Długą drogę odbyła Dziewczynka z Czarownicą Drugą, nim zatrzymały się na zboczu jednej z gór, porośniętej ogromnym Lasem. Był to Las jeszcze nie znany Dziewczynce, w innej niż do tej pory części dawnego Wielkiego Królestwa.
– Tam zaczynają się znowu ludzkie siedziby – powiedziała Czarownica, wskazując ręką rozłożystą dolinę. – My jednak pozostaniemy na razie tu. W Lesie. Tak będzie bezpieczniej. Znam pewną suchą i głęboką Pieczarę, doskonale nadającą się na tymczasowe zamieszkanie.
Po chwili, wędrując cały czas zboczem gęsto zalesionej góry, znalazły się koło potężnej skały. Wejście do jaskini było ukryte wśród gęstych kłujących krzewów i bez pomocy Czarownicy Dziewczynka nie dojrzałaby go. Pieczara była rzeczywiście sucha, wygodna, z dnem wysypanym miękkim, żółtym piaskiem. Już po chwili, ledwo Czarownica zakrzątnęła się, w jednym z załomów skalnych znalazły się dwa szerokie leża z suchych liści, przykryte czystym lnem; duży, owalny kamień jął pełnić rolę stołu, a od płonącego małego ogniska bił ciepły blask, rozjaśniając wnętrze różowawym światłem.
– Będzie nam tu dobrze – westchnęła Czarownica przeciągając się leniwie. – Teraz możemy spokojnie odpocząć, a nawet przespać się po tej drugiej i męczącej drodze z Wysokich Gór. Na pewno jesteś zmęczona, moja Mała…
Dziewczynka ziewnęła szeroko i poczuła ogromną senność. Zasnęła niemal w jednej chwili, wtulając się w miękkie lniane płótno, pod którym usypiająco szeleściły suche liście.
Z twarzy Czarownicy natychmiast zniknęła senność. Przykucnęła nad posłaniem Dziewczynki i jęła się jej uważnie przyglądać.
– Hm… sok z orzecha chroni te rysy, ale nie – dość dobrze, bowiem ona nie jest już Dzieckiem, ale Dziewczynką i twarz jej robi się coraz bardziej wyrazista – mruczała do siebie Czarownica. – Zbyt wiele w tej twarzy inteligencji i dumy.
Powinna między ludźmi chodzić ze spuszczoną głową, a to harde spojrzenie skrywać częściej powiekami. Te włosy… coś potem trzeba będzie z nimi zrobić, jeszcze nie wiem co. W każdym razie skrywać je stale pod kapturem… Dotkniemy twojej głowy i zbadamy, czy rzeczywiście, tak jak wspominała moja Siostra, jest ona dwakroć pojemniejsza, niż można było oczekiwać…
Czarownica delikatnymi, lecz silnymi palcami objęła głowę spokojnie śpiącej Dziewczynki i chwilę trwała nieruchomo, jakby nieobecna duchem. Po chwili szepnęła:
– Masz mózg pojemny i wrażliwy, moja Mała, bardzo wiele można w nim zmieścić, nawet bez twojej wiedzy. Widzę tu także coś więcej, choć nie wiem co to jest, drobna wypukłość, kryjąca nie wiadomo co… Masz, moja Mała, duże i niezwykłe możliwości, kto wie, może naprawdę zesłały cię dobre Bogi, choć jesteś tylko Dziewczynką. Oby tylko żadnej niespodzianki nie sprawiła ta dziwna, drobna wypukłość z tyłu czaszki…
Dziewczynka obudziła się z głębokiego snu, z apetytem zjadła trochę chleba z suszonym mięsem i popiła źródlaną wodą.
– Co będziemy robić? – spytała rzeczowo swej Opiekunki, gdy syta i rześka usiadła na dużym kamieniu u wejścia do pieczary. Wiosna panoszyła się coraz szybciej, z całą swą bezczelną i młodą nachalnością. Słońce, choć właśnie zachodziło, nadal wysyłało ciepłe promienie, a śniegi już wszystkie stopniały. Mimo to młode, zielone gałązki drzew i krzewów stulały z powrotem malutkie listki, w oczekiwaniu nadchodzącej, chłodnej jeszcze nocy.
– Będziesz się nadal uczyć. Jeszcze niewiele umiesz odparła Czarownica.
