Sami to wymyśliliśmy. I nie pierwszy raz.
Antyutopie dawno wyszły z mody. Ale sęk w tym, że powieść „Wybrakówka” wcale nie ma charakteru antyutopii. To tylko jeszcze jedna prawdziwa historia z naszego życia. Im bardziej weźmie sobie czytelnik do serca jej destruktywny patos, tym więcej będziemy mieli szans na to, że starszy pełnomocnik Gusiew i aspirant pełnomocnik Waluszek nie wstaną z mogił, żeby zastukać do naszych drzwi.
Za taką wolność też jednak trzeba płacić. Tak więc nawet nie śmiejcie marzyć o nocnych romantycznych spacerach po Moskwie.
OMEKS, redakcja książki historycznej.
Wydawnictwo wyraża podziękowanie potomkom generała-lejtnanta Łarionowa i generała-majora Pietrowa, którzy uprzejmie udostępnili pracownikom OMEKSU codzienne zapiski i inne dokumenty z rodzinnych archiwów.
Generalny sponsor – Światowa Fundacja Weteranów Służb Operacyjnych (oddział rosyjski).
Generalny sponsor informacyjny – broniąca praw człowieka gazeta „Echo Moskwy”.
Inni sponsorzy informacyjni – Fundacja Pamięci Ofiar Represji „Prawda”, grupa obrońców praworządności „Zew Trzystu”, Państwowa Komisja Praw Człowieka administracji Prezydenta Republiki Białoruskiej, Archiwum Pamięci Głównego Zarządu Obozów Karnych i Ciężkich Robót.
OPRAWCY I SZERYFOWIE
Moskwa, luty 2015
Jak wiadomo, główne zadanie pisarza zostało sformułowane jeszcze przez Ernesta Hemingwaya i większość współcześnie żyjących ludzi pióra uważa takie podejście do twórczości jeżeli nie za jedyne z możliwych, to z pewnością za najbardziej produktywne. Idea bezwzględnej szczerości autora utworu w opisywaniu myśli i postępków bohaterów, koncepcja „prawdy, która wejdzie w świadomość czytelnika jak część jego własnego życiowego doświadczenia”, znalazła swoje odbicie w umysłach przedstawicieli postępowej inteligencji i zrodziła silny nurt literacki, który dziś można uznać za główny w naszym kraju, i w innych najbardziej rozwiniętych państwach naszego globu.
Niezbyt wyrobiony czytelnik mógłby sądzić, że tekst, który mam honor komentować, z powodu wielu zewnętrznych przyczyn całkowicie mieści się we współczesnym „głównym nurcie”. Naprawdę jest nieco inaczej. Niewątpliwie „Wybrakówka” jest prawdziwa w modelowaniu całego szeregu specyficznych sytuacji i emocjonalnej reakcji postaci na te sytuacje. Co więcej, wśród całej grupy utworów opisujących okres, kiedy w Związku Słowiańskim ustalano totalitarny reżim głoszący tak zwany „dwustopniowy wymiar sprawiedliwości”, książka ta jest pozycją kardynalną, ponieważ kreśli rozwój wydarzeń, jak to się mówi: „od środka”. Fantazja autora pozwala czytelnikowi znaleźć się niejako tuż za plecami działającego pracownika Agencji Społecznego Bezpieczeństwa (dalej nazywanej ASB), przyjrzeć mu się z bliska, a w niektórych przypadkach zajrzeć mu w duszę.
Zechciejcie jednak się zastanowić – o co się wzbogacicie, jeżeli przejdziecie tę drogę. Jaka właściwie prawda stanie się częścią waszej świadomości, jakby była waszym własnym doświadczeniem?
Jeżeli nie odczuwacie palącej potrzeby przyjrzenia się z bliska pracy kata i oprawcy, żadnej takiej prawdy nie doświadczycie i nie zyskacie żadnego pożytecznego doświadczenia. Zresztą, nazywając bohatera „Wybrakówki” katem, obrażam uczciwych przedstawicieli tego zawodu (który, godzi się stwierdzić, zaniknął w Rosji z braku zapotrzebowania i perspektyw po ustanowieniu moratorium na wykonywanie wyroków śmierci w latach 90. XX wieku, i idącej za tym rezygnacji z kary śmierci jako instrumentu społecznego systemu penitencjarnego). Zwykle tak zwany „wykonawca”, to znaczy pracownik państwowy fizycznie realizujący wyrok śmierci, wcześniej otrzymywał do wglądu akta skazańca i dokładnie się z nimi zaznajamiał, żeby oszczędzić sobie duchowych rozterek. Bohaterowie „Wybrakówki”, odczuwający głęboką moralną satysfakcję z wykonywanej pracy, specjalnie do zabójstwa nie muszą się przygotowywać. Sami są oskarżycielami i wykonawcami wyroków, jak legendarni szeryfowie na Dzikim Zachodzie.
Należy jednak wziąć pod uwagę fakt, że w odróżnieniu od brakarza określenie „amerykański szeryf” nie było nazwą rodzaju ciężkiej choroby nerwowej, a stanowiska obieralnego przez współobywateli.
