– Rozumiem. Dziękuję za informacje.
Ktoś zapukał do drzwi.
– Proszę.
Jane Grey wsunęła głowę do gabinetu.
– Przyszedł człowiek z telekomunikacji, żeby założyć ci prywatną linię.
– Dobrze, niech wejdzie. – Holly zamówiła tę linię na własny koszt, bo nie chciała, żeby jej prywatne rozmowy łączono przez centralę wydziału.
Wszedł mężczyzna z pasem na narzędzia i z telefonem.
– Cześć, jestem Al – powiedział i zabrał się do roboty.
Holly nadal myślała o mapie.
– Al – zagadnęła – zakładałeś telefony w Palmetto Gardens?
– Pracowałem przy kładzeniu podstawowych łącz.
– Co to są podstawowe łącza?
– To jak w biurowcu: doprowadza się zamówioną linię do centrali, a właściciel kończy instalację. Kupuje system telefonii od firmy Lucent czy Panasonic i ludzie dostawcy ciągną wszystkie linie i łącza abonenckie.
– I to robiłeś w Palmetto Gardens?
– Tak. To było dość skomplikowane. Zamówili około dwóch tysięcy linii.
– Aż tyle?
– Jest tam pareset domów. Z faksami i komputerami każdy może mieć, powiedzmy, cztery linie. Do tego dochodzi obsługa klubu, sklepów, konserwacji, ochrony i tak dalej. To się sumuje. W przypadku Palmetto Gardens firma musiała utworzyć nowy kierunek, wyłącznie dla nich. Nikt wcześniej nie prosił o dwa tysiące linii. Jakby budowali małe miasto, od zera. – Postawił nowy aparat na biurku. – No gotowe. Wszystko podłączone.
– Dzięki, Al.
Gdy monter opuścił biuro, Holly zadzwoniła do Jacksona.
– Mam prywatną linię. – Podała mu numer.
– Czy teraz mogę świntuszyć przez telefon?
– Oczywiście, że nie, zboczeńcu.
– Więc po co ta prywatna linia?
– No dobrze, możesz świntuszyć.
– Chciałbym, ale jestem w sądzie.
– Obiecanki cacanki. Do zobaczenia wieczorem.
– Aha, rozmawiałem ze swoim kumplem na lotnisku. Zrobi zdjęcia już dzisiaj, i tylko za tysiąc dwieście papierów.
– Niezły interes. Do wieczora. – Rozłączyła się i zadzwoniła do Hama, żeby podać mu numer.
– Jak Daisy? – spytała.
– W porządku, ale tęskni za tobą.
– Wpadnę po południu i ją zabiorę.
– Może sprawię sobie psa.
– Dobry pomysł.
– Ta suka jest niesamowita. Wczoraj przyniosła mi piwo.
– Ona tak robi. Wystarczy powiedzieć: Daisy, przynieś piwo.
– Nic nie mówiłem, sama mi przyniosła.
– Może wyglądałeś na spragnionego.
– Pewnie tak.
– Na razie. – Holly odłożyła słuchawkę i jeszcze raz spojrzała na mapę. Uznała, że nadszedł czas, by obejrzeć Jungle Trial.
38
Holly dojechała A1A do Sebastian Inlet, a tam skręciła na Jungle Trial. Przez prawie dwa kilometry droga biegła wzdłuż północnego brzegu wyspy, a dalej wiodła na południe wzdłuż brzegu Indian River. Wkrótce rzeka skryła się za gęstymi zaroślami.
Od czasu do czasu Holly mijała amatora joggingu czy rowerzystę. Po wschodniej stronie ciągnęły się pastwiska i gaje cytrusowe, a po zachodniej osiedla z polami golfowymi i stajniami. Było ciepło, parno i niemal bezwietrznie. Po przejechaniu paru mil pokonała ostry zakręt i zahamowała przed wysoką bramą. Umieszczony na niej napis głosił:
PALMETTO GARDENS
WŁASNOŚĆ PRYWATNA
WSTĘP SUROWO WZBRONIONY
ZŁAMANIE ZAKAZU GROZI UŻYCIEM BRONI
Wysiadła i rozejrzała się. Brama osadzona była w trzymetrowym ogrodzeniu z dwoma zwojami kolczastego drutu na górze. Parę metrów dalej biegło identyczne ogrodzenie, z tablicą, która informowała: UWAGA! – WYSOKIE NAPIĘCIE. Teren między dwoma ciągami siatki był ogołocony z roślin i płytko przeorany. Kto pokonał pierwsze ogrodzenie, musiał liczyć się z porażeniem prądem na drugim, a jeśli utkwił pomiędzy nimi, zostawiał wyraźne ślady, doskonale widoczne dla przechodzącego strażnika.
