Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

–Przepraszam, że panią nachodzę, ale to ważne – powiedziała do przyglądającej jej się siostry Bartkowiaka.

–Spodziewałam się pani wcześniej – powiedziała Małgorzata Milner, zapraszając ją ruchem dłoni do domu. – Skąd pani jest?

–Wsiadłam w samochód zaraz po naszej rozmowie. – Edyta pierwsza weszła do środka i zatrzymała się w niewielkim przedpokoju, gdzie stał wieszak na ubrania i skrzynia na buty. Nic więcej tu się nie mieściło. – Przyjechałam z Lipniowa.

–Z Lipniowa… – powtórzyła tamta łamiącym się głosem. – Proszę, niech pani wejdzie do pokoju – wykrztusiła, gdy trochę się opanowała.

Edyta usiadła na sofie i popatrzyła ze współczuciem na panią domu. Ojciec Elki mówił, że sprzedał mieszkanie i przewiózł rzeczy do siostry. Nie miała jednak pojęcia, że to słaba, schorowana kobieta. Z niewiadomego powodu spodziewała się zastać kogoś młodszego.

–Więc pani wie, co spotkało naszą Elżbietkę… – odezwała się drżącym głosem Małgorzata Milner. W oczach błysnęły jej łzy, które otarła chusteczką, ale niewiele to pomogło.

–Tak, wiem. Właśnie w tej sprawie chciałam rozmawiać z panem Janem, ale nie mogłam się z nim skontaktować. Zadzwoniłam więc do pani i dowiedziałam się, że brat nie żyje. Nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Tak mi przykro. – Edyta umilkła, nie wiedząc, jak przejść do zasadniczego tematu. Interesowały ją nie tylko same okoliczności śmierci Bartkowiaka; po drodze wpadła jej do głowy myśl, że ciotka dziewczyny mogłaby wystąpić z wnioskiem o zbadanie DNA znalezionego ciała.

–Janek zginął w wypadku, gdy wracał z Lipniowa na pogrzeb – powiedziała tamta po dłuższym milczeniu.

–Jak to się stało? – zapytała łagodnie Edyta.

–Nie wiadomo. Uderzył w drzewo. Policja mówi, że prawdopodobnie zasłabł za kierownicą. Był po zawale.

118

–A jak pani uważa? – Edyta odnotowała, że pani Milner nieświadomie zaakcentowała słowa „policja mówi”, jak gdyby ona sama się z taką tezą nie zgadzała.

–Myślę, że on nie chciał żyć…

Młoda kobieta pokiwała głową ze zrozumieniem. Samobójstwo. Sama o tym myślała. Niepokoiła ją tylko zaskakująca analogia między tymi wypadkami. Takie zbiegi okoliczności się nie zdarzały.

–Pogrzeb Elżbietki i Janka odbył się tydzień temu – poinformowała ją siostra Bartkowiaka.

–Tydzień temu? – Edyta była zaskoczona.

–Tak, zakład pogrzebowy przywiózł tu Elżbietkę. Wszyscy są pochowani w jednym grobie. Cała rodzina razem. Ale nie tak powinno być, nie tak… – Zamilkła, spoglądając pustym wzrokiem w przestrzeń.

Edyta dopiero teraz zorientowała się, że jej rozmówczyni jest pod wpływem leków uspokajających. Zapewne stąd te chwilowe wahania nastroju i dlatego tak często popadała w zamyślenie.

–Pani Małgorzato – dotknęła delikatnie jej dłoni, by zwrócić na siebie uwagę – może mi pani dokładnie powtórzyć, co powiedziała policja o wypadku brata?

–Samochód zjechał z drogi i uderzył w drzewo. Pewnie Janek zasłabł.

–Nic więcej? Nie robiono żadnych badań? – dociekała Edyta.

–Badań? – Pani Milner zmarszczyła czoło w głębokim namyśle. – Chyba sprawdzali, czy nie był pijany, ale nie jestem pewna.

–Pani Małgorzato, czy mogłabym zobaczyć rzeczy pani brata?

–Rzeczy mojego brata? – powtórzyła tamta zdziwiona. – Po co?

–Podejrzewam, że to nie był zwyczajny wypadek. Myślę, że ktoś mógł go zaaranżować…

–Ale dlaczego? – Była wyraźnie wstrząśnięta.

–Pan Bartkowiak rozpoznał Elkę tylko po medaliku… – Edyta się zawahała. Nie mogła powiedzieć tej kobiecie, że jej bratanica żyje, gdyż sama w to nie wierzyła, a rozbudzanie takiej nadziei byłoby okrucieństwem. Nie mogła też powiedzieć, że ciało Elki może leżeć gdzie indziej, a w rodzinnym grobie pochowano zwłoki innej dziewczyny. – Chodzi o badania DNA – wykrztusiła w końcu. – Żeby mieć pewność.

