– Przywiozła tutaj i zajęła się mną. Rozumiecie, co mówię?
– Przedłuża mi życie. Jeśli nie chcę jeść, wpycha mi rurkę do gardła. Posłuchajcie, powiem wam wszystko, co chcecie wiedzieć. Musicie tylko coś dla mnie zrobić.
– Co? – zapytał Squares.
– Zabić mnie.
– Nic z tego.
– To zawiadomcie policję. Niech mnie aresztują. Przyznam się do wszystkiego.
– Co się stało z Sheilą Rogers? – zapytał Squares.
– Obiecajcie.
Squares spojrzał na mnie.
– Chyba usłyszeliśmy już dość. Chodźmy.
– Dobrze, dobrze, powiem. Tylko… pomyślcie o tym, dobra?
Przeniósł wzrok ze Squaresa na mnie i z powrotem na niego. Squares niczego po sobie nie pokazywał. Nie wiem, jaki wyraz miała moja twarz.
– Nie mam pojęcia, gdzie jest teraz Sheila. Do diabła, w ogóle nie rozumiem tego, co się stało.
– Jak długo pracowała dla ciebie?
– Dwa lata. Może trzy.
– Udało jej się uciec?
– Hę?
– Nie wyglądasz na faceta, który pozwala swoim pracownicom odejść – powiedział
Squares. – Dlatego pytam, co się stało.
– Pracowała na ulicy. Miała stałych klientów. Była dobra.
– W końcu zaczęła się zadawać z poważnymi graczami. To się zdarza. Niezbyt często, ale się zdarza.
– Jakimi większymi graczami?
– Handlarzami. Dużego kalibru. Myślę, że zaczęła prze wozić i przenosić towar. Co gorsza, przestała ćpać. Chciałem ją przycisnąć, tak jak powiedziałeś, ale miała już paru ważnych przyjaciół.
– Na przykład?
– Znacie Lenny'ego Mislera?
– Squares zastanowił się.
– Tego adwokata?
– Adwokata mafii – poprawił Castman. – Zgarnęli ją z prochami. Wyciągnął ją z tego. Squares zmarszczył brwi.
– Lenny Misler przyjął sprawę prostytutki złapanej z towarem?
– Jak wyszła, zacząłem węszyć. Chciałem się dowiedzieć, co kombinuje. Wtedy dwóch pierwszoligowych cyngli złożyło mi wizytę. Poradzili, żebym trzymał się od niej z daleka. Nie jestem głupi. Tam gdzie ją znalazłem, jest takich mnóstwo.
– Co było potem?
– Nigdy więcej jej nie widziałem. Słyszałem jeszcze, że poszła do college'u. Możecie w to uwierzyć?
– Do którego?
– Nie wiem. Może to tylko plotka.
– Jeszcze coś?
– Nie.
– Żadnych innych plotek?
Castman zaczął przewracać oczami. Widziałem w nich desperację. Chciał zatrzymać nas jak najdłużej, ale nie miał nam już nic do powiedzenia. Popatrzyłem na Squaresa. Kiwnął głową i skierował się do drzwi. Ruszyłem za nim.
– Zaczekajcie!
Nie zareagowaliśmy.
– Proszę, ludzie, błagam was! Powiedziałem wam wszystko, no nie? Współpracowałem. Nie możecie mnie tu zostawić.
Pomyślałem o niekończących się dniach i nocach, które spędzi w tym pomieszczeniu, i wcale mnie to nie obeszło.
– Pierdolone dupki! – wrzasnął. – Hej, ty! Kochasiu! Wylizujesz okruchy po mnie, słyszysz? Pamiętaj: kiedy to z tobą robi, gdy robi ci dobrze, to ja ją tego nauczyłem. Słyszysz? Słyszysz, co mówię?
Poczerwieniałem, ale się nie odwróciłem. Squares otworzył drzwi.
– Kurwa – zaklął znacznie ciszej Castman – to nie mija, wiesz. Zawahałem się.
– Może wydaje się czysta i miła, ale jest naznaczona. Wiesz, o czym mówię?
Usiłowałem nie słuchać. Mimo to te słowa wciąż rozbrzmiewały mi echem w głowie. Wyszedłem i zamknąłem drzwi. Otoczyła mnie ciemność. Tanya spotkała się z nami w połowie drogi do wyjścia.
– Zgłosicie to? – zapytała, niewyraźnie wymawiając słowa.
„Nigdy go nie skrzywdziłam”. Tak powiedziała.
Bez słowa pospiesznie wyszliśmy na zewnątrz, po czym zrobiliśmy kilka głębokich wdechów, jak nurkowie, którym zabrakło powietrza. Wsiedliśmy do furgonetki i odjechaliśmy.
10
Grand lsland, Nebraska
Sheila chciała umrzeć w samotności.
To dziwne, ale ból teraz zelżał. Zastanowiła się dlaczego. Nie ujrzała jasnego światła ani nie doznała gwałtownego olśnienia. Śmierć nie przynosiła pociechy. Nie otaczały jej anioły. Nie zobaczyła dawno zmarłych krewnych. Pomyślała o babci, która zawsze traktowała ją tak czule i nazywała „skarbem” – nie przyszła, by wziąć ją za rękę.
