Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

– Holly…

– Mam nadzieję, John, że wyraziłam się całkowicie jasno. Jeśli nie, sugeruję, żebyś zwołał pilne zebranie rady miejskiej, i tam przedstawię swoje stanowisko.

– No dobrze, dobrze – mruknął Westover, pokonany. Bez słowa wyszedł z biura, osuszając kark chusteczką.

Holly patrzyła za nim z pewną satysfakcją. Wiedziała, że starcie między nimi było nieuniknione, i była zadowolona, że stała na solidnym gruncie, gdy do niego doszło.

Zadzwonił telefon na prywatnej linii.

– Holly Barker.

– Holly, mówi Harry Crisp.

– Cześć, Harry, co nowego?

– Biuro okazało zainteresowanie. Dziś wieczorem przyjadę z paroma ludźmi, powinniśmy być w domu Jacksona około ósmej.

– Miło mi to słyszeć, Harry. Weźmiesz kogoś, kto przeczesze dom Jacksona i moją przyczepę pod kątem podsłuchu?

– Tak, i wierz mi, to będzie fachowiec.

– Wierzę. Masz się gdzie zatrzymać?

– Tak, u Jacksona. Innym zarezerwowałem miejsca w kilku motelach, żeby nie zwracać uwagi.

– Harry, coś mi przyszło do głowy.

– Mów.

– Te budynki łączności. Wydaje mi się, że mają kluczowe znaczenie. Znasz kogoś w Narodowej Agencji Bezpieczeństwa? – Holly wiedziała, że agencja monitoruje łączność na całym świecie.

– Już o tym pomyślałem. Złożyłem prośbę o analizę transmisji z Palmetto Gardens, ale nawet nie wiem, kiedy otrzymamy odpowiedź.

– Dobrze, strona formalna będzie na twojej głowie.

– Zadzwonisz do Jacksona i powiesz mu, że liczę na kolację dla sześciu głodnych facetów?

– Oczywiście, dostaniecie świetną kolację, Jackson jest znakomitym kucharzem.

– Aha, na pewno.

– Bez żartów. Do zobaczenia o ósmej. – Podniesiona na duchu, zakończyła rozmowę.

43

Holly pracowała do późna nad aktami osobowymi. Potem wróciła do domu, przebrała się, nakarmiła Daisy i pojechała do Jacksona. Obok jego wozu stały dwa szare furgony. W salonie Harry Crisp rozmawiał przez telefon, pięciu młodych ludzi oglądało telewizję i czytało czasopisma, a Jackson smażył steki na werandzie za domem. Holly pomachała Harry’emu i podeszła do Jacksona.

Przewrócił kilka steków.

– W samą porę – powiedział. – Ci faceci są naprawdę głodni i gdybym kazał im czekać jeszcze trochę, pożarliby Daisy.

Suka podniosła głowę, słysząc swoje imię.

– Spokojna głowa, kochanie, nikt cię nie zje – zapewniła ja Holly.

Daisy usiadła i wpatrywała się w steki, jakby się bała, że w każdej chwili mogą uciec z grilla.

– Kiedy przyjechali? – zapytała Holly.

– Przed godziną. Harry cały czas wisi na telefonie. Zrujnują mnie tymi międzymiastowymi i jedzeniem. – Jackson zaczął przekładać steki na duży talerz. – Facet od podsłuchów sprawdził dom i twoją przyczepę, dałem mu klucz. Nie było pluskiew.

– To dobrze.

– Steki gotowe. – Wszedł do domu i zawołał wszystkich do stołu.

Harry odłożył słuchawkę.

– Cześć, Holly, jak się masz?

– W porządku, Harry.

– To moi agenci – Bili, Joe, Jim, Ed i Arnie.

– Cześć, chłopaki.

Wszyscy pomachali rękami, paru uścisnęło jej dłoń. Usiedli i rzucili się najedzenie.

Daisy zwinęła się w kłębek na dywaniku nieopodal stołu.

– Co to za pies? – zapytał Bill.

– Doberman, wabi się Daisy.

– Dziewczynka?

– Mówi się suka.

– Wygląda bardzo sympatycznie. Co robi poza spaniem?

– Daisy, przynieś mi piwo – powiedziała Holly.

Daisy podniosła się, podeszła do lodówki i przyniosła butelkę.

– Nie otworzy? – zapytał Bill.

– Pies w moim typie – powiedział Arnie.

– Potrafi też odgryźć nogę przy biodrze, jeśli grzecznie się ją poprosi – wyjaśniła Holly.

– Przepraszam, jeśli powiedziałem coś, co mogło cię urazić, Daisy – rzekł Bill ze skruchą.

– Coś nowego od wczoraj? – zapytał Harry.

– Tak – odparła. – Odbieram Crackerowi Mosely’emu licencję strażnika i pozwolenie na broń. Powiedziałam Barneyowi, że jutro przed południem oba dokumenty mają się znaleźć na moim biurku, bo inaczej sama po nie pójdę.