– Znam na pamięć całą Wielką Księgę – obruszyła się Dziewczynka. – Można by nawet powiedzieć, że teraz to j a jestem tą Księgą!
– Wielka Księga to dopiero początek twej nauki. Niemal elementarz.
– Jak powstała Wielka Księga? – zainteresowała się Dziewczynka.
– Nie wiem tego dokładnie, gdyż jest to dziedzina Czarownic Pierwszych. Niestety, moja Siostra jest ostatnią z nich. Twarz Czarownicy na chwilę spochmurniała, ale zaraz zaczęła mówić dalej: – Sądzę jednak, że Księga Wielka powstała podobnie jak Księga Mniejsza, którą spisywały Czarownice Drugie. Zaczęły ją spisywać z górą 1500 lat temu. Kiedyś, za czasów króla LuilaXIII i wszystkich późniejszych królów, takie Księgi stanowiły podstawę nauki dla uzdolnionych dziewczynek w Akademii Magicznej. Przy czym zawsze, w miarę upływu czasu, gdy nasza wiedza rozwijała się i doskonaliła, dopisywano do nich nowe rozdziały, bądź też przepisywano stare z uwzględnieniem nowszej wiedzy.
– Więc te Księgi nie mają końca? – zdziwiła się Dziewczynka.
– Nie miałyby końca – poprawiła Czarownica. – Wraz z nadejściem Najeźdźców Akademia Magiczna została zniszczona, a te Czarownice, które nie zdołały uciec, zostały spalone na stosie…
… oczy nowej Opiekunki znieruchomiały i Dziewczynka pomyślała, że rozpamiętuje ona teraz straszliwy los swych Sióstr. Czarownica jednak nie rozpamiętywała go, ale w i działa. Jeszcze raz miała przed oczami płonące stosy, uwiązane u wysokich pali swoje Siostry i pierwsze języki ognia liżące ich stopy. Widziała, albowiem była przy tym, skryta w tłumie, zanim uciekła w Wysokie Góry. A było to dokładnie 765 lat temu.
– … nie, nie – odparła odruchowo myślom Dziewczynki. Ja to mam przed oczami.
– Czytałaś w moich myślach? – zaciekawiła się Dziewczynka.
– Tak – odparła mimochodem jej Opiekunka. – Ale pamiętaj o tym, że Najeźdźcy do dziś włącznie palą na stosie każdą osobę podejrzaną przez siebie o czary. Bardzo, ale, rzeczywiście bardzo rzadko, raz na sto lub więcej lat są to prawdziwe, gdyż zostało ich raptem kilka i na ogół dobrze się ukrywają. Najczęściej są to całkiem niewinne i nie mające nic wspólnego z magią biedne kobiety i dziewczęta. Tylko kilku naszym Siostrom udało się wtedy, w Dzień Napaści, uciec wraz z częścią magicznych Ksiąg w Wysokie Góry. Przechodziły one potem z rąk do rąk i udało się ocalić tylko dwie: Księgę Wielką i Księgę Mniejszą. Ja jestem w posiadaniu Księgi Mniejszej.
– Czy i ją będziemy musiały spalić, gdy już poznam jej treść?
– Tak, moja Mała – rzekła smętnie Czarownica. – Mnie też jej żal. Powstawała tak długo i ma bezcenną wartość. Już tyle lat udawało mi sieją ukrywać… Ale lepiej, byś ty przechowywała ją w swojej pamięci, niźli miałaby wpaść w ręce wrogów, którzy kto wie jaki użytek mogliby z niej zrobić.
– Pokaż szybko tę Księgę! – poprosiła zaciekawiona Dziewczynka. Pamiętała wciąż długie i wspaniałe wieczory z Księgą Wielką i miała nadzieję, że Księga Mniejsza będzie równie interesująca, jeśli nawet nie bardziej.
Czarownica uśmiechnęła się i zniknęła na moment w pieczarze. Po chwili wróciła ze zniszczoną Księgą, oprawną w miękką czarną skórę. Dziewczynka z szacunkiem wzięła ją z rąk swej Opiekunki i jęła przerzucać pożółkłe i kruche stronice. Księga była znacznie cieńsza od poprzedniej i zawierała tylko trzy rozdziały. Pierwszy nosił tytuł “Jak czytać w myślach”, drugi – “Jak czytać w Gwiazdach”, zaś trzeci i ostatni stanowił po prostu “Ciąg dalszy dziejów Wielkiego Królestwa”.
