Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

–Ten z Helen Hunt? – Edyta też nie mogła przypomnieć sobie tytułu, ale wiedziała, o który film chodzi.

–Tak, ale akurat nie o ten drugi chodzi. Tak tylko wspomniałam, żeby nie było wątpliwości, że mam na myśli ten pierwszy… Więc wyobraź sobie, że mieszkasz w jednym domu z neurotykiem i furiatem – zakończyła, wzdychając ciężko.

–Nie przesadzasz? – zapytała Edyta po chwili milczenia. – Widziałam twojego męża tylko przelotnie, ale…

–Ależ nie! – przerwała jej Lidka. – Ten neurotyk i furiat w jednej osobie to ja!

–Aha… – Edyta parsknęła śmiechem. – Wybacz, nie mam dzieci i nigdy nie byłam w ciąży. Zmienne nastroje? – domyśliła się w końcu.

–Otóż to. Jestem w ciąży, a codziennie mam syndrom napięcia przed-miesiączkowego… Przepraszam – zreflektowała się nagle. – Jesteś kompletnie obcą osobą, a ja wylewam swoje żale i obsesje. Wykończę psychicznie wszystkich wokół z własną osobą na czele.

–Spokojnie – zaśmiała się Edyta. – Naprawdę mi to nie przeszkadza.

–Och… – Lidka odpowiedziała jej niewyraźnym uśmiechem. – Bo wiesz, właściwie nikogo tu nie znam i nie chciałabym już na początku się pogrążać. Jestem pewna, że jak tylko urodzę, będę znów normalna. – Wykrzywiła się ironicznie.

Edyta obserwowała nową znajomą znad karty. Lidka wydawała się żywiołową, spontaniczną kobietą. Zdecydowanie dawała się lubić. Propozycja

20

wspólnego posiłku, z którą tak nagle wystąpiła, zaskoczyła ją samą, ale od pierwszego spojrzenia polubiła tę sympatyczną blondynkę. Lidka sama miała w sobie coś z dziecka.

–Skąd te malowidła? – Lidia wskazała na ściany, gdy złożyły zamówienie. – I rzeźba na rynku? Wyglądają identycznie. To coś oznacza? – dopytywała się z zaciekawieniem.

–Nie wiesz? – Na twarzy jej rozmówczyni pojawiło się zaskoczenie. – Lipniów to raj dla wszelkiego autoramentu czarownic.

–Co? – Zszokowana Lidka aż się zakrztusiła. Edyta zerwała się i uderzyła ją kilkakrotnie między łopatki.

–Już lepiej? – pytała zatroskana. Widząc, że tamta odzyskuje normalne kolory, wróciła na miejsce, udając, że nie widzi ciekawskich spojrzeń.

–Tak, dzięki, ale czarownice? W dwudziestym pierwszym wieku?!

–No cóż… – Właścicielka księgarni wzruszyła ramionami. – Uważamy, że to właśnie tu, w Lipniowie odbył się ostatni, naprawdę ostatni – zaakcentowała – w Polsce proces czarownic. Naprawdę o tym nie wiedziałaś?

–Nie miałam pojęcia – przyznała się Lidka. – Tyle miałam na głowie, że nie szukałam żadnych informacji o waszym miasteczku. Zdaje się, że nie odrobiłam zadania domowego – zażartowała. – Myślałam, że utknę na jakimś zadupiu, i nawet nie pomyślałam, że to miejsce może mieć jakąś ciekawą historię…

–Lipniów naprawdę na tym zarabia – zapewniła ją Edyta. – Miasto nie jest duże, ale w tym tkwi jego atrakcyjność. Są turyści, więc miejscowy interes kwitnie. Moja księgarnia, a właściwie antykwariat, lepiej tutaj prosperuje, niż miałby szansę w wielkim mieście. Ludzi fascynują takie historie. Lipniów mógłby się szybciej rozrastać, ale wtedy straciłby swój klimat.

–Dziwne… – Lidka w zamyśleniu przeżuwała kawałek kurczaka. – Piotr mi nie wspominał o tej historii. Powinien wiedzieć takie rzeczy.

–Dlaczego? – Edyta starała się nie okazywać zainteresowania, jakie wzbudziła w niej uwaga nowej znajomej. Z informacji, jakie udało jej się zdobyć na temat Sianeckich, nie wynikało, by mieli coś wspólnego z Lipniowem. Podobno mąż Lidki odziedziczył dwór poniekąd przypadkiem. Nikt tutaj nie podejrzewał, że staruszek miał jakąś rodzinę.

–Jest architektem – odpowiedziała jej nowa znajoma takim tonem, jakby miało to wszystko wyjaśniać.

–Przecież nie projektował tego miasta – zauważyła Edyta, zastanawiając się, jak pociągnąć tamtą za język bez wyjawiania zbyt wielu informacji.

