Литмир - Электронная Библиотека
A
A

97.

Daphne zwlekła się z kozetki. Historia romansu z Heather zniechęciła ją do Jaspersa. Wokół siedzenia kierowcy walały się puste puszki po piwie Samotny Żagiel. Stukały, gdy ciężarówka podskakiwała na wybojach. Gary prowadził, zaczerwienione oczy wlepił w drogę. Był blady, spocony. Sączył któreś tam piwo. Musiał mieć nieźle w czubie. Prowadził wóz wolno, ostrożnie.

Już rogatka Tolz: szlaban ze zgiętej rury stalowej. – Kiedyś była trójbarwna. Obecnie lakier oblazł i przybyła barwa rdzy. Za szlabanem mały, betonowy budyneczek z koślawym napisem: „Tolz” na tablicy z desek.

Wóz zatrzymał się. Z budki wyszedł pogranicznik i kręcąc korbą, podniósł szlaban. Gary wprowadził ciężarówkę na parking, gdzie czekała naczepa w barwach „Emigranta”, opróżniona już z czyjegoś dobytku. Nieco trwało, zanim obsługa odpięła naczepę z dobytkiem Bolyów, a Gary podjechał po pusty kontener.

Nie widział Spiga. Myślał, że przyjdzie się pożegnać, ale ten się nie pojawił. Widać zbyt zaabsorbowały go formalności wjazdowe.

Kolumna dwóch ciężarówek ruszyła w powrotną drogę.

98.

Gary z zamkniętymi oczyma półleżał na siedzeniu pasażera. Daphne siedziała za kierownicą.

– Ta cała historia to przykład, jak facetowi może odbić od kariery zawodowej. Nawet taki porzuca kobietę. – Zerknęła na zasypiającego towarzysza podróży. – Tyś to już czytał?

– Porzuca? Jako strażnik nie może się kontaktować wprost, na dodatek dostał służbę na innej hali.

– Bo to było dlatego… – Daphne odczuwała nieodpartą chęć dyskutowania. – Porozbierał ją i wziął, a wtedy przestała mu się podobać.

– Nic tam takiego nie było. Durzy się w tej dziewczynie.

– Ależ było. Pierwsza rysa pojawiła się, gdy spotkali się po pracy i ubrała się inaczej.

– Po pracy? Przecież to niemożliwe. Do baraku i lulu.

– Oczywiście, że możliwe. Uskładali parę godzin przepustki i poszli do kantyny. A ona założyła spódnicę zamiast spodni roboczych. Wtedy uznał, że ma za szerokie biodra i pomimo że szczupła, jej pośladki wystają za bardzo do tyłu. A potem posypało się do reszty… że w ogóle piersi nie ma… zbyt muskularne nogi, szyję zgrabną, ale kark już tyje… albo już się roztył… a w ogóle to ma brzydką głowę z małym mózgiem, a za dużą twarzą… I oczy ma wprawdzie duże, ale dziurki od nosa też…

– Nie spotkali się, odkąd został strażnikiem.

– Bo to było, jak jeszcze był kontrolerem. Aha… Na dodatek mówiła beczącym głosem, więc Jaspers stwierdził, że to idiotka! – Dobijała, jakby Gary ponosił osobistą odpowiedzialność za postępowanie bohatera książki.

– Jaki Jaspers? Co ty, babo, bredzisz? – Gary spojrzał na nią zdumiony. – Cedar! Facet nazywał się Cedar.

Daphne patrzyła na niego bezradnie.

– No, patrzże na drogę, bo wjedziesz we mgłę. Tu, z lewej strony wyłazi nowa plama.

Skontrowała kierownicą przyciąganie czarnego kleksa.

– Jaspers to drobny rzezimieszek. Patologicznie agresywny facet. Trwale okaleczył kolegę z baraku, Krivyja. Pogruchotał mu piszczele. Uznano, że zazdrościł mu funkcji kontrolera. Jaspers gnije gdzieś na karnym oddziale fabryki. Strażnikiem został Cedar.

– A Heather? Co z nią będzie? – Ta bohaterka wydawała się jej dziwnie bliska. Miała nawet podobne wady budowy.

– Dotąd nie było żadnej Heather.

– Pracowała przy taśmie.

– Przy taśmie pracuje Cynthia. Wysoka, zgrabna, ma bardzo gęste, kędzierzawe włosy. Cynthia nie może się nie podobać – teraz on recytował ze złośliwą satysfakcją. – Cedar kombinuje, jak zrobić z niej sekretarkę baraku, a potem strażniczkę. Myślę, że facet nie ma szans, na dodatek ona wkrótce przenosi się do Lauhl.

98
{"b":"89375","o":1}