62
jak najszybciej. Do zobaczenia. – Uznała, że ta krótka informacja wystarczy. Nie chciała wzbudzać w nim próżnej nadziei. Zaznaczyła wyraźnie, że Elka była widziana w okolicy dwa miesiące temu. Od tamtej chwili upłynęło dużo czasu. Teraz dziewczyna mogła być wszędzie. Edyta miała tylko nadzieję, że nastolatka znajduje się jak najdalej od Lipniowa.
Przynajmniej wiadomo, że ta dziewczyna rzeczywiście tutaj dotarła, pomyślała. Niestety, nie była to dobra wiadomość. Po chwili namysłu wybrała jeszcze jeden numer i poprosiła o połączenie z komisarzem Nawrockim.
63
Rozdział V
1.
Edyta jadła powoli swój kawałek pizzy, przyglądając się z niemym podziwem pochłaniającej wielką porcję Lidce.
–Już mi lepiej… – westchnęła przyszła matka, z zadowoleniem poklepując się po brzuchu. – Teraz mów! – rozkazała, zastanawiając się jednocześnie, czy zmieści jeszcze jeden kawałek.
–Chwila… – Edyta wytarła usta serwetką. – Widziałaś ogłoszenie na zewnątrz?
–Nie, a co?
–No tak… – westchnęła, kiwając pobłażliwie głową. Jeśli sądzić po tempie i ilości pochłoniętej pizzy, Lidka była zaprogramowana wyłącznie na jedzenie. – Kilka dni temu spotkałam pewnego mężczyznę. Nazywa się Jan Bartkowiak. Jego córka uciekła z domu.
–Tak bez powodu chyba nie uciekła… – zauważyła sceptycznie Lidka.
–Myślę, że to nie jest zły człowiek. Dziewczyna ma ledwie piętnaście lat. To jeszcze prawie dziecko.
Edyta odłożyła swój trójkąt pizzy do pudełka. Straciła apetyt, w przeciwieństwie do Lidki, która sięgnęła po tamten kawałek i zaczęła go pochłaniać. Najwyraźniej nie przeszkadzało jej, że jest już nadgryziony.
–Przepraszam – wymamrotała z pełnymi ustami – zamierzałaś go zjeść?
–Nie krępuj się. – Edyta machnęła tylko ręką.
–Dzięki. – Lidka przełknęła. – I co z tą dziewczyną?
–Podobno wybierała się do Lipniowa. Przyjechał jej szukać. Ten dostawca ją rozpoznał.
–Naprawdę? – W głosie przyjaciółki słychać było ekscytację. – To dobra wiadomość!
–Niekoniecznie. – Edyta skrzywiła się lekko. – Nie jest pewien na sto procent, że to ona. Wiesz, łatwej rozpoznać kogoś na zdjęciu niż na ziarnistym plakacie. Poza tym minęły już dwa miesiące.
64
–No tak… – Tamta sie zmartwiła. – Ale przynajmniej wiadomo, że żyje i że tu była. Może ktoś jeszcze ją zapamiętał? – zastanawiała się głośno. – Wiesz, tak sobie myślę, mam masę czasu, mogłabym pokręcić się po mieście i popytać – zaproponowała.
–Zwariowałaś? Nikogo tu nie znasz. Wpadniesz w kłopoty. – Edyta była zdecydowana wybić jej ten pomysł z głowy.
–Tu jesteśmy! – zawołała, słysząc głośne „dzień dobry”. Zza regałów wyszedł siwowłosy mężczyzna.
–To pani? – Rzucił się do Lidki, która aż się zachłysnęła wystraszona.
–Nie, nie. – Edyta uzmysłowiła sobie, że Bartkowiak źle zrozumiał sytuację. – Ona nie widziała pana córki. To moja przyjaciółka.
–Lidia Sianecka. – Lidka podała mu rękę na powitanie, gdy przestała się krztusić.
–Jan Bartkowiak – przedstawił się. – Przepraszam, nie chciałem pani przestraszyć. To napięcie… – usprawiedliwiał się zażenowany.
–Nie przestraszył mnie pan. – Uśmiechnęła się wyrozumiale. – Tylko trochę zaskoczył.
–Co z moją Elą? – zwrócił się do Edyty, patrząc na nią pełen nadziei.
Lidka spoglądała na niego ze współczuciem. Widziała, jak zaciskał dłonie w pięści, daremnie próbując opanować emocje.
