Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

Teraz Crozier oddalał się z każdym krokiem od swego statku, świadom, że prawdopodobnie nigdy go już nie zobaczy. Choć patrząc prosto przed siebie, widział głównie Magnusa Mansona, nie odwracał głowy. Obiecał sobie, że nie spojrzy w stronę Terroru co najmniej przez pierwsze dwie godziny wędrówki.

Przyglądając się ludziom maszerującym w długim pochodzie, myślał o tych, których wśród nich nie było.

Fitzjames pełnił funkcję oficera dowodzącego w Obozie Terror na Ziemi Króla Williama, w rzeczywistości jednak jego nieobecność wynikała z innych powodów. Żaden komandor nie chciał opuszczać swego statku w obecności innego dowódcy. Crozier, który od czasu pożaru odwiedzał Erebusa niemal codziennie, obserwując, jak napór lodu powoli przełamuje okaleczony statek na pół, celowo nie pojawił się tam 31 marca, kiedy Fitzjames musiał w końcu opuścić swoją jednostkę. Fitzjames w ramach rewanżu podjął się dowodzenia Obozem Terror na tydzień przed tym, jak Crozier musiał w końcu zejść z pokładu swojego okrętu.

Nieobecność większości pozostałych miała znacznie bardziej tragiczne i przygnębiające przyczyny. Crozier przywoływał w pamięci ich twarze, maszerując powoli obok ostatnich sań.

Terror miał więcej szczęścia niż Erebus nie tylko dlatego, że wciąż był cały i nadawał się do podróży, ale także dlatego, że stracił znacznie mniej oficerów. Należeli do nich pierwszy oficer Fred Hornby, zabity przez potwora w noc karnawału, drugi nawigator Giles MacBean, który padł ofiarą potwora minionego lata, podczas podróży do Ziemi Króla Williama, oraz obaj lekarze, Peddie i McDonald, kolejne ofiary nieszczęsnego karnawału. Jednak wszyscy porucznicy Croziera nadal żyli i mieli się w miarę dobrze, podobnie jak jego drugi oficer Thomas, lodomistrz Blanky oraz niezastąpiony pan Helpman, główny klark.

Fitzjames stracił swojego dowódcę, sir Johna, porucznika Grahama Gore’a, porucznika Jamesa Waltera oraz pierwszego oficera Roberta Orme Sergeanta; wszyscy padli ofiarą potwora. Zginął również główny lekarz, pan Stanley, oraz drugi nawigator, Henry Foster Collins. Z oficerów Erebusa zostali tylko porucznik H.T.D. Le Vesconte, drugi oficer Charles Des Voeux, lodomistrz Reid, lekarz Goodsir oraz intendent Charles Hamilton Osmer. Podczas gdy przed dwoma laty mesa oficerska była pełna ludzi – sir John, Ftizjames, Gore, Le Vesconte, Fairholme, Stanley, Goodsir i Osmer jedli posiłki razem – w ostatnich tygodniach pojawiał się w niej tylko komandor, jego jedyny porucznik, lekarz i intendent. W ostatnich dniach, gdy lód przechylił Erebusa o trzydzieści stopni, owe wspólne posiłki wyglądały wyjątkowo absurdalnie. Oficerowie zmuszeni byli siedzieć na pokładzie i trzymać talerze na kolanach, opierając się stopami o burtę.

Hoar, steward Fitzjamesa, był ciężko chory na szkorbut, więc biedny stary Bridgens musiał wypełniać jego obowiązki i usługiwać oficerom, biegając niczym krab po przechylonym pokładzie.

Załoga Terroru miała więcej szczęścia także ze względu na to, że wciąż żyli wszyscy jej podoficerowie. Mechanik Croziera, jego bosman i cieśla nadal pełnili swe obowiązki. Mechanik Erebusa, John Gregory, i główny cieśla, zostali wypatroszeni przez potwora, kiedy ten wtargnął na główny pokład okrętu, na początku marca. Bosman Erebusa, Thomas Terry, padł ofiarą monstrum kilka miesięcy wcześniej, w listopadzie. Fitzjames nie miał już do dyspozycji żadnego podoficera.

Spośród dwudziestu jeden podoficerów Terroru – matów, sterników, dowódców przedniego masztu, ładowni, głównego masztu i grotmasztu, stewardów, uszczelniaczy i palaczy – Crozier stracił tylko jednego człowieka: palacza Johna Torringtona, który zmarł jako pierwszy z członków wyprawy, i stycznia 1846 roku, na wyspie Beechey. Crozier pamiętał, że przyczyną śmierci były suchoty, na które Torrington zapadł jeszcze w Anglii.

Fitzjames stracił kolejnego spośród swoich ludzi, palacza Tommy’ego Platera, owej pamiętnej marcowej nocy, gdy potwór szalał na pokładzie Erebusa, Spośród wszystkich obecnych wówczas w ładowni atak monstrum przeżył tylko pomocnik cieśli, Thomas Watson, który stracił jednak lewą rękę.

Ponieważ Thomas Burt, zbrojmistrz, został odesłany do Anglii, nim jeszcze ich statki wpłynęły w lód, na Erebusie zostało już tylko dwudziestu podoficerów. Niektórzy z nich, tacy jak stary żaglomistrz, John Murray, i steward Fitzjamesa, Edmund Hoar, byli zbyt ciężko chorzy, by mogli się do czegokolwiek przydać, inni, jak Thomas Watson, byli zbyt mocno okaleczeni, a jeszcze inni, jak wychłostany w styczniu Richard Aylmore, zbyt przygnębieni i niezadowoleni, by służyć Fitzjamesowi jakąkolwiek pomocą.

