Zaczęła łagodnie gładzić brzuch, starając się wyrównać oddech.
Z zapartym tchem przeczytała ostatni list. Odłożyła go z ciężkim westchnieniem i otarła zaczerwienione od łez oczy. Wydmuchała głośno nos w chusteczkę. To było niesamowite. Ze wszystkich znalezionych na strychu przedmiotów listy najbardziej ją zaintrygowały. Lidka nie miała pojęcia, jaka może być ich wartość i czy w ogóle wartość historyczną i sentymentalną da się przełożyć na pieniądze, ale wiedziała jedno: jeśli nie zostaną zabezpieczone we właściwy sposób, nic z nich nie zostanie. Atrament był tak wyblakły w niektórych miejscach, że musiała się domyślać, co jest tam napisane. Zdecydowała, że pojedzie do Edyty. Nie widziała jej od kilku dni. Przyjaciółka zapewniała ją, że nie ma potrzeby przyjeżdżać. W swoim stanie powinna jak najwięcej odpoczywać, ale teraz miała powód, żeby do niej pojechać. Edytę z pewnością zainteresują listy miłosne hrabiego do Anastazji i późniejsze, pisa-
143
ne przez nią do męża. Będzie też wiedziała, co z nimi zrobić. Lidka nie chciała, by przepadły.
–Coś się stało? – Piotr przyglądał jej się ze zmarszczonymi brwiami. – Płakałaś?
–To chyba jakaś alergia na pyłki – wyjaśniła, chowając listy. – Wyjeżdżam. – Wstała z fotela. – Gdzie są kluczyki do samochodu?
–Nie powinnaś prowadzić. – Popatrzył na jej sterczący brzuch. – To szósty miesiąc.
–Poradzę sobie – odparła, szukając torebki. – Dasz mi te kluczyki czy mam dzwonić po taksówkę?
–Jak chcesz. – Wzruszył ramionami, wyjmując kluczyki i dokumenty z kieszeni.
Lidka bez słowa wyszła z domu. Prace remontowe zostały zakończone. Uważała to za absurdalne, że brakowało jej teraz tego tłumu ludzi dookoła. Przebywanie pod jednym dachem z Piotrem było uciążliwe, a pustka bijąca z każdego kąta w domu napawała ją przerażeniem. Próbowała tłumaczyć lęki ciążą, ale przychodziło jej to z coraz większym trudem. Zamierzała porozmawiać o swoich problemach z Edytą, ale przyjaciółka przez ów nieszczęsny wypadek miała dość własnych kłopotów i przeżyć. Nie można było zadręczać jej jeszcze takimi urojeniami. Wyjeżdżając zza szpaleru drzew i skręcając na drogę do miasta, Lidka przekonywała sama siebie, że to wszystko te złe sny. Ostatnio w ogóle nie wypoczywała, co było dziwne, bo przecież zasypiała natychmiast po położeniu się do łóżka i spala twardo jak kamień do samego rana. Powinna budzić się ze świeżymi silami, tymczasem każdego ranka miała głowę ciężką jak kamień i czuła się otępiała. Na obrzeżach jej świadomości majaczyły nocne koszmary, ale nie była pewna, co jest snem, a co wytworem wyobraźni. Piotr też się zmienił. Może miało na to wpływ jej zachowanie, ale stal się taki jakiś dziwnie obojętny. Po kłótni o Edytę nie powiedział już słowa na ten temat, niemniej zachowywał się jak ktoś… obcy. Lidka doszła do wniosku, że to właściwe słowo. Dbał, by zdrowo się odżywiała i nie przemęczała, ale na tym kończyła się jego troska. Nie pamiętała, kiedy ostatnio rozmawiali. Może to przez te plany znalezione na strychu? – zastanawiała się. Poświęcał im tyle czasu, był nimi tak zaaferowany, że nie miał siły znosić jej humorów. Miała wrażenie, że oboje coraz bardziej oddalają się od siebie, a ona sama czuła się w obecności męża dziwnie niepewnie.
–Hej! – zawołała, wchodząc do księgarni. Na widok Edyty układającej starannie biżuterię w gablotach poczuła przypływ dobrego humoru i energii.
144
–Cześć – odparła przyjaciółka z uśmiechem. – Nie spodziewałam się ciebie.
–Jak się czujesz? – zapytała.
–Dobrze – Edyta rzuciła jej ostrzegawcze spojrzenie. Nie zamierzała rozmawiać o swoim stanie ducha przy pracownicy księgarni.
–Wpadłam na coś ciekawego. – Lidka, zmieniając temat, usiadła na krześle przyniesionym przez Sarę. Podziękowała z uśmiechem dziewczynie i przyglądając się wisiorom trzymanym przez Edytę, spytała: – Nowa dostawa?
