Литмир - Электронная Библиотека

ROZDZIAŁ XXII

Z głębokiego snu zbudził Ajoka poufały szept Woodou. Sługa jego ojca stał nachylony nad nim i mówił z fałszywą uniżonością:

– Mój młody panie i władco, czas wstawać. Czeka cię bowiem nie lada niespodzianka. A i trudne zadanie…

Ajok ocknął się gwałtownie i otwarł szeroko oczy. Nagle przypomniał sobie wydarzenia minionej nocy, rozmowę Woodou z ojcem, szalone plany i własną gonitwę myśli.

– Zapewne ci wiadomo, że schwytałem Istotę z Pieśni Jedynej – szeptał dalej Woodou gorliwie. – Zostałem za to ministrem twego szlachetnego ojca i teraz już z tej wysokiej pozycji będę mu służyć najlepszymi radami, na jakie tylko mnie stać. A potem, mój młody panie, gdy korona z jego czoła spłynie na twoje skronie, stanę się twoim najwierniejszym sługą. I ministrem. Już teraz, dzięki moim radom będziesz najsławniejszym spośród wszystkich władców Imperium. Będziesz równie sławny jak twój praprapradziad, Urgh I, który podbił ten wspaniały kraj. On bowiem go tylko podbił, ale ty, mój młody, dumny panie, ocalisz go od zagłady…

– … zagłady? – wymamrotał Ajok.

– Tak, zagłady, którą mu wróży przeklęta Pieśń Jedyna, wymyślona przez złe i okrutne Czarownice, niosące zło tej krainie. I tylko ty jesteś w stanie odsunąć widmo tej klęski, żeniąc się z prawowitą potomkinią królewskiego rodu Luilów. Proroctwu stanie się zadość, gdyż ród ten powróci na tron, ale zarazem nikt z was go nie utraci.

– Ona mnie nie zechce – wyszeptał Ajok z rozpaczą – gdy się dowie, że to ja ją zdradziłem, ja, który jedyny pojąłem słowa Pieśni… Ona mnie znienawidzi!

– Nie musisz tego mówić, mój panie. Któż ci każe? A nikt z nas cię. nie zdradzi. Za chwilę udasz się do jej nowej komnaty i wspomnisz, że twój ojciec pragnie ją spalić na stosie, lecz ty jesteś gotów ocalić jej życie przez ślub. Wprowadzisz ją dzięki temu na tron, należny jej rodowi.

Ajok słuchał oszołomiony. Słowa Woodou trafiały do jego myśli i marzeń z minionej nocy. do tej cząstki jego istoty, która wyrosła z Urghowej krwi, z jego nasienia. Zarazem ta cząstka jego osobowości, którą dziedziczył po matce, wzdragała się zarówno przed kłamstwem, jak i przed intrygą, mającą uniemożliwić spełnienie się Pieśni. Chłopiec równocześnie czuł, że biorąc w tej intrydze udział, oddaje się w ręce Woodou – i ogarnęło go obrzydzenie.

– Pieśń Jedyna jest ponad wszystkim – wyjąkał wreszcie z bezradną szczerością, gdy po krótkiej wewnętrznej walce duch zmarłej matki zwyciężył ponury, lecz żywy cień Urgha XIII.

– Jeśli zdradzisz się z takimi myślami przed ojcem, nie tylko spali natychmiast tę dziewczynę, ale kto wie czy razem z nią nie spłoniesz na tym stosie i ty. Wówczas Pieśń Jedyna i tak się nie spełni, gdyż do Czaru zabraknie tej Istoty syknął ze złością Woodou. – Masz w swoich rękach jej życie lub śmierć. Więc zastanów się, co wybierasz. Na drugiej szali znajduje się długie i szczęśliwe panowanie rodu Urghów na tej ziemi. Chcesz czy nie, jesteś z rodu Urghów i Pieśń Jedyna zagraża najbliższej ci osobie, twemu ojcu. Ale zagraża też i tobie! I jego, i ciebie czeka śmierć!

Ajok pomyślał, że to nieprawda. Jeszcze dźwięczały mu w uszach słowa odpowiedniej zwrotki:

“ I stanie się wolność. Bez kropli krwi wrażej,

bez zgiełków bitewnych, przemocy i wojny,

bez ofiar i katów. Tak stanie się wolność.