Niełatwo orzec, jakie miejsce wyznacza takim bohaterom skala wartości współczesnej beletrystyki. Ale jeżeli przypuścić, że mieli realne prototypy i zastosować do nich ogólnospołeczne miary, to wielkość owa dąży do minus nieskończoności. Jako człowiek, który nie jest specjalistą, uważam, że i opisywany w książce czas i jego „wyraziści” przedstawiciele zasługują tylko na jedno – jak najszybsze zapomnienie, jako kolejne źródło naszej hańby.
Co prawda i ci, którzy z obowiązku służbowego muszą zagłębiać się w szczegóły, znajdą w nich wiele rzeczy odrażających, ale nie bardzo zasługujących na uwagę.
Wewnętrzny świat brakarzy nie przedstawia sobą żadnej wartości dla psychoanalityka, ponieważ podobne przypadki są klasyczne i zostały szczegółowo opisane w podręcznikach.
To samo mógłby powiedzieć historyk o opisywanym w książce okresie historycznym. Wszystko to już w Rosji było – i to nie raz. Najogólniej rzecz biorąc działalność pełnomocników ASB przypomina rajzy opryczników Iwana Groźnego – tyle że wynaturzonych i mających silne poparcie społeczne dzięki informacyjnemu naciskowi na szerokie masy. Mało kto dziś wie, że pierwotnie ASB miało być ściśle utajnioną agendą służb państwowych, powstałą w celu zastraszenia „bojarów”. W momencie „puczu styczniowego” szkielet ASB był już sformowany i tylko niespodziewane przetasowania na szczytach władz doprowadziły do tego, że ASB przeznaczono zupełnie nową rolę. Co zresztą wcale nie wpłynęło na los tak zwanych „oligarchów” – ci mieli na sumieniu dostatecznie wiele udowodnionych grzechów, żeby znaleźć się na czele list wrogów narodu i zostać pierwszymi ofiarami brakarzy.
Godzi się też powiedzieć, że rozprawa z „oligarchami” jest jedynym mniej lub bardziej pozytywnym wynikiem działalności ASB. Oczywiście, słowo „rozprawa” zastosowano tu w znaczeniu gryzącej ironii.
Krótko mówiąc, sytuacja tamtych lat była na tyle przejrzysta, że właściwie nie ma o czym pisać. Najogólniej rzecz biorąc można ją opisać jako ułomność państwowotwórczej myśli, pomnożoną przez brak umiejętności i maniakalną żądzę władzy. W wyniku tego otrzymuje się totalitarną ideologię i okrucieństwo podniesione do rangi prawa, a ściślej rzecz biorąc postawione ponad prawem pod postacią ASB.
Nic dziwnego, że powieść „Wybrakówka” pozostała prawie niezauważona przez wybitniejszych specjalistów, choć wywołała burzę wśród krytyków literackich. Tym ostatnim nie czyni honoru nadmierna wrzawa, jaką podnieśli wokół banalnego „dreszczowca” z pretensjami do psychologizowania. Co – należy stwierdzić przy tej okazji – można usprawiedliwić tylko kiepskim poziomem informacji w kręgach literackich. Rzeczywistym zadaniem tego komentarza jest udzielenie profanom jak najbardziej jasnych i prostych odpowiedzi na niektóre pytania, jakie mogą się zrodzić podczas lektury tej powieści.
Mnie osobiście jako badaczowi, którego młodość przypadła na lata opisywane w książce, i który na dodatek ma stałydostęp do niektórych zachowanych dokumentów, niełatwo powstrzymać się od sarkastycznych uwag z powodu licznych niedokładności w szczegółach i błędów koncepcyjnych, jakich się dopuścił autor. Znacznie ważniejsze jednak wydaje mi się rozpatrzenie stanowiska autora, które w „Wybrakówce” zajmuje jawnie i wyraziście.
Do charakteryzacji tego stanowiska mógłbym użyć jednego tylko słowa – „tchórzliwe”. Osądźcie sami. Opisując gwałt i przemoc, autor szczegółowo przedstawia nam mechanizm jego realizacji i niszczące działanie, jakie tenże gwałt i przemoc wywierają na człowieka. Odkrywając przed nami wewnętrzny świat bohatera ze wszystkimi jego obrzydliwościami i okropnościami, autor uporczywie stara się usprawiedliwić tego człowieka i staje w jego obronie, podrzucając czytelnikowi niedwuznaczne (choć wątpliwe pod względem prawdopodobieństwa sytuacyjnego i psychologicznego) przykłady na to, że bohater nie jest tak zły, jak mogłoby się to wydawać. I wreszcie, opisując idylliczne obrazki codziennego, szczęśliwego i beztroskiego życia mieszkańców Moskwy (które ci ostatni oczywiście zawdzięczają działalności ASB), autor stwarza wrażenie, które przeciętnego czytelnika wbrew jego woli – i prawdzie! – zmusza do przyznania, że w tym okrutnym świecie „porządny człowiek” nie miał się czego obawiać.