Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

Edyta powiedziała coś, co do niego nie dotarło.

–Możesz powtórzyć? Nie dosłyszałem…

–Pytam, o której będziesz – powtórzyła.

–Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, ale wolałbym dzisiaj nie przyjeżdżać – powiedział, czując wyrzuty sumienia. – Możemy obgadać to przez telefon?

–Och… – Zaskoczył ją, ale szybko się opanowała. – Jasne. Nie ma sprawy.

–Słuchaj, przepraszam cię. Chętnie bym przyjechał, ale jestem w tym samym ubraniu od kilkunastu godzin. Byłem na miejscu zbrodni i przykleił się do mnie nieciekawy zapach – tłumaczył się gorliwie.

–W porządku, rozumiem. – Starała się, żeby to zabrzmiało obojętnie. – To nie problem.

–I tak nie mógłbym przyjechać do ciebie wcześniej niż za godzinę, a o szóstej muszę być w pracy, więc wiesz… Nie gniewasz się?

189

–Nie, naprawdę się nie gniewam. – Powiedziała prawdę. Było jej tylko przykro, chociaż jego wyjaśnienie brzmiało rozsądnie i nie mogła się gniewać.

–To co z Lidką i Piotrem? – Zapewnienia Edyty, że nie czuje do niego żalu, sprawiały mało przekonujące wrażenie, ale może mu się tylko wydawało. Czuł się wykończony. To był naprawdę długi dzień.

–Lidka podejrzewa, że Piotr coś bierze. Jest agresywny. W dodatku dzisiaj rano przyszła do nich policja w związku z…

–Ewą Zielińską – dopowiedział znużonym głosem.

–Skąd wiesz? – zapytała zdziwiona.

–Dzisiaj znaleziono jej zwłoki. Zabił ją sąsiad – wyjaśnił Michał.

–Sąsiad?

–Tak, facet był notowany. Sianeckiego sprawdzali z powodu samochodu.

–Skąd o tym wszystkim wiesz? – Edyta nie kryła zdumienia.

–Właśnie wracam z Brzezin. Komisarz Madera jest całkiem sensowny, dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy, między innymi tego, że podejrzewają działanie seryjnego mordercy i prowadzą w tej sprawie dochodzenie.

–Naprawdę? To wspaniale! – zawołała ucieszona. – Obawialiśmy się, że nikt się tym nie przejmuje, a jednak…

–Nie tak wspaniale. Naszym zdaniem sprawca jest z Lipniowa, a oni nie mogą ot, tak sobie przyjechać tutaj i prowadzić sprawy na cudzym terenie. Nawet nie mają racjonalnego argumentu, żeby zwrócić się do nas o współpracę. – Michał ostudził jej entuzjazm.

–Rozumiem – powiedziała po chwili milczenia.

–Nie jestem pewien, czy coś z tego będzie – zastrzegł się jeszcze.

–Ale to lepsze niż nic – stwierdziła smutno.

–Tak… – potwierdził. – Posłuchaj, przez kilka dni mogę być dość zajęty. Popołudniami będę jeździł do Brzezin. Zapoznam się z tym, co mają… Wiesz, tak nieoficjalnie. Może coś rzuci mi się w oczy, będę mógł pomóc…

–W porządku. – Edyta westchnęła. – Czyli na razie się nie zobaczymy?

–Na to wygląda – przyznał – ale gdyby się działo coś złego, przyjadę natychmiast. Obiecuję – zapewnił.

–Jasne. To na razie – mruknęła, rozłączając się.

–Będę tęsknił – powiedział, ale nie był pewien, czy go usłyszała.

190

Rozdział XIV

1.

Lidka zachłannie piła wodę. Gardło miała wysuszone i obolałe. Głowa jej ciążyła, jakby miała zamiast niej bryłę marmuru. Zapatrzyła się w ścianę deszczu spływającą po szybie. Była zdziwiona, że nie obudził jej ten głośny stukot. Spała jak zabita do południa, nękały ją kolejne powtarzające się koszmary. Wzdrygnęła się na wspomnienie ostatniego snu.

Wiedziała, kto stał za tymi oskarżeniami. Słyszała plotki na swój temat, widziała rzucane ukradkiem spojrzenia. Nie mogła już nic zrobić. Była pusta jak wydrążona skorupa. Zacisnęła dłonie tak mocno, że paznokcie przebiły skórę, a ze skaleczonych dłoni popłynęła krew. Zaczęła się modlić, ale nie do Boga, jakiego znała. Nie, ten Bóg pozwolił, by jego wysłannik zniszczył jej życie i odebrał dziecko. Skoro została potępiona przez ludzi, niech tak się stanie. Zostanie potępiona na wieczność, ale to już nie ma znaczenia. Pozostała jej tylko zemsta.

