– Co przykrywają?
– Posłuż się wyobraźnią.
– To zbyt trudne dla faceta z FBI – zażartował Jackson.
– Staram się, jak mogę – odparł Crisp, ale po chwili przyznał. – No dobrze, poddaję się. Co może być pod siatkami?
– Ham jest byłym wojskowym. Mówi, że może artyleria przeciwlotnicza albo nawet wyrzutnie pocisków ziemia-powietrze.
– Bez przesady. To już czysta fantazja.
– Harry – zaczął Jackson – wszystko na tym zdjęciu przeczy zdrowemu rozsądkowi.
– Dokumentacja stanowa – dodała Holly – wykazuje, że stu dwóch pracowników, łącznie z piętnastoosobową ochroną, ma licencje na noszenie broni.
– Sporo – skomentował Crisp.
– Jackson zna pięciu ochroniarzy – to byli policjanci z przeszłością kryminalną, ale kiedy zajrzeliśmy do komputera stanowego, niczego nie znaleźliśmy.
– Pomyłki się zdarzają.
– To nie wszystko – ciągnęła Holly. – Dzisiaj przepuściłam wszystkich stu dwóch z bronią przez komputer stanowy i wszyscy wyszli czyści. Potem wprowadziłam te same nazwiska do waszego komputera i okazało się, że siedemdziesięciu jeden ma na koncie sądowe wyroki, wielu za poważne przestępstwa. – Położyła akta na stole.
Crisp przejrzał wydruki, a potem popatrzył na Holly.
– To niewiarygodne. Macie bardzo poważny problem na szczeblu stanowym. Zgłosiliście to do Tallahassee?
– Nie, wiemy o tym tylko my troje.
– I dzięki Bogu, Na miłość boską, nie mówcie nikomu innemu.
– Spokojna głowa – zapewniła Holly.
– Czy macie coś więcej?
– Ham służył w wojsku z szefem ochrony Palmetto Gardens. Nazywa się Barney Noble.
– Znam to nazwisko. Czy to on ma agencję ochroniarską w Miami?
– Zgadza się – odparł Jackson – Craig amp; Noble. Przypuszczam, że wszyscy strażnicy są stamtąd.
– I są uzbrojeni po zęby – dodała Holly. – Widziałam karabiny. Duża część personelu pomocniczego, kelnerzy, ogrodnicy i tak dalej, też chodzi pod bronią.
– Będę musiał pogadać o tym z paroma osobami – orzekł Crisp. – Mogę dzwonić do twojego biura, Holly?
– Nie na linię wydziału. – Zapisała mu prywatny numer.
– Podejrzewasz, że jest w to zamieszany któryś z twoich ludzi?
– Tak. Mój poprzednik, Chet Marley, odkrył, że jeden z naszych ludzi pracuje dla kogoś z zewnątrz. Niestety, nie zdążył mi powiedzieć, ani kto, ani czego miałaby dotyczyć ta współpraca. Został postrzelony w dniu mojego przyjazdu do miasta, a jego przyjaciel, któremu mógł o tym powiedzieć, zginął. Chet też już nie żyje.
– I podejrzewasz, że ta sprawa ma związek z Palmetto Gardens?
– Tak, ale nie mogę tego udowodnić. Jak myślisz, Harry, co tam się dzieje?
– Werbowanie prywatnej armii do ochrony dwustu domów i pola golfowego budzi podejrzenia, ale to jeszcze nie przestępstwo.
– Fałszowanie stanowych akt jest przestępstwem – zaznaczył Jackson.
– I prawdopodobnie wystarczy, żebym się tym zajął. Holly, przejrzenie tych akt i porównanie ich z archiwum narodowym było sprytnym posunięciem. Gdybyś tego nie zrobiła, musiałbym ci powiedzieć, żebyś zadzwoniła do mnie, gdy ktoś z Palmetto Gardens popełni przestępstwo.
– A co zrobisz z tym, co mamy?
– Jeśli sprowadzę tu sześciu ludzi, to czy będziemy mogli spotkać się gdzieś bez zwracania uwagi?
– W moim domu – zaproponował Jackson – ale weź kogoś, kto sprawdzi, czy nie ma pluskiew. – Narysował Crispowi trasę dojazdu.
Agent zerknął na zegarek.
– Pojadę do Miami i spróbuję spotkać się rano z moim szefem. Jest tu lotnisko?
– Tak, ale chyba nie chcesz, żeby gromada federalnych w ciemnych garniturach wysypała się z jednego samolotu. Nie możecie rzucać się w oczy.
– Dzięki za radę, Jackson. Postaram się o tym pamiętać. Holly, mogę zabrać te zdjęcia i akta?
– Jasne, ale do zwrotu.
– Zrobię kopie i oddam ci oryginały. Czeka mnie długa jazda, a muszę jeszcze zabrać swoje rzeczy z motelu w Fort Pierce. Pójdę już.
– Dziękuję, Harry – powiedziała Holly. – Czuję, że ta sprawa mnie przerasta, i z chęcią przyjmę waszą pomoc.
