125
–Nie. Było tak, jak mówiłam, pojawiła się znikąd. Nie widziałam jej, nie mogłam nic zrobić. Wybiegła prosto pod samochód – powtarzała zmęczona wciąż to samo.
–Daj już spokój, Krzysztof. Edyta nic więcej nie widziała. Zapytaj tamtych. – Wskazał na świadków. – Może oni zauważyli coś jeszcze.
–Zapytam. – Chmiel spojrzał na niego złym wzrokiem.
–Chodź, odwiozę cię. – Nie oglądając się na niego, Nawrocki ujął delikatnie Edytę pod łokieć i poprowadził w stronę swojego samochodu. Posłusznie ruszyła przed siebie.
Oparła głowę o zagłówek i zamknęła oczy. Nie odzywała się. Oddychała płytko. Michał również milczał. Z uwagą spoglądał na drogę. Od czasu do czasu zerkał z boku na Edytę, ale jej twarz była nieruchoma.
–Jesteśmy na miejscu – powiedział, delikatnie dotykając jej dłoni.
Otworzyła oczy i rozejrzała się nieprzytomnie. Była tak zmęczona, że nie miała siły nic powiedzieć ani nic zrobić. Wiedziała, że powinna teraz odpiąć pas, otworzyć drzwi i wysiąść, ale jej umysł nie reagował na sygnały.
Nawrocki obszedł samochód, otworzył drzwi i pomógł jej wysiąść.
–Gdzie masz klucze? – zapytał łagodnie.
Bez słowa podała mu torebkę. Michał znalazł klucze, otworzył drzwi i wprowadził Edytę do środka. Oparła się o ścianę i patrzyła na niego. Nie zdziwiła się, gdy podszedł i wziął ją na ręce. Położyła mu głowę na ramieniu i zamknęła oczy. Czuła lekkie kołysanie, gdy niósł ją po schodach, ale jej świadomość odpływała już w błogosławiony sen.
2.
–Co z nią? – Lidka wdrapała się na piętro tak szybko, jak tylko pozwalał na to jej stan.
–Dziękuję, że przyjechałaś. – Nawrocki z ulgą spojrzał na jej spoconą, zaczerwienioną od wysiłku i pośpiechu twarz. – Jeszcze śpi.
–To dobrze. – Lidka z westchnieniem opadła na fotel. – Możesz dać mi trochę wody? – poprosiła.
–Jasne. – Przyniósł jej pełną szklankę. – Dobrze się czujesz? – zapytał z niepokojem. Nie pomyślał wcześniej, że nie powinien denerwować Lidki, ale nie znał nikogo innego, z kim przyjaźniła się Edyta.
126
–Tak, oczywiście. – Niecierpliwie machnęła ręką. – Co się właściwie stało?
–Edyta potrąciła młodą kobietę, która wbiegła jej prosto pod koła. Nie miała szans się zatrzymać. – W ostatniej chwili udało mu się nie powiedzieć, że ofiara spodziewała się dziecka. – Zginęła na miejscu. – Ubiegł kolejne pytanie Lidki.
–Jezu! – Popatrzyła na niego zszokowana i oszołomiona. – Czy Edyta będzie miała kłopoty? – zapytała, gdy ochłonęła.
–Nie sądzę – odrzekł z namysłem. – Była trzeźwa. Są świadkowie wypadku. Nie mogła nic zrobić.
–Jak ona się czuje? – dopytywała się zatroskana Lidka.
–Właściwie to nie wiem – powiedział z zażenowaniem. – Przywiozłem ją do domu. Była wykończona. Śpi cały czas. To już z dziesięć godzin. – Zerknął na zegar, który wskazywał trzecią po południu.
–To chyba dobrze – zauważyła niepewnie. – Tak myślę…
–Muszę wyjść. Dlatego po ciebie zadzwoniłem. Możesz zostać, dopóki nie wrócę? – zapytał.
–Pewnie. Nie ruszę się stąd na krok – zapewniła go.
–Dzięki… – Złapał marynarkę, teczkę i wybiegł.
Lidka wstała powoli i poszła zobaczyć, co z Edytą.
Przyjaciółka spała zwinięta w kłębek. Zamknęła cicho drzwi, by jej nie budzić, i poszła do kuchni. Na szczęście lodówka była nieźle zaopatrzona.
–Zaraz, zaraz… – mruknęła do siebie. – Zadzwonił po mnie, bo musiał wyjść? To on siedział tu cały czas? Coś takiego… – Mimo że sytuacja nie była wesoła, Lidia uśmiechnęła się szeroko.
Nawrocki pojechał prosto na posterunek. Nie umknęło jego uwagi, że zmarła dziewczyna była drobną blondynką, nastolatką. Michał nie wierzył w takie zbiegi okoliczności.
–Komisarz Chmiel już jest? – zapytał jego współpracownika.
