprawić. A jak nie, to wezwę hydraulika.

– Aha. – Kalinka roztropnie pokiwała głową.

– Idźcie się pobawić. Koniec sprzątania na dziś. – Nina zabrała dzieciom lateksowe rękawiczki, ganiąc się w myślach, że przecież mogła przewidzieć, jak skończy się pomoc tych dwojga.

Wzięła kilka głębokich wdechów, a następnie zadzwoniła do siostry. Niestety, Wojtek był na jakimś wyjeździe, ale Małgosia podała jej numer do zaprzyjaźnionego pana Waldka parającego się potrzebną Ninie profesją. Pożegnała się z siostrą i zadzwoniła do hydraulika, który, niestety, dość osobliwym głosem oświadczył, że nie może dziś pomóc, ponieważ szykuje się do wesela córki. W dodatku bardzo je przeżywa (co słychać było po głosie) i już trochę się znieczulił. Dodał, że podjechałby jutro, jednak są poprawiny, które w poniedziałek prawdopodobnie będzie odchorowywał, dlatego może służyć pomocą, owszem, lecz dopiero we wtorek wieczorem, ponieważ rano ma już umówione jakieś zlecenia.

Nina przez chwilę rozważała, czy uda im się przetrwać bez umywalki do wtorku, ale w końcu zgodziła się na proponowaną przez pana Waldka porę. Mogła oczywiście poszukać innego, bardziej dyspozycyjnego hydraulika, jednak szkoda jej było nerwów na wynajdywanie telefonów i użeranie się z pożal się Boże fachowcami.

– I co? – Kiedy skończyła rozmawiać, zajrzała do niej Kalinka. – Da się to naprawić?

– Hydraulik przyjedzie do nas we wtorek wieczorem.

– Tak późno?

– Jakoś sobie poradzimy. – Nina wysiliła się na uśmiech. – Tylko do tej pory nie możemy korzystać z umywalki, czy to jest jasne?

– No to gdzie mamy myć ręce, buzię i zęby? – Kalinka skrzyżowała ręce na piersi.

– W zlewie w kuchni albo nad wanną.

– Nad wanną?

– Nie marudź. Dzieci w Afryce mają gorzej.

– Fajnie, tylko jakoś nie bardzo mnie to pociesza – mruknęła Kalinka, po czym wróciła do Ignasia.

Nina stała w milczeniu jeszcze przez chwilę, ale w końcu wróciła do sprzątania kuchni. Humor poprawił jej dopiero SMS od Jacka, który napisał, że już nie może doczekać się wtorkowego wieczoru.

Nina uśmiechnęła się szeroko, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że właśnie na wtedy umówiła hydraulika. Cholera. Te kolacje z Jackiem naprawdę były jakieś pechowe.

– No nic. – Spróbowała wykrzesać z siebie choć minimum optymizmu. Najwyżej trochę się spóźni. Albo umówi na późniejszą porę. W końcu jest dorosła i nie musi wracać do domu przed dwudziestą drugą.

ROZDZIAŁ 35

Anita rozwiązywała jedną z przyniesionych rano przez Jacka krzyżówek. Mimo wczorajszych stresów czuła się już całkiem dobrze, choć lekarz uparł się, by wypuścić ją ze szpitala dopiero za dwa dni, bo inaczej NFZ nie zwróci kosztów poniesionych przez placówkę podczas hospitalizacji pacjentki. Anita najpierw była tym faktem trochę zmartwiona (Jak niby poradzi sobie Jacuś? Kto ugotuje mu zdrowy obiadek?), ale w końcu doszła do wniosku, że dobrze się stało. Jeżeli jej syn trochę się o nią pomartwi, to może wywietrzeją mu z głowy wszelkie panny. W końcu zdrowie matki powinno być dla dziecka najważniejsze, a ona już chyba bardziej dosadnie nie mogła zademonstrować, że z powodu randek syna popada w chorobę. I to bardzo ciężką.

Leżała więc w szpitalnym łóżku niby królowa, oddając się ulubionemu zajęciu. Wcześniej zadzwoniła oczywiście do sąsiadki z prośbą, by ta miała oko na Jacusia i po pracy wpadła do niego z obiadkiem (koniecznie niesmażonym oraz nietłustym, za to z dużą porcją warzyw). Poprosiła ją też, by w razie, gdyby Jacusia odwiedziła jakaś flądra, natychmiast dała jej znać. Anita lubiła oglądać seriale o lekarzach i wiedziała, że w razie konieczności może wypisać się na własne żądanie. Gdyby więc zaszła taka potrzeba, zamierzała z tej opcji skorzystać.

Teraz jednak, zamiast o tym myśleć, dumała, jak nazywa się nauka o glonach na dziewięć liter.

Gdy Anita odpoczywała pogrążona w błogiej nieświadomości, pod szpitalem zaparkowało czarne bmw pewnego przystojnego mężczyzny, którego o podwózkę poprosiła Sabina. Wcześniej oczywiście wymieniła z nim kilka sugestywnych i obiecujących wiadomości na lovestory.pl, dlatego niejaki BrodatyHenryk71 tak chętnie jej pomógł. Sabina wiedziała bowiem, że nie może przyjechać pod szpital swoim samochodem, bo jeżeli jest tu monitoring, a z pewnością był, utrudni jej to zacieranie śladów.

Na wszelki wypadek wymyśliła już oczywiście bajeczkę, którą mogłaby wcisnąć panu zajmującemu się monitoringiem, kończąc ją prośbą o usunięcie nagrania, ale wolała nie ryzykować.

– Dziękuję ci bardzo. Tak to jest z tymi samochodami, że ciągle się psują – rzuciła do Henryka, wysiadając z auta. – Jesteśmy w kontakcie! – Uśmiechnęła się słodko, po czym, nie czekając na odpowiedź, trzasnęła drzwiami.

Poprawiła obcisłą, czarną kurteczkę i ciemne okulary, a następnie ruszyła w swoich botkach (również czarnych) na niebotycznie wysokich obcasach w stronę szpitala. W tym niecodziennym, ale bardzo przylegającym do ciała przebraniu czuła się trochę jak tajna agentka z amerykańskich filmów i musiała przyznać, że bardzo jej się to podobało.

45
{"b":"691192","o":1}