Była sama w ciemności.
Otworzyła oczy. Czyżby śniła? Trudno powiedzieć. Wcześniej miała halucynacje. Na przemian odzyskiwała i traciła przytomność. Pamiętała twarz Carly i to, że błagała ją, by odeszła. Czy to działo się naprawdę? Pewnie nie. Chyba było złudzeniem.
Kiedy ból wzmagał się, stawał się nie do zniesienia, a linia między jawą i snem się zacierała. Sheila przestała walczyć. Tylko w ten sposób można było znieść cierpienie.
Tylko jeśli rozumiesz, co się dzieje, czy naprawdę postradałeś rozum?
Głęboko filozoficzne pytanie. Dobre dla żywych. W końcu, po tych wszystkich nadziejach i marzeniach, po upadku i odnowie, Sheila Rogers miała umrzeć młodo, w męce i nie ze swojej ręki.
Podejrzewała, że może w tym być jakaś poetycka sprawiedliwość.
Gdy poczuła, jak coś w środku pęka i rozdziera się, istotnie zobaczyła wszystko wyraźnie i jasno. Przerażająco jasno. Wreszcie ujrzała prawdę.
Sheila Rogers chciała umrzeć w samotności.
On jednak był w pokoju. Była tego pewna. Delikatnie dotykał jej czoła chłodną dłonią. Czując, jak ucieka z niej życie, wypowiedziała ostatnie życzenie:
– Proszę, odejdź.
11
Nie rozmawialiśmy ze Squaresem o tym, co zobaczyliśmy. Nie zawiadomiliśmy też policji. Wyobraziłem sobie Louisa Castmana uwięzionego w tym pokoju, niezdolnego się ruszyć, niemogącego przeczytać gazety, niemającego telewizora, radia, niczego – tylko te stare fotografie. Gdybym był lepszym człowiekiem, może bym mu współczuł.
Myślałem też o tym pajacu z Garden City, który postrzelił Louisa Castmana, a potem stchórzył, zapewne dotkliwiej raniąc Tanyę, niż zdołał zrobić to Castman. Zastanawiałem się, czy pan Garden City wspomina czasem Tanyę, czy też żyje, jakby nigdy nie istniała. Ciekawe, czy widuje jej twarz w koszmarnych snach.
Bardzo w to wątpiłem.
Zastanawiałem się nad tym wszystkim, ponieważ byłem zaintrygowany i wstrząśnięty. A także dlatego, że dzięki temu nie myślałem o Sheili, o tym, kim była, i co zrobił jej Castman. Przypominałem sobie, że była jego ofiarą, porwaną, zgwałconą i odurzoną, że to nie była jej wina. Nie powinienem widzieć jej w innym świetle po tym, czego się dowiedziałem. Jednak ta trzeźwa i racjonalna argumentacja do mnie nie przemawiała.
Nienawidziłem się za to.
Dochodziła czwarta rano, kiedy furgonetka podjechała pod mój dom.
– Co o tym wszystkim sądzisz? – zapytałem. Squares podrapał się po zarośniętym policzku.
– Na końcu Castman powiedział, że została naznaczona.
– Miał rację.
– Wiesz o tym z doświadczenia?
– Prawdę mówiąc, tak.
– A więc?
– A więc podejrzewam, że przeszłość wróciła i ją dopadła.
– Zatem jesteśmy na dobrym tropie.
– Zapewne – przytaknął Squares. Chwyciłem klamkę drzwi i powiedziałem:
– Cokolwiek zrobiła… cokolwiek ty zrobiłeś… Może nigdy cię nie opuści, ale też wcale nie skazuje cię na wieczne potępienie.
Squares patrzył przez przedmą szybę. Czekałem. Wciąż patrzył w milczeniu. Wysiadłem, a wtedy odjechał.
Przystanąłem, zauważywszy, że ktoś zostawił mi wiadomość na automatycznej sekretarce. Sprawdziłem godzinę na wyświetlaczu. Wiadomość nagrano o 23:47. Bardzo późno. Uznałem, że to ktoś z rodziny. Pomyliłem się.
Nacisnąłem przycisk odtwarzania i młody kobiecy głos powiedział:
– Cześć, Will.
Nie rozpoznałem głosu.
– Tu Katy. Katy Miller. Zdrętwiałem.
– Szmat czasu, co? Słuchaj, przepraszam, że dzwonię tak późno. Pewnie już śpisz. Posłuchaj, Will, mógłbyś zadzwonić do mnie, jak tylko odsłuchasz wiadomość? Nieważne, o której godzinie. No cóż, muszę z tobą porozmawiać.
Wymieniła swój numer. Stałem oniemiały. Katy Miller. Młodsza siostra Julie. Kiedy widziałem ją ostatnio, miała chyba z sześć lat. Uśmiechnąłem się, wspominając, jak Katy (nie mogła wtedy mieć więcej niż cztery latka) ukryła się za starym wojskowym kufrem ojca i wyskoczyła w najbardziej nieodpowiedniej chwili. Pamiętałem, jak Julie i ja pospiesznie nakryliśmy się kocem, nie mając czasu na podciąganie majtek i starając się nie pęknąć ze śmiechu.