Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

Gdy schodziły na dół, zauważyła tablicę z rozkładem zajęć, ale nie zdążyła dokładnie się jej przyjrzeć.

Wróciły na parter. Rita skręciła za róg i zobaczyła stalowe drzwi. Obok nich był blok klawiszy i szklana powierzchnia z obrysem ręki. Tabliczka na drzwiach informowała:

WSTĘP NA NIŻSZE POZIOMY

TYLKO DLA AUTORYZOWANEGO PERSONELU.

ZŁAMANIE ZAKAZU GROZI UŻYCIEM BRONI.

Skończyły pracę w wyznaczonym czasie, a potem zaprowadzono je do klubu, gdzie posprzątały męską szatnię. W budynku klubu Rita nie zobaczyła nic nadzwyczajnego, wyjąwszy czterech czy pięciu ludzi pod bronią. Gdy jadły lunch, ostrożnie wypytała Carlę, co widziała, gdy sprzątała gdzie indziej. O trzeciej przyjechał autobus. Odwiózł pracownice na parking, gdzie przy wysiadaniu zostały obszukane.

Rita wracała do miasta okrężną drogą. Raz po raz zerkała w lusterko wsteczne, by się upewnić, że nie jest śledzona. Wreszcie pozwoliła sobie na głęboki oddech i szeroki uśmiech. Udało się.

50

Holly siedziała przy stole w jadalni Jacksona, słuchając raportu Rity. Ham dołączył do grupy i przysłuchiwał się w skupieniu. Harry Crisp, zachwycony błyskawicznym sukcesem swojej agentki, wciąż powtarzał, jakie miała szczęście.

– Dla mnie nie wygląda to na szczęście – zauważyła Holly.

– Dziękuję ci – rzekła Rita z uśmiechem.

– Nie chcę umniejszać twoich zasług, Rito – powiedział Harry – ale myślę, że naprawdę mieliśmy niesamowite szczęście. Już pierwszego dnia przydzielili cię do centrum łączności.

– Rita sama załatwiła sobie wejście do tego budynku, więc daj spokój z tym szczęściem – zaproponowała Holly. – Czy nie możesz po prostu uznać jej zasług?

– Zrobię coś lepszego. Dam jej podwyżkę, gdy tylko wrócimy do biura.

– Dziękuję, Harry – wyszczebiotała Rita słodko.

– Przerwaliśmy ci, mów dalej.

– Góra wygląda jak zaplecze dużego banku albo domu maklerskiego. Każdy ma terminal komputera i słuchawki i wszyscy mówią na raz, jak na giełdzie. Prawie nie używają papieru, bo wszystko robią na komputerach. A pamięć mają większą niż my w Miami. Ci faceci pracują jak maszyny, i to tylko przez sześć godzin dziennie.

– Skąd wiesz?

– Widziałam harmonogram na tablicy ogłoszeń. Są trzy zmiany: od szóstej rano do południa, od południa do osiemnastej i od osiemnastej do północy. Tylko tyle zdążyłam zobaczyć.

– Pracują tam jakieś kobiety?

– Nie sami faceci.

– Co jeszcze widziałaś?

– Na parterze na końcu korytarza, są wielkie stalowe drzwi z klawiaturą, czytnikiem odcisku dłoni i ostrzeżeniem, że zastrzelą każdego, kto spróbuje tam wejść bez zezwolenia.

– Pasuje do tego, co ten budowlaniec mówił o piwnicach.

– To miejsce przypomina fortecę. Grube ściany, zbrojone szyby w małych oknach, klimatyzatory na dachu, nie na tyłach, gdzie można by się do nich dobrać. A, jeszcze jedno, faceci przy komputerach byli uzbrojeni!

– Dziwne – skomentowała Holly.

– Może zostali przeszkoleni jako obsada ostatniego punktu oporu – spekulował Harry.

– Jak ci z Waco? – wtrąciła Holly.

– Nie wymawiaj tej nazwy – wzdrygnął się Crisp. – Byłem tam.

– Czyli mieliby utrzymać budynek, dopóki wszystko w nim nie zostanie zniszczone – Rita nawiązała do sugestii Harry’ego.

– Niewykluczone – skinął głową i spytał: – Poza centrum byłaś tylko w budynku klubu?

– Tak, w męskiej szatni.

– Zauważyłaś coś niezwykłego?

– Nie, tylko mnóstwo brudnych ręczników. Ale wypytałam Carlę o inne budynki.

– I co ci powiedziała?

– Wszystkie są zwyczajne, z wyjątkiem centrum łączności i biura ochrony. Tam mają prawdziwy arsenał. Ale prawdopodobnie we wszystkich domach są wielkie sejfy ukryte w bibliotece. Carla widziała trzy takie.

– Miałaś okazję zobaczyć któreś z miejsc z siatką maskującą.

Rita pokręciła głową.

– Widziałam tylko to, co widać z okien autobusu – domy, klub, sklepy w wiosce.

– No dobrze – powiedział Harry – do czego możemy się przyczepić?

– Mamy szwindel z aktami i złożenie fałszywych oświadczeń na siedemdziesięciu jeden podaniach o broń.

– To sprawa stanowa. Czy mamy coś, co mogłoby usprawiedliwić wkroczenie z zespołem szturmowym?

Wszyscy zaczęli się zastanawiać.

– Może łączność? – podsunęła Holly.

– Co masz na myśli?

– Na taki sprzęt muszą być licencje.

– Dobry pomysł – uznał Harry. – Bill, sprawdź w Federalnej Komisji Łączności, czy możemy o coś ich zahaczyć.

– W porządku.

– Co jeszcze?

– Jeśli na tych zakamuflowanych stanowiskach mają jakąś ciężką broń, byłoby to przestępstwo federalne? – spytał Ham.

– Owszem, – odparł Harry.

– Ci ludzie są zbyt cwani, żeby jawnie pogwałcić prawo federalne – powiedziała Holly. – Dobrze się kamuflują i, o ile NSA nie złamie kodów, charakter ich działalności możemy poznać tylko w jeden sposób: wchodząc na teren osiedla. Myślę, że powinieneś szukać nie podstaw do rzucania jednostki szturmowej, tylko wiarygodnego pretekstu do przeszukania przez federalnych.

– Obawiam się, że masz rację. Ale z NSA jeszcze nic nie przyszło.

– Posłuchajcie – powiedział Bill – co mamy z pluskwy w samochodzie Barneya Noble’a. Głównie zwykłe pogwarki, ale potem… Słuchajcie. Postawił magnetofon na stole. Usłyszeli warkot jadącego samochodu, potem pisk hamulców i dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. – To tylne drzwi. – Wyjaśnił Bill. – Ktoś usiadł z tyłu i dlatego ledwie go słychać.

– Co się dzieje? – zapytał Barney Noble.

Usłyszeli niezrozumiałą odpowiedź i znów głos Noble’a:

– Robi coś niezwykłego?

– Nie. Rutynowe działanie – tym razem odpowiedź była wyraźniejsza.

Szelest papieru i znowu Noble:

– To forsa za ten tydzień. Zadzwoń, jeśli wyniknie coś nowego.

– Dobra – usłyszeli. Tylne drzwi otworzyły się i zamknęły.

– Rozmawiali o tobie, Holly – powiedział Harry. – To musiał być jeden z twoich ludzi. Poznałaś głos?

– Nie. Puść to jeszcze raz.

Holly uważnie wysłuchała nagrania.

– Niestety, jest za ciche. Można poprawić jakość nagrania?

– Tak, ale muszę wysłać kasetę do Miami.

– Więc zrób to – polecił Harry. – A następnym razem załóż podsłuch również na tylnym siedzeniu.

– Dobra.

Crisp zwrócił się do Rity.

– Czy dokładnie cię przeszukano? – zapytał.

– Nie, raczej dość pobieżnie. Byłam już przebrana, a dres nie ma kieszeni.

– Zatrzymałaś dres?

– Tak, kazali mi.

– Bili, obejrzyj go i zorientuj się, czy da się w nim ukryć jakieś pluskwy.

Rita pokręciła głową.

– To nie jest najlepsze rozwiązanie, Harry.

– Masz lepszy pomysł?

– Cóż, nikt nie świecił mi w tyłek latarką ani nigdzie indziej.

– Chyba rozumiem – Crisp uśmiechnął się.

– Bili, możesz skombinować jakąś małą tulejkę? Osiem dziesięć centymetrów długości i jakieś dwa średnicy?

– Chyba tak.

– Zmieści się w niej parę pluskiew?

– Cztery, może sześć.

– Tylko bez ostrych kantów, dobra?

– Pewnie, Rito.

Spojrzała po twarzach obecnych.

– Zastrzelę każdego, kto odważy się uśmiechnąć – powiedziała.

45
{"b":"102071","o":1}