– Czemu to zrobiłaś? – zapytał Jackson.

– Noble wpadł do mojego bura i chciał wiedzieć, czego szukam w aktach jego ludzi. Najwyraźniej dostał cynk od swojego kontaktu na szczeblu stanowym. Wysmażyłam historyjkę, która go zadowoliła, ale mnie wkurzył, więc postanowiłam poszczuć go sprawą Crackera. Później zadzwonił do Johna Westovera i poskarżył się, a John przyszedł do mnie i prosił, żebym zmieniła zdanie.

– Co ty na to?

– Powiedziałam mu mniej więcej tyle, żeby się odpieprzył, bo nie ma racji. Wiedziałeś, że sprzedaje swoje samochody do Palmetto Gardens, łącznie z range roverami?

– Nie, ale wcale nie jestem zaskoczony.

– Chcę się tam dostać – powiedział Harry.

– Tak? A w jaki sposób? – zapytał Jackson.

– Nie wiem. Miałem nadzieję, że coś mi podpowiecie.

– O ile mi wiadomo, nie korzystają z miejscowych usług – powiedziała Holly. – Wszystko załatwiają we własnym zakresie.

– Znasz kogoś, kto tam był?

– Tak, ja byłam. Barney Noble zafundował mi wycieczkę po Palmetto Gardens i raz grałam z nim w golfa. Nie zauważyłam nic odbiegającego od normy, pomijając to, że parę osób z obsługi miało pistolety pod marynarkami.

– Powiedz mi o zabezpieczeniach.

– Są dwie bramy, główna i służbowa. Obie mają stalowe szlabany i kolce, obsługiwane z budki przez dyżurnego strażnika. Strażnicy noszą przy sobie broń krótką i mają w budkach karabiny. Barney pokazał mi kwaterę główną ochrony, ale nie byłam w środku. Powiedział, że mają tam areszt i że całość przypomina posterunek w niewielkim miasteczku.

– Jak myślisz, co się stanie, jeśli wejdę główną bramą, błysnę odznaką i powiem, że chcę się rozejrzeć?

– Usłyszysz, że to własność prywatna. Potem pewnie Barney podjedzie do bramy i powie, że potrzebny ci nakaz. Może cię obwiezie, jak mnie.

– Aha.

– Chcesz, żeby wiedział o zainteresowaniu federalnych?

– Nie. Po prostu sprawdzam możliwości.

– Warto byłoby sprawdzić do kogo należą samoloty, które tam przylatują – podsunął Jackson.

– Dobry pomysł. Może dowiemy się tego w tutejszej wieży.

– Wątpię, skoro nie lądują na lotnisku Orchid. Kontrola ruchu lotniczego ma w swoim komputerze numery rejestracyjne z planów lotu. Trzeba zadzwonić do ośrodka w Miami. Mogą również powiedzieć, skąd przylatują.

– Jim, zajmiesz się tym jutro z samego rana – polecił Harry.

– Dobra.

– Bill, ty pogadasz z cłem i imigracją. Może znajdziesz kogoś, kogo posyłają na lotnisko w Palmetto Gardens, gdy ma wylądować jakiś samolot. Chcę wiedzieć wszystko o ludziach, którzy tam przylatują.

– W porządku.

– Jeśli chcesz, mógłbym przewieźć cię nad tym miejscem – zaproponował Jackson.

Harry pokręcił głową.

– Nie sądzę, żebym zobaczył coś, czego nie widać na waszych zdjęciach lotniczych. Poza tym widzieli już dwa przeloty na niedużej wysokości, mogliby więc zrobić się nerwowi. Bill, gdy będziesz rozmawiać z cłem, dowiedz się, czy do przystani w Palmetto Gardens zawijają jakieś zagraniczne łodzie.

– Dobrze.

– Arnie, ty zajmiesz stanowisko w pobliżu bramy służbowej. Chcę mieć opis każdego pojazdu, który wjeżdża i wyjeżdża – dostawców żywności, hydraulików, wszystkich.

– W porządku.

– W czym ja mogę pomóc, Harry? – zapytała Holly.

– Nie mieszaj w to swoich ludzi, skoro masz w wydziale kreta.

– Trafna uwaga. Ale ja sama mam całkowitą swobodę ruchów.

– Przekonamy się, czy ten Mosely przyniesie swoje licencje. Jeśli nie, będziesz miała pretekst, żeby pojechać tam z nakazem. A jeżeli będziemy chcieli wejść tam ponownie, wystarczy namierzyć jeszcze paru facetów Noble’a. Ilu było w komputerze federalnym?

– Wszyscy. Ochroniarze Barneya dosłownie tworzą album przestępców.

– Gdybyśmy zgarnęli całą ochronę, ktoś musiałby zareagować.

– Mogę to zrobić w tej chwili, ale wtedy nie dowiemy się, co się tam dzieje.

39
{"b":"102071","o":1}