– Jak mi minął dzień? Może lepiej zapytaj o dzieci? Nieustannie jestem pełna podziwu, jak łatwo zapominasz o tym, że jesteś ojcem.
– Nie przyszedłem się kłócić.
– I dobrze. Poza tym nie mam dziś na to czasu.
– Wychodzisz, czy spodziewasz się gości?
– I jedno, i drugie. Powiedz lepiej, jak było na wywiadówce i miejmy tę rozmowę za sobą. Naprawdę się spieszę. I wiedz, że tylko dlatego jeszcze masz głowę na tym samym miejscu, co w chwili, gdy tutaj przyszedłeś. Przez ciebie prawie zabiłabym wychowawczynię Kalinki! Powinnam cię za to udusić. Albo od razu rozerwać na strzępy.
Igor musiał mocno wytężyć szare komórki, by uświadomić sobie, o czym też Nina mówi. Przez wydarzenia ostatnich dni zupełnie zapomniał o całej tej wywiadówce.
Nie chcąc jednak denerwować byłej żony, spróbował wyciągnąć z pamięci jakieś omawiane przez nauczycielkę fakty.
– Cóż… – zaczął niepewnie. – W sumie to nie padło na tym spotkaniu nic ważnego.
Nina pokręciła głową w akcie desperacji.
– Ja chyba zwariuję – mruknęła pod nosem, jednak na tyle głośno, by Igor usłyszał.
– Oj, przestań – spróbował ratować sytuację. – Zaraz sobie przypomnę. Na pewno było coś o jakiejś wycieczce do Krakowa. Chyba wiosną.
– Przypomnę? – Nina musiała mocno nad sobą panować, by nie unieść głosu. – Myślałam, że przyszedłeś tutaj właśnie w tej sprawie.
– Właściwie… – Igor spuścił wzrok.
Nina nie wiedziała nawet, jak na to wszystko zareagować. Ten człowiek po prostu wyprowadzał ją z równowagi. Powiedzieć, że miała ochotę go zamordować, to w tej sytuacji jak nie powiedzieć nic.
Z rezygnacją spojrzała na zegarek. Miała jeszcze półtorej godziny do spotkania z Jackiem. Potrzebowała około czterdziestu minut, by doprowadzić się do porządku.
– Mów – rzuciła po namyśle do siedzącego przed nią Igora. Miała przeczucie, że jeżeli były mąż nie wyrzuci z siebie tego, po co tu przyszedł, to za nic w świecie nie przypomni sobie informacji podanych przez nauczycielkę na wywiadówce. A przecież o to jej chodziło.
Igor wyprostował plecy.
– Bo widzisz… – nie wiedział, jak zacząć swoją opowieść. – Miałem w weekend taką trudną sytuację – rozpoczął w końcu, a potem opowiedział Ninie o kryminaliście, którego zabrał na gapę.
– I na co mi to wiedzieć? – spytała Nina, kiedy skończył mówić. – Poznałeś złodzieja. To jeszcze nie jest uznawane za przestępstwo. No chyba, że koleś cię okradł.
– Nic mi nie zginęło, sprawdziłem. Poza tym czekaj, to jeszcze nie koniec. – Igor kilka razy uderzył palcem w blat stołu.
Nina westchnęła i znowu spojrzała na zegarek. Czas uciekał w szaleńczym tempie. Poza tym lada chwila miała zjawić się u niej Sabina, która na widok Igora mogła być zdolna do wszystkiego. Nawet zadźgania go nożem. I to nie żart.
Na samą myśl o tym Nina zmarszczyła brwi. Jej zbolała mina i nerwowe ruchy nie zniechęciły jednak Igora, który zamierzał kontynuować swoją opowieść.
– Bo widzisz, kiedy dosiadł się do nas ten drugi pasażer, było jeszcze gorzej – wyznał. – Nie dość, że zażyczył sobie siedzieć z przodu i był potwornym gburem, to jeszcze zarobiłem przez niego mandat.
– Złapała was policja?
– Gorzej. Ten gość okazał się policjantem. I kiedy wysadziłem go tam, dokąd jechał, wlepił mi mandat. W dodatku porządny. Przedtem oczywiście wyliczył mi wszystkie przepisy, które złamałem po drodze. Wiesz, że nie jestem religijny, ale na widok sumy napisanej na druczku, miałem ochotę się przeżegnać.
– Wierzę ci. – Nina wykazała się minimalną empatią. – Tylko nadal nie wiem, dlaczego mi o tym mówisz.
– To jeszcze nie wszystko. – Igor zgarbił się jeszcze bardziej. – Jak już pozbyliśmy się z Lechem tego zrzędliwego policjanta, to co prawda zrobiło się nieco spokojniej, ale najgorsze miało dopiero nadejść. Kiedy dojechaliśmy do Warszawy i zamierzałem wysadzić Lecha, ten wyciągnął z kieszeni portfel z pieniędzmi.