I wrócą na stepy ci, co ją zabrali.

gdyż tam ich miejsce…”

Postanowił jednak już nic nie mówić o Pieśni Jedynej, nie zdradzać jej sensu, skoro tak niewielu go pojmuje. Raz to uczynił i okazało się fatalne w skutkach. Teraz musi naprawić zło, które sam sprawił, choćby nie wiem jak piękne obietnice składał mu Woodou, fałszywy sługa jego ojca i zdrajca swego narodu.

– Dobrze, prowadź mnie do Luelle – oznajmił niezwykle zdecydowanym jak na siebie głosem.

– Luelle? – zdziwił się Woodou.

– Widzę, że wcale nie znasz Pieśni, z którą tak walczysz. Imię Luelle nosiły wszystkie córki królów w rodzie Luila. Skoro tak, to i ona je nosi – wyjaśnił oschle Ajok.

Woodou wzruszył ramionami. Imię schwytanej istoty było mu obojętne, byle spełniły się plany i nadzieje, jakie z nią wiązał. A na wszelki wypadek nie chciał się do niej zbliżać. Coś z Czarownicy musiało w niej tkwić, skoro właśnie Czarownice ją wychowały. Jeśli zechce popisać się swoją magiczną władzą, niechże czyni to wobec tego szczeniaka! Niech nawet zamieni go w skunksa – wówczas skunks będzie jej mężem!

Dziewczyna, uwolniona z sieci w nowej komnacie – została do niej przeniesiona niemal w ostatniej chwili; już zaczęła się dusić z braku powietrza i uwierzyła, że nadchodzi śmierć. Wówczas nagle otwarły się drzwi skarbca, a ciemność rozjarzyła się gwałtownie światłem dnia, które oślepiło na chwilę jej oczy. Dopiero po dłuższej chwili, gdy otwarła je ponownie, ujrzała, że znajduje się w jasnym, drewnianym pokoju. Deski jeszcze pachniały świeżym drzewem – i lasem. Komnata dzięki nim miała cudowny, tak bliski jej zapach – ale była więzieniem. Okno było szczelnie zamknięte i miało tak grube szyby, jakich nigdy nie widziała. Za oknem dostrzegła nieduży zamkowy dziedziniec, potem warowny mur, a za murem… Tak, za murem, w pewnej oddali od Zamku rysowały się w jasnym brzasku dnia zarysy ruin Ardżany. Aż; drgnęła z radości. Ale gdy powiodła wzrokiem po komnacie, pojęła, że nie ma z niej ucieczki. Nawet jako malutka myszka nie wyśliźnie się z tego miejsca. Przypadła do wszystkich zakątków pokoju, ale wszędzie jej niecierpliwe dłonie natrafiały tylko na gładkie, grube drewno. Rozejrzała się za jakimś poręcznym, ostrym narzędziem – ale w pokoju był tylko pusty stół, dwa krzesła, zasłane futrem łoże i małe pomieszczenie łaziebne, także całe wyłożone drzewem. A drzwi…? W” drzwiach nie było nawet malutkiej szparki, poza gęsto zakratowanym okienkiem. Po chwili wzruszyła ramionami. Co by jej przyszło z przemiany w myszkę i ucieczki mysią dziurą? Gdyby nie napotkała żadnej z Czarownic do zachodu słońca, mogła pozostać w mysiej postaci do końca życia. Jak to mówiły jej Opiekunki? Jeśli używa się czarów tylko dla własnego, a nie cudzego dobra, mogą one zawieść…

Dziewczyna długimi krokami jęła chodzić po swoim więzieniu. I choć było ono luksusowe w porównaniu z lochem w Miasteczku – jednak tamten loch stwarzał jakieś możliwości, gdy tu… Ardżana była blisko – i zarazem dalej niż kiedykolwiek. A jej Opiekunka milczała.

– A może ci, którzy mnie porwali, zabili ją? – myślała z niepokojem. – Może wówczas, gdy utraciłam przytomność, schwytali ją i spalili, choć ja nic o tym nie wiem?

