Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

–Co się dzieje? Mam wzywać pogotowie?

–Nie, no co ty! – wystraszyła się Lidka. – Zamyśliłam się tylko…

–Weszłaś tu blada jak ściana z taką miną, jakby… sama nie wiem… – Nie potrafiła ubrać swoich wrażeń w słowa.

–Nie, coś mi się przypomniało. Nie chciałam cię wystraszyć. Przepraszam. – Lidka uśmiechnęła się zażenowana.

–Siadaj. – Tamta zaprowadziła ją do kantorka. – Co się stało? Mów prawdę…

–Mówiłam, że nic. – Lidka przewróciła oczami. – Chciałam cię zaprosić na obiad. Samotność i nuda mnie tu przywiały – przyznała się po chwili.

–Aha… – Edyta popatrzyła na nią badawczo.

–Serio – zapewniła ją Lidka, wzdychając ciężko. – Musiałam się wyrwać z tego domu.

–Coś się dzieje?

–Dlaczego ma się coś dziać? – zdziwiła się Lidka. – Hałas i nuda. Wiem, że to brzmi absurdalnie, bo jak jest hałas, to coś się dzieje, ale nie na moim podwórku, że tak powiem. Piotr nie ma dla mnie czasu, bo albo wrzeszczy na robotników, albo siedzi w hurtowni. A jak już wszyscy sobie pójdą, a hurtownia jest zamknięta, to ślęczy u siebie nad projektami, a ja szaleję.

59

–Rozumiem. – Edyta odzyskała spokój. – Ale wiesz co? – zachichotała. – Myślenie chyba ci szkodzi. Jeśli zawsze wtedy masz taki wyraz twarzy, jak przed chwilą, kiedy tu weszłaś, to ja dziękuję. Miałaś taką ponurą minę…

–Rzeczywiście, bardzo śmieszne. – Lidka się wykrzywiła. – Idziemy na obiad? Jestem głodna.

–Z obiadem może być problem – odrzekła z wahaniem jej nowa koleżanka.

–Nie masz czasu?

–Czas by się znalazł, ale miałam ostatnio spięcie z właścicielką… Chyba nie jestem tam mile widziana.

Nie żebym kiedykolwiek była, pomyślała w przypływie czarnego humoru, jednak nie powiedziała tego na głos. Sianecka zażądałaby wyjaśnień, a ona wyjaśnić niczego nie mogła i nie chciała.

–Aha. To może coś zamówimy tutaj? Może być pizza? Nie będzie ci przeszkadzało? – zaproponowała Lidka. Nie miała ochoty iść sama do restauracji.

–Świetny pomysł – rozpromieniła się Edyta. – Na co masz ochotę?

–Na wszystko. – Przyjaciółka zabawnie zmarszczyła nos. – Serio – dodała, widząc jej niedowierzające spojrzenie.

–Co miałaś na myśli, mówiąc o spięciu? – zapytała, gdy Edyta uporała się z zamówieniem.

–Różnicę zdań.

–Na temat jedzenia? Chyba nie, było bardzo smaczne.

–Nie, nie na temat jedzenia. Sprawy… – urwała na chwilę, zastanawiając się, co powiedzieć – osobiste. Wiesz, znamy się od lat i nigdy nie darzyłyśmy się sympatią. Delikatnie mówiąc.

–Dlaczego?

–Czy ty musisz wszystko wiedzieć? – zirytowała się. – Przecież właściwie się nie znamy. Dlaczego mam ci się spowiadać?

–Hm… No tak… – Lidka się zaczerwieniła.

–Daria Wawrzecka to kłamliwa suka i dziwka. Zawsze taka była i inaczej nie potrafię o niej myśleć – wyrzuciła z siebie jednym tchem Edyta.

–Aha. Czyli to nie na mnie jednak jesteś zła. – Lidka nie potrafiła opanować uśmiechu. Już myślała, że przesadziła z ciekawością, gdy tamta zdenerwowała się jej pytaniami.

–Nie, nie na ciebie. Przepraszam. Po prostu bardziej wyprowadziła mnie z równowagi, niż myślałam.

60

–Rozumiem. Też miałam dzisiaj małe spięcie. Wiesz, ta nasza pomoc jest jakaś dziwna… Nie lubi mnie. Chyba jej podpadłam – wyznała.

–A co dokładnie się stało?

–Tak właściwie to nie mam pojęcia. Nie odzywa się do nas. Jak już musi, to odpowiada monosylabami. A dzisiaj ni z tego, ni z owego mówi do mnie: „Powinna pani stąd wyjechać”.

–To wszystko? – zapytała Edyta, gdy Lidka wypowiedziała ostatnie słowa scenicznym szeptem i zamilkła.