– Od czego zaczniemy? – spytała spokojnie Czarownica.
– Och, zacznijmy od Gwiazd! – zawołała Dziewczynka z radosną ciekawością. – Zawsze, od kiedy żyję, ich lśnienie przejmowało mnie dziwnym niepokojem. Jakbym przeczuwała, że kiedyś będę mogła pojąć ich mowę! Więc zaczniemy od nich, bo sądzę, że nauka czytania w myślach jest sztuką raczej łatwą i szybko się z nią uwiniemy…
Czarownica roześmiała się z dobroduszną kpiną. “Doprawdy – pomyślała – byłoby to dziecko bardzo zabawne, gdyby nie to, że jest właśnie tym dzieckiem”.
– Zgoda – powiedziała głośno, a jej wąskie wargi jeszcze drżały od śmiechu. – Ale zapewniam cię, że ani jedno, ani drugie nie jest łatwe. I nie spodziewaj się od Gwiazd zbyt wiele. Nasza sztuka nie polega na tym, że rozmawiamy swobodnie z Gwiazdami, tak jak ja teraz z tobą. Bardzo mozolnie, po nabyciu trudnej i rozległej wiedzy, jesteśmy w stanie z układu Gwiazd względem siebie rozpoznawać ich bardzo zmienne wróżby dla naszej przyszłości bliższej i dalszej.
– … i tylko tyle? – szepnęła Dziewczynka z rozczarowaniem. – Ależ to bardzo mało! Malutko! Chciałabym rozmawiać z Gwiazdami!
– Nie bądź uparta i zarozumiała – skarciła ją Czarownica Druga. – Gwiazdy nie są do rozmowy, co najwyżej do podziwiania ich blasku i oceniania tego co wyniknie dla nas z ich wzajemnych układów.
– Jeśli mogę rozmawiać z dębem, z ptakiem, z myszką, to dlaczego nie mogłabym rozmawiać z Gwiazdami? – tupnęła nogą Dziewczynka.
Czarownica pokiwała z wyrzutem głową:
– Twoja pierwsza Opiekunka, a moja Siostra, mówiła, że jesteś zdolna, i to dwakroć bardziej, niż można było oczekiwać, ale niestety nie wspomniała o tym, że jesteś krnąbrna i zuchwała. To nie są dobre cechy charakteru. No, ale twój charakter to na szczęście nie moja dziedzina. Dobrze, skoro chcesz zacząć od Gwiazd, to otwórz Księgę na drugim rozdziale.
– Patrz… – szepnęła podniecona Dziewczynka. – Tam, na krańcu granatowiejącego nieba właśnie wschodzi pierwsza Gwiazda. Zaczynajmy…
Od tej pory niemal każdą chwilę, nie przeznaczoną na jedzenie, sen i spacery po Lesie, Dziewczynka poświęcała czytaniu Drugiego Rozdziału Księgi Mniejszej. Pełno w nim było zawiłych rysunków, wzorów matematyczno – magicznych i skomplikowanych nazw. Spoglądająca z rozmarzeniem w usiane gwiazdami niebo, Dziewczynka z irytacją powracała do mozolnego przedzierania się przez trudną i niewdzięczną wiedzę matematyczno – magiczną. Mimo zniecierpliwienia wszelkie wzory, nawet te najtrudniejsze, łatwo wchodziły jej w głowę, zaś nazwy zapamiętywała z dziecinną wręcz łatwością. Po kilkunastu dniach intensywnej nauki, jeszcze z pewnym trudem, ale już zdolna była wskazać i nazwać na granatowym niebie gwiezdne konstelacje i pojedyncze wielkie Gwiazdy. Zwłaszcza te ostatnie, ogromne, samotne, pulsujące potężnym światłem ciekawiły ją nadzwyczaj i często bardzo długo w nocy wpatrywała się w nie, niemal bez odrywania wzroku.
* * *
Minęły prawie trzy miesiące, gdy po raz pierwszy, śledząc wzajemne układy Gwiazd między sobą, odległości dzielące je, intensywność ich światła i częstotliwość mrugania, Dziewczynka odczytała pierwszy gwiezdny przekaz: