Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

– Nie, skądże. Skoro zamierzała pani pomóc, to dlaczego pani uciekła?

– Nie domyślił się pan?

Zaprzeczyłem. Złożyła dłonie na podołku i lekko kołysała się do przodu i do tyłu.

– Tanya?

– Usłyszałam pańskie nazwisko – powiedziała.

– Przepraszam?

– Pytał pan, dlaczego uciekłam. – Przestała się kołysać. – To dlatego, że usłyszałam pańskie nazwisko.

– Nie rozumiem.

Znowu spojrzała na drzwi.

– Louis nie wiedział, kim pan jest. Ja też nie. Squares wygłaszał mowę i usłyszałam pańskie nazwisko. Pan jest Will Klein.

– Tak.

– I jest pan – szepnęła – bratem Kena. Zamilkła.

– Znała pani mojego brata?

– Poznaliśmy się. Dawno temu.

– W jaki sposób?

– Przez Sheilę. – Wyprostowała się i spojrzała na mnie.

Mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy. Tymczasem w oczach Tanyi nie dostrzegłem śladu przeżytej klęski, smutnej historii jej cierpień. – Louis powiedział wam o gangsterze, z którym zadawała się Sheila.

– Tak.

– To był pana brat.

Chciałem zaprotestować, ale powstrzymałem się, widząc, że ma mi więcej do powiedzenia.

– Sheila nie nadawała się do takiego życia. Była zbyt ambitna. Poznała Kena. Pomógł jej zapisać się do ekskluzywnego college'u w Connecticut głównie po to, żeby rozprowadzała narkotyki. Widuje się facetów, którzy wypruwają sobie flaki o miejsce na rogu ulicy. Natomiast w szkole dla bogatych dzieciaków możesz zgarniać łatwy szmal, jeśli opanujesz rynek.

– Chce pani powiedzieć, że mój brat robił takie rzeczy? Znów zaczęła się kołysać.

– Naprawdę nic pan o tym nie wiedział?

– Nie.

– Myślałam… – urwała.

– Co?

Potrząsnęła głową.

– Nic takiego…

– Proszę – powiedziałem.

– To po prostu niesamowite. Najpierw Sheila kręciła z pańskim bratem, teraz spiknęła się z panem. A pan zachowuje się tak, jakby nie miał o tym pojęcia.

Znów nie wiedziałem, jak zareagować.

– Co stało się z Sheilą?

– Wie pan lepiej niż ja.

– Nie, ja pytam o to, co było dawniej, kiedy była w college'u Nie widziałam jej po tym, jak stąd wyjechała. Zadzwoniła parę razy, to wszystko. Potem przestała nawet dzwonić. Tylko że Ken był złym człowiekiem. Pan i Squares wydaliście mi się mili. Pomyślałam, że może w końcu spotkało ją coś dobrego.

– Kiedy jednak usłyszałam pana nazwisko… Wzruszyła ramionami.

– Czy mówi pani coś imię Carly? – spytałem.

– Nie, a powinno?

– Wiedziała pani, że Sheila miała córkę? Tanya znów zaczęła się kołysać. Jęknęła:

– O Boże.

– Wiedziała pani? Energicznie pokręciła głową.

– Nie.

– Poszedłem za ciosem.

– Zna pani Philipa McGuane'a? Wciąż kręciła głową.

– Nie.

– A Johna Asseltę? Albo Julie Miller?

– Nie – powiedziała bez namysłu. – Nie znam tych ludzi. – Wstała i odwróciła się do mnie plecami. – Miałam nadzieję, że zdołała uciec.

– Bo zdołała – odparłem. – Na jakiś czas.

Zgarbiła się i zaczęła oddychać z jeszcze większym trudem.

– Zasłużyła na coś lepszego.

Tanya ruszyła w kierunku wyjścia. Nie poszedłem za nią. Popatrzyłem na drzwi do pokoju Louisa Castmana i znów pomyślałem, że oboje są więźniami. Tanya zatrzymała się. Czułem na plecach jej wzrok. Odwróciłem się do niej.

– Squares zna różnych ludzi – powiedziałem. – Możemy pomóc w przeprowadzeniu operacji plastycznej.

– Nie, dziękuję.

– Nie może pani żyć tylko zemstą. Próbowała się uśmiechnąć.

– Myśli pan, że tylko o to chodzi? Sądzi pan, że tkwię tutaj z powodu tego? – Wskazała na swoją oszpeconą twarz.

Znów zbiła mnie z tropu.

– Powiedział panu, jak zwerbował Sheilę?

– Kiwnąłem głową.

– Przypisuje sobie całą zasługę. Mówi o swoich pięknych ciuchach i gładkich gadkach. Tymczasem większość dziewcząt, nawet dopiero wysiadających z autobusu, obawia się pójść z facetem. Dlatego Louisowi musiała towarzyszyć kobieta, której obecność pomagała uśpić podejrzenia. Dawała dziewczynom złudne poczucie bezpieczeństwa.

