Литмир - Электронная Библиотека

ROZDZIAŁ VI

Po odstraszeniu przy pomocy strzyg polujących Najeźdźców, Czarownica i jej wychowanka długi czas miały spokój. Były jedynie same ze sobą, z Lasem i zamieszkującymi go zwierzętami. Były też Gwiazdy… Dziewczynka co noc wpatrywała się w nie, rozmawiała z nimi, a później opowiadała Czarownicy to, czego się dowiedziała.

– W jaki sposób one do ciebie mówią? – pytała Czarownica.

– Mrugają, pulsują światłem, drżą i to jest ich język. Ja go rozumiem. Długo to trwało, bowiem z początku nie pojmowałam tej mowy, choć zastanawiały mnie pewne regularne rytmy ich pulsacji. I wreszcie pewnej nocy pojęłam pierwsze słowo – sygnał. Bo Gwiazdy nie mówią tak jak my, łącząc litery w słowa. One mówią sygnałami, rozumiesz?

Czarownica musiała przyznać, że jednak nie rozumie.

– Onykrs właśnie ostrzega nas, że już za dwie doby nadejdzie noc najlepsza dla przesłania wiadomości do Planety Olbrzymów – ciągnęła dalej Dziewczynka. – Rozmawiałam też z tą grupą niewielkich gwiazdeczek z lewej strony nieboskłonu… widzisz je?… układają się jakby w kształt krzyża…

– 1 co ci powiedziały?

– Opowiedziały mi niezwykłe doświadczenia, jakie przeżyj mieszkańcy Planety Jaszczurów. Jaszczury te są obdarzone wielką inteligencją, wyższą niż nasza, i rozwinęły tak (swoją technikę, że możliwe stały się dla nich loty kosmiczne nawet do bardzo odległych planet. Wyobraź sobie, że w czasie jednej z wędrówek wylądowały na niewielkiej, przepięknej planecie, ich zdaniem całkowicie pozbawionej życia. Wykonały zatem swobodnie rozliczne badania, zbudowały skomplikowane laboratoria i analizowały budowę chemiczną podłoża i życie roślinne. Wyobraź sobie, jak straszliwych doznały uczuć, gdy przekonały się, niestety poniewczasie, że ta planeta jednak posiada swoją własną formę rozumnego życia. Stanowiły ją roślinne mikroorganizmy. Budowały one swoje miasta, fabryki i obiekty wysokiej cywilizacji, które jednak miały tak miniaturowe kształty, iż Jaszczury nie zauważyły ich i… rozdeptały. Nieświadomie zniszczyły zarówno oryginalne budowle mieszkańców planety, jak też zabiły miliony spośród nich, nie czyniąc z pozoru nic złego – a jedynie stąpając swymi potężnymi łapami! Gdy wreszcie któryś z Jaszczurów odkrył, że zniszczyli wspólnie wspaniale rozwiniętą i pokojową cywilizację, zapanował smutek i żałoba. Dobroduszne z usposobienia Jaszczury nie mogły sobie wybaczyć niezamierzonego przecież aktu przemocy, jakiego dokonały w Kosmosie. Do dziś, choć minęło kilka setek lat, na planecie Jaszczurów panuje smutek i żałoba, bowiem te potężne stwory, nawet gdyby bardzo chciały – a chcą – nie kytyby zdolne naprawić tego co zniszczyły. Było to bowiem zbyt małe, ba, miniaturowe i precyzyjne, jak na ich łapska.

– Zastanawiam się, z kim wolałabym mieć do czynienia westchnęła Czarownica, wsłuchana w opowieść wychowanki. – Z tymi dobrymi z natury Jaszczurami, które bezwiednie zniszczyły czyjąś cywilizację, czy też z Najeźdźcą i jego świadomym okrucieństwem. I doprawdy nie znam odpowiedzi…

