Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

–Michał Nawrocki – przedstawił się tamtym dwóm.

–Witam, komisarzu. Łukasz Madera. – Starszy z nich wyciągnął do niego rękę. – To komisarz Robert Janoch. – Wskazał na kolegę, z którym tego ranka był u Sianeckich.

Michał uprzejmie skinął głową.

–To ta dziewczyna, której szukacie? – zapytał, wskazując na wynoszone z domku ciało.

–Niestety – potwierdził Madera. – Wasz kolega, komisarz Chmiel, i kilku innych policjantów przyjechali na miejsce, ale było już po wszystkim. Sprawca zabił najpierw dziewczynę, a potem siebie.

–Sprawca? – Nawrocki nie ukrywał zdziwienia.

–Taaa – mruknął Janoch. – Okazało się, że to sąsiad ją uprowadził. Karany za molestowanie i próbę gwałtu kilka lat temu. Od tej pory nie sprawiał kłopotów. – Pokręcił głową z niezadowoleniem. – Aż do teraz, a przynajmniej tak by to miało wyglądać… – mruknął ciszej jakby do siebie.

–Mogę się rozejrzeć? – zapytał spokojnie Nawrocki, starając się opanować gniew.

Czy możliwe, żeby to był potworny zbieg okoliczności? Dziewczyna pasująca wyglądem do ofiar seryjnego zabójcy akurat teraz została zamordowana przez faceta zamieszkałego naprzeciwko, przypadkiem karanego za przestępstwa seksualne? Nie wierzył w to. Morderca bawił się z nimi.

Wszedł do domku i rozejrzał się uważnie. Nie dostrzegł nic niepokojącego. Po prostu stary domek kempingowy. Zniszczona, rozpadająca się drewniana rudera, w której spotykali się okoliczni narkomani. Na miejsce schadzek zdecydowanie nie wyglądała. Wewnątrz śmierdziało moczem i odchodami. Czuć było też słodki mdlący zapach śmierci. W rogu oparty o ścianę siedział młody, może trzydziestoletni mężczyzna. Głowa opadła mu na ramię, pustymi oczami wpatrywał się w przestrzeń. Ręce położył na kolanach. Na nadgarstkach widniały długie głębokie cięcia.

–Komisarz Chmiel sądzi, że przetrzymywał tu dziewczynę, a jak przestaliśmy go podejrzewać, to… – Wskazał na bałagan w domku.

175

–A co pan myśli, komisarzu? – Nawrocki zwrócił uwagę na szczególną nutę w głosie Madery. Spojrzał na niego badawczo. Z twarzy tamtego nie dało się nic wyczytać. Była spokojna, prawie obojętna.

–No cóż – odparł powoli – ja myślę zupełnie inaczej. – Przyglądał się Michałowi równie uważnie jak on jemu.

Propozycja spotkania nie była tak zaskakująca jak prośba o zachowanie sprawy w tajemnicy. Madera nie wiedział, co o tym myśleć. Dlaczego Nawrocki miałby ukrywać swoje działania przed przełożonymi? Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, ale nie widział powodu, dla którego miałby odmówić. Jeśliby zaszła taka konieczność, zawsze mógł wycofać się z obietnicy dochowania sekretu.

–Nie wydaje mi się, żeby ofiara była tutaj przetrzymywana – powiedział w końcu Madera. – Te strzykawki wyglądają na świeże – wskazał – a faceta mieliśmy na oku. Nie mógł jej tutaj więzić. Ktoś by to zauważył.

–A skąd się wzięła tutaj policja z Lipniowa? Nie nasz rejon…

–Mieliśmy kilka przesłuchań na waszym terenie i poprosiłem o współpracę – wyjaśnił Madera. – Wracaliśmy już, kiedy zadzwonił Chmiel z wiadomością, że anonimowy informator wskazał miejsce przetrzymywania dziewczyny…

–A ponieważ byłem bliżej, uznałem, że nie ma na co czekać – dokończył tamten, stając za ich plecami. – Niestety, dziewczyna była już zimna, a on wykrwawił się na śmierć. Ciało było jeszcze ciepłe, musiało się to stać kilka minut przed moim przyjazdem – opowiadał.

–Kto dzwonił? – zapytał Nawrocki, nawet nie starając się ukryć swojej niechęci do niego.

–Anonim – odparł Chmiel. – Pewnie on sam. – Wskazał na wynoszone właśnie zwłoki. – Szkoda, że nie zdążyłem – dodał z ciężkim westchnieniem.

–Rzeczywiście, szkoda – przytaknął z ironią Michał.

–Co ty tu robisz? – Krzysztof wpatrywał się w niego ze złością.

