Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Między stronicami tekstu tkwiły kartki z uwagami Haigha. Nie numerowane, ale każda datowana. Pismo drobne, niezbyt wyraźne.

Gavein otworzył na stronie tytułowej.

68.

GNIAZDO ŚWIATÓW

Lavath-Davabel-Ayrrah-Llanaig

Towarzystwo Wydawnicze Omni

Wersja druga

Egzemplarze numerowane

Gałąź drzewa niesie gniazdo,

Gałąź jest gniazdem,

Drzewo jest gniazdem.

Przedmowa

Na wstępie parę słów wyjaśnienia. Zajrzyj do innego egzemplarza tej książki, a potem do jeszcze innego. Przekonasz się, że treść każdego z nich różni się od treści pozostałych. To reguła.

Przeczytałeś już wiele książek, ale czy choć raz pomyślałeś, że czytasz w nich coś innego niż inni czytelnicy? Tu chodzi nie o słowa, o krople czarnej farby wprasowane w papier, ale o całą resztę, o treść. Kiedy bierzesz książkę do rąk, jej bohaterowie ożywają: mówią, walczą, kochają, jedzą. A gdy odkładasz, czy ich czas staje w miejscu, do którego doczytałeś, czy życie toczy się tam dalej, chociaż pusto, bo bez istotnych zdarzeń? Czy świat powstający w twej wyobraźni jest podobny do świata stworzonego dla innego czytelnika? Sam zadecyduj, czy uznać, że świat książki istnieje niezależnie; czy uważać, że powstaje dzięki czytelnikowi. W obu przypadkach masz rację.

Tylko od ciebie zależy, czy staniesz się Czytelnikiem Najważniejszym tej książki, a losy świata w niej zawartego potoczą się naprawdę. Czytelnik Najważniejszy nie będzie miał wątpliwości, że wydarzenia, które mu zostały odsłonione, dzieją się równie realnie, jak jego własne życie. Więcej: tak rzeczywiście będzie, gdyż niezależnie od stopnia zagnieżdżenia, światy zagnieżdżone tworzą wspólnotę i pod niektórymi względami są zdumiewająco podobne do siebie (i do Twego). To ich zwykła cecha.

Wstęp

Tu świat dzieli się na dziewięć Krain. Noszą one nazwy: Lamieh, Tahian, Mougarrie, Tolz, Schpiez, Buhl, Gorah, Dozya oraz Abil. Ponoć kiedyś Ocean oblewał je ze wszystkich stron, jednak nawet najstarsze kroniki nie wspominają o jego istnieniu czy wysychaniu. Obecnie płaskowyż każdej z Krain oddzielony jest od innych głęboką niecką wyschłego morza. Wszystkie Krainy są oazami, w których życie umożliwiają tryskające źródła czystej wody; depresje są pustyniami. Co piętnaście lat i dwadzieścia dekad każdy człowiek przebywa pustynię, aby udać się do następnej Krainy. Pustynia ogranicza kontakty ludzi w różnym wieku. Wydaje się to proste: żona jest młodsza o sześć miesięcy, więc wyrusza trasą sześciomiesięczną i na miejscu macie oboje właściwy wiek, prawda? Tak nie jest w świecie zagnieżdżonym, chociaż istnieją drogi czasu realnego. Tym samym szlakiem z Mougarrie do Tolz karawana jedzie raz kilka dni, innym razem kilka tygodni. Nikt nie wie, ile wtedy czasu upłynęło w Tolz, a ile w Mougarrie.

Karawany giną w czarnej mgle. Pojazdy trzymają się wytyczonej linii, a rejs o wyższym numerze porządkowym nie dotrze przed rejsem o niższym. Jeśli dotarł już kurs następny, a poprzedni jeszcze nie, znaczy to, że ten przepadł.

Komunikację lotniczą utrzymuje się wyłącznie ponad obszarami płaskowyżów, gdyż żaden ze śmigłowców, które kiedyś wyleciały ze śmiałkami nad pustynię, nie wrócił, ani nie dotarł do celu. Nawet nad Krainami unika się niepotrzebnych lotów, aby silny wiatr lub błąd w nawigacji nie zniosły maszyny znad płaskowyżu.

Było już bardzo późno, gdy Gavein podniósł zmęczone oczy znad pożółkłych stronic.

Nie jestem najważniejszym czytelnikiem tej książki – stwierdził. – Może Wilcox nim był.

