–Zgadzam się z tobą w kilku punktach – powiedziała Edyta. – Ale nie możesz być pewien, że ona żyje. To optymizm na wyrost. Załóżmy, że tamto ciało to jednak Elka, a morderca je ujawnił, bo się obawiał, że jak dojdzie do śledztwa, to w końcu znajdzie się ktoś, kto go z nią widział. A teraz załóżmy, że to nie Elka, wtedy mógł mieć ten sam powód, żeby ujawnić tamto ciało. Bał się, że ktoś mógłby sobie coś przypomnieć i zadawać niewygodne pytania, kiedy ją widział i co robił. Ale to nie znaczy, że ona żyje. Myślisz, że dobrowolnie oddałaby komuś swoje rzeczy?
–Ja muszę wierzyć, że ona żyje – odparł z naciskiem Michał. – Wolę szukać żywej zaginionej niż martwej. Jesteś w stanie to zrozumieć?
W jego oczach było tyle bólu, że Edyta mogła jedynie kiwnąć głową.
–Ta sprawa cię zniszczy – szepnęła.
103
4.
Edyta skończyła wypełniać formularze. Połowa każdego miesiąca przyprawiała ją o ból głowy, czerwiec pod tym względem się nie wyróżniał. Comiesięczne rozliczenia były jej drogą przez mękę. Dzisiaj po raz pierwszy cieszyła się, że dzięki nim może się oderwać od ponurych rozmyślań.
Ostatnie tygodnie były wprawdzie spokojne, ale słowa Michała uporczywie rozbrzmiewały echem w jej głowie. W okolicy krążył morderca. Nie wiadomo, czy znaleziona dziewczyna była jego jedyną ofiarą. Przecież mogło być ich więcej. I kolejny problem: Edyta obawiała się, że Nawrocki wpada w obsesję. Dobrze wiedziała, co to znaczy podporządkować swoje życie jednemu celowi i pozwolić, by przeciekało przez palce.
Zamknęła oczy, ale w jej głowie kłębiły się obrazy. Czuła się tak, jakby ktoś jej podłączył projektor filmowy: śliczna twarzyczka ze zdjęcia migała na zmianę z jej wyobrażeniem znalezionej dziewczyny. Słyszała w głowie głos komisarza: „ciało było tak zmasakrowane, że twarzy nie dało się rozpoznać… rozpoznał ją po medaliku”.
Wyprostowała się gwałtownie. Zapamiętała wszystko doskonale, tylko że to nie były słowa Michała! Mówił, że twarzy nie można rozpoznać z powodu rozkładu. Ale tamta pierwsza informacja nie stanowiła dla niej zaskoczenia. Już to słyszała. Od Darii. Skąd ona wiedziała?
Edyta szybko zamknęła księgarnię. Musi o tym powiedzieć komisarzowi, nawet jeśli miałoby się okazać, że istnieje jakieś proste wyjaśnienie.
Przez szybę wystawową zobaczyła odjeżdżające auto. Rozpoznała samochód Wawrzeckiej. Nie było jeszcze dwudziestej drugiej, a tamta zawsze zostawała w restauracji przynajmniej do północy. Zaciekawiona Edyta postanowiła sprawdzić, dokąd jedzie. Pobiegła do samochodu. Po raz pierwszy dziękowała projektantowi ruchu w Lipniowie za jednokierunkowe uliczki. Zdołała dogonić Darię, gdy ta wyjeżdżała z miasteczka. Edyta wyłączyła światła. Księżyc w wystarczającym stopniu rozjaśniał drogę. Nie chciała, żeby Wawrzecka zobaczyła reflektory śledzącego ją samochodu. Wybrała numer Nawrockiego, ale rozłączyła się, zanim usłyszała sygnał. Co miałaby mu powiedzieć?
Nagle Daria zwolniła i skręciła w leśny trakt prowadzący na kemping. Edyta, nie włączając świateł, jechała za nią powoli. Minęła parking i wjechała
104
między drzewa, gdzie kończyła się droga. Edyta zaparkowała samochód przy jednym z letnich domków i wysiadła. Zadrżała, gdy otoczył ją nocny chłód. Wybiegła z księgarni tak jak stała – w cienkiej wydekoltowanej sukience bez rękawów. Rozpuściła włosy, żeby choć trochę okryć plecy i ramiona. Skuliła się i zaczęła ostrożnie przeciskać się między samochodami.
Zatrzymała się przy ostatnim w rzędzie i ukryła za nim. Daria stała w cieniu drzew. Nie była sama. Edyta nie potrafiła rozpoznać drugiej osoby. Sądząc po głosie, był to mężczyzna. Wychyliła się, usiłując uchwycić choć strzęp rozmowy, a wtedy ktoś wciągnął ją za samochód, a jej otwarte do krzyku usta zakryła czyjaś ręka. Edyta machnęła łokciem w tył, celując na oślep, by wyrwać się napastnikowi, ale ten jedną ręką zakrywał jej usta, a drugą unieruchomił ją w taki sposób, że klęczała na trawie, siedząc na piętach, przyciśnięta do jego torsu.
–Przestań! – Znajomy głos sprawił, że zamarła. – To ja, Michał – syknął. – Zaraz zabiorę rękę, ale obiecaj, że nie będziesz krzyczeć ani nie drgniesz – szepnął jej do ucha.
Gdy skinęła głową potakująco, rozluźnił uścisk, ale nie puścił rąk.
–Zwariowałeś?! – wysyczała, odwracając się w jego stronę. – Myślałam, że to morderca!
–I masz szczęście, że to tylko ja – burknął.
Mimo że ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów, w ciemnościach widział tylko błysk oczu Edyty. Za to zapach jej włosów i ciepło ciała wynagradzały mu w zupełności niedostatki obrazu. Szkoda, że okoliczności nie są inne, pomyślał z żalem.
–Co tu robisz? Śledzisz mnie? – zapytała podejrzliwie.
–Phi… – prychnął. – Jestem na obserwacji, ale nie chodzi o ciebie. Lepiej powiedz, co ty tu robisz? Mało nie padłem, kiedy cię zobaczyłem.
–Pojechałam za Darią – szepnęła, usiłując wyślizgnąć się z obejmujących ją ciasno ramion Michała, zła na siebie, że nie próbowała zrobić tego wcześniej.
–Nie szarp się, bo nas zobaczą! – Unieruchomił ją ponownie, tym razem jednak nie położył ręki na jej ustach.
–Kogo śledziłeś? – zażądała wyjaśnień.
–Chmiela – wyznał zawstydzony. – Podsłuchałem, jak rozmawiał przez telefon. Byłem ciekaw, z kim się spotyka.
–To właścicielka restauracji, Daria Wawrzecka – szepnęła Edyta.
105
–Wygląda mi na schadzkę… – mruknął niezadowolony Michał, niby mimochodem wtulając twarz we włosy Edyty i wdychając ich świeży zapach, kojarzący mu się z migdałami.
–Chyba masz rację – przyznała, patrząc, jak tamten pochyla się i całuje Darię, obejmując ją namiętnie. – Nie wiedziałam, że się z kimś spotyka.
–Nic dziwnego. Chmiel jest żonaty.
–Dla niej to żadna różnica… Chodź… – Nie dokończyła, gdy Daria wyrwała się mężczyźnie, a nocną ciszę przerwał odgłos uderzenia.
Michał pochylił się nad nią, by wyraźniej widzieć, co się tam dzieje. Znieruchomieli oboje. Edyta niemal siedziała mu na kolanach, opierając się o niego plecami, Michał obejmował ją lewą ręką w pasie, a prawą otaczał jej szyję. Gdy się pochylił, jego głowa znalazła się tak blisko jej twarzy, że gdyby odwróciła ją w prawo, ich usta by się zetknęły. Nawrocki nie zwracał jednak uwagi na Edytę. Bacznie obserwował rozgrywającą się scenę.
Krzysztof cofnął się i otarł podbródek. Nawrocki podejrzewał, że wycierał krew płynącą z rozbitej wargi. Sądząc po odgłosie, Daria musiała uderzyć go dość mocno. Michał sprężył się, gotów w każdej chwili interweniować, gdyby potrzebowała pomocy. Nawet jeśli to schadzka kochanków, nie zamierzał stać bezczynnie, jeśli kobieta mogła się znaleźć w niebezpieczeństwie.
–Suka! – syknął Chmiel.
W odpowiedzi usłyszeli gardłowy śmiech. Daria zaczęła rozpinać sukienkę. Nie mogli dostrzec dokładnie, co się działo, ale wyglądało to na element gry. Michał pierwszy zorientował się, o co chodzi. Edyta drgnęła przestraszona, gdy tamten mężczyzna niespodziewanie uderzył swoją partnerkę w twarz i chwyciwszy ją brutalnie za kark, rzucił na maskę samochodu.
–Nie ruszaj się! – syknął Nawrocki.
–Zrób coś! – Chciała mu się wyrwać, ale bezceremonialnie zasłonił jej usta i unieruchomił ją w żelaznym uścisku.
–Ona nie potrzebuje pomocy – szepnął. – Zobacz. – Delikatnie rozluźnił uścisk, by mogła się pochylić i obserwować.
Daria leżała na masce samochodu, Chmiel przyciskał dłonią jej kark, a sam napierał na nią gwałtownie od tyłu. Sądząc po odgłosach, jakie wydawali, oboje byli w ekstazie. Edyta zamknęła oczy i cofnęła się, przywierając ponownie do Michała, który już nie zamierzał się odsuwać.