–Dostawca z pizzerii widział ją dwa miesiące temu. Jest prawie pewien – Edyta zaakcentowała słowo „prawie” – że to była ona. Chciała u nich pracować, ale ten chłopak nie wie, co było dalej. Szef poprosił o zgodę rodziców i dziewczyna więcej się nie pokazała. Dam panu namiary na pizzerię. Może na miejscu dowie się pan czegoś więcej.
–Myśli pani, że to ona? – Głos mu się łamał z przejęcia.
–Nie wiem, czas się zgadza.
–Była tu… – szepnął. Wyciągnął z kieszeni chusteczkę i przycisnął do oczu. – Była tu… – Edyta podtrzymała go w ostatniej chwili, żeby nie upadł.
Lidka zerwała się i podsunęła mu fotel.
–Niech pan się nie waży mdleć! Jestem w ciąży i nie wolno mi dźwigać! Zostanie pan na podłodze! – oświadczyła twardo.
Groźba podziałała. Bartkowiak opanował się i usiadł na fotelu zajmowanym jeszcze przed chwilą przez przyszłą matkę. Wpatrywał się w nią oczami mokrymi od łez.
–Proszę… – Edyta podała mu szklankę wody. Zerknęła z uznaniem na Lidkę. Nie spodziewała się po niej takiego refleksu, ale ważne, że podziałało.
65
Nie dałyby rady utrzymać bezwładnego mężczyzny, gdyby postanowił jednak zemdleć.
–Lepiej? – zatroskała się Lidka, nie wiedząc, jak interpretować jego natarczywe spojrzenie.
–Tak, dziękuję – odrzekł. – Przepraszam, że tak się gapię, ale ma pani zupełnie taki sam odcień włosów jak moja Elka.
–Ach, tak. – Uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny, starając się ukryć zakłopotanie. Nie miała pojęcia, jak się zachować. Nie zetknęła się nigdy z takim nieszczęściem i nie była za dobra w pocieszaniu. Zresztą cóż mogła mu powiedzieć? Że wszystko będzie dobrze? – zastanawiała się. Nie ma słów, które mogłyby ukoić rozpacz po utracie dziecka.
–Przykro mi – powiedziała w końcu łagodnie
–Witam!
Lidia nie zauważyła wejścia tego mężczyzny i podskoczyła gwałtownie. Z niezadowoleniem odnotowała, że ostatnio zrobiła się bardzo nerwowa, choć właściwsze byłoby tu określenie lękliwa. Doszła do szybkiej konkluzji, że to ten ogromny dom tak na nią działa. Budzi w niej poczucie osamotnienia i jakieś irracjonalne obawy. Ona sama nadal jest normalna, zapewniała się w myślach.
–Najwyższa pora – powitała zgryźliwie nieznajomego Edyta.
Lidka spojrzała na nią zdumiona. Takiej jej dotąd nie znała. Nie rozumiała, dlaczego przyjaciółka z taką niechęcią patrzy na wysokiego przystojnego mężczyznę.
Nie był wprawdzie w jej typie, ale patrząc na niego obiektywnie, trudno było nie zwrócić uwagi na stanowcze rysy, pełne usta i głęboko osadzone szare bystre oczy. Twarz mężczyzny rozjaśnił na chwilę uśmiech, szybko zastąpiony obojętnością. Lidka zdążyła jednak zauważyć, że złośliwość Edyty wywołała w nieznajomym pełne życzliwości rozbawienie. W żadnym razie nie wyglądał na urażonego.
–Jestem po pracy. O co chodzi? – zapytał spokojnie.
–Mamy informacje w sprawie zaginionej dziewczyny. – Edyta nadal była na niego zła, ale starała się opanować.
–To jest pan…
–Znamy się – przerwał jej Nawrocki. – Jakie informacje?
–Znacie się? – zamrugała zdziwiona. Na jej twarzy pojawiła się niepewność.
66
–Tak, pan komisarz skontaktował się ze mną – wyjaśnił Bartkowiak. – Zaoferował pomoc, ale oficjalnie niewiele mógł zrobić. Obiecał, że rozejrzy się w wolnym czasie po miasteczku.
–No proszę… – rzuciła Nawrockiemu szybkie uważne spojrzenie.
–No więc czego się dowiedzieliście? – zapytał, mrużąc oczy.
–Dwa miesiące temu starała się o pracę w miejscowej pizzerii, ale zażądano zgody rodziców na podjęcie pracy i więcej się nie pokazała – odezwała się Lidka.
–A pani jest…? – Zawiesił głos, przyglądając się nieznajomej wysokiej blondynce.
–Lidia Sianecka. Jestem koleżanką pani Mielnik – wyjaśniła. – A pan?
–Komisarz Michał Nawrocki – przedstawił się, pokazując legitymację.