Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

Wyszło jednak jak zawsze. O ironio.

Królewicz trafił na pogotowie (chociaż to i tak lepsze, niżby miał okazać się żabą, bo Nina brzydziła się żab), a wieczór zdominowały dwie zawzięte matki. Życie nie miało nic wspólnego z baśniowymi wizjami. Niestety. Ale może właśnie dlatego jest takie piękne? Ideały są przereklamowane i nudne. A przynajmniej tak Nina próbowała się pocieszać, żeby nie utonąć w łzach z żalu nad tym, co właśnie przeszło jej koło nosa. Bo czy po czymś takim Jacek da jej jeszcze jedną szansę? Wątpliwe. Współczesnym mężczyznom daleko było do męczenników. A ona nieustannie sprowadzała na niego kłopoty.

Kiedy to sobie uświadomiła, głośno westchnęła. No nic. Odwiezie go do domu i tyle. Widocznie tak miało być. Żałowała tylko kwiatów, których ze stresu nie wzięła z restauracji. Biorąc pod uwagę statystyki, pewnie przez najbliższe kilkanaście lat nie dostanie tak pięknego bukietu. W dodatku od takiego mężczyzny jak Jacek.

Na myśl o tym w jej oczach zebrały się łzy, ale szybko je otarła. Zza drzwi, w które wcześniej wpatrywała się z wyczekiwaniem, wyszła ubrana w biały fartuch lekarka.

Na jej widok Nina zerwała się z krzesła.

– Co z nim?

Kobieta posłała jej uspokajający uśmiech.

– Proszę się nie denerwować, wszystko jest w porządku. Mąż miał atak paniki, stąd ta utrata przytomności. Przy jego chorobie to się zdarza.

– Ale… – Nina chciała sprostować, że nie jest niczyją żoną, lecz lekarka nie dała jej tego powiedzieć.

– Zaaplikowaliśmy stosowne leki i wszystko powinno wrócić do normy. – Dotknęła jej ręki. – Pan Jacek zaraz do pani przyjdzie. Proszę tylko mieć dziś na niego oko, dobrze? Nie powinien się przemęczać ani denerwować. Gdyby coś się działo, proszę dzwonić, natychmiast wyślemy do państwa karetkę. Mam jednak nadzieję, że to nie będzie potrzebne. Mąż wspomniał, że od kilku lat skutecznie radzi sobie z chorobą.

– Więc nie zostawi go pani na obserwacji? – zdziwiła się Nina.

– Nie ma takiej potrzeby.

– Ale przecież mówiła pani, że…

– Wszystko będzie dobrze – znów weszła jej w słowo lekarka. – A teraz przepraszam, muszę iść do kolejnego pacjenta. Życzę miłego wieczoru. I jak najmniej stresów, proszę uważać na męża – zakończyła rozmowę, żegnając się serdecznym, choć wystudiowanym uśmiechem, po czym zniknęła za białymi drzwiami.

Nina bezradnie opuściła ramiona. No pięknie.

Chwilę później na korytarzu pojawił się Jacek. Natychmiast zlustrowała go wzrokiem. Miał rozpiętą koszulę i był niezwykle blady. Szedł powoli, jakby niepewnie. Po końskiej dawce leków, jaką zaaplikowała mu właśnie pielęgniarka, czuł się nieco skołowany i otumaniony. Nie wyglądał najlepiej. A już na pewno nie jak ten czarujący mężczyzna, który nie tak dawno siedział z Niną w Kawiorze. Wbrew pozorom ta myśl wydała jej się pokrzepiająca.

– Jak się trzymasz? – zapytała, patrząc mu w oczy.

Jacek lekko się uśmiechnął.

– Jak widzisz, złego licho nie bierze.

– Może chcesz usiąść, co? Albo na przykład potrzebujesz wody. Mogę przynieść.

– Nie trzeba – podziękował Jacek. – Ale może rzeczywiście usiądźmy. Od tego upadku na podłogę trochę boli mnie głowa.

– Jasne – zgodziła się Nina i już po chwili z powrotem siedziała na rozkładanym krześle. A obok niej Jacek.

Przez chwilę oboje milczeli.

– Przepraszam – powiedział w końcu, przekrzywiając głowę w jej stronę. – To nie tak miało wyglądać.

Nina odgarnęła za ucho swoje roztrzepane włosy.

– Daj spokój – mruknęła, nie bardzo wiedząc, co innego mogłaby odpowiedzieć. – Przecież to nie twoja wina.

– Owszem, moja. I mojej matki. Mogłem się domyślić, że wywinie jakiś numer. Od początku była przeciwna temu wyjściu. A dziś wieczorem zachowywała się podejrzanie normalnie.

– Dlaczego nie chciała, abyś poszedł na kolację ze mną? – zapytała zaskoczona Nina.

– Choć pewnie postawi mnie to w złym świetle, musisz wiedzieć, że matka bywa cholernie zazdrosna. Dla niej nadal jestem małym chłopcem. Myśl, że mógłbym odejść do innej kobiety, napawa ją przerażeniem. Wspominałem ci o tym podczas naszej pierwszej rozmowy, a dziś sama widziałaś tego najlepszy przykład.