Ra Mahleine spała na fotelu, podwinąwszy nogi. Na jej kolanach leżała odłożona robótka. Wyjął z jej rąk druty. Lorraine skulona w kłębek spała z rozdziawionymi ustami. Telewizor cicho trzeszczał i migał różnokolorowymi plamkami. Już dawno odegrano hymn Davabel. Przekręcił gałkę wyłącznika. Potem zaniósł żonę do łóżka. Była lekka. Obudziła się na jego rękach i poszła umyć. Lorraine nie budził, gdyż mogła nie usnąć drugi raz. Ra Mahleine wyszła z łazienki w długiej nocnej koszuli, ukrywającej wychudzenie. Dla niego była piękna jak dawniej. Powiedziała, że ma zawroty głowy. Objął ją w pasie i doprowadził do łóżka. Usnęła natychmiast.

69.

Spali prawie do południa. W kuchni Lorraine pichciła jedzenie. Zaraz po przebudzeniu Ra Mahleine dostała ostrych bólów i ledwie zdążyła do toalety, dostała silnego krwotoku. Zasłabła na sedesie. Powiedziała potem, że wylała się z niej szklanka krwi. Ambulans przybył w samą porę, towarzyszyła mu furgonetka. Scholl nie przyjeżdżała wcześniej, bo miała zakaz wydany przez komitet Thompa. Zrobiła zastrzyk i krwotok ustał. Posadzili Ra Mahleine w cieniu przed domem. Był słoneczny, chłodny dzień wiosenny. Lorraine zawinęła ją w zielony koc z nadrukiem: „Siły Zbrojne Davabel”. Ra Mahleine wypiła coś zimnego, zażyła parę pigułek na wzmocnienie i spokojnie zasnęła.

– Chciałam z tobą porozmawiać, Dave – powiedziała Scholl.

Nie oczekiwał niczego dobrego po tej rozmowie. Mogłaby usunąć tego sznycla – pomyślał, niechętnie spoglądając na jej drugi podbródek.

– Chodzi mi o Magdę – zaczęła. Wydawało się, że obwisły podbródek spełnia rolę rezonatora i nadaje szczególnej głębi i dźwięczności jej słowom.

– Tak?

– Ta operacja nie ma najmniejszego sensu. Po co ją kroić, jeśli niczego to nie zmieni…? To jest guz wtórny, są inne przerzuty, operacja tylko przyspieszy ich rozsiewanie. Prawdopodobnie guz pierwotny usunięto w czasie rejsu więziennego.

– Ra Mahleine nie mówiła o żadnej operacji na statku.

– W kartotece jest zapis, że był zabieg. To nie była operacja. Ona mogła myśleć, że to zabieg kosmetyczny.

– Scholl, musisz zrobić wszystko, żeby ją uratować. Ona musi żyć.

– Są sytuacje, kiedy lekarz może tyle, co ktokolwiek z ulicy, to znaczy nic. Musisz liczyć na cud, Gavein – taka jest prawda.

– Ten cud musi się zdarzyć, Scholl. – Gavein patrzył na nią natarczywie, aż straciła pewność siebie: może on właśnie tak zaraża śmiercią?

– Też tego chcę, ale cuda zdarzają się zbyt rzadko. – Rozłożyła ręce. – Natomiast krwotoki będą powtarzały się coraz częściej. Zakładając, że na statku wykryli w porę guz pierwotny, miała trzydzieści procent szans na wyzdrowienie. Obecnie, niestety, zero.

Złapał się na tym, że bezwiednie rozdrapuje sobie skórę.

– Jak długo będzie żyć? – wydusił.

– Dwa tygodnie, może trzy.

Zapadło milczenie.

– Musi być inne wyjście. To nie może tak się skończyć. Po co to wszystko?

– Sam jesteś zdumiewającym zjawiskiem, Dave – Scholl spojrzała na niego przenikliwym wzrokiem drapieżnego ptaka. Jednak zwisły podbródek zdemaskował – to ptactwo domowe.

– Rozsiewasz śmierć wokół siebie, więc może też potrafisz przedłużać życie? To mogą być dwie strony tej samej rzeczy. Musisz lepiej poznać samego siebie. Może właśnie tam jest rozwiązanie?

– To podsunął ci ktoś od Medvedca?

– On sam.

Rozmowę przerwali policjanci. Dostarczyli żywność, gazety, drobiazgi dla Lorraine. Medvedec solidnie wywiązywał się z umowy. Gavein chciał zapłacić – miał dość pieniędzy – ale koszty pokrywał rząd Davabel.

Gdy wozy odjechały, Gavein rozsiadł się na kanapie i sięgnął po Gniazdo światów.

Nie zamierzał nic rozwiązywać. Miał nadzieję, że lektura oderwie go od przygniatającej rzeczywistości.

42
{"b":"100695","o":1}