– Zaraz, zaraz. Przecież mówiłeś, że był spłukany i nie miał jak ci zapłacić. – Coś tu Ninie nie grało.
– No właśnie! – ożywił się Igor. – Też się zdziwiłem. A on wręczył mi dokładnie taką sumę, jaka była potrzebna, żeby opłacić wypisany przez gliniarza mandat.
– To chyba dobrze?
– Właśnie nie.
– Nie rozumiem. – Nina była skołowana. – Powinieneś się cieszyć.
– Cieszyłbym się, gdyby nie to, że portfel i kasa należały do tego cholernego policjanta – wypalił Igor.
– Co? – Nina wytrzeszczyła oczy.
– No to, co słyszysz. Lechu go okradł. Podobno z zamiarem walki o sprawiedliwość, co nie zmienia faktu, że to wszystko stało się w moim samochodzie.
Nina pokręciła głową z niedowierzaniem. Takie rzeczy mogły przytrafić się tylko Igorowi.
– Ale oddaliście ten portfel, prawda? – zapytała z nadzieją, którą już chwilę później Igor rozwiał.
– No oczywiście, że nie. A z czego zapłaciłbym mandat? Mówiłem ci przecież, ostatnio mam problemy z kasą.
– A dokumenty?
– Lechu je zabrał. Powiedział, że zrobi z nich właściwy użytek.
– O Boże… – wyrwało się Ninie.
– No właśnie. – Igor spuścił wzrok. – Boję się, że ten gliniarz mnie znajdzie i będę miał przesrane. Nie chcę trafić do paki. Już raz prawie tam byłem i nie wspominam tego okresu najlepiej.
Nina darowała sobie złośliwy komentarz.
– Co planujesz? – spytała zamiast tego. Igor naprawdę wyglądał na przejętego całą sytuacją. W pewnym stopniu było jej go nawet żal. Przecież nie wpakował się w te kłopoty celowo.
– Przede wszystkim zabrałem Ewelinkę z mieszkania. Gliniarz ma wszystkie moje dane, bo spisał je podczas wypisywania mandatu z moich dokumentów.
– Mhm.
– Wczoraj nocowaliśmy u mojego kumpla, ale nie był tym faktem za bardzo zachwycony. Ma nową pannę i potrzebują prywatności. Rozumiesz. Zresztą mało istotne. Chcieliśmy dziś przenocować u przyjaciółki Ewelinki, ale ona chwilowo gości swoją mamę, więc to niemożliwe, dlatego pomyśleliśmy, że… – Igor nie wiedział, jak powiedzieć to, co chciał powiedzieć. Cała ta opowieść i tak z trudem przechodziła mu przez gardło. Poza tym głupio było mu prosić o pomoc kogoś, kogo wcześniej wpakował w kłopoty. To było jakieś takie nie na miejscu.
– Przenocujecie dziś u mnie. – Nina nie miała problemów z odgadnięciem jego intencji, po czym głośno westchnęła.
– To tylko jedna noc, słowo – zapewnił Igor błagalnie. W jego głosie słychać było prawdziwą rozpacz. – Z samego rana zbierzemy się do wyjścia i natychmiast znikniemy. Nawet nas nie zauważysz.
– Ewelina nie ma tu jakiejś rodziny?
– Tylko matkę, ale ona mieszka daleko.
– To może przenocowalibyście u niej?
– Odpada, bo Ewelinka idzie rano do pracy. W przeciwnym razie musiałaby się zrywać w środku nocy, a to jest…
– Słabe – znowu dokończyła za niego Nina. Cholera. I co ona miała teraz zrobić? Pomimo bolesnej przeszłości i faktu, że Igor najzwyczajniej w świecie był dupkiem, naprawdę było jej go szkoda. Że też on zawsze musiała wplątywać się w jakieś beznadziejne sytuacje!
– Możemy ci nawet za ten nocleg zapłacić – nalegał Igor, bo musiał zauważyć jej wahanie. – Co prawda nie za dużo, tak wiesz, raczej symbolicznie… Ale chyba dobre i tyle, co?
Nina kątem oka kolejny raz popatrzyła na zegar. Dosłownie za kilka minut miała się zjawić jej matka, a potem Jacek, któremu tym razem podała swój adres, i hydraulik. Nie miała zbyt wiele czasu do namysłu.
– Dobra, możecie tu dzisiaj spać – zgodziła się w końcu, uświadamiając sobie, że przecież i tak przez większą część wieczoru jej tutaj nie będzie, a dzieci powinny od czasu do czasu poprzebywać z ojcem. Nawet jeśli w przeszłości był parszywym gadem i kłamcą. Tylko problem stanowiła jeszcze Sabina, a raczej jej nieprzychylne nastawienie do byłego zięcia.
Nie zdążyła jednak pomyśleć o rozwiązaniu tej kwestii, bo Igor w przypływie pozytywnych emocji zerwał się z miejsca i mocno ją uściskał.
– Od zawsze wiedziałem, że jesteś równą babką – powiedział jej prosto do ucha.