Znowu skupiła całą wolę i umysł na jednej myśli – wezwaniu do Czarownicy. Ale ponownie odpowiedziała jej tylko cisza. Nagle ciszę przerwały kroki. Ktoś zbliżał się do drzwi jej komnaty i przywarł twarzą do małego, zakratowanego okienka:

– Będziesz mieć gościa, o pani. Syn naszego pana i władcy UrghaXIII, książę Ajok…

Dopiero te słowa przypomniały jej z całą wyrazistością wydarzenia minionej nocy, o których niemal zapomniała. Światła setek pochodni na zamkowym dziedzińcu, tłum groźnych Najeźdźców, ona spowita w sieć i jakiś straszny człowiek, cały w zbroi, z głową lwa, wrzeszczący, że należy ją zabić; krzyk wydarty z setek gardeł “Na stos! Zabić ją! Na stos!” Czyjeś słowa, mówiące o tym, że jest dziewczyną, choć powinna być chłopcem, ale przecież królewska córka Luelle… więc i ona może…?

Dziewczyna drgnęła i jakby dopiero teraz przebudziła się naprawdę.

– Królewska córka, Luelle…? – wyszeptała z nagłym zrozumieniem. Nim otwarto drzwi i wszedł przez nie wątły, blady chłopiec w jej wieku – w ułamku minuty przebiegły przez jej umysł tysiączne myśli. Tłumaczyły one tak wiele zagadek i odpowiadały na tyle pytań, na które żadna z jej Opiekunek nie zamierzała udzielać odpowiedzi. Więc ona, Dziewczyna, jest…

– Dzień dobry, Luelle – wyjąkał blady chłopiec nieśmiało.

– Luelle? – spytała mimo woli z nie mijającym zdziwieniem. Jeszcze nigdy, w całym jej życiu, nikt nie zwrócił się do niej po imieniu. A ten chłopiec wita ją właśnie w ten sposób, w dodatku wypowiadając tradycyjne imię królewskich córek z rodu Luilów.

“O Bogowie” – jęknęła w głębi duszy, pełna lęku, niepewności i zarazem szczęścia.

– Witam cię, Ajoku – odparła głośno, oschle i z godnością, gdy tymczasem w jej mózgu nadal szalało kłębowisko myśli.

– Patrzę na ciebie i… – chłopiec urwał. Szaroniebieskie oczy Dziewczyny spoglądały na niego z onieśmielającą powagą. – Gdy pomyślę, że właśnie ty jesteś Istotą, o której mówi Pieśń Jedyna, że jesteś jej główną bohaterką, najważniejszym ogniwem…! Aż słabo robi mi się z wrażenia i nie wiem doprawdy, jak z tobą rozmawiać…

Dziewczyna milczała z godną miną, ale jej serce znowu gwałtownie zabiło. Do tamtych doszła bowiem nowa zagadka: “Ja i Pieśń Jedyna? Więc jest jakiś związek między nami? I dlatego one tak nie chciały, bym za wcześnie tę Pieśń poznała? Ale cóż mogę odpowiedzieć, skoro nawet nie znam Pieśni? I nie pojmuję, jakże to ja, właśnie ja mam być jej bohaterką…?”

– Znasz zatem Pieśń Jedyną? – spytała oględnie, cały czas dbając o iście królewski wyraz twarzy, choć w rzeczywistości nie wiedziała, jaki on ma być, ten właśnie wyraz twarzy i jej mimika była przesadna. Jednak przejęty Ajok tego nie spostrzegł. Myślał bowiem właśnie, że Luelle jest piękna. Zbyt piękna – i że powinno sieją opiewać w pieśniach i wierszach, ale nie powinno się być jej mężem, gdy jest się Ajokiem, wątłym, słabym chłopcem, który umie jedynie pisać wiersze. “Mógłbym jej poświęcić wiersz, nawet niejeden, ale nie mogę być jej mężem” – pomyślał ze smutkiem, a zarazem z pewną ulgą. Myśl o małżeństwie w gruncie rzeczy przerażała go. Dopiero teraz pojął to z całą wyrazistością i decyzja, że na pewno nie będzie zabiegać o rękę tej wspaniałej księżniczki, baśniowej Istoty z Pieśni Jedynej sprawiła, że poczuł się wolny. Wolny – i szczęśliwy, bo równocześnie był blisko niej.

Nagle ku swemu przerażeniu ujrzał, że w szaroniebieskich oczach Luelle coś zalśniło. Łzy…?

– Ty płaczesz? – spytał przejęty. – Płaczesz, że jesteś w niewoli? Ja ci pomogę, przysięgam! Zobaczysz, że uda mi się i uciekniesz z tego miejsca! A Pieśń Jedyna się spełni. Do samego końca!

53
{"b":"87872","o":1}