Jej oczy powoli zachodziły mgłą, a dłoń stygła. Ostatni raz pocałował ją w usta, następnie lekko palcami zamknął powieki.
– Chcesz poznać to do końca? Proszę bardzo… Będziesz miał jeszcze jeden przypadek.
Podszedł do czerwonego telefonu i podniósł słuchawkę.
– Z prezydentem. Mówi David Śmierć.
Po chwili zabrzmiał ochrypły głos prezydenta:
– Tak, słucham.
– Moja żona nie żyje. Nie udało mi się utrzymać jej przy życiu.
– Przykro mi, panie Throzz.
– Tak. Rozwiązałem zagadkę epidemii zgonów.
– Co było przyczyną?
Ujawnić światu, że jest kryminałem czytanym przez kogoś przypadkowego? A jeśli zbyt łatwym do rozwiązania? – uśmiechnął się gorzko. Skrywając to, wyświadczy innym przysługę.
A jeśli to wszystko nieprawda? Zabawa z liczbami opisana przez Haigha to tylko jego zwykły żart, psikus, jakich robił dziesiątki? A ja dałem się opętać obsesji i zagłębiam się w paranoję jak Wilcox?
– Throzz, jest pan tam?!
– Tak. Przyczyną jest Los. – Tak Wilcox nazwał kiedyś głównego bohatera.
– Ma pan na myśli przypadkową fluktuację prawdopodobieństwa?
– Ta fluktuacja jest nieprzypadkowa. Epidemia skończy się, gdy ja przestanę żyć. To jest jedyne rozwiązanie.
A jeśli w Superświecie „-1” jest Biblioteka, w której stoją wszystkie Gniazda światów bez względu na stopień zagnieżdżenia? A obok, gdzieś na jednej z półek, Katalog, może nawet porządna kartoteka bohaterów? Lista wszystkich bohaterów ze wszystkich książek.
Jeśli książka może być światem, to dlaczego Kartoteka nie może być miejscem szczęśliwym, gdzie wszyscy oni mogą się spotkać i ze sobą rozmawiać? (Choćby kiedy Bibliotekarz przejrzy Katalog). Gdzie Jaspers z Sabine i Garym popijają piwo, a kot Roan śpi na stole obok ich kufli. Tam spotkam Ra Mahleine! – nerwowo przetarł czoło. – To nie obłęd – pomyślał. – Przecież to nie jest bardziej szalone niż odkrycia Haigha.
Może tak być! Reguła Imion Ważnych została złamana, bo Ra Mahleine zmarła jak Intralla , nie jak Aeriella . Może więc nie ma nieuchronnej symetrii: niebyt – cztery inkarnacje – niebyt?
– Panie Throzz!
– Tak.
– Są zaniki fonii.
– Jest w porządku. Linia działa bez zarzutu. Decyduję się popełnić samobójstwo. (Pomyślał: Tylko tak umknę czytelnikowi ze Świata Zero. Umknę wprost do Kartoteki).
– Nie możemy się sprzeciwić, ale proszę nie żądać, żeby pana zabito. Doświadczenia niesławnej pamięci Komitetu Obrony dowiodły, że to niemożliwe. Śmierci nie można zabić.
– Spróbuję popełnić samobójstwo, ale oczekuję waszej pomocy. Chodzi o techniczne rozwiązanie całej sprawy. Moje Ważne Imię brzmi Aeriel . (Pomyślał: Jakie to ma znaczenie, skoro reguła Imion Ważnych już raz została złamana?)
– Nikt nie będzie pana bombardował ani strzelał do pana z powietrza – powiedział prezydent. – Nawet na pańską prośbę. Ja się na to nie zgodzę.
– Mam lepszy plan. Dostarczy mi pan śmigłowiec. Jeden z trzech ostatnich, jakie pozostały lotnictwu wojskowemu Davabel.
– Otrzymaliśmy już z fabryki trzy nowe maszyny. Lotnictwo ma całą eskadrę.
– Nieważne. Śmigłowiec opuści sznurową drabinkę, ponieważ nie ma gdzie wylądować. Ja wejdę po niej na pokład i wyskoczę z większej wysokości.
– Zgoda. Śmigłowiec zaraz wystartuje. Proszę czekać na środku ulicy, dobrze widoczny dla pilota. Niezwłocznie wyślę ambulans po zwłoki pana żony.
– Będę czekał. Mam jeszcze jedną prośbę.
– Słucham.
– Proszę na zawsze zamrozić ciało mojej żony.
– Rozumiem, że to warunek konieczny dla pańskiego samobójstwa.
– Tak. To jest żądanie. – Gavein rozumiał intencję prezydenta.
– Dobrze. Rozmowa jest rejestrowana i moja decyzja ma moc prawną: Z funduszy rządowych zostanie wydzielony kapitał i zdeponowany w Banku Davabel. Procenty z niego pokryją koszty przechowywania ciała pańskiej żony. Pańskie zwłoki umieszczone zostaną razem z nią. Zgoda?
– Tak. Proszę wysłać śmigłowiec. Nie chcę być przy tym, jak ją będą wynosić.
– Śmigłowiec zaraz będzie.
– Proszę pozdrowić pułkownika Medvedca.
– Medvedec nie żyje. Zmarł na zawał serca. Proszę czekać na śmigłowiec.
– On też – Gavein westchnął. – Medvedec lubił piwo?
– Pojęcia nie mam, panie Throzz – żachnął się prezydent.