Литмир - Электронная Библиотека

Noc spłynęła także na ruiny Ardżany i wpełzła do Sali Tronowej Pałacu Królów. Zielonozłote żmije spały na kamiennych ławkach cicho sycząc w półśnie. Jedna z nich, owinięta wokół kamiennej głowy lwa nagle znieruchomiała i wydała z siebie głośniejszy, melodyjny syk: coś poruszyło się pod tronem.

Leżąca dotąd nieruchomo Czarownica uniosła głowę, a jej zamknięte powieki delikatnie zadrgały. Na twarz powoli wracała jej naturalna śniadość, ustępując śmiertelnej bladości. Po chwili otwarła oczy, a wówczas śpiąca razem z nią żmija wyszła ze skrytki pod tronem. Czyniła to niechętnie, bowiem choć ciało to czuć było karadormem – zachowało też zapach lasów, pól, gór, a zapach ten sprawiał żmii przyjemność w tej chłodnej zimowej porze. Czarownica przeciągnęła się i z pewnym trudem zaczęła wracać do rzeczywistości. Po chwili już stała pośrodku tronowej sali, rozglądając się dokoła. Widok zielonozłotych towarzyszek doli przywrócił jej przytomność umysłu.

– Spałam magicznym snem – wymamrotała do siebie. – Obawiam się, że znacznie dłużej niż zawsze. Gdzie jest ona?

Oczy Czarownicy bez trudu pokonały mrok i wślizgnęły się w każdy zakątek Pałacu. Patrzyła teraz swobodnie przez mury, ruiny i nagą w tej zimowej porze Dżunglę. Jej duch, wzmocniony w krynicy Prastarych Mocy poszybował nad całą Ardżaną. Ale Dziewczyny nie było. Nigdzie. Teraz Czarownica wyrzuciła z siebie mocny, choć bezgłośny telepatyczny okrzyk: “gdzie jesteś?!” Ale odpowiedziała jej cisza.

– Może nie umie jeszcze posługiwać się telepatią – pocieszyła samą siebie ł spróbowała jeszcze raz – “To ja” – wędrowało przez świat dawnego Wielkiego Królestwa jej nieme wołanie – “Odpowiedz!”

– Jest noc – pomyślała nagle przytomnie. – Może ona śpi? Nie słyszy? Ale przecież ten Głos trafia nawet do śpiących.

Po raz trzeci Czarownica skupiła całą swoją wolę – wszystkie na nowo odzyskane moce i zawołała bezgłośnie:

“Gdzie jesteś?! Odpowiedz?!”

Śpiąca na posłaniu z futer w swym zamkowym więzieniu Dziewczyna drgnęła. Jej powieki otwarły się, zamknęły, otwarły na nowo.

– Ktoś mnie woła – pomyślała wpółprzytomnie. – Ajok? Strażnicy? Sam wielki Urgh?

Wołanie znowu dosięgnęło jej mózgu. Dziewczyna nagle zerwała się ze swego posłania. Pojęła, że wzywają Opiekunka. Mimo woli podeszła do okna, jakby widok ruin Ardżany zbliżał ją do Czarownicy i koncentrując wszystkie swoje siły, bezgłośnie odparła:

– Jestem. Żyję. Znajduję się w niewoli Urgha…

Czarownica zwinęła się w kłębek z bólu. W jej mózg, niby ostry sztylet, wwiercał się głos jej wychowanicy.

– O Bogowie – jęknęła wiedźma. – Ona nie zdaje sobie sprawy ze swojej mocy. Jej Głos może zabić…

Trzymając dłonie przy kołatającej od ostrego bólu głowie, Czarownica zawołała bezgłośnie:

– Mów cicho! Mów spokojnie! Zabijasz mnie! Twój Głos ma ostrość sztyletu!

Mimo bólu jej oczy uśmiechały się. Dziewczyna żyła, a to było najważniejsze. W dodatku posiadała jeszcze jeden dar, o którym do tej pory obie nie wiedziały – dar Głosu, i to najpotężniejszego o jakim kiedykolwiek Czarownica słyszała. “Przyda się jej kiedyś, gdy spełni się Pieśń” – pomyślała. – “O ile się spełni…”

– Jestem w niewoli Urgha – powtórzyła Dziewczyna ciszej, ale jej Głos i tak ranił mózg Czarownicy. – Chcą mnie wydać za jego syna, lub spalą na stosie. Innego wyboru nie mam.

– Nie wolno wychodzić ci za mąż, w dodatku za syna Urgha! – przesłała wezwanie. – Przerwie się wówczas ogniwo Pieśni. Nie wolno!

– Nie chciałaś mi mówić o Pieśni, nie chciałaś mi mówić kim jestem – powróciła odpowiedź wwiercając się z całych sił w uszy Czarownicy. Ból tym razem był tak ogromny, że Czarownica zwinęła się w kłębek i upadła na kamienną posadzkę.

– Zabijesz mnie – powtórzyła mimo to łagodnie. – Ścisz swój Głos.

Przez myśl przebiegło jej podejrzenie, że Dziewczyna świadomie chce jej zadać ból – z zemsty za to, że nie uświadomiła ją wcześni ej, kim jest i jakie jest jej przeznaczenie.

– Więc już wiesz – mówiła Czarownica dalej łagodnym, ściszonym Głosem. – Wcześniej wiedzieć nie powinnaś. Najpierw byłaś na to zbyt mała, to by cię tylko przeraziło. A teraz… zbyt prędko wbijasz się w dumę. Ta wiedza jest kamieniem u twej szyi, a nie powodem do pychy.

Przez chwilę odpowiadała jej tylko wibrująca niemym, choć gwałtownym gniewem cisza. Potem gniew rozpłynął się w drgających falach Głosu.

– Nie wyjdę za mąż, nie obawiaj się – przyszła wreszcie odpowiedź. – Ten chłopiec też tego nie chce i pomoże mi uciec.

– Dobrze – odparła Czarownica. – Powiadom mnie o terminie i sposobie ucieczki, wtedy pomogę wam. A teraz kończę, jestem zmęczona. Dopiero wróciłam z Królestwa Podziemi.

Opadła na kamienną ławę i koiła przerażający ból głowy. Po chwili wyszła na pałacowy dziedziniec. Tonął w mroku bezksiężycowej nocy. Było zimno, ale rześko. Wiedźma otuliła się szczelnie swym grubym płaszczem i patrząc w granatowe niebo zaczęła rozmyślać nad swoją wychowanką. Na jej ustach to błąkał się ledwie widoczny półuśmiech, to znowu zastygały one w gorzkim niepokoju.

– Siostro Piąta – szepnęła sama do siebie. – Czeka cię trudne zadanie. O tym, iż jest królewną, nasza uczennica dowiedziała się zbyt wcześnie…

55
{"b":"87872","o":1}