– Myślę, że ją otrzymasz, Holly.
– A gdy już będziecie jej pomagać, postaraj się nie dopuścić, żeby została zabita – wtrącił Jackson.
– Nigdy nie przestanie mnie zdumiewać ogrom twojego zaufania do rządu – odparł Crisp, zbierając zdjęcia i akta.
Jackson wybuchnął śmiechem.
– Do zobaczenia, Harry – powiedział.
Crisp wyszedł.
41
Holly zaczęła przeglądać akta osobowe wydziału, które dotąd odkładała. Chciała przeczytać życiorysy swoich ludzi, żeby wyrobić sobie o nich jakieś pojęcie. Zaczęła od teczki Wallace’a.
Hurd urodził się w Orlando, wstąpił na uniwersytet stanu Floryda, ukończył wydział biznesu, odsłużył swoje w piechocie morskiej i po wyjściu do cywila zaczął pracę w policji w Orlando. Przed trzema laty Chet Marley zatrudnił go jako sierżanta, po dwóch latach awansował na porucznika, a potem przestał mu ufać. Nie podobały mu się polityczne powiązania Wallace’a i Holly przypuszczała, że chodziło o kontakty z Johnem Westoverem. Zabrzęczał interkom.
– Słucham?
– Szefie, przyszedł pan Barney Noble.
Holly spojrzała przez szklaną ścianę w kierunku recepcji. Noble, w cywilnym ubraniu, popatrzył na nią.
– Przyślij go – powiedziała, zastanawiając się, o co, u licha, chodzi.
Barney wszedł do gabinetu, podał jej rękę i usiadł.
– I co, Holly, jak ci się pracuje na nowym stanowisku? – zapytał z uśmiechem.
– W porządku, Barney – odparła i odwzajemniła uśmiech. – Odwalam papierkową robotę. Domyślam się, że wiesz coś na ten temat.
– Część obowiązków.
– A jak leci w Palmetto Gardens?
– Powolutku. Ale dziś rano mieliśmy niespodziankę.
– Jaką?
– Zadzwonił mój przyjaciel z Tallahassee i powiedział, że policja z Orchid Beach prosiła o sprawdzenie akt ponad stu naszych pracowników. O co tu chodzi? – Teraz był poważny.
– Tylko rutyna. – Holly była zadowolona, że nie mógł wiedzieć, iż sprawdzała jego ludzi również w komputerze FBI.
– Daj spokój, Holly, nie wciskaj mi kitu. Do diabła, czego szukasz? – Twarz mu poróżowiała.
– Spokojnie, Barney, wszystko ci wyjaśnię. – Zastanawiała się szybko. Wyjaśnienie musiało być wiarygodne.
– Proszę.
– Jedną z rzeczy, która pomaga w utrzymaniu spokoju, jest kontrola nad bronią palną. Dlatego w zeszłym tygodniu poprosiłam władze stanowe o listę wszystkich obywateli Orchid Beach, którzy mają zezwolenie na broń. Byłam bardzo zaskoczona, kiedy się dowiedziałam, że z trzystu osób uprawnionych do noszenia broni sto dwie zameldowane są w Palmetto Gardens.
– Mogę to wytłumaczyć… – zaczął, ale przerwała mu ruchem dłoni.
– Pozwól mi skończyć. Przyjęłam, że jest ich aż tylu ze względu na członków, którzy, jak mówiłeś, lubią przesadę w kwestii bezpieczeństwa.
– To prawda.
– W porządku, przyjmuję takie wyjaśnienie.
– W takim razie czemu sprawdzałaś, czy ci ludzie nie mają przeszłości kryminalnej?
– Barney, sprawdzam przeszłość wszystkich w Orchid Beach, który mają zezwolenie na broń. Twoi ludzie zostali skontrolowani pierwsi, to wszystko.
– Przepraszam, ale nie rozumiem, co chcesz osiągnąć przez sprawdzenie trzystu osób.
– Powiem ci. Już znalazłam osiemnastu, którzy popełnili przestępstwa po tym, jak otrzymali pozwolenie na broń, a jestem dopiero w połowie listy – skłamała. – Zamierzam cofnąć im zezwolenia i, jeśli to możliwe, skonfiskować broń.
Barney zaczął coś mówić, ale Holly znów weszła mu w słowo.
– Zamierzam również sprawdzić, czy ci, którzy mają pozwolenie, posiadają broń zarejestrowaną. Nawiasem mówiąc, ustaliłam, że żaden z twoich ludzi nie był karany i że ich licencjom nie można nic zarzucić.
Barney trochę się odprężył.
– Oczywiście, że tak. Sam ich sprawdzałem przed przyjęciem do pracy.
– To dobrze. Możesz im powiedzieć, że mam zamiar skontrolować ich broń. Chcę mieć pewność, że jest legalna. Nie pozwolę na posiadanie niezarejestrowanej broni ręcznej czy maszynowej w obrębie mojej jurysdykcji.