Литмир - Электронная Библиотека
A
A

83.

Przecisnęła się z szoferki do skrzyni mieszkalnej. Hobeth spała pod szarym kocem. Na półce stały Gniazda światów , wszystkie osiem istniejących wersji; kompletne, ze wszystkimi stronami, niektóre w okładkach. Obie uwielbiały czytanie sprawiające, że w książce toczyło się życie. Lubiły relacjonować sobie nawzajem akcję tej samej książki, wyławiać fakty, które ujawniły się tylko jednej z nich. Poznawanie obcych mikroświatów było dla dwóch samotnych staruszek przygodą ciekawszą niż wędrówka po zanieczyszczonych przez przemysł Krainach. Z własnego życia pozostały fotografie, którymi wykleiły ściany mieszkalnego pudełka.

Nastawiła wodę na kuchence gazowej i zaparzyła dwie kawy. Jej samej kawa niezbyt służyła, ale Hobeth przepadała za nią i znęcona zapachem zrezygnuje z drzemki. Nieustannie kłóciły się ze sobą. Ale do dobrej kłótni potrzebna była obudzona Hobeth, bo przecież na śpiącej osobie trudno odreagować wspomnienie rogatek Schhian.

Gdy znakomita woń kawy wypełniła całe pomieszczenie, Hobeth poruszyła nozdrzami i otworzyła oczy. Miała szarosiwe włosy zaplecione w warkocz, zwinięty w kok. Warkocz mizerny, nie jak za młodu. Ozza miała jeszcze rzadsze włosy.

Hobeth mruknęła coś, podparła się na łokciach i usiadła na posłaniu.

– Dlaczego nie jedziemy? – zapytała, zamiast ucieszyć się, że czeka na nią ulubiony napój.

Zirytowało to Ozzę:

– Nos ci odleciał, siwy potworze?

– Dlaczego nie jedziemy?

Ozza wiedziała, że póki Hobeth nie usłyszy odpowiedzi właśnie na to pytanie, nie zainteresuje się czymkolwiek innym. Niektóre myśli opanowywały ją z siłą natręctwa. Ozza celowo nie odpowiadała. Starannie mieszała kawę, aby grubo mielone ziarna opadły na dno fajansowego kubka.

– Bardzo wieje? – nie ustawała Hobeth.

– Co z twym nosem, potworo? Leży pod stołem czy masz go na swoim miejscu? Ruszże tym kinolem.

– Uspokój się, Ozza. Ty sobie nie wyobrażaj!

– No, no… – Ozza pokiwała suchym palcem. – Bo on na ciebie patrzy – powiedziała, wskazując palcem na zdjęcie.

– On na ciebie też patrzy.

Ozza rzuciła szybkie spojrzenie w kierunku zdjęcia.

– Niech sobie patrzy – wzruszyła ramionami.

Podstawowa różnica wieku pomiędzy siostrami wynosiła aż trzysta cztery dni, co wykluczało wspólne wędrowanie, ale w czasie jednych przenosin, Ozza nadrobiła dokładnie tę różnicę czasów, wypadła jej bowiem droga, która zajęła aż trzysta sześć dni, oczywiście zaliczona w poczet pobytu w następnej Krainie, podróż Hobeth trwała zaś jedynie dwa i dlatego pozostało im obu do spędzenia tyle samo dni. Skorzystały z tej szansy i odtąd nie rozstały się.

Trzystusześciodniowej drogi z Lalz do Tahl Ozza omal nie przypłaciła życiem. Zwykle zaopatruje się ludzi w żelazne racje na trzysta dni. Ozza dotarła do Tahl po sześciodniowej głodówce, pijąc brudną wodę, używaną wcześniej do mycia. Odtąd obsesyjnie bała się pragnienia. Swoją ciężarówkę zaopatrzyły w zbiornik wody, wystarczający na przeżycie czterystu dni.

Ozza rozsiadła się na kanapie z książką. Hobeth dokładnie oglądała zęby przed lustrem, a potem zaczęła dłubać w nich szpilką. Prawie wszystkie były jeszcze własne, może zachowała je dzięki tej przesadnej trosce. Ozza odnalazła zagiętą kartkę, gdzie wczoraj przerwała czytanie. Papier był pożółkły, kartki pozaginane, rogi zaokrąglone od wielokrotnego czytania. Czytała tę książkę od młodości, ale nie przebyła nawet pierwszych pięćdziesięciu stron. Treść i akcja rozwijały się autonomicznie, w miarę wnikania w sens przybywało faktów, zdarzeń, opisy nabierały barw.

Ciekawy świat gra się w jej wnętrzu… – pomyślała z dumą.

Jej pedantyczna natura wykluczała pobieżne kartkowanie tekstu. Dlatego ludzie w wykreowanym świecie wiedli życie intensywne, pełne przygód. Swą dokładnością obdarzała wszystkie światy zagnieżdżone, czytając cyklicznie wszystkie osiem książek. Nie myliła wątków ani bohaterów, byli przecież całkowicie jej tworami, więcej niż jej dziećmi.

Hobeth czytała pobieżniej, niecierpliwiąc się, co przyniesie dalsza akcja, ale zaszła w tekst niewiele dalej.

Nie było żadnej rozsądnej siły, która mogłaby oderwać Ozzę od ulubionej lektury.

Hobeth poszła do szoferki. Ona sama z największą niechęcią przerywała czytanie, wiedząc, że ta prosta czynność, zawiesza życie bohaterów i istnienie całego świata.

Po kilku bezowocnych próbach, rzężąc wysilonym silnikiem, wóz wreszcie wykopał się z nawianej zaspy. Zatrzymanie go w środku burzy pyłowej groziło ugrzęźnięciem. Ozza, zwykle uporządkowana i systematyczna, przejawiała czasem zdumiewającą beztroskę.

Hobeth chciała koniecznie przed nocą dotrzeć do Zatr. Ciężarówka właśnie pokonywała skalne miasto Fnorrah. Hobeth czuła się nieswojo. Zapragnęła, żeby Ozza towarzyszyła jej w szoferce, ale zaraz wyobraziła sobie jej gderanie. Obie umiały zadręczać się gderaniem. Może dlatego, że nie wyobrażały sobie życia osobno. Gdy wielkie zwycięstwo zostało odniesione, można było walczyć o rzeczy drobne, które z innej perspektywy są bez znaczenia.

86
{"b":"89375","o":1}