–Byłem w pobliżu – odparł spokojnie. – Tak samo jak ty… – dodał.

Madera nawet nie drgnął, słysząc to jawne kłamstwo.

–W pobliżu? – Przeciwnik nie podjął zaczepki. – A cóż takiego jest w pobliżu?

–Udało się wam ustalić coś jeszcze, panie komisarzu? – Michał zignorował pytanie.

176

–Nic więcej, niestety. – Madera obrzucił zaintrygowanym spojrzeniem obu policjantów z Lipniowa. – Przepraszam na chwilę… – Skinieniem głowy odwołał na bok Janocha i szeptali przez chwilę.

Michał patrzył na pracę ekipy zabezpieczającej ślady. Nie zwracał uwagi na Krzysztofa, który przyglądał mu się w zamyśleniu.

–No cóż – zwrócił się do nich ponownie Madera – resztę pracy zrobią technicy. Nic tu po nas. Proponuję się zbierać – powiedział.

–Powiadomicie nas o ustaleniach? – zapytał Nawrocki.

–Jeśli zajdzie potrzeba – odparł tamten. Z jego twarzy nie dało się niczego wyczytać.

Michał pożegnał się i odszedł do samochodu. Wydało mu się dziwne, że komisarz nie próbował się dowiedzieć, o czym mieli dziś porozmawiać. Niemniej był wdzięczny, że tamten nie wsypał go przed Chmielem. Jeśli dojdą do porozumienia, miał szansę spędzić ostatnie dni w Lipniowie w sposób produktywny. Tamten facet wydawał się całkiem rozsądny, obaj tak samo nie dali się nabrać na to zainscenizowane morderstwo z samobójstwem. Nawrocki jednak wiedział doskonale, że same przeczucia to za mało. Liczą się dowody. Jeśli niczego nie znajdą, sprawa zostanie uznana za rozwiązaną i zamknięta.

Samochód podskakiwał na leśnej drodze. Nagle pod butem Michała coś zaszeleściło. Zerknął pod nogi. Spod siedzenia wysunęła się złożona na pół kartka. Sięgnął po nią, starając się nie spuszczać wzroku z krętej, pełnej wybojów drogi.

„Brzeziny, pub Jemioła, 20.00, parking z tyłu”, przeczytał.

Zadowolony wcisnął papier do kieszeni.

177

Rozdział XIII

1.

–Jak się czujesz? – Edyta z troską przypatrywała się przyjaciółce.

Mimo zaczerwienionych i zapuchniętych oczu Lidka wyglądała trochę lepiej. Pozwoliła Edycie zabrać się na piętro, gdzie doprowadziła się do porządku.

–Lepiej. – Przyjaciółka głośno wydmuchała nos w chusteczkę. – Przepraszam za tę scenę – dodała w poczuciu winy. – Nie chciałam robić ci kłopotu. Masz dość własnych…

–Lepiej powiedz, co się stało – zażądała Edyta.

–Piotr ostatnio dziwnie się zachowuje – odpowiedziała niechętnie tamta.

Edyta milczała, ale nie odrywała od niej intensywnego spojrzenia. Przyjaciółka zaczęła powoli opowiadać zdarzenia z kilku ostatnich tygodni. Podzieliła się też swoją obawą, że Piotr może zażywać narkotyki.

–Boję się go – wyznała na końcu.

–Rozumiem. – Edyta zacisnęła wargi. Nie wiedziała, jak jej pomóc. Najlepiej by było, gdyby Lidka go zostawiła. Powinna myśleć o sobie i o dziecku.

–W dodatku dzisiaj… – Aż się wzdrygnęła na wspomnienie huku, z jakim rozprysnął się kubek.

–Co dzisiaj? – nalegała Edyta.

–Pamiętasz ten artykuł o zaginionej dziewczynie z Brzezin? Dziś rano była u nas policja – opowiadała, gdy Edyta cicho przytaknęła. – Pytali, co Piotr robił w nocy z trzydziestego czerwca na pierwszego lipca. To wtedy ona zaginęła.

–Czekaj, czekaj. – Edyta nie zrozumiała. – Co ma wspólnego Piotr z zaginięciem dziewczyny? Jest podejrzany?

–Nie – zaprzeczyła gwałtownie Lidka. – To znaczy, chyba nie – poprawiła się. – Ktoś widział samochód taki jak nasz w pobliżu miejsca, gdzie ostatni raz widziano tę małą. Podobno sprawdzali wszystkich właścicieli takich samochodów w okolicy.

178

–To sensowne – przyznała Edyta. – Co cię niepokoi? Myślisz, że twój mąż mógł mieć coś wspólnego…

49
{"b":"586706","o":1}