Литмир - Электронная Библиотека
A
A

102.

Daphne wyszła z kąpieli. Owinęła się szarym płaszczem kąpielowym. Kolor okrycia pasował do jej włosów, które zawinęła w pasiasty ręcznik.

Nawet kąpiel jej nie relaksuje – zauważył Gary. Wzrok Daphne pozostał mroczny.

Zapadła w fotel. Pod płaszczem kąpielowym zarysowały się jej skąpe wdzięki. Rozsunięte poły ujawniły dekolt pokryty piegami. Gary podał jej piwo.

Zakrztusiła się pierwszym łykiem. Drugi spowodował, że jej oczy zwolniły tempo omiatania.

– Czasem jesteś spokojny jak trup, Gary.

– Hę? – Wytrzeszczył czerwonawe tęczówki albinosa.

– Nic nie powiedziałeś, kiedy niosłeś stół Bolyów?

– Wiem… Właśnie… – plątał się z opóźnieniem. – Tak mi się wydawało.

– Nie mam wątpliwości. Widziałam na nim metkę producenta. – Smoliste tęczówki Daphne utknęły na Garym.

– Co to może znaczyć?

– Myślałam o tym w kąpieli – ożywiła się. – Zielone kaftany to mafia: Załatwiają przesiedleńców i zabierają ich mienie w porozumieniu ze strażą celną Tolz. To znaczy, mają wśród straży swojego wspólnika.

– Bez sensu. Po co trzymają u siebie dowody?

– Z chciwości.

– Jeśli masz rację, to poważna sprawa. Trzeba koniecznie zgłosić na policję.

102
{"b":"89375","o":1}