Wialic sam wprosił się do Bolyów. Towarzyszyła mu Daphne. Niechęć Spiga zmniejszyła się, gdy ujrzał, że goście przynieśli karton z piwem.
– Kupiliśmy nową lodówkę, kuchenkę, dwa rowery i szafkę-barek – oznajmiła Suzi. – Okazało się, że przysługują nam preferencyjne kredyty przed wyjazdem. Zaliczono nas do najlepszych klientów naszego banku.
– Bo tyle bierzemy kredytów.
– Wszystkie nowe umowy będziemy spłacać dopiero w Tolz – kontynuowała nie zrażona Suzi. – A teraz używamy tego jakby za darmo.
Gary wypił duszkiem pierwszą puszkę, sięgnął po następną. Daphne zrobiła to samo. Jej ręce drżały. Była sinoblada. Suzi umilkła, widząc, że tylko Spig słucha.
– Ale dzisiaj było… – Gary odezwał się ochrypłym głosem. – Myślałem, że nie dojedziemy.
– Nie dzisiaj. Przecież jest przesunięcie czasu. To było z pewnością wcześniej – poprawiła go Daphne.
Suzi nadstawiła ucha. Oczekiwała niezwykłości.
– Co było? – spytał Spig.
– Czarna mgła. – Gary odstawił opróżnioną puszkę.
– Tyle co nigdy wcześniej – włączyła się Daphne. – Coś niesamowitego… Wszędzie te kleksy, przez całą drogę. Podobno wewnątrz kleksa czas płynie inaczej. Jeden wóz przed nami wpadł w dziurę. Razem z ładunkiem. Widzieliśmy jak naczepa zadziera pionowo do góry i znika we mgle… Zanim dojechaliśmy, dziura zdążyła się zasklepić.
– Dziury na szlaku? Przecież takich dziur nie ma. Powiedzieliby w telewizji…
– Daphne histeryzuje. Nie wierzę, żeby dziura mogła tak szybko zniknąć. Tamten kierowca stracił orientację we mgle i spadł ze szlaku.
– Kiedyś w telewizji dwaj eksperci spierali się, czy czas w czarnej mgle przyspiesza czy zwalnia – powiedziała Suzi.
– I co? – zapytała Daphne.
– Nic, audycja się skończyła. – Suzi nie miała talentu do zapamiętywania referowanych myśli.