Crozier kazał jednemu z marynarzy, który wyglądał na wyczerpanego, by zrobił sobie przerwę i szedł obok sań, podczas gdy on, komandor, zajął jego miejsce w uprzęży. Mimo że wraz z nim pracowało w niej sześciu mężczyzn, straszliwy wysiłek potrzebny do przeciągania po lodzie ponad tysiąca pięciuset funtów jedzenia, broni i namiotów stanowił dla jego osłabionego organizmu ogromne obciążenie. Nawet gdy udało mu się już wpaść w rytm – brał udział w wyprawach z saniami od marca, kiedy zaczęli transportować łodzie i sprzęt na Ziemię Króla Williama, i dobrze wiedział, jaka to ciężka praca – bolesny ucisk rzemieni na klatkę piersiową, ogromna masa ciągniętego ładunku i dokuczliwy pot, który zamarzał, topniał i znów zamarzał w wilgotnych ubraniach, były dlań prawdziwym szokiem.

Crozier żałował, że nie mają więcej marynarzy i żołnierzy. Terror stracił dwóch dobrych żeglarzy – Billy’ego Stronga, rozerwanego na pół przez potwora z lodu, i Jamesa Walkera, najlepszego przyjaciela Magnusa Mansona, nim ten idiota dał się całkowicie omotać Hickeyowi. Crozier pamiętał, że to właśnie ze strachu przed duchem Jimmy’ego Walkera Manson odmówił niegdyś wykonania rozkazu.

Pod jednym tylko względem Erebus miał więcej szczęścia niż jego siostrzana jednostka. Jedynym dobrym marynarzem, którego stracił Fitzjames podczas tej ekspedycji, był John Hartnell, który także zmarł na gruźlicę i został pogrzebany zimą 1846 roku na wyspie Beechey.

Crozier naparł mocniej na uprząż, myśląc o twarzach i nazwiskach – zginęło tylu oficerów i tak niewielu zwykłych marynarzy – i zastanawiając się, czy potwór z lodu celowo wybierał na swe ofiary niemal wyłącznie przywódców ekspedycji.

Nie myśl tak, przykazał sobie Crozier. Przypisujesz tej bestii zdolność rozumowania, której przecież nie ma.

Czyżby? – spytała inna, bardziej strachliwa część jego umysłu.

Obok Croziera przeszedł jeden z żołnierzy eskorty, który niósł pod pachą naładowany muszkiet. Twarz mężczyzny ukryta była pod czapkami i szalikami, Crozier rozpoznał jednak po charakterystycznym chodzie Roberta Hopcrafta. Szeregowiec Hopcraft został ciężko raniony przez potwora rok wcześniej, gdy zginął sir John. Choć wrócił w końcu do zdrowia, ze względu na rozbity obojczyk, którego nie dało się już przywrócić do dawnego stanu, przy każdym kroku przechylał się lekko na lewo, jakby nie mógł utrzymać się w linii prostej. Towarzyszył im także William Pilkington, szeregowiec, który został postrzelony w ramię tego samego dnia. Crozier zauważył, że Pilkington oszczędza to ramię i rękę.

Sierżant David Bryant, dowódca oddziału piechoty morskiej na Erebusie, został pozbawiony głowy tuż przed tym, jak potwór wrzucił sir Johna pod lód. Szeregowiec William Braine zmarł na wyspie Beechey w 1846 roku, a szeregowiec William Reed zniknął na lodzie 9 listopada minionej zimy, kiedy niósł wiadomość na Terror – Crozier pamiętał dobrze tę datę, sam bowiem wybrał się wtedy na Erebusa, gdzie potem zastała go wieść o śmierci jego dwóch ludzi – co oznaczało, że pod komendą Fitzjamesa zostało tylko czterech żołnierzy: dowodzący oddziałem kapral Alexander Pearson, kaleki szeregowiec Hopcraft, szeregowiec Pilkington i szeregowiec Joseph Healey.

Oddział żołnierzy pod komendą Croziera stracił tylko szeregowca Williama Heathera, który został zaatakowany przez potwora w listopadzie minionego roku. Choć potężny cios monstrum pozbawił go sporej części czaszki i mózgu, Haether wciąż żył. Przez kilka tygodni leżał w izbie chorych, pogrążony w śpiączce, balansując cały czas na granicy życia i śmierci. Potem jego towarzysze z oddziału przenieśli go do hamaka we wspólnej sali, gdzie codziennie go karmili, przebierali, nosili do ubikacji i myli. Wyglądało to tak, jakby bezrozumny, śliniący się mężczyzna był ich pupilem. Został przewieziony do Obozu Terror w zeszłym tygodniu; żołnierze opatulili go szczelnie i usadzili w specjalnym jednoosobowym toboganie, przygotowanym specjalnie dla niego przez pomocnika cieśli, Grubego Wilsona. Marynarze nie mieli nic przeciwko dodatkowemu ładunkowi; sami zadeklarowali się, że będą na zmianę ciągnęli sanie z żywym trupem przez lód i wały lodowe do samego Obozu Terror.

108
{"b":"102265","o":1}