Czekała. Miała suche oczy. Poczułem, jak gdzieś głęboko budzi się we mnie drżenie i rozchodzi po całym ciele. Tanya podeszła do drzwi i je otworzyła. Wyszedłem i nigdy tam nie wróciłem.

43

Automatyczna sekretarka zarejestrowała dwie wiadomości. Pierwszą nagrała matka Sheili, Edna Rogers. Jej głos brzmiał sucho i bezosobowo. Powiadomiła mnie, że pogrzeb odbędzie się za dwa dni w kaplicy w Mason, w stanie Idaho. Podała czas, adres i wskazówki, jak dojechać z Boise. Zapisałem tę wiadomość.

Drugą zostawiła Yvonne Sterno, prosząc, żebym natychmiast się z nią skontaktował. Ton głosu zdradzał z trudem powstrzymywane podniecenie. Zaniepokoiło mnie to. Zastanawiałem się, czy może odkryła prawdziwą tożsamość Owena Enfielda – a jeśli tak, czy to dobrze, czy źle?

Odebrała po pierwszym sygnale.

– Co jest? – zapytałem.

– To duża sprawa, Will.

– Słucham.

– Powinniśmy byli zorientować się wcześniej.

– W czym?

– Poskładać fragmenty łamigłówki. Facet pod fałszywym nazwiskiem. Silne zainteresowanie FBI. Wszystko w sekrecie.

– Mała społeczność, spokojna okolica. Nadążasz?

– Niezupełnie.

– Kluczem było Cripco – ciągnęła. – To fasadowa firma. Sprawdziłam w kilku źródłach. Rzecz w tym, że wcale ich tak dobrze nie ukrywają. Przykrywka nie jest idealna. Wychodzą z założenia, że jeśli ktoś zauważy faceta, to trudno. Nie zamierzają zadawać sobie wiele trudu.

– Yvonne? – powiedziałem.

– Co?

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz.

– Cripco, ta firma, która wynajęła dom i samochód, ma powiązania z biurem szeryfa federalnego.

– Zaczekaj chwilę. Chcesz powiedzieć, że Owen Enfield jest tajnym agentem?

– Nie, nie sądzę. Kogo by usiłował przyskrzynić w Stonepointe – staruszka oszukującego przy grze w remika?

– W takim razie kim jest?

– To biuro szeryfa federalnego, a nie FBI, prowadzi program ochrony świadków. Znów zbiła mnie z tropu.

– Zatem twierdzisz, że Owen Enfield…

– Tak, myślę, że rząd go ukrywał. Wyposażyli go w nową tożsamość. Problem polega na tym, że – jak już mówiłam przykrywka nie jest idealna. Wielu ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy. Do diabła, czasem nawet postępują jak idioci. Wiem z pewnego źródła o jednym czarnoskórym handlarzu narkotyków z Baltimore, którego umieścili na białym jak lilia przedmieściu Chicago. Kompletnie skrewili. Rozumiesz, co mam na myśli?

– Tak sądzę.

– Zatem przypuszczam, że ten Owen Enfield nie był aniołkiem. Tak samo jak większość facetów objętych programem ochrony świadków. Chronili go, a on z jakiegoś powodu zamordował tych dwóch facetów i uciekł. FBI nie chce, żeby to dostało się do mediów. Pomyśl, jakie to byłoby kłopotliwe: rząd idzie na ugodę z przestępcą, a on morduje i znika. Takie rzeczy nie powinny przedostać się do opinii publicznej.

Milczałem.

– Will?

– Taak.

– Co przede mną ukrywasz? Zastanawiałem się, co powiedzieć.

– Mów – nalegała. – Przysługa za przysługę, pamiętasz? Wymiana informacji.

Nie wiem, czy wyznałbym jej, że mój brat i Owen Enfield to jedna i ta sama osoba, dochodząc do wniosku, że lepiej ujawnić ten fakt, niż ukrywać prawdę. Ktoś jednak zadecydował za mnie. Usłyszałem trzask i telefon ogłuchł.

W tym momencie usłyszałem głośne pukanie do drzwi.

– FBI. Otwierać!

Rozpoznałem ten głos, należał do Claudii Fisher. Chwyciłem za klamkę, przekręciłem ją i o mało nie zostałem przewrócony na podłogę. Fisher wpadła do środka z pistoletem w ręku. Kazała mi podnieść ręce do góry. Towarzyszył jej partner, Darryl Wilcox. Oboje byli bladzi, zmęczeni i chyba lekko przestraszeni.

– Co jest, do diabła? – mruknąłem.

– Ręce do góry!

Spełniłem jej żądanie. Wyjęła kajdanki, a potem najwyraźniej się rozmyśliła. Zapytała niespodziewanie łagodnym głosem:

– Nie będzie pan stawiał oporu? Potwierdziłem.

53
{"b":"101669","o":1}