–Nie, wyszedł.
–Mogę zerknąć w akta tego wypadku z dzisiejszej nocy…
–Nie zajmujemy się tym – poinformował go policjant.
–Myślałem, że… dobra, dzięki.
Poszedł do sekretariatu. Rzeczywiście, tamten mówił przecież, że znalazł się przypadkowo w pobliżu miejsca wypadku. Sądząc po serii pytań, jakie zadawał Edycie, Nawrocki myślał, że Krzysztof zamierzał przejąć sprawę. Czyż-
127
by uznał, że się na tym nie wybije, i odpuścił? – zastanawiał się. To do niego podobne…
–Mogę zerknąć na akta z tego nocnego wypadku? Zginęła kobieta w ciąży – zwrócił się do sekretarki. Nikogo więcej w pokoju nie było.
–Sprawca Edyta Mielnik? Ofiara NN? – upewniła się.
Podała mu teczkę i wróciła do swojej pracy. Michał szybko przejrzał protokół z przesłuchań świadków i Edyty. Nic nowego nie znalazł. Świadkowie byli jednomyślni. Ofiary nikt nie widział na drodze. Pojawiła się nagle. Nie zauważyli nikogo innego, nic nie wzbudziło ich podejrzeń.
Kobieta jechała raczej wolno. Zamierzali ją wyprzedzić, bo tak się wlokła. Michał miał nadzieję, że sprawa zostanie zamknięta i nie będą ciągali Edyty za nieumyślne spowodowanie śmierci. Nie było jej to potrzebne. Sądząc po jej stanie, sama będzie się zadręczać znacznie dłużej, niż robiłby to wymiar sprawiedliwości. Szybko przerzucił zdjęcia. Wybrał ujęcie twarzy w zbliżeniu i podszedł do kserokopiarki. Sekretarka nie zwróciła uwagi, a może nie obchodziło jej, po co mu to ksero. Przy zmarłej nie znaleziono niczego. Trzeba będzie poczekać na sekcję zwłok. Może wyniki dadzą im jakąś wskazówkę. Skąd się wzięła w lesie, w środku nocy naga dziewczyna, i to w zaawansowanej ciąży. Michał nie znał się na tym, ale sądząc po kształtach Lidki, która właśnie wkraczała w szósty miesiąc, dziewczyna z lasu powinna lada moment rodzić.
–Dzięki. – Oddał teczkę sekretarce.
Wpadł na chwilę do siebie i sprawdził, czy nie ma wiadomości. W skrzynce było pusto. I bardzo dobrze, ucieszył się. Musi jak najszybciej porównać zdjęcie dziewczyny z fotografiami zaginionych nastolatek. Miał nadzieję, że na coś trafi.
Przestraszona Lidka otworzyła oczy. Stał nad nią Nawrocki i potrząsał ją za ramię.
–Wołałem, ale spałaś jak kamień – powiedział przepraszająco. – Wystraszyłem cię?
–Nie, nie mogę uwierzyć, że zasnęłam. Edyta wciąż śpi? – Podniosła głowę i rozejrzała się wokół.
–Tak, zaczynam się martwić. To chyba nie jest normalne. – Miał zatroskaną minę.
–Nie wiem. Może powinniśmy zadzwonić po lekarza? – zasugerowała Lidka.
128
–Nie trzeba. Nic mi nie jest. – Edyta wchodząc, usłyszała jej pytanie. Nadal miała na sobie wczorajsze rzeczy.
–Jak się czujesz? – Lidka zerwała się z sofy, na której zasnęła, i poszła za przyjaciółką do kuchni.
–Lepiej niż tamta dziewczyna – odpowiedziała ponuro Edyta.
Jej samej własny głos wydał się pusty i bezbarwny.
–To nie była twoja wina. Czytałem zeznania świadków. Wszyscy mówili to samo. Pojawiła się znikąd. Nikt jej nie zauważył, a jechali kilka metrów za tobą. Wbiegła prosto pod koła. Chłopak kierujący tamtym samochodem mówił, że miał zamiar cię wyprzedzić, bo tak się wlokłaś. To nie twoja wina – powtórzył z naciskiem Michał.
–Nie było cię tam… – Usiadła z kubkiem kawy w ręku i zapatrzyła się w blat stołu.
–Jak policjant mówi ci, że nie twoja wina, to tak jest – wtrąciła stanowczym tonem Lidka.
–Wiem o tym. – Edyta popatrzyła na nich z udręką. – Nawet gdyby nie oślepił mnie ten samochód z tyłu, nie miałam szansy jej ominąć. Nie musicie mi wciąż powtarzać, że to nie moja wina. Nie było was tam. Nie widzieliście jej. Nie umierała wam na rękach. To, że nie mogłam nic zrobić, nie zmienia faktu, że zabiłam dwie osoby – dodała ze smutkiem.