– Jeśli chcesz wiedzieć, to w Kosmosie jest pełno przypadków podobnych do historii Wielkiego Królestwa i Najeźdźców, bowiem domyślam się, że Królestwo musiało zostać napadnięte i podbite, prawda? – powiedziała Dziewczynka wpatrzona w niebo, na którym migotały złoto – srebrzyście Gwiazdy. – Niedaleko od słonecznego układu Onykrsa jest układ trzech planet, którego stąd nie zdołamy dojrzeć. Na dwóch z nich rozwinęły się bogate, ale bardzo spokojne cywilizacje istot zbudowanych z krzemu. Potrafiły stworzyć państwa pełne dobrobytu, wzniosły na wyżyny naukę, sztukę, technikę, ale nigdy nie pociągały je loty kosmiczne, ani nie nęciły inne planety. Wręcz nawzajem nic o sobie nie wiedziały. Niestety, trzecia z planet była również siedzibą krzemowców, ale takich, dla których jedynym sensem życia były podboje i życie na cudzy koszt. Mieszkańcy tej planety byli wiecznie głodni, gdyż nie uprawiali porządnie roli ani nie budowali fabryk, zaniedbali też całkowicie rozwój sztuki czy kultury, były im one zgoła zbędne; za to cały swój wysiłek, talenty i wszelkie dobra obracali na rzecz tworzenia potężnej, zbrojnej floty kosmicznej. Gdy była gotowa, zaatakowali obie sąsiednie planety, podporządkowali je sobie i zaczęli żyć na ich koszt. Teraz rozglądają się za obiektami nowych podbojów, gdyż te już im nie wystarczają; rozrabowali na nich wszystko. Na szczęście nasza planeta ich nie interesuje, bowiem nie ma tu dla nich właściwych warunków życia, inaczej kto wie, czy pewnego dnia nie spadłyby na nas z nieba ich statki…

– Więc niebo jest tylko z pozoru takie piękne i szczęśliwe w swym granacie i błękicie, złocie i srebrze? – zdziwiła się Czarownica. – Zatem Kosmos jest po prostu taki sam jak nasza Ziemia? Jest w nim piękno i radość, ale też smutek i gniew, nienawiść i przemoc, prawda i fałsz…

– Myślę, że inaczej być nie może – powiedziała dojrzale Dziewczynka. – Mam już prawie siedem lat i sądzę, że radość w czystej postaci nie istnieje, musi być przemieszana ze smutkiem, tak jak prawda blisko sąsiaduje z kłamstwem, a miłość z nienawiścią.

– Biedna Dziewczynko – szepnęła litościwie Czarownica.

– Za wcześnie poznałaś Zło tego i innych światów. Nie miałaś nigdy prawdziwego, beztroskiego dzieciństwa i wątpię, czy czeka cię radosny wiek dziewczęcy.

Dziewczynka nie odparła nic, a Czarownica pomyślała, że to prawda, jej wychowanka po trzykroć przerasta nadzieje wszystkich Sióstr Czarownic, ale też tak jak nie ma radości bez smutku i prawdy bez kłamstwa, tak też nie istnieje doskonałość bez skazy.

– Na szczęście istnieje Siostra Piąta, a ona się na tym zna – szepnęła sama do siebie.

Gdy minęły dwie doby, o których wspominał Onykrs, Czarownica z dziewczynką zasiadły w nocy na kamieniu przed wejściem do pieczary i skupiły wszystkie swoje myśli, całą uwagę, ba, niemal całą istotę na Planecie Olbrzymów. Zamknęły oczy i z całą mocą przekazywały w Kosmos, w stronę Onykrsa myśl, by Olbrzymi ulepszyli swe statki powietrzne na tyle, aby zdolne byty dolecieć do dwu sąsiednich planet i odkryć, że są tam doskonałe warunki dla ich życia. Ich myśli ulatywały w Kosmos, a ponieważ akurat w tym czasie Kosmiczna Droga nie była zajęta żadnymi innymi sygnałami – wiązka fal kosmicznych niosła je szybko do Onykrsa. Dopiero po kilku godzinach, gdy granatowe niebo jęło różowieć na wschodzie, przygotowując się na wzejście Słońca – blaknący powoli Onykrs przekazał im, że ich myśli właśnie do niego dotarły i teraz on, Onykrs, odbija je w kierunku Planety Olbrzymów.

– Jutro w nocy… jutro w nocy… – zdołał jeszcze powiedzieć Onykrs swym migotaniem, mruganiem i zmienną pulsacją, nim światło dnia skryło jego kształt w głębi jaśniejącego szybko nieba. Nazajutrz nocą rzeczywiście Wielki Kosmiczny Samotnik, zgodnie z obietnicą, przekazał Dziewczynce, że ich myśl dotarła do Planety Olbrzymów, którzy nie tracąc czasu na zastanawianie się, skąd ona przyszła, jęli od razu przebudowywać swoje słoneczne statki (poruszały się one bowiem w Kosmosie z pomocą energii słonecznej i z szybkością słonecznych promieni). Niektórzy z Olbrzymów szybko jednak jęli głosić, że myśl ta – wspaniała i ratująca im życie – wykluła się w ich własnych głowach. Bowiem choć większość rozumnych myśli przychodzi do żyjących w Kosmosie istot właśnie z Gwiazd – od razu biorą je oni za swoje własne. Niekiedy wspominają tylko o ^natchnieniu” lub twierdzą, że “myśli te naszły ich we śnie”.

