Литмир - Электронная Библиотека

ROZDZIAŁ XXIII

Cały Zamek żył zbliżającym się ślubem jedynego syna UrghaXIII z ostatnią potomkinią królewskiego rodu Luilów. Rozbrzmiewały wszędzie rubaszne żarty i donośne śmiechy. Wróżba nadchodzącego coraz szybciej upadku Imperium Urghów wydawała się oddalać, aż niemal znikła.

– Przerwiemy najważniejsze ogniwo Pieśni Jedynej – tłumaczył wszystkim Woodou, ubrany w niezwykle zdobny, błyszczący strój Pierwszego Ministra. Sam zresztą obmyślił każdy szczegół tego ubioru. Jego figurka była już teraz zawsze wyprostowana, na całą niedużą wprawdzie wysokość, a oczy po raz pierwszy, zamiast błądzić niespokojnie w różnych kierunkach, spoglądały władczo na rozmówców. Nawet brat wielkiego Urgha, Grhdak, musiał pogodzić się z porażką swych ambitnych planów osadzenia na tronie swego syna – które i tak przecięłaby brutalnie wieszcza Pieśń. Teraz jej groza oddaliła się, a Grhdak szybko uznał za zyskowną najnowszą propozycję Woodou: jego syn otrzyma tytuł wicekróla i ogromne włości do samodzielnego władania. Chytry Woodou wiedział, jak obezwładnić największego wroga – a zarazem zapewnić mocną władzę, gdyby Ajok i Luelle, osadzeni na tronie, poczęli czynić jakieś głupstwa.

– Masz głowę nie od parady! – powtarzał zadowolony Urgh. – Nie wiem co bym bez ciebie zrobił. Chybabym umarł z lęku przed tą przeklętą Pieśnią lub też zjadłoby mnie to moje własne stado wilków.

Jego radość przybierała co prawda formy kłopotliwe dla Woodou. Władca klepał go po wątłych plecach tak, że Woodou wzdrygał się z bólu – lub zmuszał do wypicia ogromnego kufla piwa, po którym wiernemu słudze kręciło się w głowie. Był jednak gotów znieść te drobne niedogodności dla utrzymania nowej, tak wysokiej pozycji.

Dwanaście niewolnic szyło suknię ślubną dla panny młodej. Zgodnie z obyczajem Urghów, szyta ona była z najcieńszych, białych, jagnięcych skórek, wyprawionych jak najdelikatniejsza materia i obszytych ozdobami ze srebra, drogich kamieni i złota. Gdy wartownicy wpuszczali je do komnaty narzeczonej, aby mogła zrobić kolejną przymiarkę – ich oczy z uwielbieniem wpatrywały się w piękną królewnę, ale Dziewczyna dostrzegała w nich także smutek.

– Dlaczego jesteście ponure, choć ślub to wesoła uroczystość? – pytała chytrze niewolnic, swoich współrodaczek. Wraz z Ajokiem umówili się, że dla dobra ucieczki będą udawać pogodzenie z nieuniknionym losem.

– O pani – szepnęła jedna z dziewcząt. – Przerywasz Łańcuch Pieśni w jego samym sercu. Twój naród już zawsze będzie w niewoli, a my wraz z nim.

Luelle położyła dłoń na głowie klęczącej u jej stóp dziewczyny, ale nie rzekła ni słowa, gdyż do komnaty energicznym krokiem wszedł Urgh XIII. Luelle ujrzała go po raz pierwszy. Przez całe pięć dni niewoli władca Imperium ani razu nie pokazał się jej na oczy, obawiając się czarów. Był też wręcz zdumiony odwagą swego syna, który z sali tej nieomal nie wychodził.

– 1 cóż, moja przyszła synowo? Cieszysz się nadchodzącym ślubem?

– Chyba tak, o panie. W każdym razie wolę ten ślub niż stos, gdyż taki właśnie wybór mi dałeś. I czuję, że polubię twego syna.

Urgh zarechotał rubasznie:

– Tylko tobie może udać się to, co mnie przychodzi z najwyższym trudem. Choć dzięki ślubowi z tobą wartość mego syna wzrośnie. I nikt już nie ośmieli się podważać jego prawa do tronu.

Stał w pewnej oddali i choć zachowanie jego było jak zwykle hałaśliwe, czuł się dziwnie skrępowany, w sposób dla siebie całkiem nowy. Ta złotowłosa Dziewczyna, wysoka i smukła, kojarzyła mu się z lękiem, prześladującym go przez całe panowanie, ze złowrogim Czarem Pieśni Jedynej, z nocnymi koszmarami. On, Urgh XIII, podobnie jak cały, długi rząd jego przodków, był ogromnie zabobonny i przesądny. Czarownice napawały go lękiem, a myśl, że – w zgodzie z przekazem Pieśni – tej dziewczynie matkowały właśnie Czarownice, przyprawiała go o nieznaną słabość. Równocześnie było w niej coś z jego dawno zmarłej żony – ta smukłość nie znana kobietom jego rodu, złocistość włosów, śpiewny głos. Zaś miłość do żony, uwieńczona wydaniem przez nią na świat syna – cherlaka tkwiła w nim jak zadra.

– A zatem do jutra, przyszła synowo – przerwał wreszcie przedłużające się milczenie. – Jutro o tej porze dopełni się święty obrządek zaślubin.

Luelle wyniośle i godnie skłoniła głowę.

W tym samym czasie Ajok przebywał w zamkowej kuchni. Ciągle pamiętano tu go jako smutnego, samotnego półsierotę, dziwnie odbiegającego zachowaniem od całego urghowego dworu. Jednak choć w kuchni, gdy tylko wchodził, zawsze panowała serdeczna i swobodna atmosfera – tym razem kucharki i ich pomocnice pracowały w milczeniu, a nastrój był pełen przygnębienia.

– Jutro mój ślub – powiedział nieśmiało Ajok, szukając w oczach niewolnic dawnej życzliwości. Jednak jeśli zasługiwał na nią w ich oczach biedny, samotny chłopiec – to Ajok, przyszły następca tronu i mąż Luelle został potraktowany z chłodną niechęcią i przesadną fałszywą uniżonością.

– Potrzebuję waszej pomocy – mówił dalej chłopiec, ale nikt nie odezwał się ani słowem. – Jeśli znacie jakieś posiadające silnie nasenną moc zioła, to chciałbym… – wszystkie oczy w kuchni skierowały się na niego w milczeniu -… chciałbym mieć dziś wieczór duży dzban wina, dla czterech strażników, aby także uczcili moje jutrzejsze wesele…

Przez chwilę w kuchni panowało całkowite milczenie, ale po paru sekundach co poniektórym, bystrzejszym, rozbłysły radośnie oczy. Pod drzwiami komnaty, w której więziona była Dziewczyna z Pieśni, czuwało zawsze czterech strażników.

– Przyjdź przed wieczorem, dostaniesz swój dzban – rzekła poufale kucharka i uśmiechnęła się do Ajoka po dawnemu, z ciepłą serdecznością.

… Woodou nie był głupi. Gdyby tak było, wielki Urgh nie uczyniłby go swoim Pierwszym Ministrem, mimo że pochodził z rodu niewolników. Woodou nie dał się nabrać na rzekomą uległość tej Istoty. Luelle… Paskudne imię, wzięte prosto z imion jej ojców. Woodou – zdrajca nienawidził wszystkiego co było związane z rodem Luilów.

– Straże pod komnatą królewny mają się zmieniać co godzinę – oznajmił. Polecenie przyjęto.

– Co kilkanaście minut każdy ze strażujących ma obowiązek zaglądać do komnaty przez okienko w drzwiach – dorzucił. Strażnicy skinęli pokornie głowami.

– Żądam, aby książę ostatni wieczór przed ślubem spędził w swoich pokojach, nie u narzeczonej – oświadczył Ajokowi ostrym, nowym dla siebie tonem. Ten ton podobał mu się tak, jak nowe ubranie.

Ajok zadrżał. Czyżby wszystkie plany miały runąć? Rozsypać się dzięki chytrości tego lisa – zdrajcy? Nie odpowiadając ani słowem słudze swego ojca, udał się do narzeczonej.

– Luelle, grozi nam ogromne niebezpieczeństwo. Woodou czegoś się domyśla i żąda, żebym ten wieczór spędził z dala od ciebie – wyszeptał. Dziewczyna wyprostowała dumnie głowę, a w jej oczach zapalił się gniew.

– Czy to on jest księciem i następcą tronu, czy ty?! Idź do ojca i oświadcz mu, że ambicje jego sługi zbyt rosną. Pragnie on rozkazywać nawet tobie, królewskiemu synowi. Wkrótce zechce rozkazywać i samemu władcy… a ty… ty tymczasem mnie kochasz i pragniesz być ze mną jak najdłużej, choćby po to żebym nie zmieniła zdania!

Urgh krążył jak lew po swojej komnacie, słuchając sprytnych słów, które Luelle włożyła w usta Ajoka, żeby przechytrzyć lisa – Woodou i utrafić w czuły punkt ambicji władcy.