Holly ruszyła wzdłuż siatki w kierunku rzeki. Podwójne ogrodzenie ciągnęło się jak okiem sięgnąć. Wróciła do samochodu i spojrzała na mapę. Jungle Trial biegł przez Palmetto Gardens i wychodził po drugiej stronie. Uznała, że od południa otacza go identyczne ogrodzenie. Zawróciła więc i pojechała przez północny most na Egret Island i do nowego domu Hama.
Sięgnęła po policyjne radio, które kazała zainstalować w swoim wozie, i wezwała centralę.
– Skończyłam na dzisiaj – powiedziała. – Możesz łapać mnie przez telefon komórkowy.
– Zrozumiałem, szefie. Jest dla pani wiadomość.
– Mów.
– Dzwonił Jackson.
– Dzięki, bez odbioru.
Z telefonu w samochodzie zadzwoniła do Jacksona.
– Oxenhandler.
– Cześć, to ja.
– Czołem. Mniej więcej za godzinę będę miał zdjęcia. Facet podrzuci je do biura.
– Możesz przywieźć je do Hama?
– Jasne, O której?
– Gdy tylko skończysz pracę. Przywieź też kilka steków i butelkę przyzwoitego wina. Ham ma tylko piwo i bourbona.
– Załatwione.
Kiedy Holly zatrzymała się przed domem Hama, Daisy wypadła jej na spotkanie, Holly przyklękła i pozwoliła suce polizać się po twarzy.
– Cześć, mała. Ja też się cieszę, że cię widzę.
Ham wyszedł z domu.
– Ten pies naprawdę za tobą tęsknił – powiedział.
– A ja za nim. – Już nie zostawię cię na tak długo – obiecała Holly, głaszcząc Daisy. – Masz piwo? – zwróciła się do ojca.
– Pewnie, wejdź.
– Zaprosiłam Jacksona. Przywiezie steki. Nie masz nic przeciwko?
– Pewnie, że nie, z przyjemnością go zobaczę. – Ham przyniósł piwa z lodówki. – Wiesz, od bardzo dawna nie spędziłem tyle czasu sam i naprawdę jestem zadowolony. Jedyne, co mam do roboty, to czytanie i oglądanie sportu w telewizji.
– A czy kiedykolwiek robiłeś coś innego?
– Przecież pracowałem, nie? Zapomniałaś, że byłem w wojsku?
– Fakt.
Usiedli przed telewizorem i patrzyli, jak Tiger Woods trafia w dołek z odległości dwunastu metrów.
– Niech go licho – skomentował Ham.
Jackson przyjechał o wpół do siódmej. Wyjął z samochodu zakupy i wielką tekturową tubę.
– Umieram z głodu – oznajmił.
Ham rozpalił grill i położył na nim przywiezione steki.
– Mam coś dla ciebie – powiedział Jackson i podał Hamowi kartkę. – To podanie o przyjęcie do Dunes Country Club. Komitet zbiera się w tym tygodniu, więc wypełnij je dzisiaj, a ja jutro je podrzucę.
– Szybka robota. – Ham znalazł pióro i zabrał się za wypełnianie formularza.
Skończyli kolację i sprzątnęli ze stołu, Jackson otworzył tekturową tubę.
– Daj mi przezroczystą taśmę i parę pinesek – poprosił Hama. Przypiął do stołu rulony papieru fotograficznego i posklejał brzegi. – Oto Palmetto Gardens w całej okazałości.
Holly pokazała, gdzie Jungle Trial spotyka się z ogrodzeniem.
– Byłam tam dziś po południu. Mają podwójne ogrodzenie z pasem zaoranej ziemi i ostrzeżeniami o wysokim napięciu. Wygląda na to, że siatka ciągnie się naokoło osiedla. Od frontu przysłania ją wysoki żywopłot.
– To jest budynek z antenami – powiedział Jackson.
– A to? – Holly wskazała szereg równoległych struktur.
– Wyglądają na budynki mieszkalne, może dla personelu.
– Myślisz, że pracownicy mieszkają na miejscu?
– Nie wiem, ale to możliwe.
– Jak sądzicie, co robią w czasie wolnym? – zapytał Ham.
– Może latają do Disney Worldu albo coś w tym stylu – podsunął Jackson.
– Hej, patrzcie na to – zawołał Ham.
– Wygląda na roślinność – orzekła Holly.
– To nie roślinność, tylko siatka maskująca.
– Jesteś pewien? – zapytała, przypatrując się uważnie.
– Jasne? W Wietnamie spałem pod czymś takim przez dwa lata. Widziałem też mnóstwo zdjęć lotniczych. Patrzcie, tu jest druga łata, a tam następna. – Znaleźli aż osiem siatek, w tym dwie w pobliżu lotniska.
– Co mogą chować pod tymi siatkami?
– Stanowiska dział przeciwlotniczych? Pociski ziemia-powietrze? – spekulował Ham.