– Nie wiedziałam, że aż tak przejmuje się tą sprawą.

– Ja też nie. W życiu bym nie pomyślał, że pojedzie za nami do restauracji. I jeszcze wywinie taki cyrk.

– Jak ona się czuje? – Nina przejechała dłońmi po sukience.

– Podobno już całkiem nieźle, ale lekarze chcą ją zostawić na obserwacji.

– Powinieneś do niej zajrzeć. – Spojrzała na Jacka.

Ten niepewnie wyciągnął dłoń w jej stronę.

– Za chwilę. – Pogładził palcami jej rękę. – Chcę jeszcze trochę tu z tobą posiedzieć. Oczywiście, jeżeli po tym, co ci powiedziałem, nie zamierzasz uciec gdzie pieprz rośnie. Przede mną albo przed moją matką.

– Oczywiście, że nie – zapewniła.

– To dobrze. – Jacek posłał jej uśmiech. – Więc to nie była najgorsza randka w historii?

Nina pokręciła głową, kątem oka zerkając na wielką dziurę w rajstopach, która, nie wiedzieć czemu, nagle ją rozbawiła.

– Nie była – przyznała.

– Jeszcze raz bardzo cię przepraszam za to zamieszanie. Inaczej wyobrażałem sobie ten wieczór. A przynajmniej od pewnego momentu.

– Tak, ja też.

– Ale do deseru nie było tak źle, prawda?

Nina lekko się uśmiechnęła.

– Wręcz przeciwnie, całkiem przyjemnie.

– Też tak sądzę.

– Więc chyba powinniśmy to powtórzyć, prawda? – Jacek popatrzył na nią znacząco. Dzięki lekom uspokajającym, które krążyły teraz w jego organizmie, nie czuł się już wcale spięty ani zestresowany.

– Bardzo chętnie. – Nina miała ochotę oprzeć się o jego ramię. Mimo dramatycznych wydarzeń dzisiejszego wieczoru, było w tym ich siedzeniu na szpitalnym korytarzu coś wyjątkowego. – Ale jeżeli myślisz, że za chwilę się ode mnie uwolnisz, to jesteś w błędzie. Obiecałam lekarce, że odwiozę cię do domu i dopilnuję, żeby nic nie wyprowadziło cię już dziś z równowagi – powiedziała jednak, zamiast się przytulić.

– Daj spokój, nie chcę ci robić problemu. Wezwę taksówkę. I tak zająłem ci dość czasu. Na pewno chcesz wrócić do domu i dzieci. Nie musisz się fatygować.

– Rozmawiałam już z siostrą, zostanie u mnie na noc i zajmie się dziećmi tak długo, jak będzie to potrzebne.

– Mimo wszystko nie chcę ci robić kłopotu.

– To żaden kłopot. Poza tym jak już mówiłam, obiecałam to lekarce.

Jacek znacząco popatrzył jej w oczy.

– To rzeczywiście poważny argument…

– No właśnie – przytaknęła. – Dlatego odwiozę cię, to postanowione i nie podlega dyskusji. Twój samochód został pod restauracją.

– Odbiorę go jutro, dziś nie mam na to siły.

– Pewnie chcesz się położyć spać, co?

– Chętnie, ale najpierw powinienem zajrzeć do matki.

– No tak. – Nina skinęła głową.

Jacek popatrzył na nią łagodnie.

– Nie złość się na nią. Bywa trudna i ma szalone pomysły, ale w jej mniemaniu robi to dla mojego dobra.

– Skąd ja to znam.

Spojrzał na nią pytająco.

– Wyjaśnię ci później. – Nie chciała teraz opowiadać mu o Sabinie. – Jeżeli chcesz zobaczyć się z matką, to idź, ja poczekam tutaj.

– Na pewno?

– Tak. Wykorzystam ten moment i zadzwonię do ojczyma, żeby zapytać, co dzieje się z moją. Mamusią, oczywiście.

– Dobrze. – Jacek niechętnie puścił jej rękę. Powoli podniósł się z krzesła, po czym ruszył korytarzem w poszukiwaniu Anity.

Nina tymczasem sięgnęła po telefon i zadzwoniła do Stefana, który dosłownie kilka minut temu dojechał do domu. Właśnie udało mu się położyć otumanioną Sabinę do łóżka, kiedy rozległ się dzwonek komórki.

– Nina? – odebrał już po pierwszym sygnale.

– Cześć. Chciałam zapytać, czy bezpiecznie dotarliście. – Nina podniosła się z krzesła. Zaczęła przechadzać się po korytarzu.

– Tak, tak. Właśnie uporałem się z twoją matką – wyjaśnił Stefan. – Zasnęła jak aniołek. Wcześniej jednak zdążyła obdzwonić pół rodziny i opowiedzieć im o tym, co zaszło.

41
{"b":"691192","o":1}