Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

– Dziś po południu sprawdziłam prawo własności i jestem rozczarowana wynikami.

– Założę się, że właścicielem jest figurant – wtrącił Harry.

– Nawet nie o to chodzi. Wszystkie domy są własnością Palmetto Gardens Corporation. A korporacja jest zarejestrowana na Kajmanach. Oto lista dyrektorów. – Podała mu kartkę. – Jedyne nazwisko, które coś mi mówi, to Ramirez. Możesz sprawdzić pozostałych.

– Dobra robota, Holly.

– Zastanawiałem się – zaczął Harry – jacy ludzie mogą być właścicielami osiedla. Raczej nie chodzi im o zyski, bo inaczej, przy tak niewielkiej liczbie członków, musiałby to być najdroższy klub świata. A bogacze, nawet miliarderzy, nie lubią pakować forsy w worek bez dna. Przychodzą mi na myśl tylko dwie możliwości – Palmetto Gardens należy do jakiegoś rządu albo do kartelu narkotykowego. Przy czym skłaniam się ku kartelom albo kombinacji rządów i karteli.

– To ma sens – przyznał Jackson. – Nawet Bill Gates, Ted Turner i sułtan Brunei spodziewaliby się zysków z inwestycji lub co najmniej uzyskania czegoś za swoje pieniądze. Skoro jest tam tylko dwieście domów, koszt jednej rezydencji musi być zawrotny.

– Chcemy dziś wieczorem podrzucić pluskwę do range rovera Barneya Noble – powiedział Harry. – Stoi w Westover Motors na parkingu za budynkiem i czeka na przegląd. Najwyraźniej zostanie poddany przeglądowi jutro z samego rana. Arnie jest na Jungle Trial. Przeszukuje częstotliwości VHF i nagrywa wszystko, co złapie. Po zidentyfikowaniu częstotliwości, co nie powinno być trudne, w razie czego możemy ich zagłuszyć.

– Możesz założyć podsłuch w wozie Barneya bez nakazu sądowego? – zapytała Holly.

– Robimy to wyłącznie dla zdobycia informacji – odparł Harry. – Nigdy nie wykorzystamy tego materiału w sądzie, więc do diabła z zezwoleniem. Aha, jeszcze jedno – próbuję wstawić do Palmetto Gardens agentkę w roli sprzątaczki. Jutro ma rozmowę kwalifikacyjną.

– Doskonały pomysł – pochwaliła Holly. – Przyda się ktoś wewnątrz.

– Cóż, jest jeszcze Cracker. Dzisiaj napędziłaś mu nielichego stracha, nie sądzę, żeby poleciał z jęzorem do Barneya.

– Mam nadzieję. Nie dałam mu wyboru. I nawiasem mówiąc, wcale go nie okłamałam. Naprawdę wiem, kto jest jego kuratorem.

– Dowiedziałem się czegoś dziś po południu – wtrącił Bill. – Ale nie wiem, czy to ważne.

– Mów – zachęcił go Harry.

– Dotarłem do ludzi, którzy kierowali większością podstawowych robót w Palmetto Gardens. To firma budowlana Jones and Jones z Vero Beach. Obejrzeliśmy plany i facet powiedział mi, co tam robili. Zauważyłem coś dziwnego w centrum łączności.

– Co?

– Zbudowali tam dwupoziomową piwnicę, wodoszczelną i całkowicie odizolowaną od górnych pomieszczeń.

– Dwupoziomowa piwnica na Florydzie? Pewnie teraz płynie w niej Indian River.

– Przecież mówiłem, że jest wodoszczelna.

– Wie, do czego miała służyć?

– To potężna konstrukcja z supergęstego betonu. Pewnie urządzili tam schron albo skarbiec.

– Interesujące – orzekł Bob. – Jeszcze coś?

– Dowiedziałam się czegoś o Crackerze – powiedziała Holly. – Myślę, że to on zabił Hanka Doherty’ego i Cheta Marieya. A przynajmniej był jednym z zabójców.

– Pies? – domyślił się Harry.

– Tak, Daisy.

– Wściekła się, prawda?

– Jak cholera. Zabójca Hanka, kazał mu zamknąć Daisy w kuchni, ale ona na pewno go dobrze zapamiętała.

47

Następnego dnia rano Holly siedziała w swoim biurze. Ustaliła z Harrym Crispem, że powinna dbać o pozory i zachowywać się tak, jakby nic nie odbiegało od normy. Przeglądała właśnie stertę akt osobowych, gdy do drzwi zapukał Hurd Wallace.

– Witaj, Hurd. Wejdź i siadaj.

– Dzień dobry. – Hurd zajął miejsce.

– O co chodzi?

– Czuję się odsunięty – oznajmił bez wstępów.

– A niby od czego?

– Mam wrażenie, że wiesz o morderstwie Cheta Marieya coś, czego ja nie wiem.

– Dlaczego tak myślisz?