–Myśli pani, że mój brat się pomylił? – zapytała z niedowierzaniem Małgorzata. – Że nie rozpoznał własnego dziecka?

119

–Znaleziona dziewczyna była… trudna do rozpoznania – dokończyła w końcu oględnie.

–Kim pani właściwie jest i czego pani chce? Dziennikarką? – Na twarzy jej rozmówczyni pojawiła się podejrzliwość.

–Nie, nie – zaprzeczyła pospiesznie Edyta. – Pomagałam pani bratu szukać Elki. Jestem pewna, że gdyby nie zginął, wystąpiłby o te badania – skłamała. – Może pani zechciałaby się nad tym zastanowić…

–Ależ co pani mówi? – odparła zbulwersowana kobieta. – Przecież Elż-bietka jest pochowana z matką i ojcem. Policja była pewna, że to ona, Janek też. Dzwonił do mnie tego dnia, kiedy miał wracać, i powiedział, że wszystko już załatwione. Zakład pogrzebowy miał odebrać ciało i przewieźć tutaj. Nic nie wspominał o żadnych badaniach. Po co urządzałby pogrzeb, gdyby miał wątpliwości? Wracał do domu na pogrzeb dziecka… – Urwała, nie mogąc złapać tchu.

–Podać coś pani? Może wody? – Edyta wystraszyła się, ale pani Milner pokręciła przecząco głową.

–Nic mi nie jest. Zdenerwowałam się. To wszystko. Lepiej niech pani już idzie. – Z trudem wstała z fotela.

–Pani Małgorzato, czy brat jeszcze coś mówił, kiedy dzwonił tamtego dnia? – zapytała Edyta, rozpaczliwie próbując uzyskać choć cień informacji.

–Nic więcej. Płakał tylko – powiedziała sucho kobieta. – Proszę już iść…

–Czy mówił coś, co mogłoby wskazywać, że ma zamiar się zabić? – dociekała uparcie.

–Kim pani jest? Czego pani ode mnie chce?! Zaraz zadzwonię po policję! – Małgorzata Milner ze zdenerwowania zaczęła krzyczeć.

–Przepraszam, nie zamierzałam pani wystraszyć. Proszę mi tylko powiedzieć… – Edyta urwała, widząc, że tamta odwraca się od niej i sięga po telefon. – Już wychodzę – rzuciła szybko i zamknęła za sobą drzwi.

4.

Nawrocki przeglądał materiały przesłane e-mailem przez Darka Słowikowskiego. Prosił o dane z ostatnich pięciu lat. Rozważając różne warianty, musiał przyjąć, że istnieje znaczne prawdopodobieństwo, iż Elka nie żyje, a to by znaczyło, że w okolicy Lipniowa jakiś zwyrodnialec zamordował dwie nastolatki. Gdyby chodziło o jedną ofiarę, można by się zastanawiać, czy to nie

120

fatalny zbieg okoliczności, ale dwie? Nie. Nawrocki podejrzewał, że morderca działa od dłuższego czasu. Początkującemu sprawcy nie udałoby się zachować wystarczająco dużo zimnej krwi, by wskazać policji miejsce ukrycia ciała poprzedniej ofiary tylko po to, aby skierować śledczych na fałszywy trop. Michał poprosił o wykaz zaginionych młodych kobiet w wieku od piętnastu do osiemnastu lat, o wyglądzie podobnym do znalezionej dziewczyny. Nie spodziewał się takiego zalewu danych. Sam jeden nie miał szans się z tym uporać. Policja w ciągu roku przyjmuje około dwudziestu tysięcy zgłoszeń. Znaczna część zaginionych szybko się odnajduje, młodzież ucieka albo robi sobie kilkudniowe wycieczki, z których wraca bez kasy. Darek sporo się napracował, odsiewając niepasujące wyglądem nastolatki, ale i tak na ekranie było kilkaset nazwisk.

121

Rozdział IX

1.

Edyta włożyła nową płytę do odtwarzacza. Była zmęczona i zła na siebie, że wyruszyła tak późno w drogę powrotną. Powinna się zatrzymać w przydrożnym motelu i jechać do domu rano. Ale jakoś dała sobie radę i najpóźniej za godzinę znajdzie się w swoim łóżku. Im bliżej była domu, tym bardziej znużenie dawało jej się we znaki. Monotonna droga działała usypiająco. Z obu stron szosy ciągnął się czarny las, długie światła samochodu rozjaśniały noc. Edyta z niepokojem zerknęła na pomarańczowy księżyc. Nie lubiła pełni. Wprawiała ją w dziwny nastrój, jakby miało się wydarzyć coś złego.

33
{"b":"586706","o":1}