Obudził ją własny krzyk. Przed oczami miała widmową postać kobiety w poplamionej krwią koszuli, ale prawdziwe przerażenie wywołało w niej uczucie pustki. Obudziła się przeświadczona, że straciła coś, co odebrało jej życiu sens. Czuła przenikający ją ból, tak silny, że zaczęła rozpaczliwie szlochać. Kilka minut zabrało jej uświadomienie sobie, że leży we własnym łóżku i nic złego się nie dzieje.

Nie licząc zachowania mojego męża, pomyślała.

Od kilku dni, od incydentu z kubkiem, jak zaczęła o tym myśleć, Piotr był nad wyraz spokojny. Starała się nie wchodzić mu w drogę, chociaż miała wrażenie, że nie zauważa jej obecności, pochłonięty swoimi mapami. Blady i zmęczony mijał ją obojętnie na korytarzu. Cienie pod oczami pogłębiały się, schudł tak bardzo, że rysy mu się wyostrzyły, nadając jego twarzy drapieżny wygląd. Nie był to mężczyzna, za którego wyszła za mąż. W jego ciele zamieszkał ktoś obcy.

191

Lidka czyniła sobie wyrzuty, że nie próbuje rozmawiać z Piotrem o jego uzależnieniu, ale zabrakło jej odwagi. Cieszyła się z obecnego pozornego spokoju, podświadomie bowiem zdawała sobie sprawę, że kolejny wybuch złości jest tylko kwestią czasu. Dzwoniła codziennie do Edyty, zdając jej relację i zapewniając, że nic się nie dzieje. Domyślała się, że przyjaciółkę coś dręczy, ale ta nie chciała nic powiedzieć. Burknęła tylko niechętnie, że od tygodnia nie widziała komisarza Nawrockiego, i zaraz zmieniła temat. Lidce nic więcej nie udało się dowiedzieć.

Powlokła się do biblioteki, gdzie ulokowała się na swoim stałym miejscu w fotelu i okręciła się kocem. Na stoliku postawiła laptop i podłączyła się do Internetu. Wiedziała od Edyty, że znaleziono ciało zaginionej nastolatki. Śmierć dziewczyny nie była dobrą wiadomością, ale paradoksalnie ucieszyła Lidkę. Sprawca popełnił samobójstwo przy ciele swojej ofiary, mogła zatem skończyć z podejrzewaniem własnego męża. Nie wierzyła, by miał z tym zaginięciem coś wspólnego, ale nie zdołała się pozbyć wątpliwości.

Weszła na stronę lokalnej gazety i czekała, aż otworzy się interesujący ją artykuł.

W opuszczonym domku na kempingu znaleziono ciało zaginionej Ewy Z. Szesnastoletnia dziewczyna wyszła z domu, by zobaczyć się z przyjaciółmi, ale nie dotarła na spotkanie. Policja, mimo prowadzonych usilnie poszukiwań, nie wpadła na jej ślad. Według rzecznika miejscowego komisariatu w Brzezinach, skąd pochodziła Ewa Z., do ostatniej chwili podejrzewano, że nastolatka uciekła z domu. Anonimowy telefon skierował policjantów do opuszczonego kempingu. Gdy policjanci przybyli na miejsce, znaleźli martwą dziewczynę. Nie ujawniono, w jaki sposób zginęła. Wiemy tylko, że będący z nią młody mężczyzna popełnił samobójstwo. Był nim sąsiad ofiary, Marian Z., wcześniej karany za przestępstwa seksualne.

Lidka nie czytała dalej. Nie podobał się jej ten artykuł. Przebiegła tylko szybko wzrokiem tekst, szukając kluczowych słów. Nie znalazła. Ani słowa o wcześniejszych ofiarach. Coś było nie tak.

–Niemożliwe! – syknęła, wybierając numer Edyty.

–Cześć. Tu Lidka. Nic mi nie jest – zapewniła szybko. – Czytałaś artykuł w gazecie o tej dziewczynie z Brzezin?

192

–Tak, czytałam – odpowiedziała Edyta, stając przy ladzie. Odwróciła się bokiem do Sary. Dziewczyna zrozumiała i odeszła kilka kroków, by nie przysłuchiwać się rozmowie. Mimo to zerkała ciekawie w kierunku szefowej.

–Wierzysz w to, co tam napisali?

–A właściwie o co ci chodzi? – Edyta zmrużyła lekko oczy, domyślając się już, w czym rzecz.

–No jak to? A inne dziewczyny? – zdenerwowała się Lidka. – I ani słowa o seryjnym mordercy! – podniosła wzburzona głos.

53
{"b":"586706","o":1}