– Po prostu wydaje mi się, że prowadzisz dochodzenie na własną rękę.

– To znaczy?

– Robisz wycieczki do biura planowania i przeglądasz dokumenty; rozmawiasz z Barneyem Noble’em, który wcale nie wygląda na uszczęśliwionego; przesłuchujesz faceta, którego zdjęcie jakiś czas temu wisiało na tablicy ogłoszeń.

– To wszystko prawda.

– O co tu chodzi, Holly?

– O nic wielkiego, Hurd. Dowiedziałam się, że ten facet, ma kryminalną przeszłość, nie powinien więc pracować jako ochroniarz ani nosić broni.

– I co zrobiłaś?

– Barney obiecał, że odsunie go od ochroniarskiej roboty, więc nic nie zrobiłam, tylko z nim pogadałam.

– Dlaczego szczułaś go psem?

– Skąd wiesz o psie?

– Narobił mnóstwo hałasu.

– Nie szczułam go. Przypuszczam, że nie spodobał się Daisy, to wszystko. Nie wiem, dlaczego.

Wallace pokręcił głową.

– O co ci chodzi, Hurd.

– Będę szczery. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że mi nie ufasz. Od początku niewiele rozmawialiśmy, ale nie było to konieczne, dopóki nie zostałem twoim zastępcą. Teraz chyba powinienem wiedzieć, co się dzieje.

Holly poczuła się przyparta do muru. Wallace miał rację: nie ufała mu, ale nie chciała, by o tym wiedział.

– Przykro mi.

– Gdyby Chet powiedział mi, nad czym pracował, prawdopodobnie już aresztowalibyśmy jego zabójcę. Teraz ty nad czymś pracujesz i też trzymasz mnie na dystans. Co będzie, jeśli również zginiesz? W jakiej sytuacji znajdzie się wydział?

– Masz rację Hurd.

– Czy zatem wprowadzisz mnie w sprawę czy też z niej wyłączysz?

– Nie mam cię z czego wyłączać, Hurd. Pytaj, ja będę odpowiadać.

– Czy interesujesz się Palmetto Gardens?

– Co wiesz o tym miejscu, Hurd?

– To, co inni. Czyli praktycznie nic. A ty?

– Tyle, co ty – skłamała. – Myślisz, że powinniśmy wiedzieć więcej?

– Na pewno.

– Dlaczego?

– Chyba zdajesz sobie sprawę, że mamy pod bokiem coś w rodzaju państwa w państwie. Nie wpuszczają naszych patroli, nie możemy nawet tam wejść, chyba że pod eskortą. Czy to cię nie niepokoi?

– Niepokoiło, dopóki nie odwiedziłam tego miejsca.

– Byłaś tam? – Wallace był bliski okazania zdumienia.

– Dwa razy. Barney Noble zafundował mi wycieczkę, a potem zaprosił mnie z ojcem na golfa. Razem służyli w wojsku.

– Jak tam jest?

Holly opowiedziała mu o swoich dwóch wizytach.

– Nie podoba mi się, że strażnicy mają broń automatyczną – stwierdził.

– Mnie też nie, ale nie możemy nic na to poradzić.

– Moglibyśmy narobić smrodu na szczeblu stanowym w sprawie licencji.

– Na broń automatyczną?

– Na przykład.

– Mylisz, że udałoby się cofnąć zezwolenia?

– Możliwe. Znam parę osób.

– Potrzebujemy czegoś więcej niż znajomości, Hurd. Jeśli licencje zostaną cofnięte, Barney poprosi o ponowne rozpatrzenie wniosków i otrzyma zezwolenia z powrotem. Powie, że żaden z jego ludzi nigdy nie użył broni bez uzasadnienia.

– A my powiemy, że nie muszą mieć większej siły ognia niż nasz wydział.

– Nie wiem, co to da, z wyjątkiem uczulenia Barneya Noble’a na fakt, że nasze zainteresowanie nie jest pobieżne.

– Czy to źle? Niech wie, że interesuje nas, co się dzieje na jego podwórku.

– Myślę, że już o tym wie, za sprawą Crackera Mosely’ego.

– Jakiego Crackera Mosely’ego?

– Człowieka, którego wczoraj przesłuchiwałam.

– Co to za facet?

– Były glina z Miami. Zatłukł pałką handlarza narkotyków i trafił za to za kratki. – Holly była ciekawa, do kogo Wallace poleci z tą informacją.

Hurd zmarszczył czoło, co w jego przypadku było nadzwyczajnym pokazem emocji.

– A jednak uzyskał zezwolenie na pracę w ochronie?

– I na noszenie broni.

– Jak to się stało?

– W komputerze nie ma ani słowa na temat jego przeszłości kryminalnej.

– To spore niedopatrzenie, prawda?

– A jakże.

– Dzwoniłaś do archiwum stanowego, żeby poznać przyczynę?

42
{"b":"102071","o":1}