21

–Może był zbyt zajęty samym domem – zastanawiała się na głos Lidka. Ta ironiczna uwaga chyba jej umknęła. – Wymień nazwę gmachu czy budowli – ciągnęła, dźgając powietrze widelcem – a nawet jakichś ruin w najdalszym zakątku świata, a Piotr z pewnością będzie wiedział, kto to zaprojektował, zbudował, poprawił i dlaczego. Jeśli jakieś miejsce ma swoją historię, to on ją z pewnością zna. Więc nie rozumiem, czemu mi nie wspomniał, że Lipniów ma taką historię… Musiał wiedzieć…

–Nie jestem właściwą osobą do udzielania wyjaśnień w tej kwestii. – Edyta zauważyła, że tamta patrzy na nią, jakby oczekiwała odpowiedzi.

–Nie, no jasne, że nie. – Lidka zreflektowała się szybko. – Tak się tylko zastanawiam i myślę sobie, że to musi być ponura historia, skoro o niczym mi nie mówił. Za bardzo się o mnie martwi…

–Fakt. Jest ponura – przyznała właścicielka księgarni. – Chociaż to słowo nie do końca oddaje…

–Bo wiesz co? – Lidka pochyliła się w stronę nowej znajomej. – To by wszystko wyjaśniało. Jestem takim tchórzem, że po obejrzeniu kryminału zapalam wszystkie światła, kiedy idę w nocy do łazienki. Nie chciałam tu przyjechać, a gdyby mi powiedział prawdę, musiałby mnie najpierw uśpić, żeby zapakować do samochodu – wyznała. – Ale skoro już jestem w Lipniowie, to może mi opowiesz, co i jak? I tak w końcu się dowiem.

–No cóż, dlaczego nie? – Edyta z trudem ukryła uśmiech. Przez moment zachowywała się tak, jakby chodziło o jakiś spisek. – Oficjalnie ostatni proces czarownic w Polsce odbył się pod koniec osiemnastego wieku – zaczęła mówić. – Torturowano wówczas i spalono na stosie kilkanaście kobiet.

–Torturowano? – spytała ze zgrozą Lidka.

–Na pewno chcesz tego słuchać? – Edyta popatrzyła z troską na jej pobladłą twarz.

–Tak, tak. Mdli mnie od tego zapachu kadzidła. – Wskazała na zapaloną lampę.

–To akurat możemy załatwić. – Jej towarzyszka wstała i przestawiła lampę na inny stolik. – Lepiej?

–Tak, dziękuję. Co z tymi czarownicami? – Lidka nie mogła się doczekać dalszego ciągu.

–Nie będę cię zanudzać tłem historycznym…

–Możesz mnie zanudzać, ile chcesz – zapewniła gorąco. – Chyba że nie masz czasu? – dodała z poczuciem winy.

22

–Czasu mam aż nadto. – Edyta roześmiała się na widok jej podekscytowania. – Polowania na czarownice trwały od połowy czternastego do drugiej połowy osiemnastego wieku – podjęła opowieść. – Koronnym dowodem było przyznanie się podejrzanej do winy i w tym celu stosowano tortury fizyczne. – Postanowiła jednak nie wdawać się w szczegóły. – Wymyślono także szereg sprawdzianów, które miały świadczyć o winie lub niewinności, jak na przykład próba wody czy też łez…

–Próba? – Lidka nie zrozumiała.

–No tak. Wrzucano kobietę do wody i jeśli utonęła, uważano ją za niewinną, jeśli zaś utrzymała się na wodzie, było to dowodem jej winy i…

–Śmierć kobiety uważano za dowód niewinności?! – Na twarzy Lidki odmalowało się silne wzburzenie.

–Nie twierdzę, że to miało sens. – Edyta wzruszyła ramionami.

–A próba łez?

–Jeśli kobieta nie potrafiła płakać, też uznawano ją za czarownicę – wyjaśniła. – Poza tym szukano cech fizycznych, którymi jakoby miały być naznaczone czarownice, jak na przykład trzecia brodawka. Zresztą aparat śledczy inkwizycji za pomocą tortur nawet Matkę Teresę z Kalkuty zmusiłby do przyznania się, że jest czarownicą… – dodała z goryczą.

–Tylko kobiety palono na stosie? – dociekała Lidka.

–W większości. Uważano wówczas, że kobieta, jako z natury słabsza, bardziej jest podatna na podszepty szatana. W każdym razie na początku dziewiętnastego wieku w Lipniowie odbył się proces kilkunastu kobiet oskarżonych o czary. Parę z nich zmarło podczas tortur, pozostałe spalono. Efekt jest taki, że sezon na czarownice trwa u nas cały rok, a w okresie wakacyjnym mamy tu większy ruch niż w Zakopanem zimą…

6
{"b":"586706","o":1}