–Coś w tym stylu. – Edyta była wyraźnie zadowolona ze zmiany tematu. – Wzięłam kilka na próbę. Zobaczymy, jak będą schodzić. Ale powiedz, co znalazłaś.
–Mówiłam ci, że odkryłam na strychu prawdziwą kolekcję staroci. Pamiętasz?
–Owszem – przytaknęła tamta.
–Była tam sterta listów. Właśnie skończyłam je czytać. To niesamowite. – Ściszyła głos, pochylając się ku przyjaciółce. – Wiesz, to listy hrabiego, listy miłosne do Anastazji.
–Żartujesz? – Edyta dopiero teraz okazała zainteresowanie. – Prawdziwe?
–No chyba… – Lidce nie przyszło wcześniej do głowy, że to mogą być falsyfikaty.
–Sorry – uśmiechnęła się Edyta, widząc jej niepewną minę – zboczenie zawodowe. Skąd miałabyś wiedzieć, czy są oryginalne, nie twoja dziedzina. Masz je tutaj?
–Nie. – Lidka wykrzywiła się zirytowana. – Wychodziłam w takim pośpiechu, że zostawiłam je na stoliku przy drzwiach. Ostatnio zachowuję się jak skończona idiotka. Nie wiem, na jakim świecie żyję… Ale bez wątpienia są prawdziwe – zapewniła ją. – I to nie tylko listy miłosne. Jest też kilka, które Anastazja pisała do męża, ale chyba ich nie wysłała. Były schowane w kopertach z listami od niego, jakby… – zamilkła nagle.
–Jakby? – ponagliła ją Edyta.
–Jakby nie chciała, żeby je ktoś znalazł. – Lidka ze zdumieniem podniosła na nią oczy. – Wcześniej nie przyszło mi to do głowy. Byłam zbyt zajęta ich treścią, ale to idiotyczne pisać list i chować go do innego, otrzymanego wcześniej. W dodatku właśnie sobie uprzytomniłam, co mnie tak zaskoczyło, kiedy je czytałam. Nie mogłam sprecyzować tego wrażenia, ale jeśli się bar-
145
dziej zastanowić, to raczej dziennik niż listy do męża. Sama nie wiem… – Zaczęła nerwowo obgryzać paznokcie.
–Zostaw. – Edyta wyjęła jej palec z ust. – To obrzydliwe.
–Przepraszam. – Zarumieniła się zażenowana Lidka.
–Co było w tych listach? – chciała wiedzieć Edyta. Jeśli listy okazałyby się autentyczne, stanowiłyby niezłą gratkę dla każdego kolekcjonera.
–No właśnie. – Lidka ożywiła się na powrót. – To było coś niesamowitego. Po prostu poezja. Gdybym tylko dostała choć jeden taki list, to poleciałabym za facetem na koniec świata.
–A Piotr? – Edyta wbrew sobie poczuła rozbawienie. Lidka miała na nią dobroczynny wpływ.
–Ach. Piotr… – Tylko machnęła ręką. – Chyba ma mnie dość. Chwilowo interesują go stare mapy. Mam nadzieję, że to się zmieni, jak dziecko przyjdzie na świat.
–Nie układa się wam? – W głosie tamtej zabrzmiał dziwny ton, którego Edyta nie potrafiła rozszyfrować. Miała wrażenie, że problem tkwi w czymś innym, nie w starych mapach.
–W dzisiejszych czasach nikt nie pisze takich listów. – Lidka nie odpowiedziała na pytanie. – Właściwie to ludzie wcale nie piszą listów. Wiesz, kiedyś chciałam kupić papeterię i obiegłam kilka sklepów papierniczych, ale nigdzie nie było. Katastrofa. W dodatku w jednym z nich zdziwiony sprzedawca, przynajmniej dwa razy starszy ode mnie, mówi: „Listy? Teraz się SMS-y wysyła”. Powiedz sama, co można w takim SMS-ie napisać?
Edyta nie odpowiedziała, westchnęła tylko cicho. Lidka nie wyglądała najlepiej. Była blada, pod oczami miała sine cienie. Zmęczenie rzucało się w oczy. Edyta nie orientowała się, czy to normalne u kobiety w ciąży, ale gdyby coś było nie tak, lekarz z pewnością by coś powiedział w czasie badań.
–O czym to ja mówiłam? – Lidce nie umknęło badawcze spojrzenie przyjaciółki, ale nie miała siły ani ochoty na bardziej osobiste zwierzenia. Właściwie to żałowała, że wspomniała cokolwiek o Piotrze.
–Aha, listy. Właśnie. Wyobraź sobie, ta Anastazja pisała, że ma wrażenie, że ktoś ją prześladuje. Prosiła męża, aby wrócił. Wydawało jej się, że czuje obecność złego ducha w sypialni.