Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

– Ja mogę tu myśleć! Nie zabraniają mi! A jak już będzie porządny scenariusz, to wy go przecież zrealizujecie. Ewkę się po prosi do współpracy, może jeszcze kogoś. Zrobimy zadymę na całe miasto!

– A jedną kamerę ustawimy na porodówce – powiedziała Krysia. – Na wypadek, gdybyś się zdecydowała urodzić w trakcie programu.

– Odpukaj natychmiast w co chcesz! Czekaj, ktoś by się jeszcze przydał oprócz Ewy. Pomyślę. Ach, przy okazji – jak nasze programy bałtyckie? Roch sobie radzi? Bo dzwonił, mówił, że okay, ale on jest taki artysta…

– Roch jest zawodowy. Możesz być o niego spokojna. O program też.

– No, dobrze. Przywracacie sens mojemu ponuremu życiu w tym szpitalu, przynajmniej będę miała o czym myśleć. Krysia, tylko wiesz co? Postaraj mi się o służbową komórkę, bo na wykonanie tych milionów telefonów z mojej po prostu mnie nie stać. Jakoś sobie teraz radzę finansowo, bo mam średnią, ale kokosy to nie są.

– Jeśli dadzą…

– Jeśli nie dadzą, to nie mamy o czym mówić. Mogę stąd koordynować wszystko, nawet za friko, ale nie będę dopłacać do interesu!

– I tak będziesz.

– Maciuś, a jakie środki produkcyjne możemy sobie wziąć?

– Wszystkie, które mamy.

A, to świetnie. Będzie się czym bawić.

Zostawili mnie w znacznie lepszym nastroju, niż zastali. Wizje pani domu podającej ukochanemu Tymonowi kolacyjkę chyba przestaną mnie na czas jakiś nawiedzać. Po kolacji przyszedł jeszcze raz Tymon.

– Tak sobie przyszedłem – powiedział. – Dla przyjemności.

– Wąchanie tych zapachów szpitalnych sprawia ci przyjemność?

– Wąchanie zapachów może mniejszą… ale tu u ciebie to się tak nie rzuca w oczy.

– W nos.

– W nos. Nie jesteś ciekawa, jak było na rozprawie?

– Domyślam się – powiedziałam smętnie. – Kocha cię jak nie wiem co.

– Skąd wiesz? Cały czas mnie kochała. Myśli w ogóle wyłącznie o mnie.

– To dlaczego wyjechała do Szczecina, zamiast siedzieć z tobą w Świnoujściu i prać ci skarpetki?

– Bardzo cierpiała, że ją tak brutalnie wyrzucam, ale potulnie się zgodziła, bo myślała, że jak pobędzie trochę z dala ode mnie to mi przejdzie ta nieuzasadniona, nagła i niespodziewana niechęć do niej. Czasami robiła próby, przyjeżdżała do Świnoujścia i prawie, prawie się godziliśmy; nie da się ukryć, że w łóżku…

– Naprawdę?!

– Nie żartuj! Ale trudno będzie udowodnić, że łże. Rozumiesz o co chodzi: że ten rozkład pożycia nie był taki konsekwentny i do końca.

Czegoś tu jednak nie rozumiem. Czy ona zamierza do ciebie wrócić, żeby ci zrobić na złość? Przecież mówiła, że ma jakieś plany osobiste.

– Pamiętam. Ale tego jej też nie udowodnię, a ona po prostu chce się drogo sprzedać. Może jej zaproponuję jakąś forsę? Tak poza sądem, prywatnie? Bo mnie wykończy tymi rozprawami.

– Forsę, mówisz… Sama przecież całkiem nieźle zarabia!

– Ale lubi mieć więcej. Gdyby nie cholerne szprotki, wykupiłbym się natychmiast. Szprotki mnie sporo kosztowały. Z drugiej strony, ciebie też mam dzięki szprotkom… Więc jednak dobrze, że były.

– Ładnie to powiedziałeś…

Nic nie odpowiedział, a właściwie odpowiedział, tylko nie werbalnie.

To jest właśnie urok pojedynczego pokoju.

Niedziela, 11 lutego

Wymyślam scenariusz.

„Buddenbroków” przeczytałam, „Pachnidło” też, zabrałam się za „Zbrodnię i karę”. Mam nadzieję, że lektury czytane w ciąży nie mają wpływu na charakter przyszłego dziecięcia!

Poniedziałek, 12 lutego

Właśnie głowiłam się nad końcówką genialnego scenariusza, kiedy w drzwiach mojego bezcennego pojedynczego pokoju stanęła Ewcia.

– Hellou – powitała mnie wytwornie. – Zostaw te bazgroły, będziemy rozmawiać o życiu! Mogę sobie zrobić kawę? Tobie też? Świetnie. Ciasteczka przyniosłam, od Henia, z Duetu, genialne jak zwykle. Henio cię pozdrawia i życzy szybkiego powrotu do życia. Scenariusz tworzysz? Bardzo dobrze. O scenariuszu potem. Słuchaj, spotkali się!

– Kto się spotkał? Z kim? Z tobą?

– Z sobą nawzajem się spotkali. Stefanek i Maksio!

– I co?

– Nic. Dali sobie po mordzie.

– Ewa, zlituj się! I ty tak spokojnie o tym mówisz?

– A jak mam mówić? Gdzie trzymasz cukier? W tej wytwornej szafce na wysoki połysk?