–Tak. Potem rozejrzała się dookoła, przeżegnała i poszła do kuchni. Idę za nią i pytam, co to miało znaczyć, a ona mi kłamie w żywe oczy, że nic nie mówiła. – Prychnęła z irytacji. – To chore! Nie mam pojęcia, o co jej chodzi?! I czemu się wypiera, skoro przecież mówiła…

–Hm… – Edyta patrzyła na nią zamyślona.

–A jakby tego było mało – Lidka zaczęła nowy temat – zażądałam od Piotra wyjaśnień na temat śmierci stryja, a mój mąż zaczął kręcić, że nic nie wie, a właściwie to o co mi dokładnie chodzi. Potem się plątał, że niby nie chciał mnie denerwować, a na końcu znowu oświadczył, że nic nie wie. Więc nic nie wie czy nie chciał mnie denerwować? A skoro nie chciał mnie denerwować, to co takiego wie, co miałoby mnie zdenerwować? I skoro uważa, że sprawa śmierci stryja mogłaby mnie zdenerwować, to znaczy, że wydarzyło się coś tak strasznego, że on uważa, że powinien to przede mną ukrywać! Więc sam sobie przeczy i… chyba się zamotałam – przyznała po chwili namysłu, gdy złość już uleciała. – Ale rozumiesz, o co mi chodzi?

–Zrozumiałam: wiedzieć, ukrywać i denerwować… – Edyta patrzyła na nią z powagą, choć w jej oczach błyszczały iskierki uśmiechu. Rozbawiła ją pełna żaru przemowa Lidki, a nie opisana sytuacja.

–W dodatku zginęła mi twoja książka – pożaliła się nowa przyjaciółka.

–Jak to, zginęła?

–No zaginęła. Przysięgłabym, że zostawiłam ją w bibliotece… Oczywiście winnych nie ma. Piotr nic nie wie, ale uważa, że nie powinnam czytać głupot. Pani Zofia prawie się obraziła, jak ją posądziłam, że musiała ją przełożyć podczas sprzątania. Są jeszcze robotnicy, ale oni nie wchodzą do biblioteki, przynajmniej z tego, co mi wiadomo – dokończyła z naciskiem Lidka.

–Może sama ją gdzieś przełożyłaś – zasugerowała Edyta.

–Może – przyznała. – Nie mówię, że nie. Ale co mi szkodziło sprawdzić inne ewentualności… – Roześmiała się.

–Dobrze się czujesz?

61

–Tak. – Machnęła ręką. – To hormony. Mam takie zmiany nastrojów, że sama za sobą nie nadążam. Potrafię płakać bez powodu, a za chwilę jestem bezgranicznie szczęśliwa. Standard. Powinnaś sama spróbować – zaproponowała.

–Nie, dzięki. Wolę koty. – Edyta przewróciła oczami.

–Koty? – zdziwiła się Lidka.

–Koty – potwierdziła. – Oho, jest pizza! – zerwała się z krzesła.

–Ja zapłacę! – krzyknęła Lidka.

–Po połowie – odparła Edyta, biegnąc do drzwi.

Lidka rozsiadła się wygodniej na fotelu, kładąc stopy na krześle. Edyta nie powinna mieć nic przeciwko temu, przyszła matka ma swoje przywileje. Zaburczało jej w brzuchu. To trwało zbyt długo. Wstała z westchnieniem zdecydowana odebrać pizzę nawet siłą, taka czuła się głodna. Zatrzymał ją w miejscu zaniepokojony głos nowej przyjaciółki. Zaczęła przysłuchiwać się rozmowie.

–Jesteś pewien? To była ta dziewczyna?

Lidka nie zrozumiała odpowiedzi dostawcy.

–I co? Nie pokazała się więcej

–…

–A twoi koledzy? Też nic?

–…

–Słuchaj, może zadzwoń pod numer na plakacie, dobrze? Jej ojciec będzie ci bardzo wdzięczny.

–…

–Tak, powiem, ale lepiej sam też do niego zadzwoń. On zna córkę, może wpadnie na coś, na co ty nie zwróciłeś uwagi, a…

–…

–Dzięki, to dla ciebie. – Edyta wyjęła z torebki banknot, który zaraz zniknął w kieszeni chłopaka.

–Co się dzieje?

Dopiero teraz zorientowała się, że Lidka musiała słyszeć ich rozmowę.

–Zaraz ci powiem, tylko najpierw muszę do kogoś zadzwonić. – Podała jej ciepłe jeszcze pudła.

Sięgnęła po komórkę i wybrała numer Jana Bartkowiaka. Włączyła się poczta głosowa. Edyta westchnęła niezadowolona i po sygnale zaczęła mówić:

–Panie Janie, tu Edyta Mielnik z księgarni na rynku. Przed dwoma miesiącami ktoś widział u nas pana córkę. Proszę skontaktować się ze mną

17
{"b":"586706","o":1}