– On?! Ten marny, wyniesiony przeze mnie do wszelkich godności niewolnik?! Pachołek od koni! Sługus! On pragnie rozkazywać tobie, memu synowi?! On śmie używać wobec ciebie słowa “Żądam”? W takim razie ja, wielki URGH, rozkazuję ci, abyś ostatni wieczór przed ślubem spędził z twoją narzeczoną!

Podsłuchujący pod drzwiami Woodou zbladł ze złości. Posępne myśli, krążące mu po głowie, nasiliły się. Nigdy nie widział, by Ajok mówił tak zdecydowanym tonem do swego ojca. Wszystko to razem sugerowało, iż należy być czujnym. No cóż, jego pan i władca nie ma dość ani rozumu, ani sprytu. Skoro tak, to on, Woodou będzie sam, osobiście, wraz z czwórką strażników czuwać pod drzwiami tej dziewczyny przez całą noc. Nie zmruży oka, ale upilnuje cennej zdobyczy. Zbyt wielka i cenna stawka wchodzi w grę, aby uwierzyć pochopnie parze podstępnych szczeniąt, jakimi w gruncie rzeczy są syn Urgha i ta uczennica Czarownic!

… Czarownica właśnie tego dnia usłyszała Głos swojej wychowanki. Był już łagodny i cichy, jakby zdolna Dziewczyna pojęła natychmiast wskazówki swej Opiekunki.

– Uciekamy dziś wieczorem, gdy zapadnie zmrok.

– Gdzie?

– W Wysokie Góry.

– Będę tam podążać za wami – odparła Czarownica. – Gdy już będziecie w trakcie ucieczki, wyślij mi sygnał. Możecie liczyć na moją pomoc. Zaś gdyby Woodou usiłował ci przeszkodzić, pomyśl o swoim Głosie…

I Czarownica zamilkła. “O moim Głosie?” – pomyślała ze zdziwieniem Luelle.

Tymczasem Czarownica zaczęła przedzierać się przez Dżunglę, aby znaleźć się możliwie jak najbliżej Zamku. Jej siły i możliwości zwiększyły się i wzmocniły w krynicy Prastarych Mocy. Zawsze tak było. Dotarcie do skraju ruin zajęło jej raptem dwie godziny, nie dwa dni. Teraz siedziała na czarnym pniu i czekała na chwilę, w której znowu zacznie być niezbędna swej wychowance – i obie uratują najważniejsze ogniwo Pieśni Jedynej, na które porwali się barbarzyńcy. Obie…? Wszak jest jeszcze ten chłopiec, syn Urgha. I tego można było się spodziewać. Wszak nie kto inny, ale one, Czarownice, przewidziały, że kiedyś może zaistnieć taka możliwość, iż ich Istota trafi w łapy Urgha. A kiedy to było! Gdy jeszcze Luelle nie było na świecie! Ani tego chłopca, Ajoka. To one wybrały najpiękniejszą dziewczynę z rodu dzisiejszych niewolników, Arlin. One ją wybrały i przekonały – mimo jej oporu i lęku; one nauczyły, jak doprowadzić Urgha do ślubu. Nie kłamały. Powiedziały Arlin szczerze, że jej życie będzie smutne i ponure, ale za to jej syn kto wie, czy nie odegra w Pieśni Jedynej ważnej roli. One,też, Czarownice, pouczyły zasmuconą Arlin, jak ma wychowywać swego przyszłego syna. I przekonały ją.

– Biedna, śliczna Arlin płakała i broniła się, ale potem pojęła, jak wiele to może znaczyć: złamanie Urghowej siły w jej najczulszym miejscu, w osobie jego syna, który wszystko weźmie z matki, a nic z ojca – myślała Czarownica. – Za naszą sprawą Arlin zdobyła serce Urgha, za naszą sprawą Urgh tak oszalał z miłości do niej, że zgodził się na ten niebywały w dziejach jego rodu ślub z niewolnicą. Za naszą wreszcie sprawą syn Urgha pokochał poezję, a nie miecz, i z góry skazany został na miłość do Pieśni Jedynej, gdyż na Zamku Urgha poezji nie było, więc pierwsze zetknięcie się z Pieśnią zachwyciło chłopca. Pieśń wzięła go w niewolę. Zwyciężyła krew matki, a nie ojca… – Czarownica westchnęła głęboko i wymamrotała na koniec: – Nie, nie zawiodła nas nasza moc sterowania ludzkimi losami, nawet jeśli są to losy nie narodzonych jeszcze dzieci. ‘Zrobiłyśmy to dla Wielkiego Królestwa, łamiąc święte prawa magii i kiedyś za to odpokutujemy.

56
{"b":"87872","o":1}