– Olbrzymi są jednak uratowani, a ja przecież wcale nie czekam na ich podziękowanie. Onykrs też nie – zaśmiała się Dziewczynka.

W ten sposób na bardzo zajmujących dla Dziewczynki czynnościach upłynął kolejny rok i Czarownica pewnego dnia spokojnie stwierdziła, że jej podopieczna ukończyła już osiem lat.

– Gwiazdy odkryły dla ciebie większą część swych tajemnic – zaczęła z powagą, ale Dziewczynka przerwała jej:

– Tylko malutką cząstkę, one wcale nie są chętne, by odkrywać wszystko…

– Tak czy owak rozdział drugi Księgi Mniejszej mamy za sobą, a ty samodzielnie dokonałaś znacznie więcej, niż było w nim zawarte. Ten rok zatem poświęcimy czytaniu w myślach…

– Więc będę jednak Czarownicą? – spytała niecierpliwie Dziewczynka.

– Nie.

– Więc kim?

– Dowiesz się tego w odpowiednim czasie.

– A czy nie sądzisz, że mogłabym spytać Gwiazd o moją przyszłość i o to, kim właściwie jestem?

– Nie sądzę. Przeciwnie, myślę, że jeszcze w tej chwili nawet Gwiazdy tego nie wiedzą.

– Jeśli jednak nauczysz mnie czytać w cudzych myślach, wtedy w twoich własnych odczytam wszystko co zechcę!

– O, moja ty przemądrzała! Po pierwsze z oczu Czarownic, tych prawdziwych, nikt nie jest w stanie niczego odczytać. Po drugie ta myśl jest schowana bardzo, bardzo głęboko, a w dodatku nie jest myślą ukończoną. Uwierz mi, że jeszcze teraz ani ja i moje Siostry, ani Gwiazdy nie jesteśmy pewne, kim będziesz. Zaś marzeń odczytać nie jesteś władna.

– A zatem jestem tylko twoim marzeniem? – spytała na poły złośliwie, na poły pytająco Dziewczynka.

– Jesteś Marzeniem. Jesteś Nadzieją. I nie tylko dla mnie – odrzekła z powagą Czarownica.

– Jeśli to zależy od mojej nauki u was, Czarownic, to myślę, że uczę się pilnie! – zawołała wychowanka.

– Tak, ale wszystko ma swoją niewiadomą, nawet to co zdaje się nam, że znamy doskonale.

Od tego czasu każdą chwilę poświęcały nauce odczytywania myśli. Dziewczynka przeczytała w pierwszym rozdziale Księgi Mniejszej, że należy w tym celu całą swoją moc i wolę skoncentrować na oczach danej osoby. Oczy Czarownic nie są najlepsze do tego celu, bowiem ich nieruchomość uniemożliwia odczytywanie z nich czegokolwiek. Czarownica powoli i żmudnie uczyła swą uczennicę, które punkciki źrenic mówią o jakich uczuciach; jak wraz ze zmianą barwy tęczówki, jej natężenia, rozszerzania się i zwężani a barwnych punkcików zmienia się treść myśli. Są też myśli niemożliwe w ogóle do odczytania, tak bardzo bywają ulotne i nieokreślone. Ale myśli wyraziste, zabarwione uczuciowo – gniewem, miłością, zazdrością czy nienawiścią – odczytuje się nader łatwo.

– A przecież nie idzie o to, by odczytać wszystkie cudze myśli – podkreśliła Czarownica. – Istotne są tylko te akurat dla nas najważniejsze. Ale powiem ci więcej i pamiętaj, że cię to zobowiązuje, gdyż głoszą to odwieczne Prawa Praw Magicznych: na ogół nie należy odczytywać cudzych myśli, gdyż jest to czynność sama w sobie zła. Wszak ty, obca, wchodzisz komuś bez pytania do serca i umysłu, jako nieproszony gość. Natomiast są sytuacje, w których można uratować czyjeś życie, choćby twoje własne lub życie kogoś z twoich rodaków w dawnym Wielkim Królestwie. Wtedy i tylko wtedy masz prawo użyć swego daru. Nie wolno go używać dla zabawy, gdyż wówczas może ci on zostać całkowicie odebrany. A teraz, dla nauki, nie dla zabawy, będziemy przywoływać różne zwierzęta, byś patrząc w ich oczy mogła zbadać możliwości swego talentu.

13
{"b":"87872","o":1}