Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A
* * *
 Jestem piolun-trawa.
 Gorzecz mi na ustach,
 gorzecz mi na słowach.
 Jestem piolun-trawa.
 Ponad stepem jęk mój
 wiatrem ogłuszony.
 Cienkie gorzkie źdźbielko
 wiatrem przełamlione.
 Bolem urodziona
 łza, jak piolun, gorzka
 w śiwu ziemiu spadnie.
 Jestem piolun-trawa.
* * *
 Poezje, błogosłow mój los.
 Błogosłowieństwo twoje — miecz i rana.
 Niech ja upadu, ale zaraz wstanu.
 Poezje, błogosłow mój los.
* * *
 Tak często ranie mi spoirzenie krzywe
 i słowa zły przebiją mi jak strzały.
 Ja proszę was, ja was błagam o żalu.
 Nie zabijajcie mojich snów dziecinnych!
 Mój dzień niedługi.
 I ja pragną dobra
 tym nawet, kto pocelie w mi, bezbronny.

Sergej Jesienin

* * *
 Ja ostatni poeta na wsi.
 Skromny w pieśniach klonówy most.
 O młodoście mojej dośpiewa
 pożegnalna msza śiwysh brzoz.
 się dopalie złotawym ogniem
 świeca — ciało to ciepły wosk.
 I księżyca drewniany zegar
 mnie dwanaście prochrypie w noc.
 Na ścieżku niebieskiego pola
 wkrótce wyjdzie żelazny zwierze.
 Żyto jasne, słońcem wspojone,
 pod okruętnym kiełem zemrze.
 Grube, cudze, nie żywe dłonie,
 już nie żyją pieśni i czary.
 Tylko kłosy zostali, konie,
 płakać o gospodarzewi starem.
 Czarny wiatr tylko pije rdżenia,
 mszu żałobnu odprawie łos.
 Wkrótce, wkrótce zegar drewniany
 mnie dwanaście prochrypie w noc.

POLSKIE WIERSZE

PORA SREBRNYCH DESZCZOW

(z tomu)

Wladislawie Miloslawskiej

Mojim polskim przyjaciolam Anie, Marzanie, Silwekowi

Pamięci Jana Boleslawa Ożoga

* * *
 Nastanie pora srebrnych deszczow.
 Nastanie pora czystej wody
 I czystego, jak  źrodła, słowa,
 prawdziwiego, niezłego słowa,
 prawdziwiego, niezłego serca.
 Nastanie pora srebrnych deszczow
 na biały dzień, na Zwiastowanie.
 I czarna noc już zgubi śiły.
 I nikt nie będzie mieć  kamieniu,
 kamieniu, żeby zabić  brata.
 I nikt nie będzie chcieć  kamieniu
 dać  żebrakowi zamiast chleba.
 Nastanie pora srebrnych deszczow.
 Ja wierzę w to,
                     ja tego czekam!
* * *
 Pierwsza zima bez ciebie
 śniegem w okna zastuka,
 nie tym białym, łagodnym —
 gorzkim  śniegem zmartwienia.
 Pierwsza zima bez ciebie.
 Płacze ziemia bez ciebie!
 W lesie cicho і tęskno.
 Czarny sosny w żałobie,
 rzeka lodu nie złamie,
 zlego lodu rozłąki.
 Pierwsza zima bez ciebie! —
 serce bolem odpowie.
 Ścieżka w śiwiej zawieje
 chce usłyszeć twoji kroki.
* * *
 Mam wilcku krew
                і duszu wilcku,
 na Dzikiem Wzgordze urodziona.
 Ale z bezbronnym sercem przyjszla
 na bol і smutek — w ludzki dom.
Gdy umiera noc
 Się boję chwily, gdy umiera noc
 і gdy na zbładłym niebie gwiazdy, niby
 na cichiem brzegu białe śłepe ryby,
 jakimś złym bolem wypędzone z wod.
 Się boję!
         Bo ja wiem, że nie powrocić
 umarłej nocy і umarłych łat.
 Zostało  śiwym wilkiem wyć mnie z bolu,
 pobiegć szałonej dalej w dzikie pole,
 bo wstaje dzień, jak moj prawdziwy kat.
Zarys
 Na podworko z gołąbami
 słońce sypie promiennie, jak ziarno…
 Gorzecz dnia na wargach.

(Lipiec 2009, Warka. Jeden z pierwszych polskich wierszow)

* * *
 Szukałą czarny kwiat,
 że wszystkie drzwi odmyka.
 Wiem ziemi pieśń і płacz —
 nie wiem ludzkich językow.
 Kiedyś z nieba spadła
 moja młoda gwiazda —
 czy w gorzkich ziołach się chowa,
 czy w jaskołczem gniazdku?
 Szukam tego kwiatu
 w dzikiem smutnem polu.
 Szukam mojej gwiazdy,
 aż  mnie oczy boli.
 Do jaskołki mowim,
 do stokrotki wołam.
 Tylko już do ludzi
 więcej nic nie mowim.
 Więcej nic nie mowim,
 drogi swej nie powiem.
* * *
 Nad Czarnym Stawem wschodzi jasna noc,
 zagłąda gwiazda do mojego okna.
 Niech będzie nam nie tęskno, nie samotno.
 Jak młody wilk, nad lasem woła już księżyc.
 Czas leczy bol. Tu zostam żyć w spokoju.
 I lepiej nie pamiętać  już, że gdzieś
 jest inne życie — і ta dawnia wieś,
 gdzie krzyż moj na cmentarzy stoi.
* * *
 Spalone skrzydła
 o niebie prosi.
 Wołać do Boga
 czy staćie mnie głosu…
 Trzyma mi ziemia,
 życie mi trzyma.
 Wierzę — odejszła
 zła ciężka zima.
 Brzoza złamana
 znow już zielona.
 Poznali niebo
 skrzydła spalone.
43
{"b":"293107","o":1}