– Nigdzie nie trzymam, bo nie słodzę. Opowiadaj uczciwie, bo cię zabiję!

Ewa próbowała się umościć na niewygodnym szpitalnym taboreciku.

– No nie, na tym się nie da siedzieć. Czekaj, zaraz wrócę.

Poleciała gdzieś, pewnie szukać fotela.

Ją naprawdę trzeba zabić.

Z trudem wepchnęła do ciasnego pokoju fotel na kółkach, taki do wożenia chorych.

– Skąd masz ten mebel?!

– Na korytarzu stał. No więc słuchaj. Maksio przyjechał do mnie w piątek wieczorem, umówiliśmy się, że będzie u mnie cały weekend, poodwiedzamy trochę ludzi, wiesz, królowa glazury nas zapraszała i jeszcze parę osób. W piątek było po prostu świetnie, zrobiłam romantyczną kolację przy świecach, Maksio się zadomowił.

– Nie bałaś się, że Stefanek przyjedzie?

– Skądże! Stefanek z rodziną pojechał na narty do Czechosłowacji, tfu, do Czech albo do Słowacji, teraz nie wiem, gdzie, no ale w góry, do Pepików, wiesz, dzieci mają ferie, a on jest rodzinny. Pojechał tydzień temu na dwa tygodnie. To powinnam być spokojna, nie uważasz?

– Uważam. I co?

– I w sobotę, wyobraź sobie, siedzimy przy nadal romantycznym śniadanku, oboje w szlafrokach, ja w takim zwiewnym, co to są same falbanki i duży dekolt, a Maksio, niestety, w przechodnim, no bo w końcu ileż męskich szlafroków mogę mieć w domu… I nagle w drzwiach staje mój Stefanek!

– Miał klucze?

– Obaj mają. Sama im dałam, bo u mnie trzeba wylatywać na schody, wiesz, nie lubię tego, bo się przeziębiam. I słuchaj: w drzwiach staje Stefanek i co widzi? Ukochaną kobietę w seksownym dezabilu, z jajkiem na miękko w dłoni, a po drugiej stronie stołu nieznajomego faceta, za to w znajomym szlafroku…

– Matko Boska! Powiedział coś?

– Nic nie powiedział. Zrobił się czerwoniutki, bo Stefanek jest impetyczny i ma wysokie ciśnienie. I tak stał. No więc Maksio też wstał. I też nic nie powiedział, chyba się czegoś domyślił. Wtedy Stefanek podszedł do niego i rąbnął go w szczękę, aż gwizdnęło. Maksio się zachwiał i też rąbnął Stefanka w szczękę.

– I co?

– Postali tak trochę, pochwiali się, potem Stefanek wyciągnął do Maksia rękę i się przedstawił. No to Maksio też się przedstawił. I zaprosił Stefanka na śniadanie!

– Przecież to było twoje śniadanie!

– Moje. Ale mówiłam ci, że Maksio się zadomowił. Stefanek siadł za stołem, a Maksio mówi: „Domyślam się, że jest pan fragmentem bujnej przeszłości naszej wspólnej przyjaciółki”. Na to Stefanek: „Pierwsze słyszę, że przeszłości”. Maksio mu nalał kawy i kontynuuje: „Przecież nie będziemy się dzielić”. A Stefanek spokojniutko: „A właściwie dlaczego nie? Szlafroka panu szkoda?”. Na co Maksio jeszcze raz go walnął w szczękę, a Stefanek padł na glebę, rozbił moją filiżankę z serwisu Rosenthala i poplamił mi dywan, ten jasny, wiesz.

– Wywabi się. Teraz jeżdżą takie serwisy, co czyszczą dywany u klienta w domu. I co potem?

– Maksio podniósł Stefanka z dywanu i wypchnął go za drzwi. Stefanek trochę protestował i coś tam klął pod nosem, że jestem podła, bo on nakłamał rodzinie, że go do Warszawy wezwali służbowo, zdaje się, że sam sobie sms-a wysłał w tej sprawie… No i te raz ma wakacje z głowy, a ten mój gach to jakiś łobuz, powinno się policję wezwać. Gach na niego huknął z góry i Stefanek przestał mówić. Chyba mam go z głowy na zawsze.

– A Maksio co?

– Maksio przeprosił mnie za filiżankę i dywan, obiecał załatwić czyszczenie i poszukać w antykwariacie filiżanki, po czym mi się oświadczył. Powiedział, że skoro mnie już skompromitował, to teraz jedynym honorowym wyjściem jest małżeństwo.

– Och, a ty?

– A ja powiedziałam, że bardzo mi się podoba jego postępowanie, jakże szlachetne i honorowe, ale nie mogę się z zaskoczenia wypowiadać w sprawie tak dla mnie istotnej! Poza tym niech no on się zastanowi, jeżeli ma zamiar żenić się ze mną jedynie dlatego, że mnie, jak sam powiada, skompromitował, to przecież to nie ma najmniejszego sensu. Bo ja się nie czuję skompromitowana! Przecież Stefanek nie będzie opowiadał na prawo i lewo, jak przyjechał do kochanki, pozostawiając żonę i dzieci na wakacjach, i jak zastał kochankę z zupełnie obcym facetem! Na to Maksio, wyobraź ty sobie, mówi, że się do mnie przywiązał!

66
{"b":"100445","o":1}